|
ŚWIATOWID czyli ... obserwator różnych stron życia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 8:44, 06 Gru 2015 Temat postu: Obrońcom TK i Konstytucji do ... sztambucha |
|
|
Niedemokratyczna,niekonstytucyjna władza sądownicza i potrzeba nowej Konstytucji
[link widoczny dla zalogowanych]
Zgodnie z art.4.1. zawartym w rozdziale I Konstytucji RP władza zwierzchnia w RP należy do Narodu a zgodnie z art.4.2. tegoż rozdziału naród sprawuje ją przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
Zgodnie z art. 10.1. zawartym również w rozdziale I Konstytucji RP ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej a zgodnie z art. 10.2. tegoż rozdziału władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.
Zgodnie więc z art. 4.1. i 4.2. władza zwierzchnia, czyli Naród w zgodzie z Konstytucją RP w bezpośrednich wyborach powszechnych dokonuje wyboru władzy ustawodawczej (Sejm i Senat) oraz władzy wykonawczej w postaci Prezydenta RP a także pośrednio poprzez wybranych swoich przedstawicieli (Sejm i Senat) także władzą wykonawczą w postaci Rady Ministrów.
Zgodnie zaś z art. 10.1. i 10.2. ustrój opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy ustawodawczej i władzy sądowniczej.
Skoro więc zgodnie z Konstytucją władza zwierzchnia należy do Narodu to tylko władze wybrane przez ten naród bezpośrednio lub poprzez swoich przedstawicieli są zgodne z Konstytucją RP.
Więc z tego logiczny wniosek, że tylko władza ustawodawcza (Sejm i Senat) oraz władza wykonawcza w postaci Prezydenta RP i Rady Ministrów są w pełni zgodne z Konstytucją RP i konstytucyjnym zapisem, że władzą zwierzchnią w RP jest Naród.
Można też uznać, że i władza sądownicza jest zgodna z Konstytucją bowiem w W Polsce władzy sądowniczej nie wybiera wprawdzie władza zwierzchnia, czyli Naród bezpośrednio ale jedynie pośrednio poprzez Prezydenta RP a w szczególnych przypadkach Parlament na wniosek przede wszystkim autonomicznych korporacji sędziowskich.
Kuriozalne i niezgodne z konstytucyjną zasadą równowagi władz jest natomiast to , że władza ustawodawcza i wykonawcza może być zmieniona wolą władzy zwierzchniej czyli Narodu oraz podlega w razie złamania prawa odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu, natomiast władza sądownicza raz powołana jest praktycznie nieusuwalna a ewentualną odpowiedzialność karną ponosi jedynie przed samą sobą czyli władzę sądowniczą i nie podlega jak inne odpowiedzialności za złamanie prawa przed Trybunałem Stanu, który zresztą można też uznać za władzę sądowniczą.
Wynika zatem, że władza sądownicza ma większe znaczenie niż władza ustawodawcza i wykonawcza co przeczy konstytucyjnej zasadzie równowagi władz a ponadto niemalże nie podlega władzy zwierzchniej czyli Narodowi.
Z drugiej zaś strony władza sądownicza jest nierównoważna władzy ustawodawczej i wykonawczej bowiem jest wybierana przez reprezentantów Narodu, czyli Prezydenta i Parlament a tym samym więc niejako jest im podległa i winna cały czas taką podległą być. Byłaby równoważna pozostałym władzom, gdyby była wybierana tak jak one przez Naród, czyli wybory powszechne.
Sytuacja jest w sumie przezabawna bo władza sądownicza jest - wedle niedemokratycznych i niekonstytucyjnych zapisów prawa - jednocześnie ponad innymi władzami (ustawodawczą i wykonawczą) a jednocześnie - zgodnie z zapisem o zwierzchniej władzy Narodu - tak naprawdę jest tym władzom podległa, czyli jest niżej sytuowana od tych władz. Niezależnie więc jak na to spojrzymy to w każdym przypadku nie jest równoważna tym władzom, bowiem nie jest wybierana przez władzę zwierzcjnią czyli bezpośrednio Naród
Spośród organów władzy sądowniczej najbardziej antykonstytucyjnym organem jest Trybunał Konstytucyjny. Jego członkowie po wyborze dokonanym przez Naród pośrednio (poprzez Sejm i Prezydenta) są praktycznie nieusuwalni i nie podlegają w odróżnieniu od przedstawicieli władzy ustawodawczej i wykonawczej odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Ponadto decyzje TK są ostateczne i nie mogą być zmienione i podważone przez władzę zwierzchnią czyli Naród i jego przedstawicieli, czyli Parlament i Prezydenta, co jest antykonstytucyjne i podważające konstytucyjny zapis o władzy zwierzchniej Narodu.
Biorąc to pod uwagę można też uznać, że antykonstytucyjną jest też 9 letnia kadencja sędziów TK. Bowiem, jeżeli uznamy, że władzę zwierzchnią powołuje Naród w wyborach powszechnych a kadencja przedstawicieli trwa 4 lata (parlament) lub 5 lat (Prezydent) to przez ten czas Naród sprawuje władzę zwierzchnią w Polsce. Tym samym przez ten okres władza ustawodawcza, władza wykonawcza i władza sądownicza winna reprezentować i podlegać Narodowi, co oznacza, że TK powinien być każdorazowo wybierany przez Naród i jego przedstawicieli w czasie trwania kadencji władz wybranych przez tenże Naród. Tak jest w przypadku Trybunału Stanu a nie jest w przypadku TK, który winien być powoływany jedynie np. na 4 czy 5 letnią kadencję z woli Narodu a jej decyzje winny podlegać ocenie Narodu i jego przedstawicieli w postaci Parlamentu i Prezydenta. Nie mogą więc być ostateczne.
Tak rozumując i zgodnie z wcześniejszym moim wnioskiem również cała władza sądownicza (sędziowie) winna być powołana przez Naród na okres kadencji innych władz wybieranych przez Naród. Tym samym sędziowie raz wybrani przez Naród i jego przedstawicieli (parlament, Prezydent) nie mogą być wybrani dożywotnio, ale jedynie na kadencję wybranych przez Naród innych władz: ustawodawczej i wykonawczej. Ponadto przedstawiciele władzy sądowniczej oraz decyzje przez nią podejmowane winny również podlegać władzy zwierzchniej, czyli Narodowi i jego przedstawicielom w Postaci Prezydenta i Parlamentu.
Tak więc żadna władza nie może być niezależna od władzy zwierzchniej, czyli od Narodu. Tak jest w przypadku władzy ustawodawczej i wykonawczej a nie jest w przypadku władzy sądowniczej, co jest niezgodne z Konstytucja RP, a raczej sama Konstytucja RP w swoich zapisach zawiera przepisy sprzeczne ze sobą.
Reasumując.
Usadowienie w Polsce władzy sędziowskiej jest niezgodne z Konstytucją w zakresie zarówno zapisów o władzy zwierzchniej w Polsce sprawowanej przez Naród jak i sprzeczne z konstytucyjnym zapisem o równowadze władz zaś już zapisy konstytucyjne dotyczące TK są zdecydowanie sprzeczne z Konstytucją i jej wcześniejszymi, nadrzędnymi, przepisami o władzy zwierzchniej Narodu.
Sama obowiązująca dziś Konstytucja RP zawiera przepisy sprzeczne ze sobą i wzajemnie się wykluczające, co powoduje możliwość niejednoznacznej interpretacji jej zapisów a tym samym nie może stanowić na dzień dzisiejszy ostatecznego aktu prawnego w Polsce.
Z tego też powodu obecna Konstytucja RP musi być zmieniona a tego może dokonać jedynie Naród pośrednio lub bezpośrednio, przy czym zapisy nowej Konstytucji muszą być jednoznaczne i nie może występować sprzeczność pomiędzy jej poszczególnymi zapisami.
Również w nowej Konstytucji musi być zagwarantowana realna równowaga pomiędzy władzą ustawodawczą, wykonawczą i sadowniczą, przynajmniej w obszarze ich wyboru, co wymaga wyboru władzy sądowniczej również w wyborach powszechnych dokonanych przez Naród. Tak jest np. w USA.
W momencie ustanowienia nowej Konstytucji z zapisami o realnej równowadze władz musi więc nastąpić zniesienie uprawnień wszystkim dotychczasowym sędziom i nowi muszą zostać wybrani przez Naród w wyborach powszechnych, podobnie jak władza ustawodawcza i wykonawcza.
Na dzień dzisiejszy tak naprawdę więc najwyższą władzą w Polsce jest jednoosobowo wybrany powszechnie przez naród Prezydent RP, który nawet zgodnie z zapisami obecnej Konstytucji - t.j. z art. 126 zawartym w rozdziale V Konstytucji RP - jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej oraz czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.
Skoro więc władza sądownicza nie spełnia wymogu równowagi władz i jest niewybieralna przez władzę zwierzchnią w postaci Narodu a TK (który też do końca nie reprezentuje władzy sądowniczej) jest również antydemokratyczny a nawet sama Konstytucja jest sprzeczna w zapisach w niej zawartych, to zgodnie z zasadami demokracji (władza ludu) dziś najwyższą władzą jest Prezydent RP oraz Parlament. Mogą zatem zainicjować zmianę Konstytucji niezależnie od siebie a nawet Prezydent jako najwyższy przedstawiciel RP i czuwający nad przestrzeganiem Konstytucji ma w tym względzie większe uprawnienia
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 22:04, 10 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Trybunał do kasacji
[link widoczny dla zalogowanych]
Trybunał do kasacji. Konstytucja do naprawy. A prawnicy do szkoły – uczyć się logiki.
Kornel Morawiecki postawił na porządku dziennym pytanie „Czy prawo stoi ponad dobrem narodu?”. Ja stawiam nieco bardziej prozaiczne, ale związane z tym pytanie „Czy prawo stoi ponad logiką?” Jako logik, zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać po analizie przepisów Konstytucji, ustaw o Trybunale Konstytucyjnym (TK), oraz publicznych wypowiedziach autorytetów prawnych w związku z awanturą o TK.
Przepisy prawa nie zawsze są doskonałe, nie zawsze są ścisłe i jednoznaczne i często, niestety, dopuszczają różne interpretacje. Interpretacje przepisów prawa można podzielić zasadniczo na dwie kategorie: akceptowalne (zgodne z logiką i zdrowym rozsądkiem) oraz nieakceptowalne (urągające logice i zdrowemu rozsądkowi). Na pograniczu tych dwóch kategorii można jeszcze wyróżnić „interpretacje naciągane” – w takim przypadku mówimy o „naginaniu prawa”.
Otóż Konstytucja i kolejne ustawy o TK są tak nieścisłe i niedokładne, że dopuszczają różne akceptowalne interpretacje, które mogą być ze sobą wręcz sprzeczne. Do rozstrzygnięcia tego typu sytuacji powołany jest TK. Niestety autorytety prawnicze, byli prezesi TK, w swoich publicznych wystąpieniach zademonstrowali takie lekceważenie zasad logiki i zdrowego rozsądku, że ośmielam się zakwestionować ich kompetencje do rozstrzygania czegokolwiek.
Znakomity przykład podał ostatnio bloger Swann, ale ponieważ jego notka nie zyskała dostatecznej uwagi, więc pozwalam sobie tutaj na reprodukcję. Wydaje mi się, że trudno o bardziej prosty i dosadny przykład braku poszanowania zasad logiki przez autorytety prawnicze III RP. Oto artykuł 139 Konstytucji stanowi:
Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.
Prof. Zoll (w wywiadzie dla „Wyborczej”) twierdzi, że oznacza to, iż Prezydent może stosować prawo łaski tylko wobec prawomocnie skazanych (więc ułaskawiając M. Kamińskiego złamał Konstytucję). Argument profesora jest taki, że skoro drugie zdanie mówi o „skazanych” to w oczywisty sposób pierwsze też dotyczy „skazanych”, a dokładniej „skazanych prawomocnym wyrokiem”. Jeśli zaakceptować to „rozumowanie prawnicze”, to z punktu widzenia logiki, z anlogicznie sformułowanego przepisu:
Prezydent nadaje tytuł profesora. Nie może być on nadany osobom skazanym przez Trybunał Stanu.
wynikałoby, że Prezydent może nadawać tytuł profesora tylko osobom skazanym, i to – zgodnie z "logiką Zolla" – wyłącznie skazanym prawomocnym wyrokiem.
Swann zastosował tutaj rutynowa metodę obalenia wnioskowania logicznego przez analogię. Metodę, jak przypuszczam, nieznaną autorytetom prawniczym III RP na równi z elementarnymi zasadami logiki.
Mógłbym bowiem przytoczyć tu cały szereg przykładów dotyczących wyłącznie ostatnich sporów o Konstytucję, z których wynika, że zarówno twórcy przepisów Konstytucji, jak i ci, którzy ją teraz publicznie interpretują mają zasadnicze kłopoty z logiką (podobnie jak prof. Zoll).
Być może przykłady te wskażę w rozszerzonej wersji tej notki. Tutaj sformułuję od razu diagnozę wynikłą z przeprowadzonej przeze mnie logicznej analizy:
Większość interpretacji Konstytucji przytaczanych w związku ze sporem o TK to interpretacje akceptowalne lub naciągane. Wielu powtarza bezmyślnie tezę o łamaniu Konstytucji przez Prezydenta, a ta teza uzasadniona jest właśnie takimi „łamańcami logicznymi” jak przytoczone powyżej „rozumowanie” prof. Zolla. Trudno o kimkolwiek orzec z pewnością, że łamie tak nieścisłą i nieprecyzyjnie napisaną Konstytucję, za wyjątkiem samego TK. Jedyną instytucją, która w sposób dość oczywisty złamała bezpośrednio konkretne artykuły Konstytucji jest sam Trybunał Konstytucyjny.
Art. 195 punkt 3 Konstytucji stanowi:
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Aktywność prezesa Rzeplińskiego przy „przepychaniu” noweli ustawy o TK i konsultowaniu posłów PO w sejmie wyczerpuje w oczywisty sposób znamiona wskazanej w tym artykule działalności. Dotyczy to także innych sędziów.
Zgodnie z art. 188 Konstytucji jedyne co może TK to orzekać w sprawach zgodności z Konstytucją aktów normatywnych oraz celów i działalności partii politycznych, orzekać w sprawach skarg konstytucyjnych, i zgodnie z art 189, rozstrzygać spory kompetencyjne pomiędzy najwyższymi organami państwa. W szczególności, Trybunał nie ma żadnego prawa do wydawania poleceń Prezydentowi, ingerowania w działalność Sejmu, czy wydawania decyzji o zabezpieczeniu powództwa. Tymczasem takie właśnie działania podjął TK w walce politycznej z większością sejmową i z Prezydentem.
Prezydenta, posła, ministra, i innych przedstawicieli najwyższych organów Państwa, jeśli łamią Konstytucję, można postawić przed Trybunałem Stanu. Wyjątek stanowią … sędziowie TK. Dotyczacy tego art. 198 Konstytucji nie przewiduje możliwości postawienia przed Trybunałem Stanu sędziów TK. W praktyce, nie ma żadnej zewnętrznej możliwości pociągnięcia ich do odpowiedzialności, gdy to oni łamią prawo, bo sędzia Trybunału Konstytucyjnego odpowiada tylko przed tymże trybunałem. Spory pomiędzy TK a innym organem konstytucyjnym rozstrzyga, według art. 189 Konstytucji… Trybunał Konstytucyjny. W ten sposób, TK jest absolutnie najwyższym organem władzy w III RP stojącym poza wszelka kontrolą.
Dzisiejszy kryzys konstytucyjny polega na tym, że Trybunał Konstytucyjny, który włączył się w grę polityczną, łamie Konstytucję i nie ma konstytucyjnego sposobu, żeby pociągnąć go za to do odpowiedzialności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 8:49, 12 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Dokument, który pogrąża Rzeplińskiego... zdjęty ze strony Trybunału
"Trybunał Konstytucyjny rozpozna wniosek w pełnym składzie" - taka informacja pojawiła się w dokumencie z 1 grudnia br. informującym o wyznaczeniu terminu posiedzenia TK.
Wbrew temu stanowisku z 15-osobowego składu sędziów ostatecznie orzeczenie wydało jedynie pięciu. Oznacza to, że wyrok 3 grudnia wydano ze złamaniem przepisów ustawy o TK, które stanowią, że w sprawie „szczególnie zawiłej albo o szczególnej doniosłości” orzekanie „wymaga udziału co najmniej dziewięciu sędziów Trybunału”. Link prowadzący do treści dokumentu z 1.12 i treści ustawy o TK są wyłączone.
12 czerwca br. prezes TK, Andrzej Rzepliński w Senacie zapowiedział, że w przypadku, w którym Trybunał orzekać będzie o konstytucyjności ustawy o TK – on i jego zastępca wyłączą się z orzekania, a wyrok wyda TK w pełnym składzie.
„Zapewniam pana, że (…) wyłączę się ja i wiceprezes Trybunału, bośmy brali aktywny udział w pracy nad procedowaniem, w tych czynnościach prawodawczych. (…) Na pewno o takim wniosku rozstrzygałby Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, ale bez tych dwóch sędziów, którzy aktywnie brali w udział w procedowaniu” – obiecał Rzepliński.
Po tej deklaracji, na początku grudnia br. prezes TK wraz z wiceprezesem Stanisławem Biernatem i Piotrem Tuleją, jako pracujący nad treścią ustawy – wyłączyli się z orzekania. Rzepliński jednak nie dotrzymał drugiej obietnicy, według której wyrok wyda TK w maksymalnie możliwym pełnym składzie 15-osobowego Trybunału.
Wyrok wydało jedynie 5 sędziów, bez udziału m.in. trzech nowych członków TK, od których przysięgę przyjął prezydent Andrzej Duda. Stało się tak mimo, iż jeszcze 1 grudnia, w dokumencie ogłaszającym termin wydania wyroku – zawarte jest sformułowanie: „Trybunał Konstytucyjny rozpozna wniosek w pełnym składzie”.
Mimo, że dokument ten zniknął ze strony Trybunału Konstytucyjnego, jego kopia rozsyłana jest na Twitterze:
[link widoczny dla zalogowanych]
Do sprawy zmniejszenia składu orzekających sędziów w liście do prezesa Andrzeja Rzeplińskiego odniosła się minister Kancelarii Premiera, Beata Kempa. Jak przypomniała, przepisy ustawy o TK mówią wyraźnie, iż w sprawie „szczególnie zawiłej albo o szczególnej doniosłości” orzekanie „wymaga udziału co najmniej dziewięciu sędziów Trybunału”.
Powołując się na artykuły ustawy, Beata Kempa zasygnalizowała, że „nieważność postępowania z mocy prawa zachodzi, „jeżeli skład sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa”. Minister zwróciła się z prośbą do Rzeplińskiego „o zajęcie stanowiska w przedmiotowej sprawie”, informując, że „do tego czasu wstrzymuje publikację wyroku” w Dzienniku Ustaw.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 22:06, 17 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Prokurator Generalny: TK nadużył swoich kompetencji
[link widoczny dla zalogowanych]
Jak zwykle, okazuje się, że w sporze pomiędzy władzą sądowniczą (TK) a władzą ustawodawcza (parlament) i wykonawczą (premier, prezydent), sytuacja nie jest czarno-biała, tak jak chcą to widzieć obrońcy starego układu, udający jednocześnie obrońców TK i prawa w Polsce.
Gdyby politycy PO i media głównego nurtu, zamiast emocji i politycznej histerii, zaczęli używać rozumu, to z pewnością mogliby dostrzec złożoność sytuacji prawnej wokół TK.
Portal wpolityce.pl właśnie poinformował, że Prokurator Generalny w piśmie skierowanym do Trybunału Konstytucyjnego, orzekł że TK nie ma prawa orzekać ws. uchwał Sejmu, w związku z tym, postępowanie jest umorzone.
PG napisał: „Zakwestionowane uchwały nie są aktami normatywnymi, lecz aktami stosowania prawa. Kompetencje kontrolne Trybunału Konstytucyjnego obejmują wyłącznie ocenę aktów normatywnych i nie rozciągają się na akty stosowania prawa, choćby wydawano je powołując się wprost na kwestionowane przepisy. (…) Wobec niedopuszczalności wyrokowania w sprawach, które nie należą do kognicji Trybunału Konstytucyjnego, postępowanie podlega umorzeniu na podstawie art. 104 ust. 1 pkt 2 ustawy o TK.”
Niewątpliwie, decyzja PG jest kompromitacją wielu środowisk w Polsce. Na pewno skompromitował się całkowicie prezes TK, pan Rzepiński, ponieważ uważa się za osobę przestrzegającą prawa, a tak naprawdę, jest osobą ostentacyjnie łamiące prawo w Polsce. Prezes Rzepliński nie tylko w sposób ostentacyjny łamie prawo w Polsce, ale też, bez żadnych ceregieli, ujawnia swoje poglądy polityczne, jak też spotyka się z politykami opozycji. Prezes Rzepliński, powinien podać się do dymisji, ponieważ kompromituje TK.
Skompromitowały się niektóre uczelnie wyższe, profesorowie prawa i środowiska prawnicze, głoszący, że to tylko władza wykonawcza i ustawodawcza, a nie TK łamie prawo w Polsce. Decyzja PG pokazuje, że to władza sądownicza, czyli TK łamie prawo. Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć. Ale jak wiadomo, środowiska prawnicze i profesorowie prawa, nienawidzą PiS, stąd histeryczny atak na polityków PiS, bez rozumowej analizy całego sporu wokół TK.
Skompromitowali się politycy PO, Nowoczesnej i PSL, głoszący, że uchwały Sejmu podlegają kontroli i ocenie TK. PG uznał, że uchwały sejmu nie podlegają kontroli TK, ponieważ nie są ustawami czyli aktami normatywnymi. O tym, że tak może być politycy opozycji byli informowani wielokrotnie przez polityków PiS, ale jak zwykle, politycy opozycji, przepełnieni złymi emocjami i histerią wobec PiS, ogłuchli i oślepli na wszelkie rozumne argumenty w całym sporze.
Oczywiście, jest pytanie co TK zrobi w związku z decyzją PG. To będzie bardzo ciekawa sytuacja, ponieważ jeżeli prezes Rzepiński zaakceptuje decyzje PG, to stanie przed bardzo trudnymi decyzjami. Praktycznie rzecz biorąc, prezes będzie musiał zaakceptować sędziów wybranych do TK przez PiS, oraz odsunąć od orzekania sędziów, wybranych ostatnio przez PO do TK.
Trzeba koniecznie podkreślić, że w świetle decyzji PG, wszyscy politycy, oskarżający prezydenta Dudę, o łamanie konstytucji, są po prostu oszczercami. Ponieważ prezydent w swoich decyzjach opierał się o uchwały Sejmu, zakwestionowanych przez TK, co zostało określone przez PG, jako przekroczenie kompetencji przez TK. Więc, okazało się, że prezydent Duda nie łamie konstytucji poprzez odnowę przyjęcia przysięgi od sędziów wybranych do TK przez PO. A już zupełnie groteskowe są oskarżenia prezydenta Kwaśniewskiego o to, że prezydent Duda złamał konstytucję ułaskawiając Kamińskiego.
Moim zdaniem cały spór pomiędzy TK a władzą wykonawczą jest sporem o granice kompetencji pomiędzy władzą sądowniczą a władzą wykonawczą. Duży problem polega na tym, że to władza wykonawcza, to znaczy premier i prezydent mają być stawiani przed Trybunałem Stanu za przekroczenie swoich kompetencji. Natomiast sędziom TK, nic nie grozi za przekroczenie swoich kompetencji, poprzez orzekanie w sprawach, w jakich TK nie ma kompetencji orzekać. To jest zupełnie nierównoprawna sytuacja, w związku z tym, sędziowie TK powinni dochowywać bardzo wysokiej staranności w rozstrzyganiu sporów konstytucyjnych.
Spór pomiędzy władzą sądowniczej a władzę ustawodawczą i wykonawczą o granice kompetencji nie jest sporem o demokrację w Polsce. Demokracja w Polsce ma się bardzo dobrze, o czym świadczą liczne manifestacje opozycji politycznej w kraju. Poza tym, silnym elementem władzy w Polsce są samorządy i prezydenci miast, w przeważający sposób opanowane przez polityków opozycji. Więc, to nie jest tak, że w Polsce rządzi tylko i wyłącznie PiS, ponieważ w ogromnej części polskich samorządów rządzą politycy opozycji. Co jest kolejnym przejawem przestrzegania zasad demokratycznego państwa prawa w Polsce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 20:21, 25 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Dwunastu spoconych facetów
[link widoczny dla zalogowanych]
Fragment
Przez media przetacza się fala dyskusji czy to, że sędziowie będę musieli się wziąć do pracy - dobrze opłacanej pracy – jest demokratyczne czy nie.
A nad czym tu się zastanawiać? Że 2/3 a nie ½+1? A co z tu jest niedemokratyczne? Obowiązuje w Sejmie jak najbardziej w ważnych sprawach i nikomu to nie przeszkadza.
Ale nie zatrzymuję się na tym. Ja po prostu uważam, zgodnie z tym co napisałem w powyższych akapitach, że w czymś takim co się opiera na idei trybunału konstytucyjnego nie ma miejsca na żadną demokrację. Tak jak w ławie przysięgłych sądu. Trybunał powinien orzekać tylko wtedy, gdy robi to jednogłośnie.
Nie powinien on być miejscem walki politycznej i liczeniem siły szabel. Jeżeli jeden sędzia – o ile będzie sędzią a nie przykrywką dla polityka - wskaże i udowodni swoją rację odmienną od innych to powinno to być uwzględnione i proces orzekania powinien trwać aż do jednogłośnego werdyktu.
Jeżeli ktoś oburza się na to, to polecam film „12 sprawiedliwych”, który jest klasykiem filmu wokandy sądowej. Jak dla mnie jest to film grozy. Upał nie do zniesienia, nie działająca klimatyzacja, 12 ławnikom pot ciurkiem płynie po plecach i muszą rozstrzygnąć jednogłośnie wyrok. W takiej sytuacji pojawia się myśl u niejednego członka ławy przysięgłych: „klepnijmy wyrok raz dwa i lećmy do klimatyzowanego domku z zimną butelką coca-coli i basenem, ten podsądny na pewno jest winny, nikt nam nic nie udowodni”. A tu się trafia jeden wątpiący. Dręczy sumienia pozostałych. O ile jeszcze ich nie zagłuszyli szmerem ciepłej wody w kranie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 19:56, 01 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Trybunał Konstytucyjny: fucha dla zaradnych
[link widoczny dla zalogowanych]
"Fucha" w PRL-u to była dodatkowa praca, wykonywana "na czarno", zazwyczaj w czasie godzin pracy i na zakładowym sprzęcie, ale za dodatkowe pieniądze. Proceder był nielegalny, ale powszechny: zakłady pracy płaciły niewiele, ale "obrywy" to rekompensowały. Obecnie takimi chałturnikami są np. lekarze i ... sędziowie Trybunału Konstytucyjnego.
Jak się okazuje - sędziowie wartość swojej pracy wyceniają bardzo wysoko. Okazuje się, że pensja sędziowska - prawie 20000 zł (to już lepiej, niż płaca złodzieja lub idioty, prawda? ...), a w przypadku prezesa i wiceprezesów - jeszcze więcej, to za mało dla tych wybrednych koneserów "delikatnych kawałków kurczaka". Sędziowie w ustawie zagwarantowali sobie możliwość dorabiania na uczelni, i to W PEŁNYM WYMIARZE CZASU PRACY. Fakt - jest zastrzeżenie "o ile nie utrudnia to pełnienia obowiązków sędziego", ale umówmy się: ktoś na to zwraca uwagę? ...
Mamy więc sytuację następującą: sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, zarabiający lepiej niż świetnie (przeciętna płaca we wreśniu 2015 r. wyniosła 3 854,88 zł, sędziowie zarabiają więc CO NAJMNIEJ 5 razy tyle), jako swoją PODSTAWOWĄ pracę uznają właśnie fuchę na uczelni. I dopiero, gdy plan zajęć profesora na uczelni pozwoli, to pan profesor skoczy na chwilę do Trybunału Konstytucyjnego ...
Czy uczelnia dobrze płaci profesorm - sędziom Trybunału? Nie wiadomo, bo prezes Rzepliński odmawia udzielenia w tej materii informacji publicznej. Nie jest pierwszy - to samo robił Tusk, Komorowski ... Doborowe grono szKODników, prawda? ... Myślę jednak, że profesor-sędzia, który może się odwdzięczyć macierzystej uczelni jakimś zgrabnym orzeczeniem, jest dla tejżenabytkiem wręcz bezcennym ...
Przyznam, że dla mnie cała ta heca wobec Trybunału Konstytucyjnego jest żenująca sama w sobie, ale wiadomość, że sędziowie TK pracę w Trybunale traktują jako tę gorszą, wykonywaną w wolnej chwili, po prostu mnie oburza. Powiedzmy to sobie otwarcie: Polska jest krajem BARDZO biednym i zarobki rzędu dwudziestu tysięcy i więcej są nieosiągalne dla - zapewne - 80 lub 90% społeczeństwa. Nie kwestionuję, że pewnie są to dobrzy fachowcy w swojej dziedzinie, ale jeśli im nie wystarcza płaca sędziego, to niech ją rzucą i zajmą się czymś bardziej intratnym - na ich miejsce przyjdą prawnicy mlodsi, bez tytułów naukowych, za to z rzetelną wiedzą, której po prostu MUSIELI nabyć, walcząc o swoją pozycję z korporacjami prawniczymi.
Czymś absolutnie obrzydliwym są fochy strojone przez prezesa Rzeplińskiego, który psuje państwo na chama i bez skrupułów, narażając dobre imię Polski w obronie SWOJEJ, ŚWIETNIE PŁATNEJ, POSADY.
Uważam, że w nowelizacji Konstytucji należy zagwartantować, że sędzia TK nie może sobie chałturzyć po kątach (nawet na uczelniach) oraz przewidzieć możliwość odwołania sędziego.
2. Sędzia Trybunału nie może podejmować dodatkowego zatrudnienia, z wyjątkiem zatrudnienia w charakterze pracownika naukowo-dydaktycznego, dydaktycznego lub naukowego u jednego pracodawcy, w łącznym wymiarze nieprzekraczającym pełnego wymiaru czasu pracy pracowników zatrudnionych w takim charakterze, o ile nie utrudnia to pełnienia obowiązków sędziego Trybunału.
1. Wynagrodzenie zasadnicze sędziego Trybunału stanowi wielokrotność podstawy ustalenia tego wynagrodzenia, z zastosowaniem mnożnika 5,0.
2. Podstawę ustalenia wynagrodzenia zasadniczego sędziego Trybunału w danym roku stanowi przeciętne wynagrodzenie w drugim kwartale roku poprzedniego, ogłaszane w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski” przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego na podstawie art. 20 pkt 2 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2015 r. poz. 748).
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 13:14, 03 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Co się wydarzyło i co się wydarzy z TK.
[link widoczny dla zalogowanych]
Najpierw co się już wydarzyło.
W czerwcu PO, wiedząc że za chwilę straci władzę, postanowiła zastawić pułapkę na PIS. W istocie rzeczy nie polegała ona na wprowadzeniu 2 sędziów „prawem kaduka”, moim zdaniem to zasłona dymna, cel był inny – usunąć prezydenta.
Mało kto wie, że TK ma szersze uprawnienia niż oceniać zgodność ustawy z konstytucją. TK może też orzec, że prezydent utracił zdolność do pełnienia obowiązków. Tyle, że do czerwca ustawa o TK stwierdzała, że takie orzeczenie TK może wydać tylko na wniosek marszałka sejmu. W czerwcu ten zapis „na wniosek marszałka sejmu” został usunięty. Oczywiście od afery Rywina i słynnego „lub czasopisma” nikt w Polsce nie uwierzy, by takie coś usunięto przypadkowo (uups, sekretarce omsknął się palec ...). Po zmianie dokonanej przez PO ustawa nie określa, kto może taki wniosek złożyć, więc może złożyć każdy. TK wpierw ocenia stronę formalną wniosku, więc wpierw musi rozstrzygnąć, czy ten co go złożył miał do tego prawo. Ale po ostatnich „dokonaniach” Rzeplińskiego chyba nie ma co wątpić, że TK taki wniosek złożony przez sejmową sprzątaczkę przyjąłby do rozpatrzenia. Nie ma też podstaw by wątpić, że decyzja byłaby „nie jest zdolny”. Wtedy obowiązki prezydenta przejmuje marszałek sejmu (z PIS), ale nie może ich przejąć na pełna kadencję, musi szybko rozpisać wybory prezydenta. I o to chodziło, mielibyśmy na wiosnę wybory prezydenta, i PO, przy mobilizacji i wsparciu mediów, miała szansę tym razem wygrać. Wtedy prezydent blokowałby PIS (PIS w sejmie nie ma większości by odrzucać veto prezydenta), tu warto skomentować prognozy, że ten TK uznawałby taśmowo każdą ustawę PIS za niezgodną z konstytucją – byłoby to trudne, bo TK ma tylko odpowiedzieć na pytanie „zgodna-niezgodna”, to przezydent może oceniać ustawę „czy mi się podoba czy nie” i wtedy składa veto.
PIS został postawiony pod scianą. Dla mnie oczywistym jest, że nie mógł się dać tak ordynarnie „wydymać”, więc odpowiedzieli kontratakiem – wybrali 5 sędziów i natychmiast ich zaprzysięgli. W tym momencie PO chciała się nieco cofnąć i zaoferowała „no dobra, 5-ciu nie powinniśmy byli wybierać ale 3 mieliśmy prawo”. Tylko że 5-ciu sędziów wybranych prez PIS już było zaprzysiężonych, więc było na takie ustępstwo za późno.
Kwestia oceny obecnego TK.
Rzepliński z kolegami pisali ustawę dla PO. Napisali ustawę, którą sami kilka miesięcy później uznali za niezgodną z konstytucją ! Albo są więc niekompetentni, co dyskwalifikuje ich by zasiadać w TK (w sądzie grodzkim mogą) albo zrobili to celowo a to dyskwalifikuje ich jak sędziów w ogóle, bo ulegli zamówieniu politycznemu. Ponadto zmianę wprowadzoną przez PO, mimo iż PIS natychmiast ją zaskarżył, rozpatrzyli dopiero niedawno, po zmianie sejmu, zaś zmianę PIS zaskarżoną przez PO rozpatrzyli niemal natychmiast (widać, że to co PIS zapisał w nowej ustawie, by TK rozpatrywał wnioski w kolejności napływu ma głęboki sens).
Moim zdaniem ten TK należy rozpędzić na 4 wiatry, za bardzo wdał się w politykę.
Tu warto od razu zwrócić uwagę, że mamy w Polsce inny trybunał – Trybunał Stanu. W TS połowa składu w ogóle nie musi być prawnikami ! Skład obu trybunałów powołuje sejm, czyli władza ustawodawcza - takie to są „niezawisłe” sądy z tych trybunałów
Co dalej ?
Rzepliński „idzie w zaparte” i konstruuje nową metodę pracy TK – teraz jest nowa ustawa o TK, wporowadzona kilka dni temu całkowicie zgodnie z procedurami ale Rzepliński stwierdził, że jej nie uznaje i będzie pracował na podstawie starej ustawy ! To curiosum jakiego w Polsce nie było odkąd jest TK – Prezes TK uznał ustawę za niekonstytucyjną zanim trafiła na jego biurko ! Przecież TK ocenia ustawy DZIAŁAJĄCE, dopiero orzeczenie TK odbiera moc ustawie (a i to często z przesunięciem o rok, co też jest pewnym curiosum na skalę światową – „stwierdzamy, że ustawa jest niezgodna z konstytucją ale deyzje wydane na jej mocy będą jeszcze przez rok możliwe i będą ważne - paranoja)
TK zapewne orzeknie niekonstytucyjność ustawy PIS, ale z kolei PIS stwierdzi, że TK orzekał wg niezgodnej z prawem procedury (i tu PIS będzie miał rację). W efekcie powstaną 2 Trybunały Konstytucyjne, jeden mianowany przez nowy sejm, drugi w starym składzie będzie nadal obradował i oczywiście opozycja sejmowa będzie uznawała tylko jego orzeczenia. Historia zna takie przypadki, papież i antypapież (o ile pamiętam z historii to był czas, że było na raz 4 papieży). Ciekawe, który TK będzie obradował w siedzibie a który będzie musiał sobie znaleźć nowe miejsce ... stawiam że zostanie ten nowy. Ciekawe też, do którego TK przyjdzie orzekać tych 10-ciu sędziów, których nie kwestionuje żadna ze stron – a może będą orzekali w obu ?
Jak dla mnie rozwiązanie jest jedno – rozwiązać ten TK i albo powołać nowy albo przekazać jego uprawnienia Sądowi Najwyższemu (np. w USA nie ma TK). Tyle, że to wymaga zmiany konstytucji – a to z kolei będzie blokować PO i Petru. Moim zdaniem możliwa jest taka konstrukcja:
Zmieniamy konstytucje likwidując TK.
Nastepnego dnia znowu zmieniamy konstytucję wprowadzając TK (oczywiście z nowymi sędziami)
Taki deal byłby możliwy (np. każda partia w sejmie wyznaczy taki procent składu jaki ma procent w sejmie). Przypominam sobie, że w 1990 r. była taka sprawa w Belgii. Ichni parlament uchwalił dopuszczalność aborcji a u nich każdą ustawę musi podpisać król. A król orzekł, że tego podspisać nie może bo to jest fundamentalnie niezgodne z jego światopoglądem. Rozwiązanie znaleziono – król abdykował na 1 dzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 8:58, 25 Sty 2016 Temat postu: |
|
|
Profesor Rzepliński znów niekonstytucyjny (apel do szKODników)
[link widoczny dla zalogowanych]
Prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytycyjnego, skrytykował prof. Andrzeja Rzeplińskiego - obecnego i, co trzeba bardzo mocno podkreślić, coraz bardziej kontrowersyjnego prezesa TK. Prof. Zoll uważa, że prezes TK nie powinien składać potitycznych propozycji, bo to nie jest jego rola. Co więcej - prof. Zoll uważa, że propozycja prezesa Rzeplińskiego jest ... NIEKONSTYTUCYJNA.
Najpierw było polityczne zaangażowanie się profesora Rzeplińskiego w PO-wski/PSL-owski projekt nowelizacji ustawy o TK, która to ustawa została częściowo - przez TK - uznana za niekonstytucyjną. Potem było już po prostu czysto partyjne oblatywanie mediów z informacjami, jakie będzie orzeczenie TK - a potem ... orzeczenie TK SPRZECZNE ze zdaniem prezesa Rzeplińskiego. A teraz kolejna propozycja obecnego prezesa TK: też polityczna i też sprzeczna z Konsytucją ... A przecież mowa o prezesie Trybunału Konstytucyjnego. Ile orzeczeń niezgodnych z Konstytucją wydał wcześniej pan profesor? ...
Od dawna już wiadomo, że NIKT nie zapracował równie solidnie na ... chciałam napisać "podkopanie", ale to nie byłaby prawda: chodzi tu o całkowią i być może NIEODWRACALNĄ utratę reputacji tej instytucji. Ludzie rozsądni widzą to od dawna; ludzie nierozsądni właśnie zaczynają dochodzić do rozsądku. Druzgocząca ocena prof. Zolla o prof. Rzeplińskim jest tzw. "widomym znakiem", że postawa prezesa Rzeplińskiego przestała się cieszyć poparciem własnego środowiska.
Teraz oczekuję, że KOD kolejne demonstracje zorganizuje przeciwko łamiącemu Konstytucję Rzeplińskiemu - a od rządu wymagam, aby fakty i opinie o profesorze Rzeplińskim zostały przedstawione i maksymalnie nagłośnione na forum Unii Europejskiej i, przede wszystkim, w największych zachodnich mediach.
Najwyższy czas, aby opinia publiczna wreszcie zaczęła się głośno domagać dymisji tego wyjątkowego szkodnika!
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 13:28, 25 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Polskie sądy wymagają naprawy. Jedni tej naprawy się obawiają, drudzy wyczekują
Tydzień temu dałem artykuł do Dziennika Gazeta Prawna, dziś ten tekst w wersji posłanej do redakcji, poniżej, a jeśli wolisz w wersji z gazety to możesz go znaleźć tutaj: „Procedura sądowa jest pracochłonna, nieracjonalna, czasami absurdalna. Terapia szokowa musi nadejść.” Tekst jak na ten blog jest długi, ale wedle doniesień czytelników ciekawy…
Polskie sądy wymagają naprawy. Jedni tej naprawy się obawiają, drudzy wyczekują. Po stronie wyczekujących jest większość wyborców, który wraz z krzepnięciem wolnego rynku i demokracji oczekują większej rozliczalności władzy i jej większej sprawności w działaniu. Mało lub zupełnie niewydajne sądy – gdzie organizacja pracy odstaje od standardów, do których przyzwyczaiły nas prywatne firmy – po prostu razi. Wyniosłe chowanie się sędziów przed oceną obywateli – za korporacyjną solidarnością, za zdominowaną przez sędziów Krajową Radą Sądownictwa („KRS”) i za hiperformalizmem procedowania i intepretowania prawa – są rodem z PRL. Wtedy przyzwoici sędziowie potrzebowali ochrony przed naciskami PZPR. Dziś coraz mniej przystają one do demokratycznej potrzeby rozliczania każdej władzy. W tym również sędziów, przez obywateli.
Naprawy wyczekuje też część środowiska sędziowskiego. Głównie sędziów z sądów niższych instancji. Przede wszystkim sędziów rejonowych, którzy wykonują większość orzekania w Polsce, a kolegów z wyższych instancji z przekąsem nazywają sędziami pałacowymi. Przezwisko to wywodząc od lepszych warunkó pracy, wyższych zarobków, czy też może jak chcą niektórzy od kompromisó, na które sędziowie z wyższych sądów musieli pójść z pałacami władzy, by awansować.
Przed planowaną przez PiS reformą wymiaru sprawiedliwości pozostają pytania: na ile głębokie powinny być zmiany? Czy należy „zaorać” czy spokojnie, małymi krokami zmieniać? W końcu czy przeprowadzenie tej największej po pakiecie Balcerowicza reformy jest w ogóle możliwe?
Diagnoza
Fakty w dyskusji są czytelne: wydajemy na sądy dużą cześć naszego PKB, zatrudniamy wielu sędziów i personelu pomocniczego, sędziowie zarabiają dobrze jak na biedne społeczeństwo, którym jesteśmy. Mimo to mamy złą opinie o sądach. W odróżnieniu od np. Amerykanów, którzy martwią się, że pozytywne oceny sądownictwa mierzone przez instytut Gallupa spadły im do pięćdziesięciu kilku procent w Polsce od dwóch dekad pozytywną ocenę sądownictwa ma według CBOS zaledwie dwadzieścia kilka w porywach do trzydziestu procent Polaków. Od tej reguły był jeden tylko wyjątek, gdy w latach 2005-07, za poprzednich rządów PiS, pozytywna ocena sądów skoczyła na krótka chwilę do czterdziestu paru procent.
Prywatnie sędziowie mogą sobie szydzić z braku zrozumienia zwykłych ludzi, dla ich pracy i zawiłości prawa. Mogą odrzucać miarodajność sondaży opinii. Ale w demokracji ostatnią instancją obrony każdej z trój podzielonych władz jest wsparcie obywateli.
Jednak w odróżnieniu od zwykłych obywateli elity nie widzą potrzeby zmian w sądach lub widza ją inaczej. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf, w wywiadzie dla Dziennika Gazeta Prawna twierdziła, że “zły obraz sądownictwa buduje się na jednostkowych przypadkach złego, wadliwego czy też opieszałego działania sędziów czy sądów, a przecież sądy powszechne ferują 13 mln orzeczeń rocznie”. Ciekawe, dlaczego w USA pozytywny obraz sądów ma dwa razy więcej obywateli niż w Polsce? Podobnie widzi sądy Ewa Siedlecka z „Gazety Wyborczej”, która twierdzi, że na sądy wydajemy mało – by udowodnić to twierdzenie przytacza dane o nakładach na sądownictwo na głowę obywatela wyrażone w Euro. No cóż, w porównaniu do Zachodu, jeśli przedstawić jakiekolwiek dane, w Euro czy to zarobki, czy to ile płacimy w podatkach, czy wydajemy, na jedzenie lub bilety do kina, wypadamy blado.
Jeśli jednak chce się porównać miarodajnie, a nie manipulować, to porównać należy wydatki w przeliczeniu na dochód narodowy na głowę. Taka miara pozwala porównać nakłady na sądy w poszczególnych państwach przy uwzględnieniu zarówno ilości obywateli jak i ich zamożność. Wedle tej miary Polska jest rekordzistą w nakładach na sądy. Ze wszystkich 34 państw należących do Rady Europy (dla których dostępne są dane) mamy piąte najwyższe nakłady na sądy w przeliczeniu na PKB na głowę jednego obywatela. Gdy odjąć małe państwa, gdzie jest mniej niż 5 milionów obywateli, tj. Bośnię, Słowenię, Macedonię i Chorwację, jesteśmy państwem, które najwięcej wydaje na sądy. Podobnie z liczbą sędziów na głowę obywatela. Jesteśmy mocarstwem z ponad 26 sędziami na 100 tys. obywateli. Nie mogą się do nas równać Anglia z ich 3,6 sędziami, Dania z 6,6 czy Norwegia z 11. Co prawda biją nas Monako, które przy 36 tys. obywateli ma 37 sędziów czy Andora z jej 76 tys. obywatelami i 24 sędziami, oraz Islandia, która przy 321 tys. obywatelach ma 55 sędziów. Ale tak już jest, że małe państwa, w przeliczeniu na głowę wydają dużo na sądy i zatrudniają wielu sędziów, bo sądownictwo ma pewien minimalny koszt stały, który trzeba ponieść bez względu na rozmiar państwa.
Sędziowie twierdzą, że zarabiają mało. Dane jednak mówią, co innego. Polski sędzia na początku kariery zarabia 2,1 średniej krajowe. Dla porównania początkujący niemiecki – 0,9 średniej, francuski 1,1, a szwedzki 1,3. Oczywiście mogą chcieć porównywać się do odpowiedników brytyjskich (na początku kariery zarabiają 3,6 średniej) jednak powinni pamiętać, że w systemie angloamerykańskim sędzią staje się po wieloletniej karierze prawnika, a sędziów na 100 tys. Anglików jest zaledwie 3,6, podczas, gdy u na jest ich ponad 26.
Polska procedura sądowa jest zbyt pracochłonna, nieracjonalna, a momentami wręcz absurdalna. Polscy sędziowie, wykonują dużo ciężkiej i nikomu niepotrzebnej pracy. Bezpośrednie porównania międzynarodowe są trudne, bo co stanowi sprawę wedle prawa i statystyki znacznie się różni między państwami. Nie mamy, więc twardych liczb. Nie wnikając w zawiłości i pracochłonność polskiej procedury karnej czy cywilnej, widać, że nawet błahe sprawy, wymagają u nas kilku rozpraw, prowadzonych w odstępie kilku tygodni lub nawet miesięcy. Sędzia, który często prowadzi ponad 100 spraw, zajmuje się każdą z nich raz na kilka tygodni. Spróbuj czytelniku w ten sposób wykonywać swoje obowiązki. Pomyśl, jakie plony miałby, ogrodnik obrabiający 100 ogrodów i do każdego zaglądający raz na miesiąc lub trzy. Albo student, który uczy się równocześnie do 100 egzaminów, a do każdego konkretnego raz na miesiąc. Jest wręcz cudem, że przy takiej procedurze mamy tak (relatywnie) szybkie i dobre orzeczenia. Ale niestety anegdota o tym, że Bernard Madoff oszust na ogromną skalę, który w USA po 4 dniowym procesie został skazany na 100 lat więzienia, gdyby trafił do nas, były sądzony 100 lat i skazany na 4 dni – ma swoje źródło w rzeczywistości i odzwierciedla osąd Polaków o naszych sądach.
Objawy
Z ostatnich dni: słyszeliśmy o konieczności powtórzenia sprawy zabójstwa generała Marka Papały. Bo zachorował ławnik. W sprawie Amber Gold widzimy cyrk z tysiącami świadków i ciężarówkami akt, gdy kilku poszkodowanych wystarczy do skazania na maksymalny wymiar kary. Ty i ja czytelniku zastanawiamy się czy ławnik zachorował czy „zachorował” oraz płacimy, za te niepotrzebne ciężarówki akt. Sędziowie twierdzą, zgodnie z prawdą, że to nie oni uchwalili takie prawo. Ale, też nic nie zrobili by je zmienić. Gdy trzeba upominać się o swoje zarobki, potrafią ogłosić „dzień bez wokandy”. Lecz gdy trzeba naprawić chory sposób procedowania w sądach, poza nielicznymi przypadkami – jak sędzia Łukasz Piebiak, obecny wiceminister sprawiedliwości, znikają i się nie odzywają.
Problemem jest też kognicja sądów, to jest otwartość na liczbę spraw rozsądzanych, która jest zbyt szeroka. Każda sprawa o przysłowiowy obszczany mur ma prawo do wieloinstancyjnego rozsądzenia. U zarania polskiej transformacji – nasze najwyższe autorytety prawne, które znały teorie prawa, a nie miały pojęcia o praktyce orzekania (a zwłaszcza nie miały pojęcia o praktyce orzekania za granicą), wymyśliły pracochłonny system z szeroką kognicją w oparciu o swoje teoretyczne wyobrażenia o demokracji. Potem jeszcze zlikwidowano kolegia ds. wykroczeń, bo nie były sądami czy jakoś tak, i teraz pełnoprawni sędziowie zajmują się w ramach pełnej procedury nawet najbardziej błahymi sporami. Tego nie ma nawet w najbogatszych państwach.
Ale widocznie stać nas, skoro sędziowie, czyli drogi i wyspecjalizowany zasób do rozstrzygania sporów, zajmują się u nas czynnościami administracyjnymi, jak rejestrowanie spółek, prowadzeniem ksiąg wieczystych, rejestru dłużników niewypłacalnych, czy rejestru zastawów. Sędziowie też muszą orzekać w sprawach, gdzie nie ma sporu, takich jak spadki bez konfliktów, czy rozwody za obopólną zgodą. Mogliby dorośli ludzie, którzy się rozwodzą za obopólną zgodą pójść do notariusza. Konieczna jest jednak rozprawa sądowa. Kto bogatemu zabroni bogato żyć?
Leczenie
Demokracja się nie skończy, jeśli sprawa mandatu za obszczany mur, czy ulicznej bójki wyrostków skończy się w pierwszej instancji, w uproszczonym i przyspieszonym postępowaniu, a możliwość skorzystania z drugiej instancji będzie obwarowana wysokim barierami formalnymi oraz ryzykiem poniesienie wysokich kosztów w wypadku przegranej apelacji.
Nie skończy się również, gdy zmieni się system awansu sędziów, który jest nieustającym źródłem patologii. Awans do sądu wyższej instancji osiąga się przez administracyjną funkcję, brak kontrowersyjnych orzeczeń oraz wysoki wskaźnik rozstrzygania spraw. By awansować trzeba nie podpaść innym sędziom i trzymać linię orzeczniczą taką jak ci z sądów wyższej instancji. Najlepszy sposób wyrokowania dla szukających awansu, to szybkie klepanie orzeczeń, do którego nie można się przyczepić. Ten warunek najlepiej spełnia rozstrzyganie w oparciu głównie o kryteria formalne, gdy np. strona nie dochowała terminu lub zabrakło jakiegoś papierka. Dociekanie tego, co jest sprawiedliwe oraz silenie się na linię orzekania inną niż sędziów z sądu wyższej instancji nad danym sądem jest wysoce ryzykowne dla kariery.
Nadmierny formalizm – tj. orzekanie na drugorzędnych kryteriach formalnych, a unikanie wywarzania sprzecznych interesów oraz zwykłej logiki – ma głębsze korzenie niż tylko chęć tworzenia bezbarwnych uzasadnień wyroków, których nie skrytykują inni sędziowie. Formalistyczna kultura prawna jest typowa dla byłych państw bloku socjalistycznego. Sprowadzenie sędziów do roli bezwolnych automatów stosujących ustaloną przez Partię literę prawa, było konsekwencją stalinowskiego przejęcia władzy. Ale z czasem stało się bezpieczne i wygodne dla samych sędziów. Oparcie się na lingwistycznej logice, a ignorowanie czynników społeczno-politycznych, udawanie, że orzekanie jest jedynie stosowaniem, a nie tworzeniem prawa, jest bezpieczne również w III RP. Chowanie się za rzekomym poszukiwaniem tej jedynej słusznej interpretacji (oczywiście językowej), głoszonej z pozycji jedynego uprawnionego autorytetu, w oparciu o suche fakty i literę prawa, to ponoć zwykła operacja logiczna. Operacja logiczna, która w trudniejszych sprawach, gdzie litera prawa nie daje łatwych odpowiedzi, pozwala na dowolność interpretacji, ale dowolność maskowaną bełkotem udającym szukanie prawdziwego znaczenia litery prawa. Na Zachodzie, gdzie panuje bardziej przejrzysty i pragmatyczny styl orzekania, w orzeczeniu można otwarcie wyważyć sprzeczne interesy i wartości. Tam nawet, gdy nie obowiązuje precedens sędziowie czują się zobowiązani wyjaśnić, dlaczego orzekają inaczej niż inni sędziowie w podobnych sprawach. Bo wiedzą i są tak szkoleni, że uzasadnienie wyroku musi spodobać się nie tyko innym sędziom, ale być zrozumiałe i akceptowane dla obywatela. Ale u nas formalizm – najpierw narzucony przez komunistów a później obrona przed interwencją PZPR w orzekanie – skutkuje tym, że przeciętny sędzia najchętniej rozstrzyga sprawę w oparciu, o to, że któraś ze stron ma braki w papierach, a nie o meritum sprawy.
Władza sądownicza jest w Polsce władzą nierozliczalną przez obywateli. Co gwarantuje wypaczenie instytucji rady sądownictwa. Krajowa Rada Sądownictwa to zwiększenie niezależności sędziów, kosztem rozliczalności tej władzy przez obywateli. Rady sądownictwa, są charakterystyczne dla państw, o krótkiej historii demokracji. Powstawały zazwyczaj po przywróceniu demokracji w Europie Łacińskiej i Ameryce Południowej. Ich celem jest zarządzanie i organizacja sądów w sposób wolny od zewnętrznych nacisków. Osiąga się go oddając radom kontrolę nad organizacją sądów i awansem sędziów oraz zapełniając je w mniejszym lub większym stopniu sędziami. Rady te mogą funkcjonować gorzej lub lepiej – w zależności od przyjętych rozwiązań instytucjonalnych. Nasza należy do tych pierwszych. KRS to korporacja sędziów z nadreprezentacją tych z wyższych sądów i funkcyjnych. Nie podlega również zewnętrznej kontroli.
KRS została zdominowana przez sędziów. Stanowią oni, co najmniej dwie trzecie jej składu, podczas gdy w Europie normą jest około połowa, a w na przykład Conseil Superieur de la Magistrature, czyli francuskiej radzie sądownictwa – sędziowie stanowią mniejszość. Pomiędzy KRS a ministerstwem sprawiedliwości ginie odpowiedzialność za organizację pracy sądów. KRS powierzono kariery sędziów, ale pominięto organizację pracy sądów i zarządzanie nimi. Organizacja pracy sądów i zarządzanie nimi przypisane jest Ministerstwu Sprawiedliwości, które ze względu na niezależność sędziów ma niewielki wpływ na nią. W części przypisana jest również sędziom, którzy nie znają się na organizacji pracy i zarządzaniu organizacjami oraz nie uważają tego zadania za część swoich obowiązków. Jedną z główną przyczyn braku naprawy sądownictwa w ostatnich trzech dekadach jest ukonstytuowanie KRS, jako udzielnego księstwa reprezentującego interesy wierchuszki sędziowskiej, a pozbawionego realnej odpowiedzialności za stan sądownictwa.
Kosmetyka kontra rewolucja
Tak liczne problemy i tak niska ocena sędziów wśród obywateli budzą oczekiwanie naprawy. Jest naturalnym, że politycy chcą mu sprostać. PO idzie w retorykę. PiS próbuje głębszych zmian. Póki, co nie wiemy, jakich. Bo nie znamy ani projektów ustaw, ani nawet ich głównych założeń. Ale niektórzy profesorowie, część sędziów – zwłaszcza tych z sądów wyższych instancji oraz niektóre media – już tę zmianę krytykują. Miarodajna dyskusja o projekcie będzie możliwa dopiero po złożeniu projektów do Sejmu. Ale miarodajnym już jest, że samo widmo reformy wywołuje tak żywą i głośną dyskusję. Co tak niepokoi?
Po pierwsze, ponoć rozważane spłaszczenie struktury sądów i sędziowskich hierarchii. Obecna struktura jest hierarchiczna i stroma (rejon, okręg, apelacja) oraz co do zasady działa w jedną stronę (raz nominowany na sędziego wyższego sądu przestaje orzekać w niższym). Z przejściem do wyższego szczebla wiążą się wyższe zarobki, wyższy prestiż, mniejsze obciążenie, możliwość wpływania na kariery sędziów niższych sądów, itp. Jednak polskie społeczeństwo powoli odchodzi od hierarchicznego, elitarnego modelu organizacji. Usiłujemy pracować zespołem, a nie czekać na dyrektywy od szefa i szefa naszego szefa. Ta zmiana społeczna wcześniej czy później dotknie sądy.
Możliwe są różne modele kariery sędziego. Sędzia orzekający całe życie w sądzie, w którym zaczął orzekać to nic złego, w wielu państwach to standard. Podobnie sędzia orzekający raz w sądzie wyższym, a kiedy indziej w niższym to nic złego. Ważniejsze dla jego niezależności jest czy jego zarobki mają zależeć od sądu, w którym orzeka, czy od lat orzekania. Cel i efekt „spłaszczenia” w zależności od intencji ustawodawcy może być różny. Na przykład spłaszczenie struktury sądów, może oznaczać powstanie „dużych” sądów wyższej instancji obejmujących większy obszar, co m.in. pozwoli ministerstwu na alokowanie sędziów tam, gdzie jest więcej pracy. Na razie nie wiemy, co i jak zostanie zrobione, ale to, że najgłośniej krzyczą przeciw sędziowie pałacowi, autorytety i media reprezentujące wyższą klas średnią jest symptomatyczne.
Kolejna rozważana ponoć zmiana (zaznaczmy te ponoć, bo założenia reformy jeszcze nie ma), to zmniejszenie władzy korporacji sędziowskiej nad obsadzaniem stanowisk. Najpewniej chodzi o zmniejszenie uprawnień KRS i przywilejów korporacji sędziowskiej do awansowania kolegów. To pożyteczna zmiana. W demokracji żadna władza nie może sama siebie rozliczać. Jej trójpodział uniemożliwia tyranię. W wypadku konfliktu żadna władza nie jest w stanie podjąć działań bez współpracy z innymi jej częściami. Władza sądowa pozbawiona jest sakiewki i miecza. Nie ma ani własnych niezależnych źródeł finansowania, ani własnej siły zbrojnej. By działać potrzebuje współdziałania innych władz lub/i pozyskać poparcie obywateli. Ten mechanizm daje ludziom szansę kontroli. Polski model: sędziów rozliczających samych siebie – ogranicza naszą możliwość rozliczania władzy sędziowskiej.
Trwające obecnie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jak wyważyć niezależność sędziów i ich rozliczalność nie jest końcem demokracji. Pytanie, „kto będzie pilnować samych strażników?” zawsze jest aktualne w demokracji i w każdej epoce. W USA trzy czwarte sędziów pochodzi z wyboru powszechnego. Normalni ludzie głosują i wybierają sędziego Smitha albo sędziego Novak. Rozwiązanie to ma źródła w XIX wieku, gdy sędziowie amerykańscy byli mocno skorumpowani, a wybór powszechny był antidotum na tę przypadłość. W XXI wieku, gdy amerykanie są znacznie mniej skorumpowanym społeczeństwem maleją korzyści z powszechnego wyboru sędziów, a uwypuklają się negatywy.
Dziś Polska cierpi na deficyt demokracji. Tej prawdziwej. Rozumianej, jako sprawczości obywateli. Cierpi również na nadmiar korporacyjności. Zwiększenie kontroli nad sędziami będzie pożyteczne. Oczywiście każda zmiana organizacyjna daje możliwość nagrodzenia „prawomyślnych” i ukarania nielojalnych i tych, co podpadli. Jeśli jednak miałby być to argument przeciw, żadna reforma – nie tylko w wymiarze sprawiedliwości – nie mogłaby mieć miejsca.
Inną zmianą, która rozpala sędziów – i już raz została odrzucona przez trybunał konstytucyjny – jest zwiększenie w Krajowej Radzie Sądownictwa reprezentacji sędziów sądów rejonowych, a zmniejszenie prezesów sądów oraz sędziów wyższych sądów. Czyli zmiana balansu i osłabienie „środowisk pałacowych”. Odfolwarcznienie składu KRS, będzie pożyteczne. Z racji sprawowania wysokich funkcji, czy zasiadania w wyższych sądach – nikt nie staje się lepszy czy mądrzejszy. A zważywszy, że większość sędziów to sędziowie sądów rejonowych – warto dać im większy głos w sprawach, które ich bezpośrednio dotyczą.
Jest jeszcze jedna zmiana, która już została publicznie zapowiedziana: jawność oświadczeń majątkowych. Nic nie łączy środowiska sędziowskiego jak propozycja jawności ich orzeczeń majątkowych. Czyli opór wobec propozycji, którą najtrudniej skrzywić w politycznym interesie. To również zmiana, na którą sędziowie przez lata sami zapracowali, gdy niemrawo i pobłażliwie reagowali na łamanie prawa i obyczaju przez kolegów po fachu.
Starsi czytelnicy pamiętają sędziego Czajkę, którego dekada nadużyć przy upadłościach, skończyła się tym, że sam zrezygnował z zawodu. Przypomnijmy to: sam zrezygnował. Środowisko nie oczyściło się z niego. Jedyna retorsja ze strony korporacji to podtrzymanie przez sąd, decyzji korporacji radcowskiej, która odmówiła przyjęcia go w swój poczet za brak nieskazitelnego charakteru.
Młodsi czytelnicy mogą znać sędziego Milewskiego, prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, który przez telefon ustalał terminy rozprawy dogodne dla rządu z osobą podającą się za urzędnika tego rządu. Pamiętają też jego zapewnienia o wydelegowaniu do sprawy zaufanych ludzi. Karą, która go spotkała było przeniesienie do pracy w innym sądzie.
Każdy taki przypadek tolerowany zbyt długo i karany zbyt pobłażliwie gromadzi kapitał oburzenia na sędziów. Pracowici i uczciwi sędziowie są oceniani przez ich pryzmat. I chęć rewanżu skrupia się na nich. Nie potrafiliście się pozbyć sędziego Czajki, dostaniecie jawność orzeczeń majątkowych. Obywatele za wami się nie ujmą. W ostatniej instancji demokracji każda władza, dostaje tyle ochrony przed innymi władzami, ile obywatele są gotowi jej udzielić.
Przy okazji może w końcu się dowiemy ilu sędziów dorabia poza sądami. Owszem, w biednym społeczeństwie, gdzie zarobki sędziów w największych miastach nie są rewelacją bardziej ambitni i wyposażeni w wiedzę sędziowie dorabiają wykładając na uczelniach, czy różnych kursach. Ale fakt regularnego dorabiania poza sądem, to patologia. Jawność orzeczeń może pomoże ustalić dokładnie, jaki odsetek sędziów ma regularne źródła zarobków poza sądem.
Ryzyka
Wbrew zgłaszanym obawom elitarystów potrzebnej, czyli głębokiej reformy nie będzie. O zmianach się mówi od trzech dekad. Zmieniają się ministrowie. Zmian nie ma. W latach 1989-2016 ponad 30 osób sprawowało funkcję szefa resortu sprawiedliwości. Jedynie Jarosław Gowin usiłował zrobić większą reformę. To, co udało mu się zrobić jest właśnie cofane. Władza wykonawcza nie ma ani wiedzy, ani nie opłaca jej się robić reform sądownictwa. To skomplikowana materia techniczna, gdzie większość ekspertów ma własne interesy a naprawa da owoce po kilku latach. Tej reformy nie da się zdyskontować w najbliższych wyborach.
Obstawiam, że za dekadę w polskich sądach nadal będzie królował formalizm, model awansu nadal będzie źródłem patologii, a władza sędziowska nadal sama siebie będzie rozliczać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 18:51, 26 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Trybunał może działać wyłącznie w 15-osobowym składzie i na podstawie ustawy. Tylko dlaczego nikt tej opinii nie upubliczni?
[link widoczny dla zalogowanych]
Najważniejsze sprawy określone w ekspertyzie to organizacja Trybunału, liczba składu, w jakim orzeka TK oraz norma orzekająca.
Organizację Trybunału, jak wynika z dokumentu reguluje ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, Natomiast jedynym dopuszczalnym składem TK jest piętnastoosobowy skład sędziowski. Inny skład TK groziłby poważnymi konsekwencjami. Jeżeli chodzi o normę orzekającą to Trybunał powinien pracować na podstawie ustawy o Trybunale, a nie na podstawie Konstytucji, ponieważ ustawa zasadnicza pozostawia wiele niejasności.
W ekspertyzie wskazano, że zarówno Konstytucja jak i ustawa o TK nie przewiduje kryterium „zdolności do orzekania”. Termin ten pojawił się w uzasadnieniu do wyroku TK z 9 marca 2016 r. i został zakwestionowany w analizie dr hab. Zaradkiewicza ze względu na budzący spore wątpliwości w kontekście uzasadniania ustawy naprawczej poświęconej TK.
Analiza opracowana pod kierunkiem dra hab. Kamila Zaradkiewicza nie została opublikowana. O powody jej nieopublikowania dziennikarze TVP Info zapytali Biuro Trybunału, ale nie uzyskali jeszcze odpowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 16:34, 04 Lip 2016 Temat postu: |
|
|
Austriacka lekcja demokracji i prawa.
[link widoczny dla zalogowanych]
Austriacki Trybunał Konstytucyjny unieważnił II turę wyborów prezydenckich. Nie stwierdził, iż wybory sfałszowano, ale uznał, ze ilość nieprawidłowości jest tak duża, że wybory trzeba powtórzyć.
W Polsce jesienią 2014 r. odbyły się wybory samorządowe. Ich wynik odbiegał na tyle mocno od wyników sondaży powyborczych (exit polls), że politycy PiS i SLD wzywali do ich powtórzenia.
W historii wyborów w Polsce sondaże się myliły. Niemal nie myliły się (a jeśli już to o ca. 1% czyli w granicach błędu statystycznego) exit polls. O ile bowiem sondaże zazwyczaj wykonuje się na próbie ca. 1000 osób, to już exit polls robione są na próbie ok. 40.000 – 50.000 osób. Granica błędu statystycznego jest więc zasadniczo niższa. W wyborach samorządowych exit polls pokazały następujące wyniki: PiS – 31,5 proc., PO – 27,3 proc., PSL – 17 proc., SLD – 8,8 proc. Państwowa Komisja Wyborcza, po tym, gdy zdołała już podać wyniki poinformowała o następujących rezultatach wyborów: PiS 26,85 proc., PO 26,36 proc, PSL – uwaga – aż 23,68 proc, SLD 8,78 proc. głosów. PiS „stracił” więc 5,14%, a PSL „zyskało” 6,68%. Nikt nigdy nie pokusił się o wytłumaczenie tego fenomenu.
Jeszcze ciekawszy był procent głosów nieważnych. Ich ilości sprzyja niższe wyksztalcenie i wyższy wiek. Mimo to, na Podlasiu (gdzie więcej jest osób starszych i gorzej wykształconych) 14,57 proc. Ludzi oddało głosy nieważne, a w Wielkopolsce 22,77 proc. Aż tak dużej różnicy w sytuacji, gdy to raczej na Podlasiu powinno być więcej głosów nieważnych nie wytłumaczono.
W kilku komisjach wyborczych w Wejherowie liczba głosów nieważnych sięgała 40 procent. Statystycznie anomalii tego rodzaju (nagłego zwiększenia liczby głosów nieważnych w danej części kraju lub okręgu wyborczego) nie da się wytłumaczyć. Warto jednak przypomnieć sobie wybory prezydenckie na Ukrainie, które stały się zarzewiem Pomarańczowej Rewolucji. Wówczas odsetek głosów nieważnych na lepiej wykształconej Ukrainie zachodniej zasadniczo przewyższała procent głosów nieważnych na Ukrainie wschodniej.
Austriacki TK przesłuchiwał urzędników odpowiedzialnych za liczenie głosów i uznał, że liczenie odbywało się z naruszeniem obowiązujących zasad. W Polsce zgłaszanych nieprawidłowości realnie nie badano, skupiając uwagę na technikaliach, mimo, że eksperci zwracali uwagę, iż stosowane procedury nie tylko nie utrudniają, ale wręcz umożliwiają fałszerstwa. Teoretycznie Komisja Wyborcza powinna np. wspólnie obejrzeć każdy głos tj. każdą stronę każdej karty do głosowania. Nawet znalezienie krzyżyka na pierwszej stronie książeczki do głosowania nie powinno przerywać dalszego oglądania książeczki – głos może być bowiem nieważny, gdyż kilka stron dalej może znajdować się kolejny krzyżyk. Przy 500 wyborcach i 20-stronicowej książeczce wyborczej oznacza to 10 tysięcy stron do przejrzenia. Innymi słowy oznacza to wielogodzinną, mozolną pracę. Powszechnie stosowaną zasadą jest więc, że członkowie komisji dzielą się liczeniem wzajemnie się nie kontrolując. Nie jest przy tym prawdą, że nie można powyższemu zaradzić. Można bowiem (opcja 1) dać wyborcy plik kart do głosowania, a zadaniem wyborcy jest wówczas wybrać tę, która odpowiada jego preferencjom partyjnym i zaznaczyć na niej nazwisko konkretnego kandydata. Można (opcja 2) wyborcy dać wielką płachtę papieru, na której należy postawić jeden krzyżyk. Można (opcja 3) wreszcie dać wyborcy kartkę, na której znajdują się kratki z numerami (nazwiska kandydatów są wówczas wywieszone na ścianie w lokalu wyborczym i w kabinach do głosowania). W Polsce stosuje się system najmniej odporny na ew. naruszenia.
Ilość wątpliwości odnośnie do wyborów w Austrii była zasadniczo mniejsza od tych, które podnoszono jako zarzut w stosunku do wyborów w Polsce. W Austrii Trybunał Konstytucyjny wybory unieważnił. W Polsce po wyborach samorządowych w listopadzie 2014 r. głos zabrał prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński, który odnosząc się do postulatów PiS i SLD, by powtórzyć wybory stwierdził (mimo, iż sprawy nie badał), że politycy, którzy wzywają do powtórzenia wyborów (pod patronatem OBWE i UE) są „niepoważni” oraz, że „anarchizują państwo”. Odnosząc się do słów Leszka Millera stwierdził, że „to był dobry moment, żeby zejść, a nie został wykorzystany”.
Powyższy tekst nie odnosi się w żaden sposób do obecnego sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Ośrodek Analiz Strategicznych zajmuje się polityką zagraniczną i szeroko rozumianego bezpieczeństwa. W tych sprawach członkowie Kapituły, Rady i Zarządu OAS mają takie same, proatlantyckie i republikańskie poglądy. W sprawach polityki wewnętrznej zachowujemy pluralizm poglądów i z zasady nie zabieramy głosu na ten temat. Sprawa unieważnienia II tury wyborów prezydenckich w Austrii wskazuje jednak na pewne fundamentalne sprawy, które są na tyle ważne, że warto o nich głośno powiedzieć.
W OAS wierzymy w to, że dobrobyt i rozwój państwa buduje się w oparciu o silne i niezależne instytucje. Taką instytucją powinien być niezależny i silny Sąd Konstytucyjny. Sąd taki nie może być poddawany presji politycznej, ale musi być równocześnie niezależny tak od partii rządzących, jak i opozycyjnych oraz od środowiska, z którego wywodzą się sędziowie. W Austrii wywodzący się z elit Trybunał Konstytucyjny wystąpił przeciw elitom i uznał, że jego powinnością jest czuwać nad procedurami i dlatego przychylił się do wniosku skrajnie prawicowej Partii Wolności o unieważnienie II tury wyborów. W Austrii rządząca większość nie pozwala sobie wywierać nacisków na TK, ale też Trybunał nie pozwala sobie na działania, które podważałyby jego wiarygodność. Austriacki TK nie służy rządzącej elicie, a elity nie obrażają się, gdy Trybunał działa wbrew ich interesom. W Wiedniu, Salzburgu i Innsbrucku o tym jaka będzie decyzja Trybunału dowiedziano się w chwili, gdy ogłosił on swój wyrok, a nie z wywiadu prasowego udzielonego zanim jeszcze w ogóle zbadano sprawę.
W Polsce mamy inne partie, inny Trybunał i inne elity. Odległość od standardów, które właśnie pokazała Austria to ta odległość, która nadal – 25 lat po końcu realnego socjalizmu – oddziela nas od Zachodu. Niestety mamy nadal spory dystans do pokonania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 21:35, 08 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Bizantyzacja władzy sądowniczej: przywileje TAK; jakość pracy NIE
[link widoczny dla zalogowanych]
Wybory samorządowe 2014 zakończyły się kompromitacją Państwowej Komisji Wyborczej. Skrajnie nieodpowiedzialnie realizowane wdrożenie nowego systemu komputerowego (firma bez odpowiednich doświadczeń, brak testów, nierealistycznie krótkie terminy) doprowadziło do wielodniowej komedii pod tytułem "jakie są wyniki wyborów". Szacowni członkowie PKW, w większości o mocno siwych włosach, tłumaczyli, że PKW jest niedoinwestowana i ma marnych informatyków. Pomijając etykę takiego tłumaczenia (zwalanie winy na pracowników), kwerenda wykazała, że w sprawach budżetowych PKW w ciągu poprzednich 12 miesięcy zwróciła się do rządu z jednym tylko pismem. Pismo to zwracało się z prośbą o podwyżkę uposażeń samych sędziów PKW. Tak oto sędziowie zdefiniowali priorytety budżetowe instytucji stającej na straży "święta demokracji" tj. wyborów powszechnych.
Owszem Polacy bywają "marudni" w swoich ocenach instytucji państwa, ale Policja, urząd prezydenta, nie mówiąc o wojsku mają współczynniki zaufania powyżej 50%. Władza sądownicza niezmiennie od 1989 roku jest uznawana przez blisko 60% obywateli za niewiarygodną lub niegodną zaufania, ufa jej ok 25%. Oznacza to, że od blisko 30 lat władza sądownicza w Polsce nie jest uznawana za instytucję zaufania publicznego. Zaufanie do sądownictwa to fundament jego działania w państwie prawa, co więc oznacza dla pojęcia państwa prawa tak niezmiennie negatywna ocena władzy sądowniczej nie trzeba wyjaśniać. Tymczasem sędziowie nie płacą składek na ubezpieczenie społeczne, a ich średnie zarobki brutto przekraczają 10.000 zł.
W ślad za innymi przywilejami sędziowskimi, sędziowie Trybunału Konstytucyjnego po 9 latach pracy mają otrzymywać dożywotnio 75% ostatniego uposażenia. Nowa ustawa autorstwa PIS kilka dni temu przegłosowana w parlamencie ma zlikwidować owe 75% wynagrodzernia dla sędziów w spoczynku. TK już teraz, a więc po zaledwie kilku dniach, gotowy jest do jej oceny, bez wątpienia negatywnej. Tymczasem na ocenę bankowego tytułu egzekucyjnego przez TK trzeba było czekać prawie 3 lata od dnia zaskarżenia. W 2015 TK uznał za niezgodną z Konstytucją zbyt niską kwotę wolną od podatku (niższą od tzw. minimum biologicznego). Dojście do takiego wniosku nastąpiło po przeszło 20 latach istnienia tej kwoty, zapewne przez większość tych lat spełniającej ów warunek o niekonstytucyjności. Taka jest "dynamika" ochrony konstytucyjnych praw obywateli w porównaniu do ochrony przywilejów pracowników organów państwa tych praw strzegących.
Nic nie wiadomo na temat mechanizmów oceny jakości pracy sędziów sądów powszechnych. Ciekawe jak duży byłby środowiskowy jazgot, gdyby PIS wprowadził jakiś prosty mechanizm, np.: sędzia otrzymuje premię za liczbę spraw i szybkość procedowania. Kontrolą jakości orzeczeń jest współczynnik negatywny mierzony liczbą spraw, które znalazłyby się po odwołaniu w sądzie wyższej instancji. Sędzia wyższej instancji decyduje, czy sprawa zasługuje na odwołanie, a jeśli przyjmie ją na wokandę, to jedynie uchylenie wyroku byłoby dla niego korzystne finansowo. Innymi słowy: sędzia sądu niższej instancji powinien chcieć orzekać szybko i na tyle skutecznie, aby nie było podstaw do zaskarżania. Zaś sędzia sądu wyższej instancji brałby na wokandę jedynie takie sprawy, w których są podstawy do zaskarżania.
W sprawie zgłaszania postulatów podwyżek dla samych siebie, można pomysleć o innym prostym mechaniźmie: zaczną obowiązywać dopiero od następnej kadencji. Tj. Sejm może przyjąć ustawę o podwyższeniu uposażeń poselskich, ale mogą obowiązywać dopiero od następnej kadencji parlamentu. Mogą wzrosnąć pensje ministrów i sekretarzy stanu, ale dopiero od powołania kolejnego rządu (owszem, żądza pieniądza może skłonić do sztucznej rekonstrukcji rządu, ale to ma jednak spory koszt polityczny).
Świat jest zbyt skomplikowany, aby powyższe mechanizmy rozwiązywały problemy chciwości, kolesiostwa i nepotyzmu. Ale jakieś kroki w tym kierunku są niezbędne. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby uposażenia sędziów były wysokie, ale jedynie wtedy gdy wykonują oni dobrze swoją pracę, a cała władza sądownicza zacznie spełniać podstawowe kryterium państwa prawa: będzie się cieszyć zaufaniem większości obywateli, a nie mniejszości jak jest to dziś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|