|
ŚWIATOWID czyli ... obserwator różnych stron życia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pro Rock
Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 4:46, 22 Kwi 2012 Temat postu: * * * * * * * * * * * |
|
|
No POpieram zawsze jak cos powie fachowiec zwlaszcza z zagranicy.
Mam tylko watpliwosci czy ten spec z USA od szamba i rynsztokow albo ten z Australii wlasciciel firmy za dwa grosze znaczy no ja pisze dolary nie grosze i to nawet australijskie jest w stanie, Tak nawet jesli teraz myslisz o tym co i ja mysle to tez mam watpliwosci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 8:14, 30 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Bartoszu, Bartoszu nie traćże nadziei I mowa Michnika nie zawsz
Jak powszechnie widać słychać i czuć, wokół Tuska i jego czeladzi, a także medialnych nadymaczy zaciska się pętla i coś mi się wydaje, że nawet tak wybiegany i wysportowany piłkarz nie zdoła uciec przed odpowiedzialnością za zdradę i kolaborację.
Być może chwilowy azyl zapewni mu immunitet jakiegoś wysokiego unijnego urzędnika, ale myślę, że nawet tak pokojowy naród jak Polacy, który nie ma w sobie czegoś takiego jak genetyczne okrucieństwo występujące w tak oczywisty sposób na wschodzie, nie pozwoli na uniknięcie przez niego surowej kary.
W programie „Kawa na ławę” poseł PiS Zbigniew Girzyński wywołał huragan oburzenia nazywając Tuska wprost, bez owijania w bawełnę, ZDRAJCĄ i KOLABORANTEM.
Podobno ma zająć się nim prokuratura, więc te słowa ZDRAJCA i KOLABORANT powinny padać teraz jak najczęściej i z jak największej liczby ust.
Wszystkich nas nie zamkną, a z tymi, jak najbardziej adekwatnymi do sytuacji określeniami przyjdzie się w Polsce szybko oswoić tak jak z powracającym do publicznego obiegu, zakazanym od 10 kwietnia 2010 roku słowem, ZAMACH.
Najbardziej na słowa Girzyńskiego obruszyło się środowisko Gazety Wyborczej oraz TVN24 i ja się im nie dziwię.
Jak mówi stare powiedzenie „po nitce do kłębka” i tylko historycznie rzecz ujmując, sekundy dzielą nas od chwili, kiedy oburzony naród zapyta: zaraz… zaraz, a jak się nazywa taki ktoś, kto pomaga współpracuje i udziela medialnej pomocy zdrajcom? To proste: ZDRAJCA I KOLABORANT.
Dlatego też nie dziwi mnie histeryczna reakcja kolaborujących ze tymi zdrajcami mediów, na co przykładem jest odwrócona nagle o 180 stopni ich narracja.
Najpierw, aby jakoś usprawiedliwić przekazanie przez Tuska całego śledztwa i kluczowych dowodów stronie rosyjskiej, mieliśmy ten cały medialny zgiełk z zapalaniem świeczek czerwonoarmistom i powtarzaniem za Tuskiem i jego giermkami bzdur o polsko-rosyjskim wzajemnym zaufaniu i zrozumieniu, perfekcyjnej współpracy, braku podstaw do jakichkolwiek podejrzeń o złą wolę, niezwykłym zaangażowaniu i empatii strony rosyjskiej.
Oczywiście włączył się w tę akcję natychmiast p.o. prezydenta, marszałek sejmu Bronisław Komorowski, który niecały miesiąc po tragedii zaczął obwieszać ruskich, jak popadnie, orderami niczym choinki.
Już 6 maja nadał obywatelom Federacji Rosyjskiej odznaczenia państwowe za wybitne zasługi i zaangażowanie w działania podjęte przez stronę rosyjską w czasie akcji pod Smoleńskiem
Odznaczeni zostali KRZYŻEM OFICERSKIM ORDERU ZASŁUGI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ:
1. mjr Balakin Vitaliy
2. Chernolikhova Irina
3. Chizhova Elena
4. mjr Gaenkov Sergey
5. Khizhniak Andrey
6. mjr Kremen Pavel
7. Kryukov Roman
8. Leonov Sergey
9. Lyanenko Vladimir
10. Makarova Olga
11. Momot Dmitriy
12. Moshenskaya Svetlana
13. por. Naryshkin Andrey
14. Nazarov Igor
15. Nikonov Dmitriy
16. Reshetun-Belikov Aleksey
17. Reunov Denis
18. kpt. Spravceva Olga
19. Utenkova Rogneda
20. Yakovlev Aleksandr
Dzisiaj wiemy ponad wszelką wątpliwość, że wśród tych dwudziestu nazwisk mamy „bohaterskich” strażaków, którzy gasili pożar, którego tak naprawdę nie było. Uczestników pozorowanej akcji ratunkowej, która jak wiemy nigdy się nie odbyła. Są tam dowódcy służb mundurowych, które okradały zwłoki poległych oraz na oczach świata niszczyły wrak, kluczowy dowód zbrodni. Mamy też przedstawicieli rosyjskich lekarzy sądowych, którzy bezcześcili i profanowali zwłoki naszych rodaków oraz bezczelnie fałszowali protokoły sekcyjne.
Kiedy słucham i oglądam dzisiaj tych przypominających szarańczę medialnych wazeliniarzy, poruszających się na widok Putina w pozycji kolanowo-łokciowej i gotowych na jego skinienie wypiąć się i służyć carowi swymi odwłokami, ogarnia mnie obrzydzenie.
Najlepszym przykładem dzisiejszej paniki i pogubienia się tej pro-rosyjskiej sitwy był Bartosz Węglarczyk zaproszony do przeglądu prasy prowadzonego w TVN24 przez Konrada Piaseckiego.
Węglarczyk to świetny obiekt do obserwacji gdyż reprezentuje zarówno Czerską jak i Wiertniczą oraz jest z tak zwanej dobrej dynastii, czyli w prostej linii potomkiem Józefa Światło (Izaak Fleischfarb) osławionego wicedyrektora X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Oto Rosja dzisiaj, AD 2012 to już według salonowców nie jest godny zaufania partner i przyjaciel, który w 2010 roku, ręka w ręka z Polakami i niezwykłym zaangażowaniem, empatią… itd…itp. Znamy te bzdety.
Dzisiaj z otworu gębowego Węglarczyka wydobywa się pieśń na zupełnie inną nutę o brzmieniu: wicie, rozumicie…Jacy Rosjanie są wszyscy od dawna wiemy. To trudny partner i trzeba mu patrzyć na ręce. No fakt, nie kopali metr w głąb i nie przesiewali, ale wicie, rozumicie, na pewno ktoś im kazał to zrobić, a oni w tym czasie w krzakach wódkę pili. Ja Węglarczyk to wiem, bo w Rosji spędziłem ładnych parę lat. Skąd Kopacz mogła wiedzieć, że nie kopali? Biedna kobieta i jeszcze czepiają się jej niegodziwcy i jeszcze inni, niektórzy, wtykają jej szpilki. To nie ludzie – to wilki!
A umyty wrak? Tu mamy wytłumaczenie kłócące się z wcześniejszą logiką. Jeżeli słyszeliśmy o krzakach, wódce i olewających polecenia zwierzchników, ruskich lekkoduchach na gazie to w tym przypadku słyszymy ze słodkich ust Bartosza:
No umyli, ale wicie rozumicie jak to z tymi Rosjanami jest. Nadgorliwość. Nikt im tego robić nie kazał, ale jak trzeba to się trawę tam maluje na zielono. Myśleli, że tak trzeba, będzie ładnie, uroczyście, więc wśliznęli się pod wiatę i umyli. Ja, Węglarczyk to wiem, bo w Rosji spędziłem ładnych parę lat. To mówiłem ja - Węglarczyk
Oczywiście nie są to wierne cytaty, ale napisane przeze mnie zdania oddające dokładnie sens i przesłanie, jaki niesie ten zmieniany całkowicie zgodnie z „mądrością etapu” sposób narracji salonowych kamerdynerów.
Chciałoby się jakoś pocieszyć tego współczesnego trenera Jarząbka, oddelegowanego do odegrania kompromitującej roli, dziennikarskiego chłopca na posyłki, któremu rozkazano zamienić nagle „ruskich profesjonalistów” na „ tradycyjnych pijanych bałaganiarzy” bądź „głupich nadgorliwców” i najlepsze będą chyba takie słowa:
Bartoszu, Bartoszu nie traćże nadziei
I mowa Michnika nie zawsze się klei
Establishmentowi III RP nigdy, bowiem nie przejdzie przez kłamliwe usta prosta prawda.
Putin w pierwszą rocznicę tragedii smoleńskiej napluł Polakom w twarz demontując nocą pamiątkową tablicę umieszczoną tam przez rodziny poległych zaś w drugą rocznicę pokazał, w jakim głębokim poważaniu ma kluczowy dowód rzeczowy zbrodni, czyli wrak, który zademonstrowany został Polaczkom w wersji „odrestaurowanej” ze starannie usuniętymi wszelkimi śladami i mikrośladami, jakie jeszcze mogły przetrwać po dwóch latach przebywania pod gołym rosyjskim niebem.
Jaka powinna być, więc reakcja polskich władz?
Ja proponuję Donaldowi Tuskowi, Bronisławowi Komorowskiemu, Andrzejowi Wajdzie i zaprzyjaźnionym mediom ruszyć 9 maja krokiem defiladowym, w ruskim rytmie wojskowym 120 kroków na minutę, na cmentarze sowieckich sołdatów i po raz kolejny zademonstrować Putinowi wierność i wdzięczność aż po grób. Ocalenie przecież może przyjść tylko stamtąd.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 18:09, 05 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Dwa artykuły z Salonu24 na ten sam temat ;
Telefon Lecha Kaczyńskiego. To "Miś", "Rejs" czy ruska kolonia?
Czy to jest dokrętka do filmu „Rejs” czy „Miś”? Czy my żyjemy w normalnym świecie? „Nasz Dziennik” napisał, że po tym, jak okazało się, iż w ciągu dwóch dni po katastrofie tupolewa ktoś trzy razy odsłuchiwał telefon ś.p. prezydenta Kaczyńskiego polska prokuratura wojskowa a potem cywilna uznała, że „można tu mówić jedynie o dzwonieniu na cudzy koszt (Kancelarii Prezydenta), a nie o wykradaniu informacji”. Nie ma przestępstwa, bo szkodliwość niewielka. Nie wydzwoniono zbyt dużo.
Jeśli to jest prawda, to są tylko dwa wyjścia.
Albo ktoś sie wystraszył Rosjan i uznał, że lepiej sprawę zatuszować – i to świadczy o tym, że jesteśmy jak państwo kolonialne, którego urzędnicy boją się namiestników. Albo w prokuraturze pracują ludzie niespełna rozumu, którzy nie rozumieją podstawowych pojęć.
Nie wiem, co jest gorsze. Być może mamy do czynienia z jednym i drugim naraz.
Pamiętam, jak zaraz po katastrofie było wiele pytań o to, czy polskie służby zabezpieczyły wszystkie telefony, laptopy i inne sprzęty, które mogły być bardzo interesujące dla obcych służb. Pamiętam, jak przekonywano nas, że owszem, tak się stało, choć gołym okiem było widać, że polskich służb tam widać nie było, widać było za to pełno Rosjan a potem przypadkowych ludzi, którzy zbierali pamiątki po tragedii.
Okazuje się, ze ktoś, ot tak, wziął sobie do ręki telefon nieżyjącego prezydenta RP i sprawdził, co ma nagrane na poczcie. Ktoś zadzwonił raz, zaraz po katastrofie. A potem, jeszcze następnego dnia drugi i trzeci raz. To znaczy ten ktoś miał ten telefon co najmniej ponad dobę.
Tymczasem polska prokuratura uznała, że jedyny problem jaki jest, to taki, że ktoś zadzwonił za kilka złotych na koszt państwa polskiego.
Trzeba to natychmiast wyjaśnić. Kto mógł dzwonić z tego telefonu? Dlaczego ten telefon nie został zabezpieczony? Jak długo ten telefon był w niepowołanych rękach? Kiedy go przejęły polskie służby? I dlaczego prokuratora wojskowa a następnie cywilna zlekceważyła to tak bardzo?
Mam nadzieję, ze głos w tej sprawie zabierze minister Gowin, choć wiem, że formalnie jemu prokuratura już nie podlega. Ale jego głos dziś sie liczy.
Mam jeszcze tylko cichą nadzieję, że ta informacja jest jakoś przekręcona, bo nie chce się wierzyć… To zbyt absurdalne, prawda?
[link widoczny dla zalogowanych]
To nie "Miś" ani "Rejs". To "Rozmowy kontrolowane"
Skoro Igor przywołał już film Barei w tytule swojej notki a propos całej historii z telefonem ś.p. Prezydenta to uważam, że pasuje tutaj bardziej druga część „Misia”, czyli przygody tow. Ochódzkiego podczas stanu wojennego. I jest tam scena wigilii u płk Molibdena:
I jest to kwintesencja całej tej sytuacji. Jeśli polska prokuratura wojskowa uznała, że korzystanie z telefonu ś.p. Prezydenta Rzeczypospolitej po jego tajemniczej śmierci na terenie wrogiego mocarstwa, korzystanie z tego telefonu przez nieustalone osoby zaledwie kilkanaście minut po wydarzeniu w którym zginął i Prezydent i najwyższe dowództwo wojskowe nie jest niczym złym i wartym uwagi to nic innego nie można powiedzieć, jak to, że i prokuratura i czynniki nadzorujące tę prokuraturę plasują się jak najbardziej w towarzystwie wigilijnym płk. Molibdena i gen. Zambika.
Jeśli cała ta sytuacja jest prawdziwa – ten stosunek najwyższych czynników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa do ujawnionego faktu związanego z telefonem ś.p. Prezydenta, powtarzam, jeśli to jest prawda, to na podstawie tego faktu możemy wyciągnąć wnioski nie tyle co do strat kontrwywiadowczych jakie Polska poniosła na skutek Smoleńska – a te były oczywiste już w momencie gdy to się wydarzyło i gdy dowiedzieliśmy się, że Rosjanie nie oddają sprzętu elektronicznego. Na podstawie tego faktu dowiadujemy się rzeczy zupełnie nowych na temat stosunku przedstawicieli polskiego Państwa do tych strat.
Bo można oczywiście przyjąć, że ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa nie zdawali sobie sprawy jakie straty kontrwywiadowcze Polska poniosła (nie tylko Polska ale i całe NATO). W to akurat nie chce mi się wierzyć. Więc jeśli nie wdraża się śledztwa po ujawnieniu nieautoryzowanego dostepu do telefonu Głowy Państwa, dostępu wykonanego najprawdopodobniej przez przedstawicieli wrogiego mocarstwa, to znaczy, że cały pion prokuratury wojskowej niejako „wypisuje” się z NATO i procedur bezpieczeństwa Sojuszu. I że dalej śpiewają „Podmoskiewskie wieczera” i dobrze im to idzie.
Idąc dalej – jeśli piętnaście minut po ogłoszeniu, że „wsie pagibli” ktoś odnajduje i korzysta z tego telefonu, to znaczy, że na miejscu nie było chaosu. Że ktoś był przygotowany. Czy nie jest to argument za podjęciem wątku zamachu, nawet jeśli się w ten wątek wątpi?
Znowu kłania się płk. Molibden.
I dalej – skoro sprawdzono telefon Prezydenta, to na pewno to samo stało się z pozostałym sprzętem elektronicznym generalicji i pozostałych najwyższych urzędników Państwa Polskiego. Jest to cenne źródło wywiadowcze. I Rosjanie na pewno je zbadali dogłębnie. Jakie informacje mogli znaleźć?
Każdy z uczestników lotu do Smoleńska miał przy sobie telefon komórkowy – piszę każdy, ponieważ badania na temat ilości telefonów komórkowych w Polsce wykazują, ze tzw. współczynnik penetracji wynosił w 2009 roku ok. 120% - to znaczy że przypada w Polsce na jednego mieszkańca więcej niż jeden telefon.
Zważywszy, że na pokładzie były osoby szczególne, to można spokojnie uznać, że w wyniku katastrofy w ręce Rosjan wpadło grubo ponad 100, może nawet 150 telefonów komórkowych – jest przecież powszechnym zwyczajem, że osoby sprawujące funkcje publiczne mają dwa telefony – jeden prywatny, a drugi do połączeń z dziennikarzami, wyborcami itd. Tak było i w tym wypadku.
Współczesny telefon komórkowy to nie tylko urządzenie do wykonywania połączeń głosowych, ale też multimedialne centrum telekomunikacyjne, które służy do przesyłania danych (połączenia z Internetem), wysyłania i odbierania poczty elektronicznej, nawigacji (GPS), fotografowania, tworzenia dokumentów typu word, excel itd. Wszyscy mamy takie telefony, nie ma co dalej objaśniać.
Informacje, które znajdują się na telefonie, to oprócz książki telefonicznej z nazwiskami i numerami osób znajomych, to także niewidoczne dla zwykłego użytkownika informacje o logowaniach do systemu telefonii komórkowej, a w korespondencji mailowej znajdującej się na takim telefonie – informacje o numerach IP z których wysyłano korespondencję do tego użytkownika.
Trzeba wiedzieć, że każdy wysyłany mail zawiera w sobie nagłówek (zazwyczaj nie pokazywany przez program pocztowy), który informuje o łączu, do którego był podłączony komputer osoby, która do nas wysłała maila i jej serwer poczty oraz nazwę konta mailowego. To samo dotyczy ustawień poczty elektronicznej na samym telefonie czy komputerze (to co opisuję wyżej dotyczy także przejętych laptopów czy netbooków)
Mając te urządzenia, wiedzę i umiejętności (a te mają na pewno) Rosjanie są w stanie pozyskać następujące informacje:
1. Na podstawie zawartości książek adresowych telefonów ofiar Rosjanie ustalili siatkę powiązań pomiędzy poszczególnymi osobami oraz dalszych znajomych.
2. Na podstawie analizy nagłówków korespondencji mailowej ustalą numery IP łącz, z których wysyłano korespondencję.
• numer IP Biura Bezpieczeństwa Narodowego przydatny w razie planowanego ataku unieruchamiającego sieć teleinformatyczną polskich ośrodków rządowych,
• numer IP stacji bazowej która obsługuje kancelarię Prezydenta, przydatny do zlokalizowani stacji bazowej sieci GSM w celu założenia „podsłuchu” transmisji danych z tej stacji bazowej.
• w przypadku telefonów Generalicji analiza nagłówków korespondencji i konfrontacja z innymi źródłami może pozwolić na lokalizację tajnych ośrodków wojskowych w których ci Generałowie przebywali o odbierali korespondencję (jeśli się to odbywało poza bezpieczną siecią).
Zawartość książek adresowych na telefonach pozwala w drodze analizy powiązać poszczególne osoby ze sobą, a także ujawnić osoby nie znane do tej pory, a w jakiś sposób powiązane z ofiarami (doradcy, asystenci, kluczowi supporterzy, aktywiści terenowi, liderzy lokalni itd.). Ponieważ na pokładzie samolotu były osoby ze środowiska niepodległościowego i o tradycjach antysowieckich, Rosjanie dostali bardzo szczegółową listę osób tego środowiska.Analiza krzyzówa umożliwa im skompletowanie szeregu danych, których mogli do tej pory nie znać, lub też potwierdzenie danych z innych źródeł. I tak np. analiza telefonu ś.p Przemysława Gosiewskiego w konfrontacji z telefonem śp. Prezydenta pozwoliła na ustalenie osób które znały jednego i drugiego, a jeśli były to osoby z Świętokrzyskiego (śp.Przemysław Gosiewski zarządzał PiS w Świętokrzyskim) - to wyodrębnienie osób, będacych lokalnymi liderami w tamtej okolicy. Dalsza konfrontacja z danymi z otwartych źródeł pozwoliła na zlokalizowanie tych osób i spozycjonowanie w obszarze zainteresowania.
Na drodze analizy, w przypadku obecności maili od tych osób na telefonach Rosjanie są w stanie uzyskać szczegółowe dane adresowe (podpisy i stopki maili), a w przypadku braku podpisów i stopek – przypuszczalne lokalizacje po analizie adresów IP. W ten sposób Rosjanie mają spenetrowane całe środowisko niepodległościowe. I nie pomoże już zmiana numerów – nazwiska i częściowo adresy są znane.
3. Na słuszność powyższego wskazuje też opowieść Córki śp. Zbigniewa Wassermana, która w opisała w „Misji Specjalnej” przesłuchanie któremu poddała ją rosyjska prokuratura (nawiasem mówiąc, niczym się to nie różniło od opisów przesłuchań w czasach stalinowskich) – także w tym przypadku chodziło o ustalenie powiązań i rozpoznanie środowiska. Swoją drogą, skandalem jest, że obywatele polscy nie mieli żadnej pomocy ze strony polskich władz, i byli wydani na przesłuchania przez sowieciarzy.
4.Urządzenia telekomunikacyjne, które Rosjanie ponoć zwrócili w komplecie, służą, jak już napisałem, do multimedialnej komunikacji. Nośnikami pamięci na tych telefonach są karty SIM a także karty pamięci, które mogą przechowywać bardzo duże ilości danych. Jak wszystkie urządzenia do użytku cywilnego, a nie specjalnego, mają zwykłe zabezpiecznia, których przełamanie przez specjalistów jest kwestią sekund. Do tego, za pomocą specjalnego oprogramowania można odtworzyć dane wymazane – zdjęcia, pliki, teksty itd. Analiza tych nośników danych pozwoliła Rosjanom na dodatkową identyfikację miejsc i ludzi z którymi miała do czynienia ofiara - SMSy, korespondencja itd. Pozwala także na uzyskanie zdjęć osób bliskich ofierze, współpracowników, wyglądu biur itd.
5.Każdy telefon ma unikalny numer IMEI, a każda karta SIM ma także swój unikalny numer. Telefon podczas pracy loguje się (zgłasza) tym numerem do stacji bazowej, z którą się komunikuje będąc w stanie czuwania. Zawyczaj telefon jest „widoczny” dla więcej niż dwóch stacji bazowych, a to daje już możliwość triangulacyjnego zlokalizowania miejsca przebywania telefonu, a co za tym idzie i właściciela. Dane dotyczące logowań do sieci GSM telefonów ofiar są przechowywane w bazie danych operatora sieci telefonii komórkowych i na jej podstawie można odtworzyć trasy poruszania się właścicieli.
W przypadku ofiar katastrofy te dane historyczne także są istotne, ponieważ na ich podstawie można prześledzić rutynowe trasy przejazdu Prezydenta, jego urzędników czy też dowódców rodzaju sił zbrojnych. W przypadku śp. Panów Generałów istotne jest to, że na podstawie analizy długości przebywania w jednym miejscu, trasy przejazdu, częstotliwości przebywania w tych lokalizacjach przeciwnik mający dostęp do bazy danych triangulacyjnych jest w stanie zlokalizować np. ściśle tajne ośrodki, o których istnieniu przeciwnik mógł do tej pory nie wiedzieć, a dzięki znajomości numerów IMEI jest w stanie to odkryć. Warunkiem jest tylko dostęp do bazy triangulacyjnej operatorów. Czy objęte zostały one szczególną ochroną?
6.Jak wiadomo kilka godzin po katastrofie zniknął laptop śp. Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jeśli śp. Szef BBN miał zwyczaj synchronizowania zawartości swojego laptopa z telefonem i np. nie zrobił tego przed ostatnią podróżą, a w pamięci telefonu są ślady, że na laptopie są jakieś istotne z punktu widzenia Rosjan informacje – to wiadomo już dlaczego laptop zniknął.
Obok tego pozyskane dane pozwalają na zaplanowanie i przeprowadzenie ataku teleinformatycznego na ośrodki władzy w Polsce – bura kancelarii Prezydenta, biura Bezpieczństwa Narodowego, Sztab Generalny i rodzajów Sił Zbrojnych. Dane te także pozwalają na rozpoznanie potencjalnych osób przeznacznych do obserwacji lub likwidacji – w zależności od rozwoju sytuacji. A każda służba specjalna obserwując przeciwnika tego rodzaju działania bierze pod uwagę (jednym z zadań Specnazu jest likwidacja elit zaatakowanego państwa).
Pozostawienie w rękach Rosjan śledztwa, a zwłaszcza pozwolenie na przejęcie przez rosyjskie organy bezpieczeństwa elektronicznych źródeł informacyjnych, których wytwórcami była Głowa Państwa, Szefowie Kancelarii Prezydenta, BBN, Sił Zbrojnych oraz wysocy urzędnicy Państwa Polskiego jest niewybaczalnym błędem, który przyniósł zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i poszczególnych osób ze środowiska niepodległościowego czy inaczej nazywanego "obozem patriotycznym". I to jest fakt, bez względu na to, co sądzi się o przyczynach Smoleńska, czy uważa się, że był to zamach, czy koincydencja nieszcześliwych wydarzeń.
I na zakończenie wypada wrócić do informacji dzisiejszej o umorzeniu śledztwa w sprawie nieuprawnionego korzystania z telefonu ś.p. Prezydenta RP tuż po Jego śmierci. Płk. Molibden, który razem z gen. Zambikiem (granego przez Mariana Opanię w „Rozmowach kontrolowanych”)powinni być patronami całej tej szopki w postaci „śledztwa smoleńskiego” powinien oprócz „Podmoskowije wieczera” zaśpiewać razem z prokuratorami prowadzącymi „śledztwo” : „Gdie tak wolna diszyt czeławiek”.
Będzie w sam raz
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 19:55, 13 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Sławomir Jastrzębowski: Czy pułkownik Krasnokutski był pijany?
Aktualizacja: 10.05.2012 12:28
Tak. Pytanie zawarte w tytule jest obcesowe, ale uprawnione po tym, jak Rosjanie ni z tego, ni z owego ujawnili, że w krwi polskiego generała Andrzeja Błasika było 0,6 promila alkoholu.
Ile alkoholu było więc w krwi płk. Mikołaja Krasnokutskiego? Pułkownika, który w chwili katastrofy Tu-154 był w wieży w Smoleńsku, rozmawiał z polskimi pilotami, a jak wczoraj dowiedzieliśmy się nie od MAK i nie od Tatiany Anodiny, nie powinien tego robić, bo nie miał takich uprawnień. Jakoś nie mogę znaleźć wyników badań krwi Krasnokutskiego, Tatiana Anodina nie podała. A mogłyby być ciekawe... Powyższy wywód to zabieg dość podobny do tego, jaki zastosowali Rosjanie, zabieg ocierający się o pomówienie, którego celem jest zdyskredytowanie kogoś. Anodinie się udało.
Wczoraj polska komisja wypunktowała raport MAK. Rosyjscy kontrolerzy podawali naszym pilotom nieprawdziwe informacje. Informowali, że nasz samolot prawidłowo podchodzi do lądowania (jest na ścieżce), kiedy w rzeczywistości był poniżej bezpiecznej wysokości. To oczywisty, przemilczany współudział w przyczynieniu się do tragedii. Współudział, który miał zostać zatuszowany.
Minister Jerzy Miller powiedział wczoraj wprost, że nasza komisja ma nagrania z wieży w Smoleńsku, bo Polacy metodą chałupniczą sami je skopiowali. Kiedy poprosiliśmy Rosjan o wykonanie kopii z oryginałów w warunkach laboratoryjnych, Rosjanie nam odmówili.
Nie ma chyba lepszego dowodu na fakt, że Rosjanie chcą ukryć prawdę o przyczynach tragedii, obarczając całą winą Polaków. Ciekawe, czy informacja o wczorajszej konferencji pójdzie w świat?
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Nie 19:56, 13 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 7:33, 08 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Zdrada, amnezja, kłamstwo, czy tylko ignorancja?
Z ujawnionych zeznań premiera Donalda Tuska przed prokuraturą w sprawie Smoleńska najbardziej wstrząsające jest to, co mu w ogóle nie przyszło do głowy i czym się nie zainteresował.
Dopiero w drugiej kolejności wrażenie robi fatalny stan jego pamięci - Tusk oświadczył w prokuraturze, że nie pamięta, czy był przez niego rozważany wspólny udział polskiego premiera i prezydenta w obchodach katyńskich 2010. Ta zadeklarowana w zeznaniach niepamięć premiera stoi w jaskrawej sprzeczności z jego wypowiedzią z kwietnia bieżącego roku, gdy z niezachwianą pewnością siebie stwierdził, iż kancelaria prezydenta Kaczyńskiego nie była zainteresowana wspólną wizytą w Katyniu. Tusk więc nie pamięta, czy on sam miał jakieś zdanie na ten temat, ale pamięta doskonale, jakie były rzekome intencje prezydenta.
Na trzecim miejscu wśród zaskakujących praktyk ekipy Tuska, które ujawnił on w swoich zeznaniach, należy postawić ignorancję premiera spowodowaną niedoinformowaniem przez jego własną kancelarię. Premier zeznał wprost, że nie otrzymywał żadnych sygnałów, aby sam prezydent bądź ktoś z jego kancelarii kwestionował sekwencję spotkań. Tymczasem prokuratura w uzasadnieniu umorzenia śledztwa ustaliła, że „pomimo że kancelaria prezydenta dawała cały czas sygnały, że chce uczestniczyć w przygotowaniach, nikt z jej przedstawicieli nie był zaproszony na poświęcone temu spotkania”. To tyle, jeśli chodzi o fatalną komunikację Tuska z jego podwładnymi z kancelarii. Chyba, że premier po prostu kłamie o tych sygnałach.
Jeśli chodzi o punkt pierwszy, czyli co Tuska nie obeszło ani trochę, to najważniejszy jest niewątpliwie fakt, iż szef rządu nie pomyślał o ustaleniu wspólnej polityki państwa w sprawie wizyty katyńskiej. Putin do niego zadzwonił i zaproponował wspólne obchody, ale Tusk jakiś taki roztargniony widocznie był, że nie wpadł na pomysł, żeby skontaktować się z prezydentem Kaczyńskim.
„Natychmiastowa decyzja podczas rozmowy telefonicznej z premierem Putinem była związana z kalkulacją czy jest to dla Polski ważne, czy nie, a nie rozważałem, jaki to ma wpływ na relacje pomiędzy organami w Polsce(...)W momencie jak polska dyplomacja uzyskała efekt w postaci zaproszenia przez premiera Putina, to działania kancelarii premiera na tym się skoncentrowały, to znaczy na moim spotkaniu z premierem Putinem” – wyznaje prokuraturze nasz roztargniony przywódca.
Trzeba przyznać, że ta szczerość szefa rządu jest aż przygnębiająca. Polski premier bez żadnej refleksji, a wręcz ochoczo podejmuje propozycję rosyjskiego premiera, która prowadzi wprost do zmarginalizowania polskiego prezydenta. Tylko skończony głupek mógł tego nie wiedzieć. Powtarzam w tym miejscu to, co pisałem już nieraz, ale wobec tej dezynwoltury polskiego premiera w stosunku do polskiej racji stanu, warto to powtarzać.
Nie ma tu potrzeby dywagować, czym jest dla Polaków zbrodnia katyńska, jeden z tragicznych elementów tożsamości narodowej, którego wpływu na życie społeczne w Polsce po 1945 roku nie da się przecenić - jest podobnie ważny jak sławny sierpień w latach 1944 i 1980. To są fundamentalne kwestie narodowe i obecność głowy państwa na jubileuszowych uroczystościach narzuca się sama i dla każdego. Tym bardziej, jeśli te obchody mogą być przełomem we wzajemnych stosunkach. Tutaj nie mogło być żadnych wątpliwości, że uczestnictwo Lecha Kaczyńskiego było nie tylko tradycją, ale nadawało właściwą rangę wydarzeniu. Tutaj żaden Putin nie powinien mieć nic do powiedzenia.
Nie ma możliwości, żeby premier Tusk nie był świadomy tego oczywistego faktu. Przecież każde rozwiązanie eliminujące z tych obchodów prezydenta Kaczyńskiego budziło podejrzenie o grę polityczną, to każdy głupi wiedział. Jak sobie Tusk wyobrażał pojednanie z Rosją za plecami urzędującej głowy państwa ? Dlaczego premier Tusk nie nalegał na jednoczesny udział prezydenta ?
Jeśli zaś protokół dyplomatyczny faktycznie stał na przeszkodzie, jak to ktoś kiedyś tłumaczył, to trzeba było zwyczajnie odmówić albo ustalić inną formułę z udziałem głowy państwa polskiego. Ot, choćby zaprosić Putina na obchody 10 kwietnia razem z prezydentem. Przecież Tusk chyba nie podziela poglądu doradcy obecnego prezydenta, że na ołtarzu pojednania z człowiekiem z resortu, który robił Katyń, warto złożyć każdą ofiarę włącznie z polską racją stanu? A podobno śmiałości naszemu premierowi nie brak, przecież niedawno postawił się obcemu mocarstwu: Albo Amerykanie uwzględnią nasze warunki i postulaty, albo nie będzie tarczy. I jakoś jego wierny Graś nie zamamrotał wtedy po swojemu, że to może być źle odebrane przez sojusznika.
Dlaczego premier Tusk postąpił wbrew polskiej racji stanu? Dlaczego premier Donald Tusk nie powiedział premierowi Władimirowi Putinowi, że pamięć ofiar katyńskich ma tak doniosłą wagę dla tożsamości narodowej Polaków, że obecność głowy państwa jest niezbędna?
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 19:43, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
I znowu państwo zdało egzamin, czyli ekshumacja
2012-09-17 19:23
I znowu państwo zdało egzamin. Co prawda w konkurencji „komedia slapstickowa”, ale zawsze.
Oto czytam, jakim pasmem omyłek, niezręczności, okazała się podwójna ekshumacja dwóch ofiar katastrofy, lub zamachu smoleńskiego. No i wreszcie, niczym wisienka na torcie, zepsuty tomograf i wożenie zwłok pani Anny Walentynowicz, czy może Pani X, nie wiadomo, po Polsce. Właśnie, nie wiadomo, kogo tak wożą po kraju w poszukiwaniu tomografu, który działa, dzięki Pani „Na metr wgłąb” i jej bezczelnym kłamstwom uwiarygodniającym rosyjskie kłamstwa i fikcyjne, podmienione dokumenty sekcyjne. Dlatego właśnie ta ekshumacja i dramat dwóch rodzin. Nie tyle zresztą dwóch, co wszystkich „smoleńskich”, bo teraz, to już nikt nie może być pewien, kogo pochowano w rodzinnych grobach.
Od razy pojawiły się koncepcje, że ten tomograf, to specjalnie „zepsuty”, by można było spokojnie zawieźć zwłoki do laboratorium we Wrocławiu, tego samego i u tej samej Pani Doktor, w którym ustalono, że jednak Stanisław Pyjas sam się zabił. Wiadomo, nie zmienia się zwycięskiego składu. Ale muszę też, z uczciwości, powiedzieć, ze kilka dni temu miałem podobna przygodę z tomografem, czekam, napojony kontrastem, czekam, słyszę biegania, dzwonienia do serwisu, czekam, wreszcie gość, co był przede mną wychodzi, wściekły, pielęgniarka przeprasza, ale tomograf się zepsuł. Zanim naprawili, kontrast przestał działać i facet wypadł z kolejki, następna okazja chyba za dwa tygodnie. No, naprawiają, dzwonią po serwisach, biegają, wreszcie wołają mnie na badanie, „zobaczymy”, wstrzykują kontrast, wziuuch, wziuuch, wziuuch, wiruje maszyna, ale po paru minutach przerywają, no, niestety, nie zapisuje. Na korytarzu już prawie zamieszki, pielęgniarka przeprasza, mówi, że nie ich wina, pracują poza godzinami, by to jakoś utrzymać w ruchu, ale… No, miałem dosyć kolejnego sukcesu i zdanego egzaminu państwa, poszedłem sobie, zrobiłem prywatnie, ponad sześć stów z kontrastem, ale przynajmniej mam. A, właśnie, w Gdańsku koło Galerii Bałtyckiej jest taki tomograf, co działa, pozwolę sobie podpowiedzieć ekipie ekshumacyjnej, gdyby już naprawdę nie wiedzieli, gdzie z tymi zwłokami jechać.
Od początku było dla mnie czymś niepojętym, że rzekomo na rozkaz Rosji, a teraz, to właściwie nie wiadomo, na czyj, zabroniono otwierać trumny do identyfikacji. Chowałem Tatę, Mamę, zawsze MUSIAŁEM zidentyfikować zwłoki i podpisać, inaczej nie byłoby pogrzebu. A tu niezlja. Rosjanie nie kazali. Zresztą, jak mówiłem, nie wiadomo dzisiaj, jak to było, bo słyszę, że to wcale nie Rosjanie. Dziwię się, że nikomu nie przyszło do głowy odsunąć spokojnie, lecz stanowczo funkcjonariuszy i otworzyć trumnę choćby i łomem. Niech, kurna strzelają, albo wzywają ABW. No i co by Rosja zrobiła? To, jakby nie patrzeć wciąż jeszcze inne państwo, chyba, że czegoś nie wiemy.
Komuny i Układu Warszawskiego już nie ma od dziesięcioleci, a rabia natura, odruch psa Pawłowa pozostał. Moskwa nie kazała, to nie ruszamy. Za Stalina wysyłali całe strony Wielikoj Encyklopedii CCCP prenumeratorom, by sobie wyrwali i zniszczyli starą i wkleili nową z nowym biogramem jakiegoś świeżo aresztowanego wroga, że niby już nie bohater, ale szpieg imperializmu i co powiecie? Wszyscy karnie wklejali, nie musiało NKWD chodzić po domach i sprawdzać. Wystarczała świadomość, że mogą jednak przyjść i przekartkować. I teraz też chyba ten mechanizm zadziałał, jak u starego konia wojskowego na emeryturze na dźwięk trąbki wojskowej za rogiem, skacze chabeta na równe nogi, gotowa do parady. Może taki wojskowy prokurator wyjść z Układu Warszawskiego, ale Układ Warszawski z niego- nigdy. Do śmierci.
Zapewne po to, by uśpić podejrzenia i jak najszybciej zakopać trumny były te słynne już kłamstwa Ewy Kopacz, o udziale polskich patologów w sekcjach, czy o przekopaniu ziemi smoleńskiej na metr wgłąb. Nie chcę tu straszyć, ale każde niezależne śledztwo, jakie będzie musiało być przeprowadzone ( bo tej slapstickowej komedii, jaka oglądamy, ja niestety w żaden sposób nie mogę nazwać śledztwem, nawet dla gorzkiego żartu) po wyborach, będzie musiało zapytać Panią Kopacz o motywy tego kłamstwa, a przy okazji o to, kto sfałszował jej słowa w stenogramie sejmowym, za co jest kryminał z osobnego paragrafu. Pamiętamy, jak jeszcze takie rzeczy szokowały, całe śledztwo w sprawie jednego słowa „lub czasopismo” było, rząd się wywrócił. A teraz cały stenogram sfałszowany i nic. Szczęście, że się w Polsce wyroki nie sumują, bo zahaczylibyśmy o następne stulecie.
Szlag mnie trafia, jak czytam o „hienach” i „naruszaniu spokoju ofiar”. Jak jakiejś takiej kanalii, jednej z drugim, zamiast matki pochowają zwłoki sąsiadki z kostnicy, byle się sztuka zgadzała, to sobie może siedzieć cicho, jak jakiś ruski rab bez honoru i godności, jak pies, któremu wszystko jedno, kogo i gdzie zakopią. Prawem i obowiązkiem rodzin jest zbadanie, kogo pochowali i komu kładą kwiaty na grobie. I […] komu do tego. Powtarzam, nie podoba się, to poczekajcie, jak wam ktoś umrze, odbierzecie sobie zwłoki na wagę, sztuka za sztukę i zakopiecie. Taka i wasza rabia, psia mentalność i taki honor. A w Polsce są inne tradycje i warto, byście je uszanowali.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 19:57, 28 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Z Salonu 24
[link widoczny dla zalogowanych]
Ciszej nad moim rządem!
Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin poza tym, że ubolewał, iż nic nie wiedział ani nawet nie słyszał o katastrofie smoleńskiej, to powtórzył pewną mantrę rządu. Otóż uznał on, podobnie jak wielokrotnie wcześniej uczynił premier Tusk, że wybranie załącznika do konwencji chicagowskiej jako podstawy prowadzenia dochodzenia było konieczne. A konieczne dlatego, aby jak najszybciej rozpocząć śledztwo, a nie żmudnie negocjować warunki z Rosjanami.
Puentę do tej bzdury dodał prokurator Seremet, który występował po Gowinie: kiedy polscy prokuratorzy zapragnęli uczestniczyć w sekcjach zwłok, okazało się, że Rosjanie już to zrobili. I obeszli się bez załączników, konwencji i zapytań prawnych. Czyli można było wykonywać czynności śledcze bez oglądania się na biurokrację i przepisy.
A najciekawsze jest, że nasi prokuratorzy byli na miejscu od początku, tylko pytanie – po co, skoro nie byli obecni przy sekcjach? Co oni tam w ogóle robili?
Jest to naprawdę węzeł gordyjski – ciała były, polscy prokuratorzy byli, patomorfolodzy i lekarze byli, sekcje się odbywały, ale ani lekarze, ani prokuratorzy jednak w nich nie uczestniczyli, z tym że – jak zaznaczył prokurator generalny - nie można mieć do prokuratury pretensji. Kto rozstrzygnie tę sprzeczność dostanie prawniczego Nobla.
Okazało się także, że chyba jestem po trosze prorokiem, bo dwa dni temu przewidziałem, że Donald Tusk wyrazi ochoczą gotowość do wzięcia pełnej odpowiedzialności za działania państwa w sprawie tragedii smoleńskiej. Jak to już czynił wiele razy w przeszłości. Także i tym razem kilka razy zarzucił sobie na plecy brzemię odpowiedzialności. A potem poprosił, żeby nie mylić ponoszenia odpowiedzialności z pociągnięciem do odpowiedzialności. Czyli on tylko ponosi, ale nie ma zamiaru być pociągniętym.
Premier przeprosił za możliwe pomyłki i błędy, z tym, że jednocześnie wyraził najwyższe uznanie dla wszystkich biorących udział w akcji na miejscu w Smoleńsku i w Moskwie. Czyli zrównał w czambuł zarówno kompetentnych i niekompetentnych; mniej i bardziej zasłużonych; gorzej i lepiej się spisujących. Najlepiej w oczach premiera Tuska wypadła Ewa Kopacz oraz Tomasz Arabski, czyli te osoby, w których ma największe upodobanie, a są to te same osoby – tak się jakoś składa – które najwięcej nakłamały na temat śledztwa. A ci najgorsi zostali mianowani na swoje stanowiska za poprzedniego rządu.
Donald Tusk oczywiście nie zapomniał zaapelować o ciszę nad trumnami, żeby nie wykorzystywać tragedii politycznie i jednocześnie zaatakował opozycję, a najbardziej PiS. W jego rozumieniu połączenie apelu o ciszę nad trumnami z krytyką przeciwnika politycznego jest właściwym uszanowaniem tragedii.
A z innych ciekawostek – pani Kopacz i pan Arabski pojechali tam pomagać rodzinom z dobroci serca premiera, który ich o to prosił. Poza tym premier nie ma nic na piśmie, bo nie robił żadnych ceregieli biurokratycznych, tylko działał właśnie z wyżej wymienionej potrzeby serca. Wizytę w Katyniu organizowała kancelaria śp. prezydenta, orzekł premier, bo Lech Kaczyński był bardzo zaborczy. Ale śp. ministrowi Handzlikowi, który w kancelarii Tuska rozpytywał o szczegóły związane z wizytą odpowiedziano, żeby się nie przejmował, bo wszystko już załatwił w Moskwie minister Arabski.
Niestety, premier niby przyznał, że były błędy i wypaczenia, ale zupełnie pominął kwestię, kto się tych błędów dopuścił. Ciszej nad tymi trumnami, zawołał. Ale po prawdzie, to zawołał: Ciszej nad tym rządem!
i jeden z głosów w dyskusji z tego wpisu
W przypadku Kopacz, to sprawa nie do obrony. Honor niestety nie odrasta, raz utracony, nie wróci jej już nigdy.
Brawo dla tego dziennikarza (gdy Kopacz zaczęła cytować stenogramy), który powiedział, że w jej przypadku stenogramy to bardzo niepewna sprawa. Oburzona odpowiedziała mu, że jeżeli ma jakieś wątpliwości co do prawdziwości stenogramów, to może napisać prośbę u udostepnienie nagrań lub stenogramów i skierować tę prośbę do …. Premiera Tuska.
Chyba trzeba być idiotą, aby marnować sobie czas pismami o stenogramy kierowanymi do Tuska w sprawie Kopacz.
Druga sprawa zakazu otwierania trumien. Kopacz powoływała się na ustawę z 2001 roku, i twierdziła, gdy ciało złożono do trumny i zamknięto wieko, to nie można już trumny otwierać, bo to jest zakaz ustawowy. Obejście zakazu (jak powiedziała) może nastąpić na mocy decyzji inspektora sanepidu 9przy kremacji) lub prokuratora.
Znaczy się, gdy jakiś OMONowiec zamknął wieko trumny otwierać go już nie można. To dziwne, bo sami przekładali zwłoki kilka razy.
Sekcje zdaniem minister, konieczne były dla przewiezienia zwłok przez granicę - są konieczne do wystawienia karty zgonu.
Pominę fakt, że Kopacz kompletnie nie zna regulacji prawa międzynarodowego, skoro zrównała wypadek prywatnego autokaru z katastrofą lotniczą statku państwowego z głową państwa na pokładzie i innymi osobami dysponującymi immunitetem dyplomatycznym.
Nasuwają się w związku z tym pytania :
- Czy sekcje w sprawie przewiezienia zwłok przez granicę, są pod względem szczegółowości i procedury tożsame z wymaganiami stawianymi przez konwencje chicagowską, czy też odbiegają zarówno zakresem jak i pod względem dokumentacji .
- Jak mają się sekcje przeprowadzone przez Rosjan, do czynności śledczych, jakie są obowiązkiem polskich organów ścigania oraz wymaganiami jakie stawia się osobom biegłym?
Przypomnę, że w Polce toczą się dwa niezależne śledztwa, chyba, że dyspozycyjni sędziowie lub prokuratorzy już je umorzyli.
Śledztwa są niezależne od śledztwa prowadzonego przez stronę Rosyjską. Nie przypominam sobie, aby zwracano się o pomoc prawną w tej sprawie, a jeżeli już to post factum po przeprowadzeniu tychże sekcji. Przesłano nam dokumentację, która zawiera błędy, jak zostało już wykazane.
Błędy dyskwalifikujące rzetelność przeprowadzonych sekcji. Bo jak można wpisać, że ktoś miał organy, które zostały mu usunięte jeszcze za życia.
Przypomnę kilka kwestii fundamentalnych dla prawidłowego przebiegu
czynności i całego postepowania procesowego.
- Od specjalisty nie będącego funkcjonariuszem organu procesowego odbiera się przyrzeczenie, w którym zobowiązuje się m.in. zachować bezstronność.
- Organ procesowy nie może zastępować biegłego i rezygnować z jego opinii. Opinia jest zatem zawsze potrzebna, jeżeli ustalenie danej okoliczności wymaga wiedzy specjalnej i nie ma znaczenia, czy organ procesowy sam posiada też taką wiedzę, czy jej nie ma.
Nasi biegli nie uczestniczyli w sekcjach. Prowadzili ja Rosjanie, albo może jakieś szympansy, bowiem na niektórych protokołach brakowało podpisów.
Brak podpisu powoduje nieważność zeznania podatkowego, pozwu i wielu dokumentów. W tym przypadku „rządowi fachowcy” przeszli nad tym do porządku dziennego.
- Organowi procesowemu nie wolno zastępować wymaganej opinii innymi dowodami.
- Oględziny zwłok i otwarcia zwłok przeprowadza się z udziałem BIEGŁEGO lekarza, w miarę możliwości z zakresu medycyny sadowej.
Widać jak na dłoni jakie katastrofalne konsekwencje pociągnęło za sobą oddanie śledztwa przez Tuska stronie Rosyjskiej.
- To prokurator podejmuje decyzję o powołaniu biegłego dla oględzin i otwarcia zwłok przy podejrzeniu przestępnego spowodowania śmierci.
Tymczasem dzisiaj Kopacz opisywała, że to ona dzwoniła po szpitalach w sobotę w nocy i zbierała ekipę lekarzy do przeprowadzenia sekcji.
Po drugie wyeliminowanie przestępnego charakteru wypadku ogranicza kompetencje prokuratora.
- Postanowienie o powołaniu biegłego powinno zawierać m.in. wskazanie przedmiotu i zakresu ekspertyzy, ze sformułowaniem, w miarę potrzeby pytań szczegółowych.
Dziś wiadomo z ust Tuska, że wszyscy zdali egzamin. Zatem chciałbym zapoznać się z opiniami i ekspertyzami biegłych, którzy pojechali do Rosji, przeprowadzać sekcje ”ramie w ramię z rosyjskimi patomorfologami”.
- Jeżeli opinia biegłego jest niepełna lub niejasna albo gdy zachodzi sprzeczność w samej opinii lub między różnymi opiniami w tej samej sprawie można wezwać ponownie tych samych biegłych lub powołać innych.
- Oględzin zwłok dokonuje prokurator a w postepowaniu sądowym sąd, z udziałem biegłego lekarza.
- Oględzin zwłok dokonuje się na miejscu ich znalezienia a do czasu przybycia biegłego i prokuratora lub sądu przemieszczać lub poruszać zwłoki można tylko w razie konieczności.
- Otwarcia zwłok czyli tzw. sekcji dokonuje biegły w obecności prokuratora albo sądu.
- Dokonanie otwarcia zwłok przed przybyciem organu procesowego jest niedopuszczalne.
- W celu dokonania oględzin lub otwarcia zwłok prokurator, albo sąd może zarządzić wyjecie zwłok z grobu, czyli ekshumację.
Nie znam prawa rosyjskiego, być może nawet pewne procedury i nakazy są podobne. Nie zwalnia to jednak organu procesowego od tego, że to on jest uprawniony i nawet zobowiązany do przeprowadzenia określonych czynności procesowych.
Tymczasem w katastrofie smoleńskiej nasze organy i biegli byli jedynie uczestnikami makabrycznej wycieczki, nie uczestnicząc w sekcjach i niektórych innych czynnościach procesowych w sposób zgodny z przepisami polskiego prawa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 19:52, 07 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Robi się coraz .... straszniej !!!!!
"Patomorfolodzy siedzieli przed prosektorium, Rosjanie do niczego nie dopuszczali" - lekarz przerywa milczenie
Kilka dni po katastrofie smoleńskiej powiedziałem do żony "wiesz, Aga, jeszcze wszystkich będą ekshumować" -
mówi Dymitr Książek, lekarz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, w rozmowie z "Wprost". Książek był w Moskwie podczas identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej.
Książek do Moskwy pojechał 11 kwietnia 2010 r. na polecenie ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz. - Miałem poczucie, że minister Kopacz chce dużo zrobić, że chce pomóc. Ale wiem też, że to, co tam się działo, złamało ją, przerosło. Jak wszystkich - mówi.
- Dostaliśmy informację, że będziemy się zajmowali rodzinami ofiar. Baliśmy się tylko, że jest nas pięciu na jakieś 200 osób. Pamiętam żonę rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, która informowała nas o przebytych chorobach męża, jego znakach szczególnych. Była przekonana, że to, co mówi, może przyspieszyć identyfikację zwłok. A my przecież nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będziemy pomagali przy identyfikacjach, że będziemy w chłodniach, w prosektorium, wszędzie - mówi.
Według Książka Rosjanie nie mogli skończyć sekcji do 11 kwietnia, bo trwały one jeszcze przez kilka dni po przyjeździe medyków. - Polscy patomorfolodzy lecieli tam z myślą, że "wszystkie ciała będą gotowe do okazania i identyfikacji". - Mówiło się, że rodziny będą wchodziły, rozpoznawały, wychodziły i wracały do Polski. Że ciała do trumien i do Polski... - wspomina.
Tymczasem po dojeździe do Moskwy zabrano wszystkim paszporty i oddano dopiero po dwóch dniach. Lekarzy wraz z rodzinami przewieziono do hotelu i dano kolację. - Część rodzin chciała jechać, identyfikować swoich bliskich, nikt nie chciał spać. Ale nic nie było wiadomo. Techników, patomorfologów nie było. Późną nocą minister Arabski i minister Kopacz zwołali spotkanie. Rodzinom dano sutą kolację - bliny z kawiorem - i kazano czekać - mówi.
"Okazało się, że Rosjanie do niczego nie dopuszczają"
Negatywnie wspominał proces identyfikacji ciał. - Poszedłem z mężem i matką jednej z ofiar na tzw. przesłuchanie. Siedzi taki chłopak, prokurator. Zaczyna pytać o dane personalne, ale po rosyjsku, a tłumacza nie ma. Przez 15 minut pisze rosyjskimi bukwami adres zamieszkania najpierw męża ofiary, potem matki. Zanim dochodzi do pytań przydatnych do identyfikacji, mija co najmniej godzina. Cały jeden dzień na tym był stracony - mówi.
Patomorfolodzy w tym czasie siedzieli przed prosektorium. - Siedzieli na drewnianej ławie, przed nimi biurko, na biurku sprzęt m.in. do badań DNA. I czekanie. I nic nie wiadomo, bo nic nie było uzgodnione.
Oni byli poinformowani, że będą pomagali w sekcjach, w pobieraniu materiału genetycznego, w identyfikacjach. To są specjaliści wysokiej klasy, a okazało się, że Rosjanie do niczego nie dopuszczają. Cały poniedziałek tak siedzieli. I cały poniedziałek trwało dogadywanie, żeby w końcu weszli do tego prosektorium - opowiada.
"Żonie powiedziałem, że wszystkich jeszcze będą ekshumować"
Książek ratował ludzi z wielu wypadków, ale, jak mówi, nigdy wcześniej nie widział tylu ciał i takiej tragedii". Podczas pobytu w Moskwie on i inni lekarze "byli jak w amoku i spali po godzinę lub dwie na dobę".
- Nie, nie mówiliśmy nic przez dwa i pół roku. Tak się umówiliśmy między sobą, że nic. Nawet razem z kumplami, z ratownikami nie rozmawialiśmy o tym, co widzieliśmy tam, w Moskwie. To była taka... Ech, nie będę przeklinał... Wie pani, kiedy w czwartek 15 kwietnia przyjechałem do domu, to do żony powiedziałem: "Wiesz, Aga, jeszcze wszystkich będą ekshumować" - dodaje.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 18:56, 16 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
To się w pale nie mieści ... q...a!!!!!
Wreszcie po 2,5 roku pobrano próbki z brzozy oskarżonej o spowodowanie katastrofy !!!!!!
Śledczy pobrali do badań fragmenty brzozy ze Smoleńska
[link widoczny dla zalogowanych]
.
Podczas ostatniego pobytu polskich prokuratorów w Rosji pobrano do badań fragment brzozy, w której tkwiły elementy mogące pochodzić z samolotu Tu-154M. Przesłuchano też jedenastu świadków zaangażowanych w sprowadzanie samolotu do lądowania 10 kwietnia 2010 r.
Jak poinformował we wtorek płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, od 15 września do 13 października w Smoleńsku przebywał prokurator Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej, wraz z jedenastoma biegłymi i ekspertami.
Ponad 200 próbek z miejsca katastrofy
Według Rzepy prokurator oraz biegli wzięli udział w uzupełniających oględzinach wraku i elementów samolotu oraz miejsca i rejonu katastrofy. - W toku tych oględzin pobrano wiele (ponad 200) próbek, które obecnie będą podlegały dalszym szczegółowym badaniom na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Pobrano także do badań fragment brzozy, w której tkwiły elementy, które mogą pochodzić z samolotu Tu-154M nr 101 - dodał rzecznik NPW.
Przesłuchano kolejnych świadków
Ponadto od 19 września do 10 października w Moskwie przebywał prokurator WPO wraz z czterema biegłymi. Prokurator wziął udział w przesłuchaniu jedenastu świadków - osób zaangażowanych w sprowadzenie do lądowania samolotu 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku Smoleńsk Północny. - Dodatkowo wziął udział w uzupełniających oględzinach terminalu łączności satelitarnej połączonych z czynnościami badawczymi ekspertów. Jak już wielokrotnie informowaliśmy, urządzenie to nie rejestrowało treści prowadzonych rozmów - podał Rzepa.
Wyjazd polskich prokuratorów wojskowych oraz biegłych i ekspertów do Moskwy i Smoleńska był konsekwencją skierowania przez WPO do Federacji Rosyjskiej uzupełniających wniosków o udzielenie pomocy prawnej.
Dotychczas polscy prokuratorzy i biegli ośmiokrotnie wyjeżdżali do Rosji w związku ze śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej. Poprzednio - na przełomie lipca i sierpnia - do Smoleńska udała się licząca 13 osób grupa specjalistów. Jej zadaniem było m.in. wykonanie pomiarów szczątków samolotu przed planowanym w przyszłości transportem wraku do Polski. Ponadto polski prokurator przywiózł wtedy z Moskwy przeszło tysiąc próbek biologicznych ofiar katastrofy smoleńskiej wykorzystywanych do badań DNA.
Śledztwo przedłużono do 10 kwietnia 2013
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 19:27, 29 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Robi się coraz ciekawiej aby nie powiedzieć straszno.
Samobójczą śmiercią zginął chor. Remigiusz Muś
Tekst zeznań ś.p. Remigiusza Musia (Smoleńsk)
[link widoczny dla zalogowanych]
Do tematu grasującego po Polsce seryjnego samobójcy wrócę innym razem.
Dziś tylko tekst zeznań ś.p. Remigiusza Musia opublikowany na Rebelya.pl
Chorąży Muś twierdził, że kontrolerzy ze Smoleńska złamali przepisy. Mieli wydać załogom jaka, tupolewa i rosyjskiego iła komendy schodzenia na niedopuszczalną na smoleńskim lotnisku wysokość 50 m. Mówił też o wybuchach. Nie potrafił określić ich przyczyny.
Prokuratorzy zajmujący się badaniem katastrofy smoleńskiej już w 2010 roku zabezpieczyli nagrania z magnetofonu pokładowego Jaka, które mają zawierać zapis sprzecznych z przepisami komend. Nie przedstawili jednak dotychczas żadnych wyników badań tych nagrań. Czy po śmierci 42-letniego Musia coś się w tej sprawie zmieni?
Co technik z samolotu JAK-40 zeznał dwukrotnie w prokuraturze?
Pierwszy raz był przesłuchiwany 10 kwietnia 2010 r. od 20. do 21.
„Zeznaję, że jestem żołnierzem zawodowym, od 1996 r. pełnię służbę w JW 2139 na stanowisku starszego technika pokładowego. W dniu dzisiejszym, tj. 10.04.2010 o godz. 5.25 wylecieliśmy samolotem JAK 40 nr 044 do Smoleńska. Na pokładzie, oprócz załogi przewoziliśmy 14 dziennikarzy, którzy udawali się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej do Katynia. W czasie lotu od startu do lądowania, nie mieliśmy żadnych problemów technicznych. Lot przebiegał planowo. Przy podchodzeniu do lądowania warunki atmosferyczne były dość trudne, aczkolwiek zgodne z poziomem naszego wyszkolenia. Trudność lądowania polegała na tym, że panująca na lotnisku docelowym mgła ograniczała widoczność w przód do 1500 metrów oraz widoczność w do 100 metrów. Podchodząc do lądowania światła sygnalizujące początki pasa startowego, ich nazwa skrótowa APM widzieliśmy dużo wcześniej niż wyżej wskazane wartości. Światła te pomogły więc ukierunkować samolot w osi pasa startowego na odpowiedniej wysokości i odległości. Na wymienionych wyżej wartościach pas startowy widzieliśmy doskonale. Lądowanie odbyło się bez następstw. Po skołowaniu z pasa startowego zakołowaliśmy na miejsce postoju, wysadziliśmy pasażerów, odprawiliśmy się u służb granicznych i celnych i przystąpiliśmy do przygotowania samolotu do postoju. Nie mogliśmy dokończyć czynności z powodu tego, że władze lotniska zadecydowały o tym, że zatankują samolot po wylądowaniu naszego tupolewa. W związku z tym czekaliśmy na przylot. Nasz lot trwał 1 g. 15 min. W międzyczasie pogoda zaczęła się pogarszać do warunków w których już byśmy nie wylądowali i z zaciekawieniem oglądaliśmy dwa nieudane lądowania samolotu Ił 76 Federacji Rosyjskiej. Wówczas widoczność wahała się w granicach 400-800 metrów. Widoczności pionowej z ziemi nie byliśmy w stanie określić. Próby lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od naszego wylądowania. Próby lądowania Iła oglądaliśmy z płyty lotniska, nasz samolot stał na drodze kołowania, do osi pasa startowego w odległości ok 80 metrów. Widziałem tego Iła, który po drugiej nieudanej próbie lądowania odleciał.
Po kolejnych około 20 minutach z głośników naszej radiostacji usłyszeliśmy załogę naszego tupolewa zbliżającego się do rejonu lotniska. Pamiętam, że załoga prowadziła korespondencję z wieżą kontrolną, która kierowała ich aby znaleźli się na kursie odwrotnym do lądowania w celu wykonania zejścia do lądowania. Kontroler kazał zniżyć się im do wysokości 500 metrów i podał warunki pogodowe, z tego co pamiętam było to 4000 metrów na 400 metrów, kilkukrotnie dopytywał się czy zajęli wysokość 500 metrów. W końcu kpt. Protasiuk prostują, załoga odpowiedziała twierdząco. W momencie, kiedy załoga powinna wykonać zejście do lądowania, kontroler przekazał im informację o pogarszających się warunkach pogodowych 500 metrów na prawdopodobnie 80 metrów.
Zapytał się ich czy na pewno chcą wykonać zejście do lądowania. Odpowiedzieli twierdząco, że wykonają warunkowo. Kontroler poinformował ich, aby byli przygotowani na odejście na drugi krąg z wysokości 50 metrów.
W międzyczasie mój dowódca załogi przekazał dowódcy załogi tupolewa na tej samej częstotliwości, że naprawdę się pogarsza pogoda i raz widać na 300 a raz 500 metrów.
Wyszliśmy z samolotu wypatrywać tupolewa. Pogoda, widoczność pogorszyła się ponownie. Wróciłem do samolotu i nadałem przez radiostację „Arek teraz widać już 200”, odpowiedział „Dzięki”. Wróciłem po tym przed samolot. Po kilku minutach usłyszeliśmy charakterystyczne gwiżdżące brzmienie silników tupolewa, typowe dla zmniejszanych obrotów przy zniżaniu. Nagle obroty wzrosły do maksymalnych, po dwóch sekundach uderzenie i trzy wybuchy i krótko trwający dźwięk zatrzymującego się jednego silnika a potem już cisza.
Sytuacja nasza wyglądała tak, że nie wiedzieliśmy, czy możemy oddalać się od samolotu. Obserwowaliśmy tylko przejeżdżające obok nas pojazdy ratownicze.
Po około 5 minutach nawiązałem łączność z wieżą zapytując „co z naszą tutką”, odpowiedział mi „żebym wysiadł z samolotu, bo oni stacjonują 50 metrów od samolotu którym przylecieliśmy.”
Spotkaliśmy się z nim, drżący głosem odpowiedział nam, że tupolew spadł. Po około godzinie, kiedy nikt się nami nie interesował postanowiliśmy pójść na miejsce zdarzenia. Okazało się, że miejsce to nie jest oddalone 1500 metrów jak wcześniej nas informowano lecz 400-500 metrów od progu pasa i 50 metrów w lewo zgodnie z kierunkiem lądowania. Z samolotem TU 154 mieliśmy jedynie kontakt słuchowy, przez mgłę nie było go widać. Przed lądowaniem załoga tupolewa nie zgłaszała żadnych problemów technicznych. Nie mam pojęcia, nie wiem, jaka jest przyczyna tej katastrofy. To wszystko co mam do zeznania w tej sprawie.
Ponownie przesłuchany został 23 czerwca 2010 r. Podtrzymał swoje pierwsze zeznania. Mówił też, co załoga JAK-a zastała po przybyciu na miejsce katastrofy.
(….)
W końcowej fazie lotu kontroler zapytał się czy chcą lądować. Załoga odpowiedziała, że warunkowo podejdziemy. Kontroler wyraził zgodę na podejście. Ja nie słyszałem, aby kontroler zabronił im lądowania i odejście na zapasowe. Wydaje mi się, że kontroler powiedział TU-154M, że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 metrów. Po tym my wyszliśmy z JAK-a.
(…)
„Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej zaistnienia.
Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali się ludzie.”
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 8:16, 17 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Osobiście nie wierzę w teorię zamachu. Wierzę natomiast w co najmniej indolencję rządu i prokuratury w wyjaśnianiu okoliczności katastrofy
Co wynika ze "śladów" na drugim tupolewie?
[link widoczny dla zalogowanych]
Jeśli rzeczywiście badania wojskowej prokuratury wykazały obecność „śladów materiałów wysokoenergetycznych” również na pokładzie drugiego tupolewa, to oczywiście jest to poważny argument na rzecz tezy, że katastrofa prezydenckiego samolotu nie została spowodowana wybuchem. Ale wynika z tego coś jeszcze.
A mianowicie to, że rosyjskie badania szczątków rozbitej polskiej maszyny były totalnie niewiarygodne. Czy raczej – że niewiarygodne są te ich rezultaty, które Rosjanie podali do wiadomości polskim śledczym.
Przypomnijmy – miały one stwierdzić całkowity brak śladów materiałów wybuchowych. Oczywiście – jak wiemy, „ślady materiałów wysokoenergetycznych” to nie jest to samo, co materiały wybuchowe; stwierdzenie obecności tych pierwszych tylko może, ale nie musi, oznaczać że były to te drugie (choć różni eksperci wypowiadają się odmiennie na temat prawdopodobieństwa takiej tożsamości). Ale przecież również i o „śladach materiałów wysokoenergetycznych” polscy śledczy dowiedzieli się dopiero z własnych badań, i mimo że znali rezultaty badań rosyjskich, było to dla nich zaskoczeniem.
Bo przecież jeśli teraz „ślady materiałów wysokoenergetycznych” stwierdzono na pokładzie drugiego tupolewa, to dodatkowo weryfikuje to pozytywnie wyniki badań, przeprowadzonych kilka tygodni temu przez Polaków na szczątkach tupolewa pierwszego, które dały wyniki podobne.
Nie sposób chyba wyobrazić sobie sytuacji, w której
- „materiały wysokoenergetyczne” były obecne w drugim tupolewie;
- a ich obecność została stwierdzona również na szczątkach pierwszego, tylko że fałszywie?
Innymi słowy: mamy kolejny dowód na to, że Rosjanie od początku prowadzili z polskimi śledczymi nieczystą grę. Jeśli komuś, oczywiście, kolejny dowód był jeszcze potrzebny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Sob 8:17, 17 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 22:28, 10 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Sikorski poprosił UE o interwencję ws. wraku TU-154
[link widoczny dla zalogowanych]
- Na forum Rady ds. Zagranicznych UE skierowałem prośbę do wysokiej przedstawiciel UE (Catherine Ashton), aby podczas szczytu z Rosją podnieść formalnie kwestię potrzeby zwrotu wraku prezydenckiego Tu-154 - poinformował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski
- Skoro nie skutkują dwustronne kanały komunikacji z Rosją w tej sprawie, zmuszeni jesteśmy do przeniesienia tej kwestii na poziom międzynarodowy – wyjaśnił Sikorski i zapowiedział, że strona polska będzie tę sprawę "cieprliwie drążyć" z nadzieją, że Rosja uzna w końcu, iż wrak nie jest już potrzebny jej prokuraturze i może zostać przekazany naszemu krajowi.
W czasie zeszłotygodniowej rozmowy z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem Sikorski nie uzyskał informacji o dacie powrotu do Polski szczątków samolotu. Wrak - jak wyjaśniał Ławrow - ma zostać w Rosji do zakończenia śledztwa.
No nieeeeeeeeee do wiary!!!!!
Czyżby Sikorski opętany przez Kaczora chce rozpętać wojnę polsko-ruską a może i europejską ????
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Pon 22:28, 10 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 19:41, 19 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Oszołomski sąd chce sprawdzić nadzór nad BOR
[link widoczny dla zalogowanych]
Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów zdecydował, że prokuratura wróci jednak do nadzoru Jerzego Millera nad BOR w sprawie katastrofy smoleńskiej. Mimo wielu uchybień i skandalicznych zaniedbań, wskazanych zarówno przez NIK jak i samych śledczych, umorzono postępowanie. Sprawę podniósł ponownie Antoni Macierewicz w marcu i sąd rozstrzygnął, że on jak i mecenas Kaczyńskiego mieli rację.
Kiedy podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony w sierpniu 2011 r., ówczesny szef MSW wrzasnął na polityka PiS: "Pana krzyk nic nie zmieni", chyba niepodejrzewał, jak bardzo może się mylić. Prokuratorzy okręgowi postawili zarzuty, a nawet oskarżyli Pawła B., pomimo wprost nazwanych zaniedbań i wskazanych osób, odpowiedzialnych za nie. Nie raczyli nawet zaprosić na przesłuchanie Millera.
A mówimy o takich zarzutach wobec BOR, jak brak zabezpieczenia terenu lotniska, jego pirotechnicznego sprawdzenia przed przylotem Prezydenta, czy w końcu zignorowanie swoich obowiązków przez gen. Mariana Janickiego. To wnioski prokuratury, która wystosowała jedynie pismo "ostrzegawcze" do MSW.
Jak widać jednak na tym przykładzie, nie wszyscy uważają, że Macierewicz zawsze tylko jątrzy i podjudza do "reakcyjnej walki" z rządem, a nawet z własnym państwem. Wniosek o przesłuchanie Millera, który były minister uznał za niestosowną grę polityczną, sąd zinterpretował zupełnie inaczej. Czy prokuratura zdecyduje się na postawienie zarzutów komukolwiek, poza Pawłem B., to już inna sprawa. Najwyraźniej wymiar sprawiedliwości został opanowany przez żądnych zemsty pisowców.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 21:44, 15 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
DORADCA PUTINA PRZYZNAJE : BŁASIK TO BYŁ BLEF
[link widoczny dla zalogowanych]
Rok temu krakowski IES "wydobył" wreszcie ( po 1.5 -rocznej analizie) śp gen Błasika z kokpitu tupolewa Tu-154. Słowa przypisywane generałowi przez MAK, ostatecznie wg opinii Instytutu należały do drugiego pilota, mjr Roberta Grzywny.
Pamiętne przeprosiny pod adresem generałowej Ewy Błasik wypowiedział wtedy Zbigniew Girzyński:
"Najprawdopodobniej gen. Błasika w ogóle nie było w kokpicie samolotu, w związku z tym, cały spektakl zrobiony przez panią Anodinę kładzie się cieniem na nasze państwo, które nie broniło jego honoru. Jestem bardzo poruszony i przepraszam w imieniu państwa polskiego wdowę po śp. gen. Błasiku."
Nawet biedny Osiecki przyznał wtedy, że ekspertyza to przełom....Choć wiele na to wskazuje, że jeśli chodzi o Osieckiego, to mogła to być jedynie chwila słabości.
Dziś "mózg" MAKowskiej konferencji, Igor Mintusow przyznaje, że był to marketingowy blef i ściema. Polityczna decyzja po prostu. Próba odwrócenia uwagi od winy rosyjskiej. Ściema, która dodajmy mogła zaistnieć bez przeszkód, przede wszystkim dlatego, że szef polskiego rządu odbywał pamiętną podróż w Dolomity....
Mintusow przyznaje, że słowa Anodiny podkreślające rolę Błasika w kokpicie "to nieudana część konferencji komisji MAK". Czyżby KGB-iści umieli się przyznać, że ich manipulacja nie zawsze jest doskonała?
A może wywiad z PR -owcem Putina, to kolejna przemyślana wrzuta, żeby pokazać Polaczkom, że Ruski napluje na polski mundur, czy to podczas wojny, czy w czasie pokoju, przyzna się do tego, a "suwerenny" rząd ani drgnie.
[link widoczny dla zalogowanych]
PS Krótki cytat z wp.pl ze specjalną dedykacją dla mojego znajomego, który uważa, że jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami oryginałów czarnych skrzynek : "Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów - ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy." żródło tutaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 12:34, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
KAŻDY !!!!!!
Kogo stać na obiektywizm ...... winien obejrzeć ten film .... ''Anatomia upadku"
http://www.youtube.com/watch?v=H55d8ClqgW0
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 18:50, 05 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
To ja zgłaszam wątpliwości
[link widoczny dla zalogowanych]
Zespół Laska ma tłumaczyć nieporozumienia, kłamstwa, wątpliwości, bzdury na temat katastrofy smoleńskiej - we współpracy z Centrum Informacyjnym Rządu.
No to na początek może ja Zespołowi wytłumaczę jak to się stało, że po trzech latach od Smoleńska ponad 2/3 Polaków domaga się międzynarodowej komisji w tej sprawie. O 30% wierzących w zamach nie wspominam - bo to przecież te oszołomy z PISu.
Trzy lata temu stało się coś nieprawdopodobnego. Przypuszczam, że tego rekordu nikt i nigdy nie pobije. Straciliśmy w czasie pokoju Prezydenta, jego Małżonkę, Generałów, Biskupów, Posłów i Senatorów.
10 kwietnia wiedzieliśmy tylko to - i gromadziliśmy się na ulicach miast, rzucaliśmy kwiaty pod samochody z przejeżdżającymi trumnami, paliliśmy znicze, staliśmy pod Pałacem, jeździliśmy na pogrzeby. Już wtedy było parę zgrzytów - demonstracje (nieliczne) przeciw pochówkowi na Wawelu, powtarzane jak mantra twierdzenie - państwo zdało egzamin...jaki egzamin do cholery? Wspomnienia, artykuły o Zmarłych a zwłaszcza Parze Prezydenckiej - teoretycznie w polskiej tradycji zrozumiałe - o zmarłych dobrze albo wcale. Jednak niektórzy autorzy powinni skorzystać z okazji aby siedzieć cicho - bo wniosek był tylko jeden - albo kłamali wcześniej, albo kłamią teraz. Ta pierwsza wersja była bardziej prawdopodobna - bo przecież pojawiły się zdjęcia i filmy - każda telewizja miała swoje. Nagle okazało się, że są piękne ujęcia pani Marii, Lecha.
A potem było tylko gorzej i gorzej. We wrześniu 2010 napisałam ufka.salon24.pl/232273,nigdy-wam-tego-nie-daruje . Do tej notki mogę tylko dodawać i dodawać kolejne kłamstwa,zaniedbania i wątpliwości.
Bo kłamaliście od pierwszej chwili - to nie tak, że byliście zupełnie nieprzygotowani, straciliście głowy. Tak nie powinno być ale jednak można byłoby to po ludzku zrozumieć. Ale przecież wy byliście przygotowani - do ostatniego szczegółu. Po trzech latach to widać dokładnie. Akredytowany - jadący na telefon z Moskwy. Fałszywy ksiądz opowiadający o zamykaniu każdej trumny, o wkładaniu różańców - gdzie jest papieski różaniec pani Walentynowicz? Pani Kopacz - aktorka - opowiadająca łamiącym głosem o polskich specjalistach pracujących ramię w ramię z Rosjanami...przekopywanie ziemi łaskawie pominę. Spowalnianie autokaru Prezesa - bo to Tusk miał być pierwszy w Smoleńsku. Chciałam napisać - podpisanie...nie, to podobno było "na gębę" niekorzystnych dla nas ustaleń dotyczących śledztwa. Przecież to nie Kaczyński ani nikt z ciemnogrodu - to Kalisz pierwszy podnosił tę sprawę - można było procedować korzystniej dla Polski. Ale po co? Lepiej mówić - to nie my, to Rosjanie.
A jednocześnie wtłaczanie - do dzisiaj - zdań typu: Ten samolot nie powinien w ogóle wystartować...Dlaczego? W Polsce wiedziano lepiej co stanie się w Smoleńsku? I Bahr i kontrolerzy (na taśmach) mówią - mgła wyszła niespodziewanie.
I drugie zdanie - to lotnisko nie nadawało się do niczego - to kartoflisko. No to jak to było, że na tym kartoflisku lądował Putin? Tusk? Było inne wyposażenie w środę inne w sobotę czy nie było? Jeśli nie było, jak twierdzicie to chyba jednak tak złe nie mogło być.
Podobno w sytuacji stresu organizm podejmuje instynktownie decyzje - uciekaj albo walcz. Tusk zawsze wybiera ucieczkę. Był w Dolomitach, kiedy prezentowany był raport MAKu. My byliśmy nim zaskoczeni - zwłaszcza wątkiem pijanego Generała - Tusk o tym co jest w raporcie doskonale wiedział. Nie chciał wracać - Graś musiał po niego polecieć i przywieźć do Polski. Odtąd zawsze nazywam tego Pana oficerem prowadzącym. Ale występ Premiera był już musztardą po obiedzie - tylko na rynek wewnętrzny. Cały świat wiedział swoje - durni Polacy na rauszu lądowali we mgle, doskonale naprowadzani przez Rosjan nie potrafili nawet trafić w pas.
A śledztwo? Musiałabym mu poświęcić kilka notek. Prokuratura to nie zakres działania zespołu Laska. Ona będzie się musiała tłumaczyć osobno - a jest z czego. Choćby z kpin z Polaków - tej szatańskiej wysokości brzozy, tego sprawdzania spektrometrem kiełbasy i pasty do butów.
Ale raport komisji Millera można wsadzić w całości do kosza. Już wiadomo, że to nie Generał odczytywał prawidłową wysokość z wysokościomierza barycznego. Załoga podobno go nie słyszała, bo siedziała w słuchawkach. Tak, miała słuchawki, ale czytał drugi pilot - major Grzywna.
A ja pamiętam co jeszcze pisałam w ciągu tych lat. NIKT nie odpowiedział za zaniedbania tu - na ziemi. Owszem, rozwiązano 36 Pułk Specjalny - oczywiście będzie kłopot z odnalezieniem ludzi, dokumentacji. Ale wg mnie im się to należało - milczeli, pozwalali bezkarnie opluwać kolegów - sądzili, że ich, żyjących będzie ktoś bronił? Reszta jak wiemy awansowala - do stopni generalskich. Zasłużony cywil idzie w ambasadory, zasłużona Kopacz na marszałka Sejmu. Pomniejszych awansów nie znamy, ale na pewno są. Im dalej od Katastrofy tym mniej wiemy i tym więcej mamy wątpliwości. Ostachowicz nie pomoże, panie Lasek. Bajek poznaliśmy mnóstwo - teraz czas na prawdę. Albo na przyznanie się - spieprzyliśmy wszystko koncertowo, przepraszamy Polskę i Polaków
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 9:56, 13 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Bardzo trafne spojrzenie blogera ... JWalkera na raporty Millera i Macierewicza
[link widoczny dla zalogowanych]
..... mnie nie przekonują żadne dowody komisji Macierewicza, tak jak nie przekonują mnie dowody komisji Millera i komisji Anodiny.
A moje logika nie jest pokrętna, tylko żelazna.
Jej podstawą jest to, że nie wolno wierzyć w ani jedno słowo Rosjan i rosyjskiego państwa, bo przy założeniu, że istnieją dwa bieguny - prawdy i kłamstwa, biegun kłamstwa znajduje się w Moskwie.
Kłamstwo to stała, odwieczna,niezmienna i podstawowa reguła działania rosyjskiego państwa w każdej, podkreślam - absolutnie każdej - dziedzinie.
Jeśli więc przyjmiemy tę regułę, a nie ma ani jednego powodu - i pani go nie poda - żeby ją odrzucić, to nawet jeśli niektóre elementy rosyjskiego raportu są prawdziwe, to nie wiemy które i przyjmowanie jakiegokolwiek jego elementu za prawdę a nie fałsz, jest nonsensem, ponieważ jeśli choć jeden element ciągu logicznego jest fałszywy; fałszywa jest całość.
Idąc dalej - nie mogę przyjąć za prawdziwy raportu Millera, bo powtarza 99% elementów raportu Rosjan, poza tym stworzyli go ludzie absolutnie niekompetentni i nie posiadająćy doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych - vide Miller, w 100% zależni od administracji państwowej, nie prowadząc własnych badań. Nawet fotografie, które raport Millera zawiera, są skopiowane z internetu, co je w 100% dyskwalifikuje.
Nie mogę też przyjąć za prawdziwy raportu Macierewicza, bo opiera się na bazie danych z obu poprzednich raportów, inaczej je tylko interpretując.
Rozważania o tym, czy skrzydło zlamało brzozę czy brzoza urwała skrzydło są pozbawione sensu, bo najpierw musimy być pewni, że to skrzydło pochodzi z tego samolotu, a nie jestesmy pewni, bo go nie mamy i nie badaliśmy go. Tylko tyle i aż tyle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 20:46, 08 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Państwu Tuska i Komorowskiego dedykuję
[link widoczny dla zalogowanych]
Tupolew 154M rozbił się przy podejściu do lotniska pomiędzy godziną 8 a 9 rano. Wszyscy obecni na pokładzie ponieśli śmierć na miejscu. To był rosyjski samolot pasażerski, który uległ katastrofie 29 sierpnia 1996 roku w Norwegii. Zginęło130 pasażerów i załoga samolotu w liczbie 11 osób. Samolot uderzył w zbocze góry.
Niemal natychmiast po zdarzeniu dwóch inspektorów norweskiego biura badania wypadków lotniczych rozpoczęło śledztwo na miejscu katastrofy(zaśnieżony, górzysty teren ok. 14 km od lotniska). Następnego dnia na miejscu pojawiła rosyjska ekipa z MAK (Interstate Aviation Committee) oraz rosyjskiej administracji lotnictwa cywilnego. Norweska komisja wraz z norweskim biurem kryminalnym natychmiast zajęła się zabezpieczaniem i fotografowaniem miejsca katastrofy w celu stworzenia mapy obszaru katastrofy oraz rozmieszczenia szczątków samolotu, ciał, itd.
Także natychmiast uzgodniono, że śledztwo będzie prowadzone wspólnie przez MAK i norweskie biuro badania wypadków lotniczych. Nikt nie kombinował sztuczek z jakimiś nieprzystającymi do charakteru lotu konwencjami ani załącznikami. Nie próbowano zastosować sztywnych przepisów, które stawiałoby w niekorzystnej sytuacji jedną ze stron.
Nie było żadnej zwłoki z powodów proceduralnych czy negocjacyjnych. Doraźnie i bez zbędnych ceregieli podzielono zadania. Norwegia wzięła na siebie między innymi zabezpieczenie i badanie miejsca katastrofy. Za zgodą Norwegów badanie i odzyskiwanie informacji z czarnych skrzynek rosyjskiego samolotu(CVR i FDR) przeprowadzono w laboratorium MAK w Moskwie, Rosjanie zajęli się także oblotem testowym, a także dochodzeniem na terenie Rosji – wszystko pod okiem norweskich inspektorów z biura badania katastrof lotniczych w roli obserwatorów.
Taka ciekawostka – odzyskiwaniem informacji z czarnych skrzynek zajmował się z ramienia MAK niejaki Aleksiej Morozow
. Nie ulega wątpliwości, że Rosja jako strona niejako poszkodowana w tej katastrofie zdała egzamin. Przez analogię można sobie dopowiedzieć, jak się spisało państwo Tuska i Komorowskiego po tragedii smoleńskiej.
PS. Dziękuję koledze Rexturbo za zwrócenie uwagi na ten przypadek.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Śro 20:47, 08 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 17:45, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Posłuchajcie profesora Kleibera
[link widoczny dla zalogowanych]
Prezes Polskiej Akademii Nauk Michał Kleiber wysłał list do zespołu kierowanego przez Macieja Laska i zespołu parlamentarnego, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz (PiS), w którym wzywa obie strony do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy Tu-154M w Smoleńsku.
Wysłałem list z zaproszeniem. Czekam na reakcję obu stron. To jest kontynuacja tego co już publicznie mówiłem, że doszliśmy do punktu, w którym warto zorganizować debatę, spotkanie naukowców i ekspertów, bez polityków, ale przy pełnej jawności, na przykład transmitowane przez internet - powiedział we wtorek prof. Kleiber.
Szef PAN uważa, że stawianie warunków wstępnych przeszkadza w dojściu do jakiegokolwiek porozumienia. - Zaproszenie ma więc ogólny charakter. Czekam na sugestie obu stron - dodał.
Zespół Laska stwierdził również wówczas, że może dojść do merytorycznego spotkania ekspertów obu zespołów za zamkniętymi drzwiami, bez udziału polityków i mediów.
Udział mediów jest jednak warunkiem, jaki stawia zespół Macierewicza. - Jeśli debata będzie otwarta, dostępna dla opinii publicznej, zorganizowana na zasadzie równoprawności, to nie ma przeciwwskazań, aby się odbyła. Wtedy nasi eksperci będą w niej bardzo chętnie uczestniczyli - powiedział we wtorek Macierewicz.pap
Niby dlaczego Lasek i jego zespół torpeduje debatę przed kamerami TV? Skoro uważa że raport Millera jest tak świetny to ma okazje nas wszystkich o tym przekonać. Czego się boi? Liczę że nacisk medialny spowoduje zmianę nastawienia Laska i zmusi go do debaty przed kamerami. Kłamstwo smoleńskie o tak upadnie, nie musimy z tym czekać aż do wyborów. Propozycja profesora Kleibera to chyba jedyna obecnie szansa na wspólną debatę obu zespołów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 7:18, 19 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Warto posłuchać konferencji po "rewelacjach" Prokuratury Wojskowej i gazetki wybiórczej
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 7:31, 24 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Galeria ekspertów
[link widoczny dla zalogowanych]
Wspólna akcja prokuratury wojskowej i Gazety Wyborczej, czyli próba przerobienia naukowców sceptycznych wobec oficjalnej wersji przebiegu tragedii smoleńskiej na wariatów wskazała kierunek, w jakim toczyć się ma debata smoleńska. Kierunek wyznaczany niestety przez oficjalne organy państwa. Zapomnijcie o merytorycznej debacie na twarde argumenty o symulacjach, grubości dźwigarów, materiałach i ich właściwościach czy aerodynamice samolotu. Zamiast tego manipulacje i brutalne ataki personalne mające zdyskredytować wiarygodność oponentów. Kolejny raz znajduje potwierdzenie dobrze znana prawda, że gdy nie posiada się przekonywujących merytorycznych argumentów pozostaje tylko ad personam.
Wynikają z tego dwie rzeczy. Po pierwsze rzetelna debata na naukowe argumenty w takiej atmosferze ma niewielkie szanse zaistnieć. Po drugie obrońcy oficjalnej wersji na poparcie swoich tez nie mają dobrych argumentów. Gdyby mieli, już dawno by je przedstawili. Ponieważ nie mają muszą szukać innych sposobów, czyli próby dyskredytacji.
No dobrze – powie ktoś. Oficjalne komisje debaty na argumenty wolą co prawda nie ryzykować, no ale debatę na „eksperckość” to wygrywają oni w cuglach. Oto państwowe komisje reprezentują prawdziwych, uznanych i doświadczonych w tematyce lotnictwa ekspertów, którzy zmuszani są do użerania się z co prawda także ekspertami, ale z zupełnie innych dziedzin. „Wiedza ekspertów zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej jest co najmniej dyskusyjna” - oświadczył dr inż. Maciej Lasek. "Każdy ekspert powinien mieć świadomość kresu swoich kompetencji" – wtórował mu magister Wiesław Jedynak, także z KBWLLP.
Przyjrzyjmy się zatem ekspertom – z zakresu nauk ścisłych – komisji rządowych i regularnie współpracujących z zespołem parlamentarnym przez pryzmat kryteriów uznawanych w nauce.
Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego
Zwana potocznie komisją Millera. W jej składzie pracowało 34 osoby. 27 paniom i panom magistrom musimy grzecznie podziękować. Nie żeby było z nimi coś nie tak, ale jeśli to ma być pojedynek naukowców to z komisji Millera do drugiej rundy przechodzi 7 osób:
prof. dr hab. inż. Ryszard Krystek
dr Agnieszka Kunert-Diallo
dr inż. Maciej Lasek
ppłk dr inż. Sławomir Michalak
płk dr n. med. Olaf Truszczyński
dr inż. Stanisław Żurkowski
dr hab. Marek Żylicz
Jeden z nich to doktor nauk medycznych, jest także dwójka prawników czyli z zakresu nauk ścisłych pozostają 4 osoby: dr inż. Maciej Lasek, prof. dr hab. inż. Ryszard Krystek, ppłk dr inż. Sławomir Michalak i dr inż. Stanisław Żurkowski. Zacznijmy od obecnego przewodniczącego zarówno KBWLLP i jednocześnie szefa tzw. Komisji Laska – państwowego organu do wyjaśniania. Nie piszę wyjaśniania czego, bo jak na razie nie było nawet próby wyjaśniania co mają wyjaśniać. O ile mi wiadomo w chwili pisania tego tekstu nie udało im się od wielu miesięcy nawet uruchomić strony internetowej, pomimo że korzystają oni ze wsparcia infrastruktury rządu oraz że pobierają za swoją pracę nie takie skromne pensje z pieniędzy podatnika. Póki co wydaje się, że największa ich aktywność to wyjaśnianie, że inni naukowcy nie powinni wyjaśniać.
Poniżej wyniki wyszukiwań naukowych publikacji ze zbioru baz danych Scopus i ISI.
Dr inż. Maciej Lasek. W ciągu ostatnich 16 lat 0 (słownie: zero) publikacji w jakimkolwiek czasopiśmie ISI. 6 publikacji z ostatnich 16 lat to wyłącznie materiały z konferencji, jako współautor. Cytowań: zero. H-index: zero. Jedyny artykuł dr. inż Laska jaki udało mi się znaleźć w indeksowanym czasopiśmie pochodzi sprzed 17 lat. To czasopismo to polski kwartalnik Journal of Theoretical and Applied Mechanics (JTAM) wydawany przez Polskie Towarzystwo Mechaniki Teoretycznej i Stosowanej. W obecnym rankingu czasopism ISI w kategorii Mechanics na 134 indeksowane w tej kategorii czasopisma JTAM zajmuje 115 pozycję.
Prof. dr hab. inż. Ryszard Krystek. Zgodnie z bazą danych Nauka Polska profesor zwyczajny na Politechnice Gdańskiej; Wydział Inżynierii Lądowej i Środowiska; Katedra Inżynierii Drogowej. Zgodnie ze Scopus publikacji: zero. Cytowań: zero. H-index: zero.
ppłk dr inż. Sławomir Michalak. Publikacji: zero. Cytowań: zero. H-index: zero.
Dr inż. Stanisław Żurkowski. Publikacji: zero. Cytowań: zero. H-index: zero.
Współpracownicy Zespołu Parlamentarnego
Ze strony współpracowników zespołu parlamentarnego cztery osoby regularnie pojawiające się na jego spotkaniach.
Prof. Wiesław Binienda. 95 publikacji w ciągu ostatnich 16 lat. 455 cytowań. H-index (uwzględnione publikacje tylko od 1996 roku): 10. Szereg publikacji w czasopismach ISI z zakresu inżynierii lotniczej, kompozytów czy modelowania matematycznego. Przykłady tych czasopism to AIAA Journal wydawany przez American Institute of Aeronautics and Astronautics (4 miejsce w rankingu czasopism w kategorii Engineering, Aerospace), Journal of Aircraft, Journal of Aerospace Engineering, Applied Mechanics Reviews (9 pozycja w kategorii Mechanics na 134 czasopisma), Composites - Part A: Applied Science and Manufacturing (2 miejsce wśród czasopism ISI z kategorii Engineering, Manufacturing), Computational Mechanics, International Journal of Fracture i innych.
Prof. dr hab. inż. Jacek Rońda. Zgodnie z bazą danych Nauka Polska profesor nadzwyczajny na Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie; Wydział Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej; Katedra Informatyki Stosowanej i Modelowania. Publikacji: 15. Cytowań: 69. H-index (uwzględnione publikacje tylko od 1996 roku): 4. Szereg publikacji w czasopismach ISI z zakresu mechaniki i symulacji, jak Computer Methods in Applied Mechanics and Engineering, Archive of Applied Mechanics i innych.
Dr inż. Gregory Szuladziński. Publikacji: 18 (w tym większość jako pojedynczy autor). Cytowań: 7. H-index (uwzględnione publikacje tylko od 1996 roku): 1. Publikacje w czasopimach ISI, jak Journal of Computational and Nonlinear Dynamics, Journal of Engineering Mechanics, a także specjalistycznych czasopismach, jak Journal of Explosives Engineering wydawany przez International Society of Explosives Engineers. Także autor książek, jak Formulas for Mechanical and Structural Shock and Impact (2009, CRCPress) i Dynamics of Structures and Machinery: Problems and Solutions (1982, Wiley).
Prof. Kazimierz Nowaczyk. Publikacji: 29. Cytowań: 855. H-index (uwzględnione publikacje tylko od 1996 roku): 11. Publikacje w czasopismach ISI, jak Journal of Physical Chemistry B czy Analytical Chemistry. Autor monografii o nowej metodzie mikroskopii (FLIM) i 2 patentów. Edit: Według bazy danych Thomson-Reuters, która zawiera publikacje także sprzed roku 1996 liczba publikacji: 31 (ogólna 52). Suma cytowań: 959 (ogólna ponad 1400). H-index: 13.
Liczby mówią za siebie - jeśli chodzi o publikacje naukowe w porównaniu z ekspertami zespołu parlamentarnego członkowie KBWLLP to grupa zwykłych amatorów. Jeśli dodać do tego, że żaden z członków obecnej komisji Laska nie był na miejscu katastrofy w Smoleńsku, ani nie badał wraku to ten obraz staje się jeszcze bardziej ponury. Twierdzenie dr. inż. Laska, że "wiedza ekspertów zespołu parlamentarnego jest co najmniej dyskusyjna" jest co najmniej dyskusyjne. Delikatnie pisząc. Wygląda to raczej zabawnie, gdy czołowy ekspert KBWLLP, który przez 16 ostatnich lat naukowej kariery nie był w stanie opublikować nawet jednego artykułu w jakimkolwiek czasopiśmie ISI próbuje pouczać na czym ma polegać naukowość specjalistów, którzy takie artykuły publikują regularnie.
Do tego dochodzą inni, jak dr inż. Wacław Berczyński, który zarówno badał wypadki lotnicze, jak i miał publikacje typowo w zakresie bezpieczeństwa lotu [1, 2], czy dr inż. Bogdan Gajewski członek ISASI (International Society of Air Safety Investigators), którego mam nadzieję zobaczymy na II Konferencji Smoleńskiej.
Do "eksperckiego" zamieszania swoje dołożyli także rektorzy Akademii Górniczo-Hutniczej i Politechniki Warszawskiej. W swoim "odcinającym się" oświadczeniu stwierdzili oni m.in.:
Zgodnie z naszą wiedzą zarówno prof. Jacek Rońda, jak i prof. Jan Obrębski nie są specjalistami w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych. W ramach stosunków pracy obowiązujących ich w Akademii Górniczo-Hutniczej jak i Politechnice Warszawskiej Panowie Profesorowie nie prowadzą badań związanych z tą tematyką.
Zgodnie z definicją panów rektorów "specjalisty w zakresie badania przyczyn katastrof lotniczych" prawie wszyscy z członków KBWLLP nie są takimi specjalistami. Nie prowadzą oni bowiem żadnych badań - zero publikacji na ten temat, zero badań w temacie. Ja rozumiem, że być może presja polityczna jest olbrzymia, ale noblesse oblige, warto być dokładnym, jak już się składa publiczne oświadczenia, bo tak dezawuuje się także członków KBWLLP.
Niewątpliwie atutem członków KBWLLP jest udział w ustalaniu przyczyn wypadków lotniczych w kraju. Tyle, że są to głównie wypadki szybowców i awionetek, raczej słabe odniesienie do katastrof dużych, pasażerskich liniowców, w których to śledztwach członkowie KBWLLP nie uczestniczyli.
Podsumowując, dla członków KBWLLP próba uniknięcia debaty merytorycznej i zamiana jej na personalną to wpadnięcie z deszczu pod rynnę. Na tym polu ich eksperckość też szybko nie jest wiele lepsza niż ich dotychczasowe osiągnięcia w badaniu katastrofy smoleńskiej. Nie warto zatem jednak skupić się na nauce?
--------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
1. Berczynski, W. (1998) "Fail safe evaluation of helicopter structures". Annual Forum Proceedings - American Helicopter Society 1, s. 140-144.
2. Berczynski, W. (1996) "Composite combined factor of safety which influence structural design". Annual Forum Proceedings - American Helicopter Society 2, s. 908-918.
"Skończyłem politechnikę na wydziale mechanicznym, zrobiłem doktorat z metody elementu skończonego. Dwa lata byłem w koncernie Canadair, miałem tam kursy na temat zniszczeń wypadkowych. Potem pracowałem w Corpus Christi w Teksasie. Tam jest największa w USA baza naprawcza armii amerykańskiej. Badałem tam m.in. helikoptery po katastrofach. Ocenialiśmy ich uszkodzenia, żeby zdecydować, czy warto je naprawiać w ramach ASCOM (Army Service Command). Widziałem też statki powietrzne zupełnie rozbite. Nie mam kompleksów."
Źródło: "Lasek zmyśla". Nasz Dziennik, 15 maja 2013.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 20:45, 10 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Zdjęcia, których Lasek nie opublikował
[link widoczny dla zalogowanych]
W szeroko w dniu wczorajszym nagłośnionym oświadczeniu Zespołu Laska czytamy między innymi:
„…Jeden z kluczowych dowodów na potwierdzenie zamachu smoleńskiego został sfałszowany poprzez obróbkę zdjęcia w komputerze oraz wykorzystany przez członka zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę do argumentacji o rzekomym zamachu bombowym na samolot TU-154M (…) niedopuszczalne aby na tego rodzaju materiałach źródłowych członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i wprowadzali w błąd opinię publiczną (…)Rzeczywiste zdjęcia z rekonstrukcji urwanego skrzydła wyglądają inaczej (w załączeniu). Wyraźna różnica na zdjęciach wykorzystywanych przez prof. Biniendę wynika z manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć (…)Pomimo, iż lansowane przez zespół parlamentarny alternatywne teorie są ze sobą sprzeczne i nie ma żadnych dowodów na ich potwierdzenie nadal jesteśmy świadkami coraz brutalniejszej kampanii kłamstw i oszczerstw - tym razem z wykorzystaniem fałszywych materiałów…”
Maciej Lasek w związku z rzekomym sfałszowaniem zdjęcia złożył zawiadomienie do prokuratury.
Przy okazji całej „afery”, zaistniałej oczywiście zupełnie przypadkiem, w dniu kiedy miała się odbyć debata w Sejmie na temat katastrofy smoleńskiej oraz przed ważnym referendum w Warszawie w wyniku, którego władzy może zostać pozbawiona wiceprezes Platformy Obywatelskiej prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz, warto zauważyć kilka kwestii:
1. Kluczowym dowodem na poparcie tezy prof. Biniendy jest nie jedno zdjęcie tylko wielokrotne przeprowadzenie symulacji komputerowej zderzenia modelu skrzydła TU154M z modelem brzozy, przy czym według zapewnień profesora z braku ścisłych danych odnośnie konstrukcji skrzydła tego modelu samolotu zaniżył on znacznie wytrzymałość skrzydła a podniósł, na użytek badania, wytrzymałość brzozy.
2. Tezą jaką stawia prof. Binienda nie jest teza o zamachu, ponieważ do stawiania takiej tezy profesor nie czuje się uprawniony, tezą prof. Biniendy jest udowodniona powyżej opisaną symulacją, niemożność przecięcia skrzydła przez brzozę. Nie jest znana żadna wypowiedź Biniendy, w której twierdzi on, że w Smoleńsku miał miejsce zamach.
3. Publikowane przez media porównanie zdjęcia PKBWL i zrzutu z ekranu Telewizji Trwam obrazujące miejsce nieciągłości skrzydła tupolewa nie jest przekonujące ponieważ po pierwsze nie wiadomo jak długi okres czasu dzieli od siebie momenty ich wykonania, po drugie załączony poniżej załącznik graficzny wskazuje na wykonanie zdjęć pod różnymi kątami (patrz zielona obwódka na elemencie konstrukcji na obydwu zdjęciach), po trzecie widać znaczne różnice w rozdzielczości, po czwarte zaznaczona przez Zespół Laska, żółtą strzałką problematyczna nieciągłość krawędzi skrzydła jest widoczna tylko na zrzucie z ekranu Telewizji Trwam, na zdjęciu PKBWL znajduje się w znacznej części poza kadrem.
4. W filmie „Anatomia upadku” Anity Gargas(można lubić, można nie lubić, ale o fakty spierać się nie warto) dokonano interesującego eksperymentu. Na podstawie zdjęć wraku i wiaty, którą wrak został przekryty porównano, dzięki szerokościom płyt betonowych, na których obydwa obiekty się znajdują, szerokości wiaty i wraku. Co się okazuje? Wrak (licząc od końca skrzydła do końca skrzydła) ma szerokość ok. 10 płyt a wiata 5. Co się stało ze skrzydłami? Może zostały upchnięte pod wiatę, a może zostały wywiezione na złom. Zapewne szybko się tego nie dowiemy.
Dowodzi to jednak, podobnie jak swego czasu dziwne i wydawałoby się irracjonalne działanie w postaci wybijania szyb we wraku czy jego mycie, absolutnej dezynwoltury z jaką służby rosyjskie traktują ten (WŁAŚNIE TEN) kluczowy dowód w sprawie.
Zdjęcia są w załaczonym linku
Jaki jest więc sens porównywania dwóch zdjęć o bardzo różnej rozdzielczości, wykonanych pod różnymi kątami, w różnych warunkach i okresach czasu? Domyślać się można tylko, że propagandowy.
I na koniec parafrazując samego Macieja Laska (który nota bene nie widzi niczego złego w manipulacjach przy pomocy programu graficznego w załączniku Nr1 do Raportu Komisji Millera zmierzających do ukrycia punktu TAWS38): Pokażcie dowody na swoje oskarżenie o manipulację graficzną zdjęcia albo zakończcie prace swojego zespołu i przeproście za to, że przez ponad trzy lata (licząc razem z działalnością prowadzoną poza tzw. Zespołem Laska) wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media.
Inaczej ktoś mógłby pomyśleć, że podstawową zasadą jaką się pan Lasek kieruje jest moralność Kalego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 19:51, 25 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Parówki i puszki na służbie lemingów
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie można mieć innego spojrzenia na eksplodujące parówki niż zmieszanie, zażenowanie - powiedziała w "Kropce nad i" Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej.
Słuchając takich „mądrości” nie można mieć nic innego niż zażenowanie. Poziomem nieuctwa i łatwością obnoszenia się z nim publicznie. I jest to ostatnio nagminne, a wyłazi z ludzi szczególnie przy próbach ośmieszenia Zespołu Parlamentarnego Maciarewicza i związanych z nim ekspertów.
Nauki, zwłaszcza ścisłe i inżynieryjne, w swojej metodologii nagminnie posługują się modelem. W dyscyplinach teoretycznych jest to model matematyczny, nierzadko, przez wzgląd na zbyt dużą ilość zmiennych, uproszczony – weźmy choćby wahadło matematyczne. W dyscyplinach inżynieryjnych modelem bywają makiety, symulatory, modele redukcyjne, czasem wręcz zabawki. Ważne jest to, aby model był adekwatny względem cech istotnych z obiektem badanym lub tworzonym, bo wtedy można z dużą dozą prawdopodobieństwa, predykować zachowanie tego ostatniego.
Modele odgrywają także rolę dydaktyczną, poglądową. Badając pewne zjawisko, można odwołać się do bliższego słuchaczowi przykładu z życia codziennego. Opowiadając na poziomie popularnonaukowym o precesji planety, można nawiązać do wirującego bączka. Wyjaśniając niezorientowanym istotę badań sejsmicznych, można odwołać się do znanego chyba każdemu badania USG. I nie ma w tym nic zabawnego, nic zdrożnego.
Podobnie nie ma nic zabawnego, nic zdrożnego w podaniu mniej obytym z teoriami dotyczącymi układu sił w strukturach cylindrycznych przykładu pękającej parówki. Pod wpływem wzrostu ciśnienia cylinder pęka nie po okręgu tylko po linii wzdłużnej. Parówka we wrzątku jest więc znakomitym analogiem działania sił przy wzroście ciśnienia we wnętrzu cylindrycznej struktury, także takiej jak kadłub samolotu w przypadku np. wewnętrznej eksplozji. Może warto by, miast publicznie się ośmieszać wrócić do szkoły na lekcje fizyki.
Podobnie rzecz wygląda z odwołaniem się do przykładu zgniatanej puszki po piwie, z którego mądralińskie lemingi z Kuczyńskim na czele robią sobie śmichy chichy, podczas gdy z nabożną czcią kupowały argumenty „walnęło to się urwało” czy przypowieść o drwalu rąbiącym drzewo. Rżyjcie z własnej głupoty!
Zdaję sobie sprawę, że wokół tematu trwa rozdęty do granic możliwości spór o charakterze niemającym nic wspólnego z nauką. Stąd skwapliwe nagłaśnianie wyrwanych z kontekstu wypowiedzi ekspertów o papierowych samolocikach, zupełnie jakby to one były tematem ich eksperckich opracowań. Zdaję sobie sprawę, że w polityce liczy się skuteczność, a nie merytoryczna jakość, czy etyczne imperatywy. Ale naukowcy nie powinni zniżać się do tego poziomu. Jeśli więc czytam prof. Wóycickiego, wnioskującego o niewiarygodności Zespołu Maciarewicza na podstawie porównania specjalności ekspertów, z którego wynika, że u Millera byli oni głównie od lotnictwa, a u Maciarewicza nie, to przecieram oczy ze zdumienia: czy człowiek na tym poziomie może nie wiedzieć, że eksperci od lotnictwa są na miejscu, gdy samolot jest w powietrzu, zaś gdy już mamy do czynienia z wrakiem, najbardziej kompetentnymi będą spece od wytrzymałości, metalurgii, symulacji komputerowych, balistyki, eksplozji, że nie wspomnę już o lekarzach, patomorfologach, psychologach, prawnikach, etc.? A takie właśnie szerokie spectrum dyscyplin reprezentują naukowcy związanie z Zespołem Parlamentarnym - i jest to jego atutem, a nie powodem do dyskredytacji, zwłaszcza że w swoich dyscyplinach są oni w dużej mierze międzynarodowymi autorytetami i pozycję tę zachowują mimo znojnych wysiłków polskich mainstreamowych mediów, aby ich skompromitować. Póki co, udało się to tylko z prof. Rońdą, ale na jego własne życzenie. Przy czym zauważmy, że kompromitacja dotyczyła przestrzeni etyki, a nie specjalności profesora. Cóż, tak to jest, gdy ktoś się zdecyduje na zniżanie do metod adwersarza.
Podejrzewam, że prof. Wóycicki doskonale o tym wszystkim wie, a wypowiada się tak nie jako naukowiec (nie ma zresztą w tej dyscyplinie kompetencji) lecz jako polityk, propagandzista. A tu, jak wyżej pisałem, używa się wszystkiego co skuteczne, bo przecież cel uświęca środki.
Pozostaje tylko pytanie, co jest tym celem i jak się to ma tak do moralności i do polskiej racji stanu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 18:05, 26 Paź 2013 Temat postu: |
|
|
Odtajniona rozmowa Braci Kaczyńskich!
[link widoczny dla zalogowanych]
Czytać ze zrozumieniem tekstu !!!!!!!!!
Pora by ostatecznie rozwiać mglę nad rozmową śp. Lecha Kaczyńskiego z bratem, Jarosławem. Mimo, że jak bumerang powraca kwestia tej rozmowy (szczególnie przed różnego rodzaju wyborami oraz w momentach poddawania w wątpliwość ustaleń Komisji Millera) WPO w Warszawie i rzecznik NPW nie ujawniali związanych z nią detali. Tym samym dając asumpt różnym Kuczyńskim, Dereszom, Palikotom, Wałęsom i innym do upubliczniania sugestii, że w trakcie rozmowy Jarosław Kaczyński nakazał Bratu za lądowanie w Smoleńsku.
Akcja obarczania winą śp. Prezydenta za decyzję o lądowaniu rozpoczął SMS ujawniony przez śp. generała Petelickiego. Już 10 kwietnia do prominentnych polityków PO dotarł przekaz: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił. Jego treść zapewne trafiła także do mędrca Europy, który w czerwcu 2010 roku(2.06.)mówił w Radio Gdańsk: Według Wałęsy właśnie ta ostatnia rozmowa Lecha Kaczyńskiego jestkluczemdo rozwiązania zagadki katastrofy Tupolewa (…) Według Lecha Wałęsy nawet to, co już teraz wiemy, pozwala nam się domyślać, kto tak naprawdę zawinił i spowodował katastrofę(..)”
Dużą aktywność wykazał członek PO Janusz Palikot. Czwartek, 22 lipca 2010 (11:50) (..)Poseł PO Janusz Palikot napisał interpelację do ministra sprawiedliwości. Chce wyjaśnienia wątpliwości dotyczących katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154. Pismo w tej samej sprawie wysłał też do prokuratora generalnego.
W grę kalkowania tezy o wpływie rozmowy braci Kaczyński włączył się aktywnie prokurator Maksjan mówiąc dziennikarzom gazety Fakt o wadze tej rozmowy (publikacja 08.04.2011 06:13): (..)Nic na ten temat nie mogę powiedzieć – mówi nam Maksjan. – Poza tym, że zapis rozmowy byłby dla nas istotnym dowodem i że staramy się robić wszystko, co możliwe, by do treści tej rozmowy dotrzeć..
Padały stwierdzenia o kilkuminutowej rozmowie, że odbyła się ona tuż przed lądowaniem. Kilkadziesiąt razy media powtarzały i powtarzają nadal o rozmowie jako dowodzie w śledztwie.
Bez echa przeszła informacja Laska: (..)Rozmowa Lecha i Jarosława Kaczyńskich 10 kwietnia 2010 r. nie miała wpływu na przebieg katastrofy w Smoleńsku - stwierdził jednoznacznie Lasek. Dodał, że jego komisja "zna czas trwania rozmowy i moment, w którym ją przeprowadzono".
Nie pomogło również niektórym przeciwnikom braci Kaczyńskich stwierdzenie Seremeta o tym, że rozmowa wpływu na decyzje pilotów mieć nie mogła. Deresz i Kuczyński dalej szkalują prezesa PiS obciążając go o zmuszanie Brata do podjęcia decyzji o lądowaniu TU 154 M w Smoleńsku mimo panujących tam złych warunków atmosferycznych. A mainstream z lubością produkuje paszkwile na ten temat.
Zwróciłam się do WPO o wyjaśnienia tej kwestii. Oto treśćkorespondencji:
26.09.2010r. „W związku z ponawianymi w prasie sugestiami o niezbędność ujawnienia stenogramu z rozmowy z pokładu TU 154 M śp. Lecha Kaczyńskiego z bratem proszę o jednoznaczną odpowiedź: czy prokuratura jest w posiadaniu takiego nagrania i stenogramu? Oraz czy ewentualne zapytania do służb polskich i zagranicznych w tej sprawie jednoznacznie potwierdziły ich istnienie lub brak.
Wszystkie poruszane zagadnienia są przedmiotem ogromnego zainteresowania opinii publicznej i stanowią podstawę do spekulacji prasowych. Ich wyjaśnienie ma znaczenie nie tylko dla śledztwa ale także dla spokoju rodzin ofiar.”
Odpowiedź NPW z dnia 9.10.2013 roku: „Prokuratura nie dysponuje nagraniem tudzież stenogramem rozmowy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z pokładu Tu 154M, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nigdy nie zwracała się do żadnego organu, instytucji, państwa czy organizacji międzynarodowej konkretnie o treść rozmowy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Panem Jarosławem Kaczyńskim, ale w licznych wnioskach i postulatach kierowanych do instytucji krajowych i zagranicznych prokuratura zwracała się o przekazanie wszelkich informacji, danych, materiałów mogących przyczynić się do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. W pozyskanych materiałach nie było zapisu tej rozmowy. Zakres odpowiedzi został uzgodniony z prokuratorem prowadzącym śledztwo.”
Z tej korespondencji jednoznaczniewynika, żena dzień dzisiejszy nie ma zapisu rozmowy.
W dniu 9.10.2013 wysłałam do rzecznika:
„Pozwolę sobie uzupełnić moje pytanie numer 6, dotyczące rozmowy śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z bratem, Jarosławem Kaczyńskim. Jak wiadomo z raportów MAK i Millera „Załoga prowadziła korespondencję dotyczącą sytuacji pogodowej z lotniskiem Mińsk, Smoleńsk Siewiernyj oraz załogą polskiego samolotu, Jak-40, który wylądował w Smoleńsku o godzinie 7: 15 – około półtorej godziny przed katastrofą.
- 27 minut przed katastrofą samolot w zniżaniu przekroczył wysokość 7500 m; kontrola lotniska Mińsk poinformowała, że widzialność na lotnisku docelowym wynosi 400 m;”
Czy mogą Państwo potwierdzić, że ten komunikat był pierwszym powiadomieniem o pogorszeniu pogody w Smoleńsku oraz czy rozmowa śp. Lecha Kaczyńskiego z bratem Jarosławem Kaczyńskim miała miejsce przed otrzymaniem tego komunikatu przez załogę samolotu Tu 154 M?”
Odpowiedź rzecznika z dnia 15.10.2013
Szanowna Pani,
odpowiadając na tak sformułowane pytanie zauważyć na wstępie należy, iż rola rzecznika prasowego polega na podawaniu informacji o zgromadzonym materiale dowodowym ( oczywiście za zgodą prokuratora prowadzącego śledztwo) nie zaś na jego interpretowaniu czy ocenie, jest to bowiem domeną prokuratora referenta i znajdzie swój wyraz w decyzji merytorycznej.
Z powyższych względów kwestię rozstrzygnięcia czy rozmowa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z bratem miała miejsce przed otrzymaniem przez załogę informacji o stanie pogody pozostawiam do Pani oceny, aby jednak mogła Pani tego dokonać podaję, iż jak wynika z poczynionych ustaleń rozmowa telefoniczna Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Panem Jarosławem Kaczyńskim za pośrednictwem aparatu satelitarnego będącego na wyposażeniu samolotu Tu - 154M nr boczny 101 miała miejsce o godz. 8.23 ( wartość podaję w godzinach i minutach czasu polskiego).
Zapis z rejestratora MARS BM jest dostępny na stronie [link widoczny dla zalogowanych] w zakładce Katastrofa smoleńska, podzakładka Opinie i Ekspertyzy – zapis z rejestratora fonicznego CVR oraz suplement do zapisu z rejestratora fonicznego CVR.”
W dniu 16.10.2013 r. zwróciłam się o uzupełnienie tej odpowiedzi: Szanowny Panie,
dziękuję Panu i za Pana pośrednictwem prokuratorowi -referentowi śledztwa za odpowiedź na postawione pytania uzupełniające.
Rozumiem stanowisko iż rola rzecznika prasowego polega na podawaniu informacji o zgromadzonym materiale dowodowym ( oczywiście za zgodą prokuratora prowadzącego śledztwo) nie zaś na jego interpretowaniu czy ocenie i postaram się samodzielnie ocenić interesujący mnie aspekt sprawy,
Pragnę jednak zauważyć, że wnioskowanie czy rozmowa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z bratem miała miejsce przed otrzymaniem przez załogę informacji o stanie pogody pozostawiana przez Panów do mojej oceny, nie może być dokonana na podstawie jednego parametru jaki uzyskałam, czyli godziny rozpoczęcia rozmowy. Proszę więc o konsekwentne podanie czasu jej trwania bądź po prostu jej zakończenia. Czy możliwe jest także uzyskanie pozyskanie informacji z jakiego źródła została pozyskana wiedza szczegółowa o tej rozmowie.”
Odpowiedź NPW z dnia 21.10.2013 r.: Szanowna Pani, moja ocena, co do tego czy poprzez zestawienie informacji o czasie zarejestrowania rozmowy z zawartymi w zapisie z rejestratora fonicznego CVR danymi odnośnie czasu gdy przekazywano załodze samolotu dane o stanie pogody, możliwe jest ustalenie wzajemnej koincydencji była i jest odmienna.
Mając jednak na względzie Pani prośbę, informuję, iż w oparciu o podsiadane przez WPO Warszawa dokumenty obrazujące połączenia z telefonu satelitarnego znajdującego się na pokładzie wynika, iż połączenie, w trakcie którego miała miejsce rozmowa będąca przedmiotem niniejszej korespondencji, zostało zarejestrowane o godz. 8:23. Dokumenty te (wykaz połączeń oraz zapis dokonanego „zrzutu” danych z pamięci podręcznej urządzenia) wskazują, iż przedmiotowe połączenie trwało 33 sek.”
Zgodnie z instrukcją ppłk Wójcika informacje z WPO zestawiłam z zapisami z czarnej skrzynki:
8.13.56/7 komunikat o mgle w Smoleńsku
Nie ma śladu po jakiejkolwiek rozmowie z osobą spoza załogi
Rozmowa z telefonu satelitarnego rozpoczęła się o 8, 23 i trwała 33 sekundy, czyli do godziny 8.23.33
8.26.19.9 Kapitan TU 154 M przekazuje meldunek o złej pogodzie szefowi protokołu, śp. Kazanie
Zgadzam się z sugestią ppłk Wójcika, że kluczowym dla oceny możliwości wpływu rozmowy nie był moment pozyskania przez załogę informacji o pogorszeniu warunków pogodowych versus czas rozmowy. Należało sprawdzić czas przekazania informacji o mgle do kabiny pasażerskiej. Przez pozyskanie informacji o długości trwania rozmowy można jednak dodatkowo wyeliminować ewentualne sugestie, że trwała ona w momencie kiedy pan Kazana wrócił do salonki.
Mój wniosek jest jednoznaczny: nigdy nie było cienia podejrzenia o jakikolwiek wpływ rozmowy pomiędzy braćmi na przebieg wydarzeń w Smoleńsku.
Induktor tej plotki tkwił w tych samych rękach, które rozsyłały tuż po katastrofie SMS ujawniony przez śp. generała Petelickiego do prominentnych polityków PO: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił. Z treści tego smsa wynika wprost założenia przez autorów wersji wykorzystania dramatu do brutalnych rozgrywek politycznych. I nie byli to ludzie z PiS czy Zespołu Parlamentarnego panie Premierze Tusk. To nie Kaczyński i Macierewicz są autorami skandali wokół tego śledztwa. Nie sądzę, aby w zapowiedzianym przez Pana wywodzie na temat śledztwa smoleńskiego znalazła się lista zaniechań w tej materii Pana i ludzi z Pana najbliższego otoczenia.
Dążącym do prawdy o Smoleńsku zalecam, aby zamiast szukać treści rozmowy Braci Kaczyńskich z dnia 10 kwietnia poszukali twórców i odbiorców SMS-a o którym mówił gen. Petelicki.
P.S.
Kilka cytatów z mediów „Z informacji podanej przez gen. Petelickiego wynika, że treść wiadomość SMS rozsyłanej do polityków PO jeszcze 10 kwietnia jest następująca:„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił.”
„Zdaniem Palikota, w kontekście treści opublikowanych stenogramów oraz wykluczenia na obecnym etapie postępowania innych przyczyn katastrofy (w tym awarii maszyny i zamachu bronią konwencjonalną) najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy wydaje się być presja ze strony prezydenta lub osoby z jego otoczenia - za którą to właśnie prezydent ponosi odpowiedzialność.
Dlatego - jak pisze Palikot - zwraca się z wnioskiem o przeanalizowanie powyższych kwestii i udzielenie odpowiedzi na przygotowane przez siebie pytania. Poseł Platformy pyta m.in. czy i kiedy można się spodziewać upublicznienia rozmowy między Jarosławem Kaczyńskim i Lechem Kaczyńskim odbytej z pokładu samolotu Tu-154. „
Zamiast merytorycznej dyskusji, pyskówka i słowa, które w Sejmie paść nie powinny. Podczas debaty wokół reformy emertytalnej, gdy z mównicy przemawiał Jarosław Kaczyński, ktoś z sali krzyknął: "Zadzwoń do brata". Z kolei Janusz Palikot, odpowiadając na wystąpienie prezesa PiS, stwierdził, że Jarosław Kaczyński "był gotów wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska".
„Gen. Sławomir Petelicki potwierdza, że SMS-a z instrukcją dla polityków PO w jaki sposób mają się wypowiadać o katastrofie smoleńskiej otrzymał od jednego z polityków tej partii. Zdaniem twórcy jednostki GROM, autorem SMS-a są najważniejsze osoby w Platformie.”
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 10:14, 05 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Jak sznurowano usta śledczym. Skąd się wzięły Sekty: Smoleńska i Laska
http://1maud.salon24.pl/577618,sznurowanie-ust-sledczym-geneza-sekt#
„Proces zobojętniania, zastraszania i sznurowania ust ludziom, którzy mają wątpliwości rozpoczął się zaraz po tragedii. Kilka godzin po tym jak Tupolew runął w błoto, w Smoleńsku wylądowali polscy specjaliści z prokuratury, KBWL, ABW, ŻW i inni. Nie od razu jednak mogli przystąpić do wyjaśniania przyczyn tragedii. Nie mogli, bo im tego stanowczo zabroniono! I, ku zaskoczeniu nie zrobili tego Rosjanie a przedstawiciele naszej ambasady w Moskwie!
Słowa które wtedy usłyszeli śledczy brzmiały mniej więcej tak: „Po co tu przylecieliście, nie macie czego tu czego szukać, to był wypadek i nic tu po was, wypierd…ć..”. Zabrano telefoni i zakazano wykonywania jakichkolwiek czynności! Przez kolejnych kilka godzin trzymani byli pod kluczem na terenie lotnisku Siewiernyj!” (relacja dziennikarza obecnego na miejscu katastrofy wieczorem 10 kwietnia)
Wczoraj w TVP pan Lasek dzielnie podważał zarzuty Antoniego Macierewicza wobec sposobu działania NPW wobec rodzin. Gdyby TVP w tym miejscu wyemitowała wystąpienie mecenasa Pszczółkowskiego, który podawał suche fakty dokumentujące zarzuty– pan Lasek nie śmiałby prezentować swoich zastrzeżeń. Dzięki użyciu podsumowania w wykonaniu szefa ZP Macierewicza w miejsce specyfikacji wniosków rodzin i jej pełnomocników swobodnie zarzucił posłowi, że jego pretensje do NPW nie mają pokrycia w faktach. Ciekawe czy pan Lasek miał pełnomocnictwo NPW do publicznego reprezentowania opinii w jej imieniu…..
Taśmy jako dowód na błędy pilotów
Jednym z najistotniejszych dowodów w każdej katastrofie lotniczej są dowody w postaci zapisów danych w czarnych skrzynkach. Tu 154 M spadł z niedużej wysokości- ich odnalezienie było proste. Wystarczyło je odczytać. Przy obecnych technikach nie stanowi to problemu nie do rozwiązania.
Zapisy są dowodem pod warunkiem pewności, iż zostały dokonane w sposób zgodny z wszelkimi procedurami. Czyli: komisyjne i skutecznie zabezpieczenie przed ingerencją w zapisy w obecności biegłych, komisyjne zgranie kopii do badań itp. O zabezpieczeniu polskich skrzynek w Moskwie opowiadał pułk. Rzepa: wsadzono je gdzieś tam i zabezpieczono..papierową taśmą z pieczątką.. Zgrywanie kopii z oryginału polska strona obserwuje na ekranie telewizora… Polscy prokuratorzy jeździli kilka razy do Moskwy po nowe kopie. Co ciekawe różnice dotyczyły nie tylko długości trwania zapisów, ale i treści nagrań?.
Od ponad roku dzięki inicjatywie Konrada Matyszczaka trwa batalia w prokuraturze o wyjaśnienie tych różnic. Mogących być dowodem wprost na fałszowanie taśm. Przybliżenie tego tematu zostawiam Konradowi… Powiem tylko, że jego walka zaczyna przynosić skutki. A prokuraturze i Laskowi wraz z Millerem może jeżyć włos na głowie. O szczegółach usłyszycie w najbliższym czasie. Dlaczego? Bo każda interpretacja przyczyny wskazanych różnic jest dla ich oficjalnej wersji wydarzeń druzgocąca.
Dziwne zachowania w NPW
Odrębną sprawa jest postawa prokuratorów w NPW. Oto kilka przykładów.
Mimo obligatoryjnego obowiązku powiadamiania rodzin i ich pełnomocników, jako pokrzywdzonych – bardzo często stosowana jest praktyka, że pokrzywdzeni nie mają czasu na zapoznanie się z ustaleniami w śledztwie w czasie umożliwiającym im przygotowanie się do możliwości zadania pytań podczas ujawniania różnych ekspertyz na konferencjach prasowych.
Rodzinom udostępnia się wybiórczo (często we fragmentach) materiały ze śledztwa, co prowadzi do niemożliwości składania wyczerpujących w ich przekonaniu wniosków dowodowych w prokuraturze. Wstrzymywano także możliwość kopiowania akt etc. Wiele wniosków pokrzywdzonych zostało oddalonych.
Niepojęte dla mnie jest też stanowisko prokuratury związku z informacją skierowaną przez mnie do rzecznika NPW i prokuratorów prowadzących śledztwo.
Zarówno na tym portalu jak i innych profesor Paweł Artymowicz (pod nickiem YKW) wielokrotnie sugerował, że posiada wiedzę z wiarygodnych źródeł na temat ustaleń w śledztwie smoleńskim. Kilka jego komentarzy musiało budzić podejrzenie, że wiedza na temat odczytów z taśm mogła pochodzić, np. od jego brata- eksperta NPW od fonoskopii.
Na zadane przez mnie w NPW pytanie czy nie budzi to podejrzenia o możliwości wycieku materiałów w śledztwie i co prokuratura zamierza uczynić w tej sprawie otrzymałam powalająca na kolana odpowiedź. Otóż zasugerowano mi abym to JA złożyła stosowne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sami prokuratorzy własnego obligo do wszczęcia postępowania wyjaśniającego nie widzieli!! „Organy ścigania (Policja lub Prokuratura) zobowiązane są po uzyskaniu informacji o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niezwłocznie podjąć działania mające na celu wykrycie sprawcy i zebranie dowodów jego winy.”. A ja mam składać formalne zawiadomienie…**(korespondencja z NPW)
Właśnie rozważam, czy nie złożyć doniesienia we właściwej sprawie: o możliwości popełnienia przestępstwa przez prokuratorów niepodejmujących z urzędu czynności po uzyskaniu informacji mogących wskazywać na wycieki materiałów ze śledztwa w tejże prokuraturze..
Co mnie wstrzymuje? Przekonanie, ze ważniejsze od ucierania nosa prokuratorom jest drążenie podstawowych niejasności w materiałach będących podstawą dla wyjaśniania przyczyn katastrofy. A jest ich tak wiele.
Niejasności dot. pożarów i zawartości tlenku węgla we krwi Ofiar
Na ostatniej Konferencji smoleńskiej ujawniono szereg szczegółów podważających oficjalne ustalenia śledcze dotyczące miejsca pożarów vs nadpalenia ciał Ofiar. Stanisław Zagrodzki dokonał analizy miejsc znalezienia ciał i szczątków wskazując, że nadpalone ciała znajdowały się także poza strefami wskazanymi jako miejsca pożarów (czy też wybuchów w wersji SMALL GIS). Później, po analizie wyników badań krwi Ofiar na obecność tlenku węgla ujawnił kolejne dziwne fakty. Otóż zawartość tlenku węgla we krwi jest głównie skutkiem zażyciowego zetknięcia się ze źródłem pożaru. Tymczasem obecność tlenku stwierdzono u ofiar spoza obszaru ognia.
Identyfikacja ciał i ekshumacje
Znane są skutki błędnych identyfikacji wskutek braku jakiegokolwiek nadzoru nad kolejnymi etapami rozpoznania, identyfikacji ciał i ich ekspedycji do Polski. To była konieczność ekshumacji. Mimo przeświadczenia rodzin o pomyłkowych pochówkach – prokuratura długo nie realizowała wniosków rodzin o ekshumacje. Z chwilą wydania dokumentów źródłowych (rosyjskich) została zmuszona do samodzielnej korekty pochówków.
Niestety, prokuratura odmówiła udziału w powtórnych sekcji specjaliście z USA p. Bidenowi. Nie wszystkie wnioski dowodowe rodzin zostały zrealizowane. Ale najgorsze jest, że nadal nie m pewności co do właściwej identyfikacji dwóch ciał. Księdza Rumianka oraz śp. Anny Walentynowicz. W przypadku pani Walentynowicz- syn i wnuk wyrażali wątpliwości natychmiast. W Moskwie identyfikacji ciała Mamy Janusz Walentynowicz dokonał na podstawie identyfikacji..twarzy. Dowodem na to jest zapis z identyfikacji: padały wtedy pytania doprecyzowujące. Np. ( opis własnymi słowami z rozmowy z panem Januszem Walentynowiczem):
Śledczy:, Po czym pan rozpoznał Mamę?
JW.: Po twarzy
Śledczy: Ale dokładnie:
JW.: po ranie MW miejscu gdzie miała brodawkę po nosie, po kształcie uszu….
Tymczasem w ciele ekshumowanym z grobu śp. Teresy Przyjałkowskiej głowa była bardzo zdeformowana( nie było twarzy…).Kolejną wątpliwość wzbudziła wielkość blizny pooperacyjnej. Jest nadmierna w stosunku do rodzaju zabiegu Długość tej blizny została wyjaśniona przez lekarzy jako „rutynowe cięcie w tych czasach”. Tymczasem już po powtórnym pochówku wnuk pani Ani znalazł fotografię Babci w dwuczęściowym kostiumie kąpielowym, na którym nie widać żadnej blizny wychodzącej poza obręb talii. Kolejna konstatacja to umiejscowienie obrączki. Pani Ania nosiła zawsze ją na prawej ręce, okazana podczas sekcji osoba nosiła ją na lewej ( z tego, co pamiętają.) Te wątpliwości ma rozwiać wynik badań genetycznych.Który wykazał tożsamość śp. Anny Walentynowicz? Jak zatem wyjaśnić widoczne rozbieżności?
Ochrona dóbr osobistych
Liczba procesów sądowych wytaczanych przez różnych celebrytów, polityków ( ostatnio także dziennikarzy –red. Olejnik) w obronie ich dobrego imienia (często mocno nadszarpniętego na własne życzenie) jest znacząca.
Od czterech lat słyszę jak bez jednoznacznych dowodów niszczony jest bezkarnie wizerunek członków załogi Tu154M i niektórych przedstawicieli polskiego Dowództwa Wojskowego. A ich rodzinom i kolegom nie pozwolono przez wiele miesięcy stawać publicznie w ich obronie.
W powszechnym przekonaniu czci zmarłych chronią jedynie pewne zasady moralne, bo sam atrybut ochrony dobrego imienia osoby fizycznej pozornie umiera (ustaje) razem z nią.
Trafiłam na bardzo ciekawą interpretację prawną, umożliwiającą nie tylko obronę prawną czci zmarłego. Wymienione są w niej także przepisy wskazujące na obowiązek ochrony czci po śmierci przez jego zażyciowego pracodawcę. W przypadku Ofiar Tu154 M chodzi o szefostwo MON i Dowództwo Sił Powietrznych.
Przypomnę jak bronił swojego poprzednika gen. Majewski: „Gen. Majewski i jego podwładni za wszelką cenę starali się znaleźć jakieś niekorzystne dokumenty na mojego męża. W pewnym momencie jeden z generałów tego nie wytrzymał i zadzwonił do mnie mówiąc: „Ewa to, co się dzieje w Dowództwie Sił Powietrznych, to jest coś nieprawdopodobnego. Na siłę szukają, a wręcz żądają dokumentów świadczących o tym, że Twój Andrzej nie dbał o bezpieczeństwo… na pewno takich dokumentów nie znajdą, no chyba, że je wyprodukują”.Warto spróbować pójść drogą prawną. Skala bezpodstawnego szkalowania była ogromna.
Przestawiłam jedynie niektóre wątpliwości. Jest ich znacznie więcej. Mają je naukowcy, eksperci i zwykli obywatele. Wykreowano medialnie i w praktyce zwolenników dwóch teorii: bezwzględnego zaufania do tego, co ogłoszą ex cathedra oficjele bez względu na zastrzeżenia innych- Sekta Laska. Wiodąca rolę medialna pełnią tutaj pan Lasek ze swoją Komisją opłacaną przez pana premiera. I media pod wodzą GW. Druga –to grupa ludzi, dla których w ewidentnej kolizji, co do szczerości intencji (prowadzących oficjalnie dochodzenie i śledztwo) stoi dzisiejszy wstęp do opisu obrazu niezrozumiałych zachowań tych, którzy powinni zrobić absolutnie wszystko dla pozyskania rzetelnej wiedzy własnej z miejsca katastrofy. Zwany Sektą Smoleńską, oszołomami itp.
Taka sytuacja jest bardzo na rękę oficjelom. Łatwiej zarządzać walka sekt niż wyjaśniać swoje zaniedbania i cynizm wobec dramatu w Smoleńsku. Łatwiej kpić niż doprowadzić do nieskrepowanej niczym ( w obecności mediów) konfrontacji tych naukowców i ekspertów którzy mogliby bezpośrednio konfrontować swoje tezy, wyliczenia, symulacje itp.
C.d.n.
Linki i przypisy w ostatnim odcinku. Jutro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 17:26, 25 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
III Konferencja smoleńska 20.10.2014
http://www.youtube.com/watch?v=h_dVSkoeKM8
Miłośnikom teorii pancernej brzozy dedykuję fragment filmiku pomiędzy 15 a 17 minutą.
Zestawienie skutków działania ciągu silników na autobusy i śmietnik wokół brzozy w Smoleńsku jest ....porażające dla teorii Laska
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 21:00, 05 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
K..... ...ć
[link widoczny dla zalogowanych]
Napisałam w sierpniu notkę ufka.salon24.pl/599462,sa-jeszcze-sedziowie-w-warszawie Już wtedy komentujący uznali, że jestem naiwna. Tak, przyznaję - byłam. Oczywiście w tytule mowa była o sądzie, po raz trzeci śledztwo dotyczące wątku cywilnego katastrofy smoleńskiej umorzyła prokuratura.Trzy miesiące! Wystarczyło tylko na przerzucenie papierów i to nie wszystkich. Pada kilka ważnych twierdzeń, ale jeśli ktoś nie słucha na żywo zostanie tylko jedno nazwisko: Sasina - czyli kandydata PISu na prezydenta Warszawy. Już nazwisko generała Janickiego nie pada - mowa tylko o kierownictwie BORu.
No to może ja podkreślę te , które wieczorem pewnie nie zostaną przytoczone. Całe ględzenie o prywatnej wizycie, o niezgodnej ze statutem HEAD liczbie prominentów na pokładzie można między bajki włożyć. Pani Rzecznik słusznie wykazala, że nie ma prywatnych wizyt Prezydenta w obcym kraju na ważnych uroczystościach. A przepisy o których tak ględziły różne Laski i Flanelki NIE istniały przed 10 kwietnia. Zostały dopiero wprowadzone po katastrofie. I co? Naprawdę nikt nie odpowiada za to, że takich przepisów nie było? Podobno nie wystąpiły wszystkie znamiona czynu zabronionego...ble,ble,ble...Ma wszystko być na stronie Prokuratory więc ten prawniczy bełkot będzie można odczytać dokładnie. Pan Premier został przesłuchany pod kątem...trzymajcie mnie...czy ograniczono jego wolność ....nie zrozumiałam jaką? Do bycia zabitym? Nie ma sensu bez dokumentu w ręku dokładniej przytaczać. Wiem jedno - jest jak ze wszystkim. Jest śledztwo? Poczekamy do skończenia. Jest sprawa? Poczekamy do wyroku. Prawomocnego oczywiście! A do tego czasu nie tylko za nic nie odpowiadamy ale awansujemy wszystkich - bo przecież wyobraźnią musi się wykazać dyspozytorka pogotowia,matka dziecka czy pracownik sklepu. Od pewnego stanowiska już nie trzeba. Osiąga się kategorię Świętej Krowy. I aby sprawa była jasna - nie chodzi o skazanie sądowe. Chodzi o minimum przyzowitości, ale jak widać nawet na to liczyć nie można
Na stronach Prokuratury jest już postanowienie o umorzeniu. Trochę potrwa zanim się z nim zapoznam - 377 stron!
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 11:07, 12 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Hajdarowicz przegrał proces. Sąd: Tekst o trotylu na Tupolewie był rzetelny
[link widoczny dla zalogowanych]
Mariusz Staniszewski - obecnie zastępca redaktora naczelnego "Wprost" - wygrał proces z Grzegorzem Hajdarowiczem. Spór dotyczył wyrzucenia z "Rzeczpospolitej" dziennikarza za publikację artykułu "Trotyl na wraku Tupolewa" w 2012 roku.
Sąd przychylił się w całości do pozwu Staniszewskiego i nakazał wydawcy "Rzeczpospolitej" wypłacić redaktorowi należne wynagrodzenie i koszty sądowe. 30 października 2012 r. ukazał się artykuł o wykrytych materiałach wybuchowych przez biegłych Naczelnej Prokuratury Wojskowej na wraku samolotu w Smoleńsku. Redakcja dziennika nie oceniła, czy doszło do zamachu, zasugerowała, że być może trotyl naniesiono po katastrofie.
Dzień przed publikacją głośnego tekstu, Grzegorz Hajdarowicz - właściciel "Rzeczpospolitej" - spotkał się z Pawłem Grasiem i zapoznał go ze szczegółami ustaleń dziennikarzy. Po kilku dniach zwolnił Cezarego Gmyza, Bartosza Marczuka, Mariusza Staniszewskiego i redaktora naczelnego Tomasza Wróblewskiego.
- Sąd gospodarczy decydował, czy Hajdarowicz miał pawo mnie wyrzucić. Nie było podstaw do takiej oto oceny, że naruszyłem rzetelność dziennikarską, pracując nad tekstem w "Rzeczpospolitej". Sąd powolał się zresztą na słowa świadka Hajdarowicza, który ocenił moją pracę w redakcji pozytywnie. Sąd ponadto uznał, że zwolnienie czterech osób po publikacji tekstu o trotylu na wraku Tupolewa to zwykła i niedopuszczalna odpowiedzialność zbiorowa - mówi zwycięzca procesu z Hajdarowiczem w rozmowie z Salon24.pl.
- Moim zdaniem chodziło Hajdarowiczowi o kwestie polityczne, a nie merytoryczne - dodaje Staniszewski.
Jak relacjonuje obecnie wicenaczelny tygodnika "Wprost", sędzia, odnosząc się do sytuacji sprzed trzech lat, ocenił, że tekst odzwierciedlał ówczesny stan wiedzy dziennikarzy "Rzeczpospolitej" i przedstawicieli instytucji państwa: - Sędzia ocenił poza treścią pozwu, że nie ma podstaw do oceny, że opublikowaliśmy materiał niesprawdzony. Stwierdził nawet, że organy państwa miały wiedzę o materiałach wybuchowych na wraku samolotu, a redaktor naczelny dziennika (Tomasz Wróblewski - przyp. red.) weryfikował wiedzę u prokuratora generalnego, który z kolei przyznał, że biegli prokuratury wykryli śladowe ilości trotylu - mówi Staniszewski.
Hajdarowicz, jak wynika z relacji, przegrał proces na własne życzenie. Wyjaśnienia biznesmena, składane przed sądem, bez ogródek krytykuje dziennikarz "Wprost" - Hajdarowicza ani jego pelnomocnika nie było dzisiaj w trakcie odczytanego orzeczenia. Wcześniej zeznawał jako świadek. Ubrany był jak pajac, mówił, że publikacja o trotylu na wraku Tupolewa była "zamachem stanu" i prowokacją, wymierzoną przeciwko niemu. Wypadł słabo w rozmowie z poważnymi ludźmi - ocenia Staniszewski.
- Sprawa przed sądem gospodarczym dotyczyła pośrednio również mnie. Sąd wziął pod uwagę m.in. moją relację, złożoną przed komisją wewnętrzną w "Rzeczpospolitej" - mówi w rozmowie z Salon24.pl Cezary Gmyz. - Oczywiście o moich informatorach niczego się nie dowiedział. Uznał jednak, że tekst o trotylu na wraku Tupolewa był rzetelny, jak na stan wiedzy sprzed trzech lat - dodaje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 19:20, 10 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | ZDRADZENI O ŚWICIE
Zdrada w stosunku do ŚP. Prezydenta LK następowała już od momentu początku jego misji prezydenckiej. Ale kulminacja tej zdrady wystąpiła wczesnym rankiem 10. 04.10, kiedy to o świcie, najważniejsza delegacja startowała do śmiertelnego lotu w doniosłej misji jaką stanowiła sprawa masakry katyńskiej.
Wysłano tą delegację jako prywatną wycieczkę nie zapewniając jej najwyższych standardów zabezpieczenia przysługujących głowie państwa i pozostałym uczestnikom (status Head) w takiej misji. Standardy te zobowiązują stronę wysyłającą i przyjmującą (rosyjską) do zapewnienia najwyższego bezpieczeństwa lądowania. Na te standardy składają się jak wiadomo wysokie wymagania co do lotniska i jego zabezpieczenia, lotnisk zapasowych, procedur sprowadzania, itd. (ta lista jest b. długa ).
Dla każdego członka delegacji było wielkim zaszczytem uczestniczyć w tej misji u boku Prezydenta. Towarzyszyła temu świadomość, że jeśli lecą z Prezydentem, to uczestniczą, w najbezpieczniejszym ze wszystkich możliwych, lotów. Jak wynika z ostatnio ujawnionych materiałów, szczegóły organizacyjne lotu, jego wycieczkowy charakter, były skrzętnie przed ośrodkiem prezydenckim ukrywane, a nawet utajniane.
W sytuacji wielokrotnie manifestowanej i nagłaśnianej przez tuskowy rząd nienawiści, pogardy oraz lekceważenia dla Prezydenta , nie jest żadnym nadużyciem nazwanie lotu - śmiertelnym. Jest to zwłaszcza uzasadnione nienawiścią i przebiegłością putinowskiej polityki w stosunku do niepodległościowych i przywódczych (w obszarze Europy śr.-wsch.) działań Prezydenta LK. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|