Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zbydlęcenie ... "opiniotwórców"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce???
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 20:23, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Max Kolonko o skandalicznym wpisie Moniki Olejnik na facebooku

http://www.youtube.com/watch?v=YlcK2PqiykU

Ostatnie 20 sekund, chociaż i reszta jest świetna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 21:12, 18 Maj 2013    Temat postu:

Lament niesie się przez media

[link widoczny dla zalogowanych]

Dzisiaj padł przedostatni szaniec PO - redaktor Wołek. Przedostatni, bo jeszcze słabo broni się reduta Kuczyńskiego. Ale cała reszta łącznie z Paradowską i Lisem oraz wszystkimi komentatorami, politologami jedzie po PO jak po burej suce. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia - w końcu żaden CałkiemNowyCudownyPremier na białym koniu nie nadjeżdża. Być może faktycznie chcą przedterminowo wepchnąć ten cały szajs PISowi na krótko.

Jednak te ich lamenty mnie po prostu śmieszą. Co się stało pod koniec kwietnia? Nagle wytrzeźwieliście? Wcześniej trwała balanga i wam się wszystko podobało a teraz widzicie, że talerze brudne, ktoś chrapie pod stołem a was łeb nap...a? Mówicie, że Premier nie ma wizji. Kiedy domagaliście się jakiejś wizji? Biliście brawo, że Premier mówi o ciepłej wodzie w kranie. Teoretycznie wiem, że jest to przenośnia, ale praktycznie w większości miast wszystko sprywatyzowane i za ciepłą wodę płacę sama. Nie zauważyłam, aby Premier stwarzał warunki, aby rachunki nie rosły, wręcz przeciwnie.

Drugi zarzut do Premiera - ministrowie, zwłaszcza ci przeznaczeni do odstrzału. Zawsze uważałam, że Premier ma prawo dobierac sobie współpracowników, no, ale są chyba pewne granice. Minister Arłukowicz nagrodzony specjalną teką - to nie jest korupcja polityczna w świetle dnia? Po wygranych w 2011 roku wyborach Premier potraktował Radę Ministrów jak swój prywatny folwark. Stanowiska ministrów służyły do nagradzania, karania, reprezentacji. Teraz Panom Dziennikarzom przestała się podobać Mucha? Albo Szumilas? Ta pierwsza spija piwo nawarzone przez poprzedników, ta druga wiernie wypełnia polecenia Premiera. Naprawdę nie wiecie skąd ten pomysł na sześciolatków? To dodatkowy rok płacenia składki zusowskiej. No więc co - tyle miesięcy wam się podobały, a teraz nagle zbrzydły? A minister Nowak? Wcześniej chodził bez zegarków? Nagle wam się wzrok wyostrzył? Bo słuch macie słaby, taśmy z afery hazardowej wami nie wstrząsnęły, w końcu każdy może sobie pogwarzyć na cmentarzu, wolny kraj.

No - chyba, że coś wiecie o czym my się dowiemy wkrótce. Że jest jeszcze gorzej niż sądzimy. I chcecie się nagle uwiarygodnić w oczach widzów. To wam powiem - za późno. Jedni wam nigdy nie wierzyli i teraz mają niezły ubaw a inni was znienawidzą, że odebraliście im złudzenia. Nie da się w ciągu dwóch tygodni przejść z propagandy sukcesu do propagandy klęski. Ludzie aż tak głupi nie są panie Lis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 10:33, 06 Lip 2013    Temat postu:

POwiedzieli o Lechu Kaczyńskim :


Lech Wałęsa
Durnia mamy za prezydenta.

Donald Tusk
Rzeczpospolita nie ma dziś prezydenta. Dzisiaj tylko rządząca partia nazywa go prezydentem.

Janusz Palikot
Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu? Czy prawdą jest, że jego pobyty w szpitalach mają związek z terapią antyalkoholową? Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne, stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?

Bronisław Komorowski
Kaczyński to przypadek psychiatryczny. Chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego

Lech Wałęsa
To jest mały zakompleksiony człowiek. Całe życie Lech Kaczyński trząsł się ze strachu, a teraz kiedy mu wolno, pokazuje jaki jest ważny. Są takie łajniaki, które można przystawić do miodu, ale one i tak zawsze wrócą do łajna. I są tacy ludzie w Polsce jak Kaczyńscy, którzy zawsze w łajnie będą grzebać.

Władysław Bartoszewski
Postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i – jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków – przestać uważać bydło za niebydło.

Radosław Sikorski
Można być prezydentem, ale można być też chamem

Janusz Palikot
Uważam Lecha Kaczyńskiego za chama.

Stefan Niesiołowski
Jest prezydentem jednej partii. Stronniczym, zacietrzewionym, mściwym. Wykreśla z listy znajomych Władysława Bartoszewskiego, kompromituje Polskę za granicą, wdaje się w awanturę o kartofla.

Donald Tusk
Prezydent ani przez chwilę nie udaje, że jest prezydentem wszystkich Polaków. Prezydent Kwaśniewski przynajmniej próbował.

Stefan Niesiołowski
Lech Kaczyński nie nadaje się do roli głowy państwa, bo traci kontakt z rzeczywistością. Potrzebuje kuracji, która doprowadzi jego system nerwowy do porządku. Pytanie, czy to chwilowa zapaść, nerwica czy trwałe uszkodzenie, które wcześniej czy później skończy na komisji lekarskiej.

Janusz Palikot
Życzę Polakom i Polsce, żeby Lech Kaczyński jak najszybciej przestał być prezydentem tego kraju, bo każdy dzień jego prezydentury przybliża nas do katastrofy takiej czy innej, wewnętrznej czy zewnętrznej. Oby się to jak najszybciej skończyło.

Mistrz Andrzej
I tu kończymy część pierwszą. Zaraz reklama mojego najnowszego filmu, a w drugiej części wywiad poprowadzi Tomasz Wspaniały.

Część II

Tomasz Wspaniały
A co panowie powiedzą o polityce zagranicznej prezydenta Kaczyńskiego? Niektórzy twierdzą, że to jego największy atut.

Władysław Bartoszewski
Nie wierzcie frustratom czy dewiantom psychicznym! Ja kategorycznie wypraszam sobie rządzenie Polską przez niekompetentnych dyplomatołków!

Radosław Sikorski
Polityków na arenie międzynarodowej dzielę na lepszych od swojego kraju i gorszych od swojego kraju. Polska jest lepsza od prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Bronisław Komorowski
Jest pytanie o znaczenie pecha w polityce, gdyż rzeczywiście pan prezydent Kaczyński ma pecha, to widać, że ma pecha. Kolejne wizyty, i coś tam szwankuje.

Tomasz Wspaniały
A słynny lot do Brukseli?

Radosław Sikorski:
Jako minister spraw zagranicznych mówię: panie prezydencie, klękam przed panem na kolanach i proszę, proszę odpuścić, proszę nie jechać, proszę nie osłabiać pozycji negocjacyjnej naszego kraju na tym ważnym szczycie.

Bronisław Komorowski:
Prezydent odniósł sukces w Brukseli, bo zdobył krzesło. Jeśli to ma być miarą jego sukcesu, to ja bym się na jego miejscu spalił ze wstydu.

Donald Tusk
Wszyscy się nauczyliśmy, że prezydent jest gotów niekonwencjonalnie korzystać ze swojego immunitetu. Jeśli więc się uprze, żeby gdzieś jechać, to przecież nie będziemy stosowali środków przymusu bezpośredniego, żeby nie pojechał.

Janusz Palikot
Apeluję do Lecha Kaczyńskiego, żeby wytrzeźwiał i wreszcie przedstawił opinii publicznej, co naprawdę myśli w pełni swoich przytomnych sił.

Tomasz Wspaniały
Nie mogę nie zapytać o jeszcze słynniejszy lot do Gruzji.

Radosław Sikorski:
Prezydent powinien zachować trzeźwość oceny, a nie zgrywać zucha, wałęsając się gdzieś po górach Kaukazu.

Bronisław Komorowski:
Szarża szwoleżera miała przynieść prezydentowi zwycięstwo, a przyniosła pudło. Nie można być kowbojem, który strzela z biodra, nie pytając, kto zacz, a dopiero potem pyta, do kogo strzelał. Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera.

Tomasz Wspaniały
Sądzę, że niewiele więcej jest do powiedzenia na ten temat. Za chwilę reklama mojej książki, a część trzecią i ostatnią poprowadzi Monika Piękna.

Część III

Monika Piękna
Jak byście panowie podsumowali te rozważania na temat prezydentury Lecha Kaczyńskiego? Proszę po jednym zdaniu.

Lech Wałęsa
Ja nie zmieniam zdania o Kaczyńskich, to mali, zawistni ludzie, uparcie dążący do władzy, nie wiem, czy wiedzą, po co oni tą władzę chcą mieć.

Donald Tusk
Być może fakt, że prezydent Lech Kaczyński swoją niechęć do większości rządowej demonstruje w sposób niestandardowy, będzie pierwszym przyczynkiem do debaty konstytucyjnej.

Radosław Sikorski
Prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały. Już za 297 dni będziemy mogli powiedzieć: były prezydent Lech Kaczyński.

Bronisław Komorowski
Albo będą wybory, albo prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni.

Janusz Palikot
Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił maż stanu? Bo Rosjanie podmienili ciało…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 21:11, 07 Sie 2013    Temat postu:

Róbta co chceta, tylko Miecugowa nie bijta

[link widoczny dla zalogowanych]

Róbta co chceta, tylko nie pytajta, komu gra muzyka.

Róbta co chceta, tylko się odpieprzta od Michnika.

Róbta co chceta, tylko w raport Anodiny uwierzta

Róbta co chceta, tylko babci dowód zabierzta

Róbta co chceta, tylko TvN wciąż oglądajta

Róbta co chceta, tylko Radia Maryja nie słuchajta

Róbta co chceta, tylko na Platforme głosujta,

Róbta co chceta, tylko Kaczyńskiego się bójta,

Róbta co chceta, bawta się i pijta zdrowo

Róbta co chceta, włóżta w gówno flagę narodową,

Róbta co chceta, tylko do kościoła nie idźta,

Róbta co chceta, tylko PiS-u nienawidźta,

Róbta co chceta, nawet w błocie się itłuczta,

Róbta co chceta, tylko na Bartoszewskiego nie buczta

Róbta co chceta – chceta Biblię drzeć, to drzyjta

Róbta co chceta, tylko Miecugowa nam nie bijta...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 7:23, 19 Wrz 2013    Temat postu:

Obgadywanie smoleńskie jako forma dziennikarstwa

[link widoczny dla zalogowanych]

I doczekali się wszyscy. Cały polityczny i medialny establishment odetchnął z ulgą. Oto wreszcie można wrócić do straszenia PiSem i robienia z Antoniego Macierewicza oszołoma, który funkcjonuje w życiu publicznym jako "nieudacznik" i "świr". Wystarczyło, że prokuratura wojskowa dała cynk zaufanym dziennikarzom, opublikowała spisane zeznania członków zespołu parlamentarnego i zaczął się magiel. Oczywiście sondaże, wskazujące na wysokie poparcie dla partii Kaczyńskiego, są kompletnie nieistotne - taka dziwna koincydencja czasowa.

Zespół Macierewicza popełniał błędy, przede wszystkim wzierunkowe - dzisiaj opakowanie, czy ktoś tego chce czy nie, decyduje o jasności przekazu, który ma trafić do odbiorców. Można byłemu współzałożycielowi KOR zarzucać przedkładanie publicystycznej retoryki ponad działania polityczne. Nie można mu jednak odmówić kompetencji i uczciwości. Media przedstawiają go, jakby zapomniały lub chciały, by opinia publiczna nie wiedziała, od ilu lat funkcjonuje w polskiej polityce Macierewicz i jakie ma zasługi.

Ze względu na elementarną uczciwość należałoby chociaż konfrontować opinie dwóch ośrodków, zajmujących się katastrofą smoleńską - komisji Millera i zespołu wyśmiewanego posła PiS. A tak się nie dzieje. Co więcej, mimo ewidentnych błędów i niedociągnięć w raporcie końcowym PKBWL, to nie Miller lub Lasek są obiektem szyderczych ataków, a Macierewicz, którego działania mogą jedynie zwiększyć presję na organy państwowe, zajmujące się Smoleńskiem. On nie ma realnych instrumentów do wyjaśnienia w pełni przyczyn katastrofy, w przeciwieństwie do Panów, opłacanych przez rząd. Mimo to, polskie media rżną na potęgę głupa, próbując wmówić coś zupełnie innego społeczeństwu - że oto polityczny harcownik i mąciciel próbuje wzniecać wojnę z Rosją, mówi niedorzeczności i posługuje się teoriami spiskowymi. Jak rozumiem, najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy wymyślili cztery podejścia do lądowania, "Jak nie wylądujemy to nas zabiją", pijanego Błasika w kabinie pilotów i za sterami, presję psychologiczną i kłótnię Protasiuka ze zwierzchnikiem na płycie Okęcia. A więc ci, którzy robią z dziennikarstwa dziennikurestwo i powinni zapaść się pod ziemię ze wstydu już dwa lata temu. Tymczasem odczuwają oni jeszcze niezrozumiałą potrzebę, by wypowiadać się w roli ekspertów w sprawie Smoleńska.

Magiel trwa więc w najlepsze. Dzisiaj w "Faktach po faktach" próbkę publicznego obgadywania za czyimiś plecami dał Kamil Durczok, który przynajmniej posprzątał swój stolik. Najwyraźniej na tyle sięgają jego horyzonty poznawcze, bo do studia zaprosił tylko Wiesława Jedynaka - a więc stronę, krytyka komisji Macierewicza. Nikogo zainteresowanego z naukowych ekspertów, których zeznania dziwnym trafem wyciekły na jaw, nie zamierzał wysłuchać. Nie życzy sobie najwyraźniej, by jego widzowie skonfrontowali opinie dwóch stron sporu. Nie zaprosił nawet prokuratora, odpowiedzialnego za przeciek, by zapytać, czy opublikowano słowa, spisane w protokole przesłuchań, czy też jota w jotę wyśmiewanych ekspertów. Dodatkowo wydawca TVN 24 popisał się paskiem pt. "Eksperci Macierewicza skompromitowani?". To oczywiście też nic nie sugeruje?

A potem możni tvn-owskiego świata dziwią się, że prostych ludzi krew zalewa i reagują emocjonalnie na dawkę propagandy, jaką się serwuje. Dziennikarstwo wkroczyło w nową fazę. Fazę nachalnego obgadywania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Czw 7:24, 19 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 19:35, 24 Wrz 2013    Temat postu:

Upadek profesora Kleibera

[link widoczny dla zalogowanych]

Ponieważ dzisiaj chyba po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się być jedynym klientem w placówce Poczty Polskiej, uznałem to za dobry omen. Skoro bowiem dzień ma tak fortunny początek, to warto pójść za ciosem, jak mówili starzy pięściarze. Szczęśliwie także trafiła mi się dzisiaj okazja stanąć w obronie porządnego człowieka, a to już brzmi całkiem dumnie.

Jesteśmy bowiem świadkami stosowania przez czerskich pewnej, niejako już rutynowej procedury - profesor Michał Kleiber, Prezes Polskiej Akademii Nauk, jest właśnie w trakcie przerejestrowywania go z listy autorytetów społecznych i naukowych na listę smoleńskich oszołomów.
Co w bardziej obrazowym przekładzie oznacza mniej więcej tyle, że Kleiber nie może już liczyć na referencje ani tym bardziej list polecający od redaktor Agnieszki Kublik w żadnej sprawie.

I nie pomoże Kleiberowi jego prezesostwo, profesorstwo, redaktorstwo. Nie ma znaczenia jego ministrowanie ani wykładanie. Nic to, że nauczał na uniwersytetach i politechnikach w Polsce, Niemczech, Japonii, Stanach Zjednoczonych. Nie liczy się redagowanie przez niego zagranicznych czasopism naukowych ani światowa sława w dziedzinie komputerowych metod badawczych w mechanice, medycynie i gdzie tam jeszcze.

Wystarczył głos jednego uczonego politologa Smolara i jednego zasłużonego towarzysza Millera, żeby profesor Kleiber spadł do ligi amatorskiej zarówno w dziedzinie problemów społecznych, jak i nauk technicznych. Okazuje się bowiem, że absolwent elitarnej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR Leszek Miller oraz specjalista od ekonomii politycznej socjalizmu Aleksander Smolar, wiedzą dużo lepiej od Kleibera, kto się nadaje na eksperta do badania katastrof lotniczych.

Tak więc socjalistyczny ekonomista Smolar zarzucił Prezesowi Polskiej Akademii Nauk, że nie odróżnia nauki od szalbierstwa; natomiast magister nauk politycznych(tak!) Miller ujawnił, że profesor nie odróżnia sensu od bezsensu.

Obaj ci giganci nauk politycznych dostali szału, ponieważ Kleiber ośmielił się wyrazić wątpliwość, czy „czy doświadczenie w badaniu wypadków lotniczych jest niezbędnym wymogiem, by móc zajmować się sprawą. Znam przypadki różnych katastrof lotniczych i tam o ekspertyzy proszono osoby, które nigdy nie miały z tym do czynienia(...) Piloci nie mogą decydować o tym, czy brzoza może przeciąć skrzydło. Muszą uczestniczyć w tym eksperci od badań materiałowych czy dynamiki uderzeń”.

Ponieważ powyższe stwierdzenie Kleibera, to jest dokładnie to, o czym ja pisałem dosłownie kilka dni temu, więc przy tej okazji składam serdeczne gratulacje tym wszystkim moim adwersarzom, którzy wyzwali mnie za to od idiotów. A gratulacje należą się im niewątpliwie, gdyż nie dość, że skatowali tym epitetem także Prezesa Polskiej Akademii Nauk, to jeszcze stanęli ramię w ramię z gigantami myśli socjalistycznej. Tak więc zarówno ja, jak i moi adwersarze znaleźliśmy się w świetnym towarzystwie, chociaż każdy z własnego punktu widzenia.

Oczywiście oba te demony politologii stosowanej, zarówno Smolar jak i Miller, podzielają pogląd niezrównanego w swojej prostolinijności doktora Macieja Laska, który uważa, że profesorowie-eksperci z zespołu parlamentarnego „podpierają się tytułami naukowymi w dziedzinach, które są niezwiązane z badaniem katastrofy”. Czyli doktor Lasek w przeciwieństwie do profesora Kleibera uważa, że wytrzymałość materiałów, dynamika uderzeń, termodynamika wybuchów, mechanika stosowana czy analiza defektów materiałowych nie są powiązane z badaniem katastrof.

Tak sobie myślę, że to powyższe zdanie starczy za komentarz na temat możliwości badawczych doktora Laska, ale ja nigdy nie mogę się powstrzymać, żeby dorzucić argument bardziej plastyczny czy obrazowy. Otóż moim zdaniem pojawienie się doktora Laska jako postaci zjawiskowej zostało już kiedyś niejako „przepowiedziane”. A było to w takim serialu, starsi zapewne pamiętają: „Szpital na peryferiach”. Tyle, że trudno było zgadnąć (znaczenie dobrej przepowiedni zawsze jest zakamuflowane), gdyż nasz Lasek był ukryty w tym filmie pod postacią siostry oddziałowej. Tej, którą doktor Strosmajer nie wiedzieć czemu kojarzył sobie z gołębicą.

I to byłoby właściwie na tyle, jeśli chodzi o doktora Laska oraz jego przymioty umysłowe. Natomiast jeśli chodzi o dalsze losy profesora Kleibera, to w jego przypadku żaden jasnowidz już nie jest potrzebny - stacza się w mainstreamowy niebyt na naszych oczach. Popaść w niełaskę u Smolara lub Millera – to brzmi niemalże jak hasło z Sennika Egipskiego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Wto 19:36, 24 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 16:15, 26 Wrz 2013    Temat postu:

Profesor i idiota

[link widoczny dla zalogowanych]


Trudno stwierdzić co było rzeczywistym zamiarem Agnieszki Gozdyry, gdy do dyskusji o kompetencjach profesorów Rońdy, Obrębskiego i Binieńdy zapraszała profesora Glińskiego i Daniela Olbrychskiego. Nie sądzę, by było to, co ostatecznie zobaczyłem a raczej sądzę, że geniusz spłynął na nią mimowolnie a nawet wbrew jej woli. Bo najpewniej miała to być kolejna odsłoną trwającej w mediach egzekucji. Wyszła natomiast genialna ilustracja tego, jak przebiega dyskusja nad kompetencjami wspomnianych uczonych czy też ich brakiem.

Myślę, że tytułowego podziału ról w tej dyskusji nie muszę jakoś szczegółowo omawiać. Nie twierdze, że Daniel Olbrychski jako taki jest idiotą. Prezentuje się jednak w ten sposób za każdym razem, kiedy występuje publicznie nie w roli, którą ktoś mu napisał ale wtedy, gdy jest Danielem Olbrychskim – znawcą wszystkiego. Pierwszy raz pamiętam go w tej roli w sławnej rozmowie z Bronisławem Wildsteinem, gdy bezpodstawnie oskarżał publicystę o składanie donosu na Mirosława Chojeckiego. Nieco później nawet czyniłem publiczne wyrzuty Robertowi Mazurkowi, który pod pretekstem wywiadu dokonał brutalnego gwałtu na intelekcie wielkiego aktora. Przy wybitnym zresztą udziale samego poszkodowanego, który, zanim został poddany intelektualnej przemocy, dokonał takiegoż stripteasu pokazując, że nie za bardzo ma się czym chwalić.

Od tamtego momentu każdy, kto stara się robić z Olbrychskiego specjalistę „od nawozów i od świata”* musi sobie zdawać sprawę, że wyrządza temu człowiekowi oczywistą krzywdę. Krzywdę wyrządza też tym wszystkim, którzy muszą na to patrzeć zaciskając bezsilnie pięści i zęby wobec takiego okrucieństwa.

Ale wróćmy do geniuszu, który spłynął wczoraj na Gozdyrę. Widać już za bardzo nie miał na kogo ale spłynął. I trzeba jej to oddać. Mam wielką nadzieję, że zrozumie i doceni.

W tym wywiadzie, niczym w pigułce, zamknięta została cała dyskusja nad tym czy mają a jeśli mają to jakie, kompetencje osoby z naukowymi tytułami, występujące jako eksperci zespołu, kierowanego przez Antoniego Macierewicza.

W dyskusji tej podobnie jak wczoraj na krzesełkach u Gozdyry, naprzeciw ludzi spełnionych zawodowo i mających konkretne naukowe dokonania w określonych dziedzinach stoi osobliwa zbieranina na czele z Olbrychskim właśnie, Żakowskim, Leszkiem Millerem, Kudrycką, Kamilem Sikorą publikującym w „Na temat”, i „lubiącym czytać i pisać o polityce i ekonomii” oraz odbierać profesorom naukowe stopnie**, czy Stefanem Niesiołowskim. Z tego grona tytuły naukowe mają Kudrycka i Niesiołowski ale żadne z nich w zakresie, jak to określił pan Olbrychski, „katastrof lotniczych”. I nie jest to dziwne bo wykształcenia a już z pewnością tytułu naukowego w tej specjalności nie ma chyba nikt.

W każdym razie w Polsce. Pan Niesiołowski sam to przyznał zresztą choć tego samokrytycyzmu brakuje mu, gdy zaczyna wcielać się w rolę płomiennookiego szefa uczelnianego ZMP z początku lat 50 XX wieku, chcącego wywalać profesorów (na razie tylko Kleibera) za nieprawomyślność. Z tego grona, gdyby faktycznie skupić się na oczekiwaniach Olbrychskiego, największym ekspertem jest rzecz jasna Leszek Miller, którzy w katastrofie uczestniczył. Nie w jej wyjaśnieniu a w samej katastrofie oczywiście. Ale jakie to ma dla kogoś takiego jak Olbrychski znaczenie?

Dzisiaj ten zaplanowany przez kogoś tam, nie wiem kogo, a zainicjowany przez kolejna specjalistkę od „katastrof”, Agnieszkę Kublik „kabaret Macierewicza” przybiera dość zaskakujący kształt, gdy jej metodę przykłada się do ludzi z ekipy Jerzego Millera i Macieja Laska. Którzy nie maja oporów by o swoich adwersarzach mówić, że to „amatorzy”. Tak stwierdził Edward Łojek, członek PKBWL, którego kompetencji i dorobku naukowego na szybko nie byłem w stanie sprawdzić a który na stronie komisji figuruje z informacją „specjalność- eksploatacja lotnicza”.

Wspomniano już o tym, że pani Agata Kaczyńska to z kolei specjalista w zakresie wyszkolenia, budowy i eksploatacji spadochronów i paralotni oraz prawa lotniczego. Do tego dochodzi jeszcze analityk ruchu dwukierunkowego na drogach dwupasmowych czy wreszcie psycholog dorabiający w salonie kosmetycznym jako ekspert od odchudzania. To za „Gazetą Polskią”. Sam szef zespołu doktoryzował się przedstawiając rozprawę na temat „Wpływ interferencji aerodynamicznej na ruch zrzucanych z samolotu zasobników"****

To zaś tłumaczy zarówno brak ochoty ze strony pani Kublik czy kogokolwiek z TVN, by podobnej wiwisekcji jak ta, którą przechodzą Rońda, Obrębski i Binienda poddać ekipę z drugiej strony barykady jak też niechęć wobec propozycji konfrontacji tego fachowego towarzystwa z „kabareciarzami” Macierewicza. Choć wedle słów Łojka pewnie by ich roznieśli. Czemu nie chcą choć i oni i wszyscy inni, Żakowski, Kublik i cała reszta znawców „od nawozów” uważa, że jest to nie tylko potrzebne ale wręcz konieczne? Nie wiem. Logiki w tym nie ma żadnej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 19:48, 15 Paź 2013    Temat postu:

Świętokrówstwo czyli choroba wieku postkolonialnego

[link widoczny dla zalogowanych]

Wczoraj na londyńskim lotnisku Heathrow nastąpiła była ciężka obraza majestatu – Lech Wałęsa został potraktowany jak człowiek i poddany przez brytyjskie służby standardowej kontroli bezpieczeństwa, takiej samej jak każdy pasażer wsiadający na pokład samolotu. Oczywiście były agent, były przywódca i były prezydent przerobiony na dobro narodowe zapałał świętym gniewem i jął natychmiast trąbić o swoim nieszczęściu, głównie za pośrednictwem bloga, na którym napisał: „Nigdy do Londynu. Zostałem kłamliwie i prowokacyjnie wystawiony przez Ambasadę Polską w Londynie i sponiewierany przez odprawę na lotnisku”.

Mówiąc krótko i wprost: został potraktowany jak większość jego rodaków wsiadających do samolotów w wielu różnych zakątkach świata. No ale przecież on, mędrzec Europy, człowiek który przeskoczył motorówką płot, samodzielnie powalił na kolana Związek Sowiecki, rozwalił komunę i jednym kopem przewrócił berliński mur powinien być traktowany inaczej! Niech sobie Angole kontrolują swoją królową jeśli taka ich wola, ale od Wałęsy ręce precz!

Klasyczny przypadek świętokrówstwa, choroby charakterystycznej dla współczesnych „elit” kompletnie oderwanych od życia i rzeczywistości. Przykłady ludzi dotkniętych tą przypadłością można by mnożyć, na każdym niemal kroku możemy spotkać osobniki, którym się wydaje, że mogą więcej niż przeciętny Kowalski a na każdą próbę przywołania ich do porządku wybuchają oburzeniem wypowiadając świętą formułę „pan nie wie kto ja jestem”. Niedawny incydent w wykonaniu posła od Palikota, Adama Rybakowicza, który wyszedłszy z knajpy postanowił ulżyć własnemu pęcherzowi a interweniującym policjantom pokazał poselską legitymację jest tutaj doskonałym przykładem. Wszyscy też zapewne pamiętają Jacka Kurskiego pędzącego za policyjnym konwojem, za co zwykły obywatel naszego nieszczęsnego kraju trafiłby do paki. Jan Tomaszewski, legendarny bramkarz i poseł Prawa i Sprawiedliwości regularnie łamie zakaz wjazdu i parkowania na łódzkiej ulicy Piotrowskiej, który w dodatku wprost mówi, że nie ma zamiaru prawa przestrzegać: „Gdy zostałem posłem, uprzedziłem komendanta, że od teraz będę popełniał wykroczenie, bo przecież nie będę chodził do biura na piechotę” - poselskie nogi, jak widać, nie nawykły do noszenia spasionego naszymi pieniędzmi cielska.

Pal zresztą licho polityków, sami daliśmy im do ręki narzędzie, dzięki któremu mogą czuć się zwolnieni z wszelkiej odpowiedzialności to nie dziwmy się, że z niego korzystają. Świętokrówstwo dotyka jednak często ludzi na pozór normalnych, którzy przez swoją społeczną pozycję i zawód są raczej zobligowani do przywoływania do porządku tych, którym we łbach się poprzewracało. Weźmy Adama Michnika – „legendę” dziennikarstwa, opozycjonistę z czasów słusznie minionych, redaktora naczelnego wielkiego dziennika, któremu woda sodowa walnęła do głowy i biega do sądu z pozwami za każdym razem, kiedy ktoś ośmieli się go skrytykować. A wysoki sąd, zamiast parsknąć śmiechem i wywalić go na zbity pysk utwierdza go w przekonaniu o swojej wyjątkowości i w uzasadnieniu wyroku stwierdza, że „jakiekolwiek krytykowanie Adama Michnika jest sprzeczne z interesem społecznym”. Kuriozum? Nie, klasyczny sposób myślenia świętych krów i ich wyznawców – wiara w doskonałość, traktowanie człowieka jak nietykalnego guru, który zawsze ma rację i nie podlega żadnej krytyce.
Świętokrówstwo jest charakterystyczną dolegliwością trapiącą kraje postkolonialne, kraje przez długi czas będące w niewoli czy zależności od jakiejś centrali, którym brakuje elit i których społeczeństwa próbuję ten brak zastąpić jakimś substytutem, namiastką, wyrobem elitopodobnym. To minie, tak jak mija wietrzna ospa czy młodzieńczy trądzik, potrzeba tylko czasu i higieny. Oraz, oczywista oczywistość, rozbudzenia świadomości – a to zadanie dla tych, którzy do elity mają chęć kandydować...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 20:17, 22 Paź 2013    Temat postu:

Wielka Orkiestra Zwalczania Macierewicza

[link widoczny dla zalogowanych]

Na Kubę przeprowadzono zamach stanu. Dokładniej to na Kubę Wojewódzkiego. Ponoć jakiś parszywy terrorysta ponoć oblał go kwasem, w każdym bądź razie ponoć żrącą substancją, na pewno w kolorze brązowym, czyli colą lub herbatą, czyniąc uszczerbek na jego stanie kawalerskim.


Parokrotnie użyłem słowa "ponoć", ponieważ cała ta sytuacja jest równie niejasna, jak niejasne są powody dla których 50-letni facet wciąż każe na siebie mówić "per" Kuba. Szczerze wątpię w kwasowość tej substancji, jako że 1) żadnych oparzeń nie oglądaliśmy (przecież inaczej by się pochwalił - co za męczennik, co się ranami nie chwali?) a 2) jak ktoś kwasem dostaje, to cierpi na prochach przeciwbólowych a nie dowcipkuje sobie głupio na ten temat zaraz po zajściu. Cóż, jaki dziennikarz, taki zamach - trawestując klasyka.



Równie niejasne są okoliczności, dla których Jerzy Owsiak zabiera głos w temacie o którym trzeba się wypowiadać niezwykle ostrożnie i z wielkim wyczuciem. W dodatku, na temat tragedii i prób jej wyjaśniania, wypowiada się językiem rynsztokowym. Nic dziwnego, że Małgorzata Wassermann wprost nazwała go dziś nikczemnikiem a jego wypowiedź określiła jako chamską i grubiańską.


Być może Jerzy Owsiak doszedł do wniosku, iż jest już tak wielką postacią w naszej przestrzeni publicznej, że może się wypowiadać o wszystkim i na każdy temat, w każdej formie, w przeświadczeniu, że wolno mu wszystko, podobnie jak Wałęsie.



A może po prostu kolejny celebryta salonowy publicznie demonstruje swoje poglądy, potwierdzając że jest nadal wierny jedynie słusznej linii rozumowania, być może traktując to jako inwestycję przed kolejną odsłoną WOŚP?. Nie sądzę bowiem, by Jerzy Owsiak był uprawniony do podważania czyichś intencji, mówiąc o zespole Macierewicza: "Nie wątpię, że chcą być może to wyjaśnić, ale stokrotnie wątpię w ich intencje. Bo one są po prostu złe".



Jego wypowiedź zawiera mnóstwo innych stwierdzeń, dość specyficznych jak na społecznika i osobę, której inicjatywa próbuje się podczepiać pod hasła przyjaźni i miłości. Jak inaczej można odebrać słowa: - "Chcecie wyjaśniać? Wyjaśniajcie (...) Ja szanuję ofiary. Pokłon dla każdej z nich. Ale niech mnie pan Macierewicz nie łapie za łeb i nie każe machać, tak jak chce."



Dwa zdania w których mamy wzajemne wykluczenia. On nie wątpi, że oni chcą wyjaśnić ale ich intencje są złe - czyli złą intencją jest zamiar wyjaśnienia?. Drugie wzajemne wykluczenie - Owsiak pozwala łaskawie Macierewiczowi wyjaśniać ale, jak rozumiem, ustalenia mają się podobać Owsiakowi, bo inaczej Owsiak uzna to za łapanie za łeb?. Za łeb to ja się trzymam jak takie rzeczy słyszę.



Szkoda tylko, że Jerzy Owsiak, zanim palnął co palnął, sam nie złapał się za łeb, bo niestety, jak czytam zwroty typu "Nie mogę słuchać tej trucizny nienawiści" czy "Po raz kolejny przegraliśmy z idiotyzmem, z nienawiścią, z taką manią, żeby nas wszystkich zatruć", to mam wrażenie, że tak, owszem, przegraliśmy, ale ze zdrowym rozsądkiem. I że Owsiak to już nie ojciec WOŚP, głoszący pokój na świecie a kolejny członek zespołu Macieja Laska, który idealnie wpisał się swoimi słowami w istotę tego smoleńskiego piekiełka.


Szkoda, bo znów powiększy się grono osób, które wypną się na WOŚP, ucierpią na tym ci najbardziej potrzebujący, no ale za to ważne, że Owsiak mógł znaleźć się na liście osób, które publicznie i z szewską pasją przejechały się po Macierewiczu i że ktoś poklepie go za to po plecach. Macierewicz wcale nie musi być z mojej bajki, tak samo jak nie jest z Pańskiej, jednak na temat wszystkich teorii się nie wypowiadam, czekając na ich potwierdzenie lub wykluczenie. Więc czasem lepiej w porę ugryźć się w język, co dotyczy także pana, panie Owsiak, bo już, jak pan to mawia, naprawdę k... dość tego wściekłego walenia w Macierewicza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 20:52, 23 Paź 2013    Temat postu:


Wtedy "brunatnych" z kwasem nie szukali


[link widoczny dla zalogowanych]

Kiedy Ryszard C. zatakował działacza PiS, Marka Rosiaka, zabijając go w biurze poselskim, mogliśmy usłyszeć od medialnych głów: to były pociski, skierowane dla Stefana Niesiołowskiego. Poza tym, zabójca szykował listę potencjalnych polityków do "odstrzelenia". Nic to, że akurat kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej, ktoś na zamach się zdecydował i w trakcie zatrzymania krzyczał, że nienawidzi Kaczyńskiego.

Podczas Marszu Niepodległości w Warszawie dwa lat temu, przypadkowy przechodzień otrzymał kilka ciosów z kopa od tajniaka policjanta. Po prostu - przechodził obok niego, to funkcjonariusz go pobił. Głosu oburzenia obawiających się dziś o życie celebrytów w dalszym ciągu nie zanotowano.

A tak w ogóle, to - jak opisała nie tylko "Gazeta Polska", ale i "Wprost" - kilka miesięcy aresztu dla Piotra Staruchowicza to niezrozumiała i niewyjaśniona do dzisiaj decyzja organów ścigania, które bazowały na wątłej podstawie dowodowej. Jakiś diler narkotyków zeznał, że "Staruch" handlował amfetaminą i w związku z tym kibicowi grozi kilka lat więzienia. Reakcji Kuby Wojewódzkiego brak. Tomasz Lis napawał się sojuszem kiboli-bandytów z PiS, co akurat w tej sprawie nie miało żadnego znaczenia.

Pewna Pani, wyborca PO i Palikota, zadeklarowała przed kamerą kilka lat temu, że "nienawidzi PiS", życząc politykom tej partii "mordobicia". Filmik z jej udziałem natychmiast obiegł Internet. Reakcji Kuźniara, Lisa i Wojewódzkiego nie odnotowano. Takich wypowiedzi na Krakowskim Przedmieściu było wiele, a w czasie żałoby narodowej i krótko po niej, młodociane chamy pozwalały sobie na zbyt wiele wobec starszych osób, zgromadzonych pod krzyżem. Wojewódzki zdawał się być zafascynowany tym pokazem pogardy.

Pod Sejmem w maju 2012 roku, gdy strajkowała "Solidarność", Ewa Stankiewicz została odepchnięta i zwyzywana przez Stefana Niesiolowskiego, który nie chciał z nią rozmawiać. Machała, prawa ręka Lisa, napisał w Natemat wówczas, że kobieta prowokowała polityków PO, bo tak usłyszał od koleżanki z Polsatu.

To tylko kilka przykładów na hipokryzję zrozpaczonych po ataku na Wojewódzkiego, szukających wyimaginowanej winy głównie po stronie prawicy. Zachowaniem Kuźniara, Lisa i reszty salonowych celebrytów i prompterów zwyczajnie gardzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 23:15, 30 Sty 2014    Temat postu:

„Resortowe dzieci”: celnie, choć zbyt płytko

[link widoczny dla zalogowanych]



„Resortowe dzieci. Media” Kani, Targalskiego i Marosza wywołały burzę. Skrajne reakcje, ostre dyskusje i szybka wyprzedaż nakładu potwierdzają, że to bodaj najważniejsza książka ostatnich miesięcy.



Rodowody ludzi mainstreamowych mediów zawsze cieszyły się zainteresowaniem. Wiedza na ten temat była traktowana jako nieco wstydliwy element czasów transformacji. Stanowiła niszowy segment debaty publicznej. Wszak przez lata przekonywano nas usilnie, iż niestosowną rzeczą, a nawet łajdactwem, jest grzebanie w kronikach rodzinnych elity medialnej III Rzeczypospolitej.

Rodzinne tabu

To było chore: przecież nikogo nie dziwi mówienie choćby o rodzinie Rothschildów czy też o rodach finansowych magnatów, którzy na dobre wpisali się w historię kapitalizmu i jego wszelkich odmian. Tylko o polskich rodach, stanowiących tę część nowej burżuazji, której korzenie sięgają stalinowskiej rzeczywistości, nie wypadało mówić. To tabu było bowiem konieczne dla utrzymania wysokiego stopnia zaufania do medialnych autorytetów.

Inna rzecz, że miłośnicy tego typu wiedzy byli niejednokrotnie zafiksowani na wątkach żydowskich albo piętrowych teoriach wyjaśniania świata od podszewki. Nie sprzyjało to rzetelnemu uwiarygodnieniu informacji choćby o familijno-środowiskowych koneksjach „resortowych dzieci”.

Stąd, gdy wpadały mi w ręce polskie książki wchodzące w historię rozmaitych związków rodzinno-biznesowych, zwykle odnosiłem wrażenie, że mają temat raczej zaciemnić i ośmieszyć, niż cokolwiek wyjaśniać. W tym też zasługa książki Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza, że wreszcie oferuje ona czytelny i rzeczowo udokumentowany przekaz. Tylko w ramach rozpaczliwej próby obrony bohaterów publikacji można próbować przekaz ów zwekslować jako np. antysemicki.

Ta publikacja to kompendium w rodzaju: „Kto jest kim w III RP?”, dotyczące jednak swoistej dziedziny: „wiedzy reglamentowanej”. Bo podobnie jak w czasach PRL (choć z innych już przyczyn) informacja wciąż stanowi zasób podlegający skrupulatnej kontroli. W Polsce długo kontrolowana była zwłaszcza ta wiedza, która dotyczyła „resortowych rodowodów”.

Ci sami ludzie, nowe doktryny

Nowa oligarchia, także medialna, buduje dziś peryferyjny kapitalizm i właściwe dla niego wyobrażenia społeczne i ideologiczne. Rodziny jej prominentnych reprezentantów tworzyły przed dziesięcioleciami zwasalizowaną przez ZSRR Polskę. Zdobyty wówczas kapitał polityczny i kulturowy, oparty na sowieckim wsparciu militarnym, nie pozostał jednak bez wpływu na losy dzieci i wnuków.

ciąg dalszy ...


Gdy w pierwszych latach transformacji całe grupy społeczne oskarżano o roszczeniowość czy o chorobę zsowietyzowania, spod tego oskarżenia były wyjęte dzieci (post)komunistycznej elity. To one, jak niegdyś ich krewni, opowiadały i organizowały masom świat: tym razem w myśl doktryn ekonomicznych i społecznych wychwalających konieczną bezwzględność kapitalizmu.

Ale gdy jedni zyskiwali coraz większe profity, zdobywane wcale nie za sprawą „powszechnej równości szans”, reszta mogła dzielić resztki z pańskiego stołu – albo pogodzić się z życiową przegraną. Stąd ta książka jest dla mnie przede wszystkim pracą o strukturach (nowej) władzy i transferach wpływów w jej obrębie, nazwiska w pewnym sensie są wtórne.

Ta opowieść o „dworach III RP” ukazuje, jak najbardziej wpływowe koterie i grupy nacisku przez dziesięciolecia formalnie i nieformalnie kształtowały rodzimą rzeczywistość. W odróżnieniu od wielu krytyków publikacji nie uważam jednak, że są to już sprawy mało istotne. Nie są przede wszystkim ze względu na ciągnącą się długo zmowę milczenia wokół tych tematów.

Przez dobrych piętnaście lat przepoczwarzania się Polski praktycznie jedno środowisko medialne sprawowało rząd nad wyobraźnią społeczeństwa i jego nowych elit. Przesilenie stało się faktem dopiero później i wiązało się z tzw. aferą Rywina, wejściem do Polski koncernu Axel Springer, konfliktem ITI z Agorą oraz ugruntowaniem się tzw. mediów niezależnych.

Tylko z powodu wspomnianego przesilenia dziś możemy trzymać w ręku omawiany tu tytuł. Jest on teraz zwykłym, powszechnie dostępnym towarem, a nie „książką tajemną”, sprzedawaną gdzieś w „podziemnych księgarniach”, zapchanych produkcją dla „oszołomów”.

Chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na jeszcze jeden krytyczny głos dotyczący pierwszego tomu „Resortowych dzieci”. Dotyczy on faktu, że „dziennikarze znów zajmują się innymi dziennikarzami”. Sprawa ściśle wiąże się z pytaniem: kto ma patrzeć na ręce czwartej władzy? Otóż w polskich realiach tylko konflikt wewnątrzmedialny, nałożony na liczne spory tożsamościowe i historyczne (rzadziej gospodarcze), umożliwia pluralizm przekazu jako taki.



Tylko spory w środowisku samych mediów sprawiają, że dokonuje się swoista kontrola jednych środków przekazu przez drugie. I nie widzę tu jakiejkolwiek alternatywy dla tego mechanizmu, bo organizacje dziennikarskie są u nas dość słabe, a społeczna kontrola nad medialnymi koncernami pozostaje bliska zeru.

ciąg dalszy ...


Czego w książce brak

Ja natomiast mam z tą publikacją inny problem. Rodzima debata publiczna bardzo często zastępuje poważne dyskusje o strukturalnych problemach III RP kwestiami personalnymi. Dyskutowanie o statystykach, procesach społeczno-gospodarczych i konsekwencjach przyjmowanych reform jest o wiele mniej ciekawe dla konsumentów medialnego przekazu.

Część czytelników „Resortowych dzieci” traktuje tę książkę po prostu jako niezłą rozrywkę, która zapewnia możliwość rozmowy o znienawidzonych twarzach mainstreamowych dziennikarzy-celebrytów. Michnik, Olejnik, Paradowska, Lis są znacznie ciekawsi niż dane dotyczące bezrobocia, służby zdrowia, systemu edukacji, struktury podatkowej i efektywności wykorzystania środków unijnych czy budżetowych.

A przecież mamy w Polsce choćby tak fundamentalne prace o realiach przemian jak czterotomowa książka prof. Jacka Tittenbruna, „Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji”. W III Rzeczypospolitej praca ta została dokumentalnie przemilczana niemal przez wszystkie media, niezależnie od ich ideowych i partyjnych afiliacji.

Nie bez przyczyny. Tittenbrun ujawnia obraz przemian, które nie pozwalają na zbudowanie prostej dychotomii: zła oligarchia o korzeniach PRL-owskich versus dobra, patriotyczna prawica, która jest „zawsze z ludem”. Czy ktoś zresztą jeszcze wierzy, że tylko „resortowe dzieci” w medialnym światku wspierały np. stworzenie w Polsce systemu zabezpieczeń społecznych bazującego na Otwartych Funduszach Emerytalnych?

Uczestnictwo w oligarchizacji rzeczywistości społecznej, budowanie hermetycznych grup wpływów, ślepe zapatrzenie w doktrynę wolnorynkową: to wszystko było także udziałem tych, którzy uważają się za najprawdziwszych Polaków, patriotów. Co więcej, sądzili oni, iż antykomunizm czyni nieomylnym ich zapatrzenie w post-thatcheryzm.

Tymczasem nie trzeba głębokich analiz, by spostrzec, że Zachód także doświadczył negatywnych konsekwencji kapitalizmu karteli i koncernów, politycznej władzy na usługach biznesu i demontażu państwa. A wszystko to zupełnie bez pomocy Michnika, Olejnik i Lisa.

Powtórzę na koniec: „Resortowe dzieci” to istotna książka, ale znam wiele znacznie ważniejszych, które jednak nie zrobiły takiej medialnej furory. To pozycja niewygodna dla wielu, bo opowiada o sprawach determinujących historyczne przemiany, na których ufundowana jest nasza rzeczywistość. Publikacja ta nie daje jednak pełnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego III Rzeczpospolita jest państwem coraz mniej efektywnym.



Tekst pierwotnie ukazał się na łamach tygodnika internetowego "Nowa Konfederacja"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 7:51, 28 Kwi 2014    Temat postu:

Niezmierzone pokłady hipokryzji Salon24


Dziś odbyła się kanonizacja Jana Pawła II. Uroczystości z nią związane ogarnęły Polskę, jak długa i szeroka. Mainstream już od kilku dni serwuje nam wspominki, filmy fabularne i debaty poświęcone życiu jednego z najwybitniejszych Polaków w historii. Spoglądam na to wszystko i robi mi się niedobrze. Bardzo się cieszę z wyniesienia na ołtarze Karola Wojtyły, ale nie potrafię znieść ogromu hipokryzji wylewającego się dosłownie zewsząd. Ci dziennikarze na co dzień szkalujący Kościół, którzy ze świątobliwymi minami dyskutują o przekazie wypływającym z nauczania Jana Pawła II; Ci politycy nie rozstający się z kłamstwem, mający teraz czelność wypowiadać się o nauce Papieża-Polaka;

te wszystkie rozmodlone tłumy; ci ludzie manifestujący swoją miłość do Jana Pawła II. Pytam się, gdzie byli ci wszyscy nagle utożsamiający się z katolicyzmem, gdy banda zezwierzęconych gówniarzy profanowała w centrum polskiej stolicy krzyż? Pomijam, czy krzyż był wykorzystywany politycznie, czy nie, istotne bowiem było to, że święty symbol chrześcijan był regularnie bezczeszczony i plugawiony, przy zupełnej bierności władz kościelnych, a także zdecydowanej większości Polaków otumanionych medialną propagandą. Dziennikarze, dziś rozmodleni do Jana Pawła II, jeszcze podpuszczali fanatycznych lewaków do akcji wymierzonych w święty symbol katolików. Teraz powinni się spalić ze wstydu, ale dla nich pojęcie wstydu, czy honoru nie znaczy nic, dlatego szczerzą swoje załgane gęby przed telewizyjnymi kamerami.

Mam w pamięci te wszystkie wydarzenia i czuję obrzydzenie, widząc niezmierzone pokłady hipokryzji, jakimi jesteśmy karmieni od kilku dni. To jednak nie koniec. Przez polskie szkoły już się przetoczyły i jeszcze się przetoczą w ciągu przyszłego tygodnia tysiące akademii i przedstawień poświęconych Janowi Pawłowi II. Będzie je wystawiać polska „złota” młodzież. Polska młodzież – te dziewczynki rżnące się z przedwczesną wprawą, ci tępi, naćpani młodzieńcy wlewający w siebie hektolitry piwska, nie potrafiący już mówić bez używania słów na k, ch, p, czy j. Ci młodzi, biedni ludzie, którzy nie mają szacunku do nikogo i do niczego, nagle złożą rączki i niczym aniołki będą uczestniczyć w uroczystościach związanych z kanonizacją, a gdy skończą się obchody, schlają się do nieprzytomności, zaliczą szybki seks jak zwierzęta gdzieś w przypadkowym miejscu lub wezmą udział w bójce na blokowisku. Takiej młodzieży się doczekaliśmy i to nasza wina, bo pozwoliliśmy na zniszczenie wszystkich autorytetów, zdeptanie moralności, wyrugowanie jakiejkolwiek dyscypliny ze szkół.
Za chwilę ktoś mi zarzuci, że uogólniam? Pewnie tak, ale polska młodzież powoli staje się właśnie taka, jak ci powyżej przeze mnie opisani.

Jakie to wszystko smutne. Ze świętego człowieka mainstream próbuje zrobić celebrytę, uśmiechniętego staruszka, który opowie jakiś żart, wspomni coś o kremówkach, rzuci hasłem „od unii lubelskiej do unii europejskiej”. Jednak o tym, co było najważniejsze w nauczaniu Jana Pawła II już nie mówi się tak chętnie, a zwłaszcza o tym, co papież próbował nam powiedzieć o wspólnocie narodowej, obowiązkach wobec kraju i miłości do ojczyzny.

Wiadomo, dla lewicujących mediów nauczanie Jana Pawła II dotyczące narodowego dziedzictwa jest jednym z demonów endeckiej tradycji, dlatego zasługuje, jeżeli nie na otwartą krytykę, to z pewnością na przemilczenie. W taki oto sposób nauka Papieża-Polaka jest selekcjonowana. Wybiera się z niej to, co mogą zaakceptować lewicujący spece od inżynierii społecznej. Po ich zabiegach zostaje już tylko fasada, wielki człowiek, o którego nauczaniu tak naprawdę niewiele wiemy. Dlatego nie umiem przezwyciężyć w sobie uczucia odrazy do tych wszystkich zaprzańców, manipulatorów i hipokrytów.

Zastanawiam się, na ile uroczystości związane z kanonizacją Jana Pawła II będą przyczynkiem do prawdziwej refleksji nad naszym życiem, nad losem narodu, relacjami pomiędzy ludźmi. W czasach degrengolady moralnej, upadku wartości, odwrócenia pojęć, szalejącego relatywizmu, gdy zanika nawet szacunek do ludzi zmarłych, Polacy, chyba jak nigdy wcześniej, potrzebują duchowego przewodnika. Jan Paweł II z pewnością mógłby być kimś takim, ale bez obaw, już mainstream, preparując Jego nauczanie, zadba, żeby do tego nie dopuścić.
Sytuacja Polski i Polaków staje się coraz bardziej przygnębiająca. Dawniej zawsze mogliśmy liczyć na silne, wybitne jednostki w polskim Kościele. W tym jakże okrutnym wieku XX mieliśmy kardynała Sapiehę, prymasa Wyszyńskiego, księdza Jerzego, wreszcie Karola Wojtyłę, który od 1978 roku troszczył się o nas jako papież Jan Paweł II, a teraz? Teraz nie ma nikogo, a Polska coraz bardziej zaczyna wyglądać jak wychodek szatana.

Jedyne co pozostaje, to pomodlić się do Boga, od dziś już także za wstawiennictwem Jana Pawła II, o dar mądrości dla rodaków. Zrobię to w samotności, z dala od tych rozhisteryzowanych tłumów. Może dobry Bóg wysłucha i raz jeszcze ocali mój naród.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Pon 7:52, 28 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 16:14, 01 Maj 2014    Temat postu:

NOWY SONDAŻ - przyczynek do praktyki manipulacji

[link widoczny dla zalogowanych]

Oni chyba muszą wiedzieć, że ich czytelnicy kontentują się tytułami artykułów, do środka nie zaglądają. Nie można tej manipulacji inaczej wyjaśnić. Już dawno temu napisałem, że podejrzewam, iż lemingi karmią się wyłącznie komentarzem albo zgoła wystarczają im nagłówki. To jest wielki handicap dla Gazety Wyborczej i właściwie trudno się dziwić, że wykorzystują ten feblik swoich czytelników.

Owszem, ktoś się może zdziwić, że medium pretendujące do opiniotwórczego praktykuje tak prymitywny proceder, ale w końcu nie można też zaprzeczyć, że tak zwane brukowce również są opiniotwórcze. Opiniotwórczość bowiem ocenia się po skuteczności oddziaływania, a nie po targecie. To jest kwestia wyboru środowiska, którego świadomość pragnie się kształtować. Wybór Gazety Wyborczej wydaje się oczywisty – celem nie są ludzie, którzy lubią przeczytać tekst, zanim wyrobią sobie zdanie. No, ale jak to mówili starzy Polacy – każda potwora znajdzie swojego amatora.

Tytuł brzmi stanowczo i nie pozostawia wątpliwości: „NOWY SONDAŻ. PO na czele wyścigu do europarlamentu. A Korwin już trzeci! Wyślemy go do Europy?”

Jednak skoro nie wszyscy jesteśmy lemingami, więc zawsze znajdzie się dziad, jakiś Niewierny Tomasz, który zajrzy do środka. Taki jak ja. A w środku wstydliwie ukryta informacja, że sondaż został przeprowadzony przez CBOS w dniach 3-9 kwietnia, czyli dokładnie 4 tygodnie temu rozpoczęto, a 3 tygodnie temu zakończono zadawanie pytań ankietowanym. A w tak zwanym międzyczasie opublikowano wiele innych sondaży. Zatem na czym polega „nowość” owego „nowego sondażu” ? Otóż polega na tym, że jest pierwszym sondażem...po aneksji Krymu, ujawnia redakcja. Wychodzi więc na to, że mamy do czynienia z nowością raczej w odniesieniu do geografii politycznej w Europie niż do aktualnych preferencji politycznych w Polsce.

No, ale to pierwszy opublikowany sondaż CBOS od czasu aneksji Krymu, kto zaprzeczy? Najnowszy także od czasu wczorajszego meczu Bayern-Real. Nie da się ukryć, że najbardziej świeży od emisji słynnego rządowego spotu wyborczego za 7 milionów. A także od ostatniego niszczącego tornado w USA. No i od ostatniej Niedzieli Palmowej. Można w nieskończoność wymieniać zdarzenia na świecie, które miały miejsce przed opublikowaniem nowego sondażu CBOS. To jest przełom i od dzisiaj już nic nie będzie takie same, a szczególnie sondaże, których świeżość będziemy oceniać nie po dacie badania, lecz po terminie ogłoszenia. Taka nowa świecka tradycja.

Ale tytuł woła wielkimi literami, że NOWY SONDAŻ! Do kogo on woła? Zapewne do elektoratu MWzWM. A kto konkretnie opublikował ów „nowy sondaż”? Ano CBOS, czyli rządowa instytucja podległa bezpośrednio Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tej informacji już redakcja nie pokwapiła się udostępnić nawet w środku artykułu. A kto pomaga uwiarygodnić ten sondaż jako nowość prosto spod ręki ankietera? Ano pomagają ludzie, którzy szczycą się swoimi biografiami, czyli ludzie z biografiami. Jednym zdaniem łańcuch instytucji dobrej woli: RM – KPRM – CBOS – GW. Chociaż Joanna Szczepkowska twierdzi, że GW to jednoznacznie lewackie, indoktrynujące medium. To oni wszyscy indoktrynerzy, od Ojca Redaktora aż do Szczerego Przywódcy?!

[link widoczny dla zalogowanych]

PS. "ALFABET SZCZEREGO PRZYWÓDCY" - mojego autorstwa, w każdą sobotę na portalu wPolityce.pl...polecam! Dzisiaj litera "G" : [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 13:10, 07 Cze 2014    Temat postu:

Państwo polskie jak skundlony pies

[link widoczny dla zalogowanych]

"Wolna, bezpieczna, bogacąca się, coraz bardziej dostatnia Polska jest cudem. Kto temu przeczy - bluźni." Tak odznaczony jednym z najwyższych państwowych orderów, tuza niezależności i dziennikarstwa Tomasz Lis w krótkich żołnierskich słowach podsumowuje ostatnie ćwierćwiecze.Trudno o diagnozę bardziej trafną - im się naprawdę udało. Obłuda porozumień z ideowymi komunistami, zakłamywanie historii, podłość i nikczemność w słusznej wszak idei odbudowy pięknego i dumnego, walecznego narodu.

Jest coś znamiennego dziś, gdy o ideałach wolności i walce z komunizmem (zgodzie i pięknym porozumieniu właściwie) opowiadają dziś z pasją beneficjenci dawnego systemu. O wartościach chrześcijańskich, wybaczeniu, powołując się na nauki kościoła katolickiego z werwą opowiadają osoby, które kociołki z wypisanymi nazwiskami mają już dawno zarezerwowane. Z honorami państwowymi chowa się komunistycznych zbrodniarzy, a interesy państwa - racja stanu, zależą wyłącznie od chwilowych, osobistych interesów polityków i ich finansowego zaplecza.

Piękna ta nasza Polska, nie powiem. Wysiłkiem wielu ludzi dokonał się faktycznie ogromny przełom - przełom, z którego korzyści czerpią garściami wybrani. Nie ci najuczciwsi, utalentowani, pracowici - lecz cwani, ustawieni, kontynuujący rodzinne, systemowe tradycje.

Charakterystyczne, jak wielu z tych, którzy serce i duszę oddali solidarnościowym ideom, walce ze znienawidzonym komunizmem, brakiem wolności, ze złamanym sercem i oczami pełnymi łez rozczarowania muszą dziś obserwować jak Ci, z którymi tak zaciekle walczono kapitalnie sobie radzą. Nie tylko radzą, ale decydują! Kształtują wizję historii, narzucają standardy moralne, pouczają.
A oni sami, waleczni, podobno wygrani - zmagają się z codziennością, radząc sobie z europejskimi cenami przy polskich zarobkach, skandaliczną służbą zdrowia, upadającym na naszych oczach systemem emerytalnym, skłóconym, rozdartym społeczeństwem.

Państwo polskie na naszych oczach przeobraziło się w... psa. Nie wiernego, dumnego przyjaciela każdego człowieka, jak próbują nam dziś przekazać Wałęsa, Tusk, Nałęcz, Komorowski, Lis, Kurski i inni. Lecz w podłego, parszywego kundla - agresywnego dla tych, wobec których czuje się silny, łaszący się i łagodny dla tych, których się boi.

Z jednej strony obywatele traktowani jak wrogowie, zalewani morzem absurdalnych przepisów, traktowani nieufnie i po chamsku. Wyganiani z własnego podwórka emigranci, którym przecież we łbach się wszystkim poprzewracało - jest tak dobrze, a oni wyjeżdżają, phi! Zajadłość i wściekłość wobec każdego, kto odbiega od wzorca i ustalonego wszem i wobec statusu państwa polskiego. Mocno, wyraźnie, skutecznie.

Z drugiej skulony i cichy piesek, grzeczny i ułożony, ufny, słuchający. Rosyjskiego pana (przyjaciela) w smoleńskich wydarzeniach, europejskich panów w gospodarczych potyczkach, negocjacjach, ustaleniach. Przyjechał pan amerykański - i wszyscy już wszak wiedzą dobrze, że tego pieska wystarczy pochwalić, za uszkiem podrapać - a już skomle w samozachwycie, zadowoleniu, na plecy się wywalając szybko i ochoczo. Stracił już ten kundel dawno umiejętność szczekania o własne, prawdziwe interesy. Teraz co najwyżej warczy na swoich.

Spotkałem się z jeszcze innym porównaniem - Ci polscy politycy i dziennikarze zachowują się trochę tak, jak nastolatki na widok ich ulubionych wokalistów, zespołów muzycznych. Nie daj Boże jeden taki spojrzy albo się uśmiechnie, to dosłownie sikają z radości i podniecenia. Jejku, jacy to my jesteśmy wspaniali!

Demografia, historia, gospodarka, emigracja, narodowe interesy. Charakterystycznym jest to, jak na naszych oczach ocena otaczającej nas rzeczywistości staje się wyłącznie faktem medialnym - do tego skrajnie interpretowanym, w zależności od korzyści i politycznej opcji. Kundel pilnuje dobrze, żeby się czasem podwórko nie przebudziło, niepokornych wygoni, ugryzie. A dobry pan zagraniczny kostkę rzuci kiedy trzeba, pogłaszcze. I to jest właśnie, proszę państwa - pies na miarę naszych możliwości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 7:19, 18 Cze 2014    Temat postu:

Gdzie dziennikarze mają wyborców - nieudolność PiS-u

[link widoczny dla zalogowanych]

Pan Marek Magierowski, publicysta tygodnika "Do Rzeczy" napisał dziś krótki felieton, w którym wykazuje jasno nieudolność i bezradność polityków Prawa i Sprawiedliwości wobec afery taśmowej. Trudno nie zgodzić się ze stawianą diagnozą (odkrywanie Ameryki zaiste, Kaczyński otacza się miernotami i wizerunkowymi patałachami), którą sam niejednokrotnie przy różnych okazjach argumentowałem. Dodajmy do tego rozbudowane do granic cynizmu i groteski struktury lokalne oraz dziwaczne kryteria lojalności i pozycji w partii uwarunkowanej intensywnością podlizywania się i mamy obraz całości, która budzi nadziei na realną zmianę w państwie coraz mniej.

Co wolno jednak mnie i innym szczerze trzymającym kciuki za pozytywny przełom w naszym kraju obserwatorom życia politycznego, w ustach dziennikarza brzmi co najmniej... fałszywie. Moment wybrany do takiego ataku jest wręcz absurdalny. Dzień po kuriozalnym wystąpieniu premiera Tuska, kłamliwego, bezczelnego, aroganckiego plucia na zdurniałe do reszty, bierne, przepełnione marazmem społeczeństwo pan redaktor bawi się w wielkiego sprawiedliwego, który analizuje wyborcze dokonania partii opozycyjnej.

Niech pan spojrzy na swoje środowisko, panie Marku. Nie tylko pan zresztą, dziennikarze, publicyści, analitycy. Nie kto inny, tylko wy także bezpośrednio odpowiadacie za dzisiejszą sytuację w naszej ojczyźnie. Zadowoleni tym, że publikuje was trzymająca się na rynku gazetka, zapraszani od czasu do czasu do telewizyjnych lóż szyderców, zmieniający polityczne fronty i ideologicznych idoli w zależności od panujących nastrojów na publicznym froncie - czwarta władza zepsuta równie mocno, jak ci, którym zobligowana jest bezwzględnie patrzeć na ręce.

Opozycji można dziś zarzucić brak odwagi, dbanie o stołki, własne interesy. Tylko, że dokładnie to samo można zarzucić wam, dziennikarzom. Zamknięci, ograniczeni, przekonani o własnej nieomylności połączonej z tragicznym często brakiem podstaw rzemiosła. Sytuacja, w której dziś, nawet zakładając kapitalne zagrania i świetny marketing PiS-u (pomarzyć można, nie?) i tak nie przekona społeczeństwa, dla nich Jarosław Kaczyński jest synonimem obciachu, konta nie ma przecież, kurtki ma za długie, wojnę by wywołał światową i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze - to nic innego, jak skutek działań polskiego środowiska medialnego.

Dzieciaki na konferencjach prasowych (nawet wczoraj!), których dobry i srogi, acz sprawiedliwy wujcio Donald strofuje, poucza, klapsa da gdy trzeba - to po prostu żałosne. Wymaganie od opozycji skutecznych działań to jedno, ja za to mam prośbę do czwartej władzy - weźcie swoje leniwe tyłki i przekonane o własnej wyższości i inteligencji pióra do konkretnej, rzetelnej roboty. Na ten moment media to wyłącznie polityczne przystawki, symbiotyczne twory, żerujące na chwilowych, sensacyjnych tematach, używane do konkretnych, wyborczych często celów. Odrobinkę samokrytyki może? Zwłaszcza teraz, gdy platformerski piskorz nie dość, że wam ucieka szybko i sprawnie, to jeszcze się z was (nas wszystkich) bezczelnie nabija.

Gdzie dziennikarze mają Polaków?. Dokładnie tam, gdzie reszta - niech się pan, panie Marku rozejrzy, nie oszukując samego siebie. Potrafię dziś przekonać łatwo wielu z mych rozmówców, do tego, jakim kłamcą, hipokrytą, bezczelnym figurantem jest premier Tusk. Zachęcenie do głosowania na kogoś innego zadaniem już tak łatwym nie jest. Do przekonania, że jest w słowie "Polska" jeszcze jakaś nadzieja, możliwości, prawda, uczciwość, rzetelne państwo - cóż, samego siebie coraz trudniej przekonać. Cyniczny jestem, powiecie. Ja jestem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 21:30, 14 Lip 2014    Temat postu:

CBOS znów szokuje - PO zdecydowanie przed PiS?!

[link widoczny dla zalogowanych]

Z niecierpliwością czekałem na pierwsze badanie CBOS po wybuchu afery z Taśmami Prawdy PO, dotyczące preferencji wyborczych Polaków. Niebywale długo, blisko miesiąc zwłoki - to rzecz do tej pory rzadko spotykana jeśli chodzi o wspomnianą instytucję. Dla mnie obok wyniku sondażu (PO 29 %, PiS 24 %) równie intrygujące jest - dlaczego aż tak długo przyszło nam oczekiwać na dane CBOS, przed początkiem afery sondażownia ta przedstawiała swoje analizy znacznie regularniej, ba - aż prosiło się aby zaraz po wybuchu afery taki sondaż przeprowadzić i sprawdzić jak w naturalny sposób musiały zmienić się społeczne nastroje. Ten temat jest też nurtujący i także o nim będę chciał kilka słów z pewnością nadmienić.

Kiedy na miesiąc przed wyborami do Parlamentu Europejskiego CBOS opublikował sondaż według którego Platforma Obywatelska wygra wybory różnicą ośmiu punktów procentowych nad Prawem i Sprawiedliwością (29 % do 21 %), oniemiałem i napisałem notkę: "PO miażdży PiS - CBOS oszalał?" ( [link widoczny dla zalogowanych] ). Jak się okazało, miałem rację pisząc o tych kompletnie irracjonalnych wynikach badań, na dodatek zupełnie różnych od podawanych przez pozostałe sondażownie. Po nieprawdopodobnie długim liczeniu głosów przez PKW okazało się bowiem, że różnica pomiędzy obydwoma ugrupowaniami wyniosła pół procent, a nie osiem jak chciałby (właściwe określenie) CBOS - co więcej: PiS uzyskał dziesięć procent więcej niż zapowiadał CBOS. Ale nie minęło kilka dni od wyborów europejskich, znów sensacyjne informacje z tego samego - jakże mogło być inaczej - źródła: początek czerwca i PO deklasuje PiS ( 32 % do 24 % !!! ). Także i na to zwróciłem uwagę pisząc w notce: "Pierwsze próby zamiecenia pod dywan afery z nagraniami PO" ( [link widoczny dla zalogowanych] ). Przypomnijmy sobie niektóre fakty.

CBOS - ośrodek badania opinii publicznej w Polsce działający od 1982 roku. Powołany w 1982 roku przez pułkownika Stanisława Kwiatkowskiego, doradcę generała Jaruzelskiego. Do 1990 roku pod kontrolą Urzędu Rady Ministrów. Obecnie formalnie jest fundacją nad którą nadzór sprawuje Prezes Rady Ministrów. Centrum Badania Opinii Społecznej, trzeba przyznać o mało chwalebnym rodowodzie i po dziś dzień budząca kontrowersje nad obiektywizmem dokonywanych prognoz instytucja nadzorowana przez Premiera, niekiedy prześmiewczo nazywana poprzez ironizowanie skrótu Centralnym Biurem Okłamywania Społeczeństwa.

Jak można racjonalnie tłumaczyć najnowsze badania? Nie można. Przede wszystkim uważam, że sondaże - bez względu na przeprowadzającego - niejednokrotnie stanowią element manipulacji i agitacji na rzecz danej partii, moim zdaniem w okresie kampanii wyborczych powinny być prawnie zabronione i niepublikowane (z pewnością nie jestem odosobniony w tej opinii). Nie bez przyczyny nazywane są dziś "piątą władzą".

Do mnie nigdy nikt z sondażem nie telefonował, nie znam nikogo do którego telefonowano by z badaniem i pytano o preferencje wyborcze. A nawet gdyby ktoś zadzwonił, jaką mam pewność, że rozmawiający ze mną zaznaczy tą odpowiedź - jaką mu wskazałem? Problem z CBOS jest jednak szerszy. Tu ewidentnie mamy do czynienia ze zjawiskiem bardziej niż podejrzanym. Jak można komukolwiek wmówić, że po ujawnieniu afery która w cywilizowanym kraju natychmiastowo zmiotłaby ze sceny politycznej rząd (która przedstawiła patologię władzy, odkryła pogardę dla narodu, przestępcze działania rządzącej sitwy i przy tym dla Polaków ogromne obawy o własne bezpieczeństwo - czy nie umiejąc odkryć podsłuchów zakładanych przez kelnerów nadzorujący służby będą potrafili rozpoznać zagrożenie terrorystyczne?- , białoruskie metody inwigilowania wolności słowa) - notowania partii której dotyczy afera pozostaną praktycznie bez zmian i będzie ona prowadzić z bardzo dużą przewagą nad peletonem? To jest absurd! Pominę, że każda pozostała z sondażowni przeprowadzających badania po pierwszych publikacjach Wprost pokazuje znaczącą przewagę PiS nad PO. Ale należy tu spojrzeć obiektywnie, nie ma takiej możliwości aby PO z Donaldem Tuskiem mogła dziś prowadzić. Nie ma i koniec. Są granice masochizmu społeczeństwa. Komentując badanie CBOS napisałbym wręcz o sadomasochizmie. Nawet przy desperackich próbach zamiecenia afery pod dywan i odwrócenia kota ogonem przez rządowe media (zakaz mówienia o meritum jakim jest treść zarejestrowanych rozmów, nakaz robienia z aferzystów ofiar poprzez skupienie całej uwagi na tym kto ich nagrał) i fali nagonki ostatnich kilkunastu dni na PiS skierowanej przez te same środki masowego ogłupiania - nie ma możliwości aby Platforma Obywatelska mogła prowadzić w jakimkolwiek sondażu po tym co się stało. Chyba, że został przeprowadzony wyłącznie na mieszkańcach Warszawy, to tu mielibyśmy chociaż racjonalne podstawy dla zrozumienia jego wyników - biorąc pod uwagę tradycyjne powyborcze statystyki. Jako, że CBOS nie informuje czy był to sondaż przeprowadzony na terytorium całego kraju czy wyłącznie stołecznego bastionu PO, wniosek nasuwa się sam: ów sondaż mógł zostać celowo spreparowany na życzenie zleceniodawcy, czyli formalnie nadzorującego CBOS Prezesa Rady Ministrów. Innej drogi do wyjaśnienia nie dostrzegam i piszę to z niemałym przekonaniem. Zasadniczo wszystko można wmówić, jednak możliwość prowadzenia PO w najnowszych badaniach jest dla mnie tą samą kategorią bzdury - jak mistrzostwo świata w piłce nożnej dla Korei Północnej, co tamtejsze reżimowe media przedstawiają ich mieszkańcom.

I teraz powrócę do tego co napisałem na początku notki - dlaczego CBOS tak długo kazał czekać na siebie z opublikowaniem pierwszego od wybuchu afery z Taśmami Prawdy PO sondażu poparcia dla partii politycznych? Uważam, że powód jest prosty: publikacja takiego wyniku na samym początku afery naraziłaby CBOS po pierwsze na śmieszność, po drugie na ujawnienie się. Ujawniliby się jako to samo PO - wskie narzędzie propagandy i socjotechnicznej manipulacji - które dziś śmiało można stawiać w jednym szeregu z TVN i Gazetą Wyborczą. CBOS musiał odczekać tych kilkanaście dni na opadnięcie najgorętszych emocji, by bez obaw opublikować tego typu niezrozumiałe badania. Jak myślę, do publikacji też nieprzypadkowo doszło w momencie - zrozumiałego przy obecnej arytmetyce Sejmu - przepadnięcia wniosku PiS o wotum nieufności dla rządu. Zwykle staram się być bardzo stonowanym i powściągliwym w osądach, ale dziś na pytanie czy CBOS spreparował najnowszy sondaż - odpowiedziałbym raczej twierdząco. Jeszcze bardziej do tego przekonania skłania mnie wypowiedź Bartłomieja Sienkiewicza (tego samego dla którego partii niezmiernie wysokie poparcie ma zdaniem CBOS utrzymywać się po jego szczerym wyznaniu o "Państwie polskim istniejącym tylko teoretycznie") na Taśmach Prawdy PO: mówiącego, że "PiS w sondażu CBOS ma 43 % poparcia" - nigdy takiego sondażu CBOS nie opublikował, skąd Sienkiewicz miał te dane?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 5:08, 05 Paź 2014    Temat postu:

Kłamią w dzień, kłamią w nocy...

[link widoczny dla zalogowanych]

Zaryzykuję tezę, że gdyby PZPR dysponowała takimi medialnymi środkami technicznymi, jak dziś i gdyby miała takich speców od PR, jak dziś ma PO, to trwałaby w najlepsze, a slogan "program partii programem Narodu" i "żeby ludziom żyło się dostatniej" byłby wpisywany w akt urodzenia...

Przykład Bieńkowskiej po autoprezentacji w PE, nad ktorą slużalcze TVN-y wylały tony cukru, ogłaszając sukces na miarę zwycięstwa Sobieskiego pod Wiedniem, mówi sam za siebie, bo - po pierwsze primo: sukcesu nie tylko nie ma, ale Pani mister wypadła - spójrzmy prawdzie w oczy - fatalnie.

"Elżbieta Bieńkowska jawi się jako osoba surowa i formalna, niemal protekcjonalna w mowie ciała. Wszystko było dla niej priorytetem, co oznacza, że trudno stwierdzić, co rzeczywiście tym priorytetem było" - pisze grupa analityków politycznych i konsultantów ds. wizerunku, którzy oceniali przesłuchania wszystkich kandydatów na komisarzy UE. Ich zdaniem właśnie Bieńkowska wypadła najgorzej. Polska polityk dostała ocenę 5/10." (cyt, za Gazeta.pl.)

Techniki manipulacji, doskonale sprawdzające się w Polsce, zawodły w Brukseli - i tak być powinno. Swoją drogą ciekawy jestem, jak Pan Lewandowski i Pan Buzek - glówni PR-owcy PO z tej części Europy - wytłumaczą ewentualną porażkę Pani Elżbiety. I jak to oceni np. TVN.

Ale wróćmy do sedna. Bieńkowska to tylko blondynka, której utarto nosa na tyle, że i klimat moze jej nie pomóc. Weźmy takiego Szejnfelda - facet doprowadza mnie ( mam nadzieję, że nie tylko mnie) do stanu, w którym mam ochotę wyrzucić telewizor za okno. Funkcjonariusze KC PZPR byli bardziej krytyczni wobec własnej partii, niż ten specyficzny osobnik. Wg. Szejnfelda dosłownie wszystko jest "cacy", a wszelkie zarzuty opozycji to wrogosć wobec Najjaśniejszej. I ten porażający, cyniczny uśmiech... Poza tym powinien zmienić fryzjera.

Piewców "sukcesów" PO nie brakuje: Niesiołowski ( ze zwględu na autocenzurę nie rozwinę tego wątku), Kierwiński, Halicki, czy nawet Rosati to etatowi propagandyści ( czytaj: kłamcy), oferujący dokladnie takie same "wartości" jak Bieńkowska w PE. Różnica jest taka, że polski wyborca łyka protekcjonalizm fukcjonariuszy PO jak pelikan ryby, natomiast zdystansowani parlamentarzyści w Brukseli - niekoniecznie.

Trzeba być nie do końca rozwiniętym, żeby to co oferuje Premier Kopacz, łykać jak pelikan - co dedykuję zwłaszcza zwolennikom Palikota ( są tacy?). Mechanizm manipulacji jest dokładnie taki sam - Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej, i bójcie się PIS-u.

Mamy społeczeństwo smartfonów, facebooków, , które w przerażającej większości nie wie nic o najnowszej historii Polski, i które daje się manipulować, okłamywać przez Szejnfedów, Niesiołowskich i Tusków.

Afera "taśmowa", która w każdym normalnym, demokratycznym kraju, zmiotłaby rząd w góra 2-3 dni, u nas jest w sposob bezczelny ( i akceptowalny) definitywnie zamieciona 'pod dywan. Była katechetka, obecna szefowa MSW, jest zwyczajnie miłosierna dla uczestników zakrapianych kolacyjek z ośmorniczkami i wołowiną. Bufon Sikorski, któremu wróżono czerwone dywany w PE, został przez Europę zignorowany - w tle było slychać głośne "uffffff"" . No ale ten Tusk...

Prezydent Europy - tak (skromnie) media i etatowi kłamcy PO nazwali awans przywódcy PO. Porównywalną wrzawę zrobiono chyba tylko po wyborze Karola Wojtyłły na Papieża. Tyle, że JP II nie był zależny od Kanclerz Niemiec i z Ronaldem Reaganem w mistrzowskim stylu rozmontowali system komunistyczny. Tusk niczego nie zdemontuje, nie stworzy niczego nowego - na swoje szczęście nie musi być przesłuchiwany jak Bieńkowska. Bo, że wypadłby podobnie - nie mam wątpliwości. Koło się zamyka - kłamstwa i propagandowa manipulacja musi stać się widoczna, wywołana jak fotograficznej ciemni. Tylko w warunkach europejskiego dystansu jest widoczna i bezdyskusyjna.

Tuskowi i Bieńkowskiej życzę jak najgorzej. Kłamcom i manipulantom nie można życzyć dobrze, Kłamią bowiem w dzień, kłamią w nocy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 20:57, 10 Lis 2014    Temat postu:

Zwolennicy PISu przechodzą do frakcji TVN & PO?

[link widoczny dla zalogowanych]

Refleksje przedwyborcze nie są całkiem pozytywne. Iść, czy sobie wybory odpuścić, staje się dylematem Hamleta z grupy „być, albo nie być”.

Sondaże przyjaznych rządzącej partii instytucji, zresztą przez rząd finansowanych, podają coraz dziwniejsze wyniki. Ale jedna stała pozostaje – PO prowadzi i z 1000 ankietowanych za partią pani Kopacz 16. listopada zagłosuje 999 osób.
Niemożliwe?
Poczekajcie. Za 6 dni potwierdzi się mój rachunek.

Tymczasem nadchodzi czas pracy bez wytchnienia.
Oczywiście dla mediów.
TVN swój żółty pasek rozwinie na pół ekranu, a na nim polecą, bez sekundy przerwy, twarze trzech „oszustów” z PISu, ich pijące z gwinta żony i crew samolotu, wyrywające te przemycone na pokład flaszki, których w biustonoszach dam nie znaleźli celnicy.

I zaraz potem TVN napisze, że poparcie dla PIS właśnie spadło o 5 punktów procentowych.
A dla samego prezesa to już zupełnie szans nie widać i najlepiej, gdyby swą partię rozwiązał, bo trzech posłów zdeptało wizerunek Polski na arenie międzynarodowej.


Że to akurat nikogo w świecie nie obeszło? Że chodzi o jakieś 5 tysięcy złotych? Że je już zwrócono?
Jak nikogo?
TVN to NIKT?
Na żółtym pasku telewizji mówiącej prawdę przez całą dobę tuż przed wyborami zabraknie poniższych informacji:

· Afera hazardowa (szacowane straty na 12 mld zł);
· Afera taśmowa (Belka-Sienkiewicz Gate; utrata zaufania do instytucji państwowych);
· Afera stoczniowa (kilkaset milionów zł straty);
· Afera stadionowa (kilkaset milionów zł straty);
· Afera autostradowa (kilkaset milionów zł straty);
· Afera z informatyzacją MSW (kilkaset milionów zł straty);
· Afera z budową gazoportu w Świnoujściu oraz dostawami gazu z Kataru (około 1 mld zł straty);
· Afera z opóźnioną publikacja ustawy ograniczającej możliwości transferowania podatków do rajów podatkowych przez Rządowe Centrum Legislacji (około 3 mld zł straty);
Afera z niekorzystną umową gazową (najdroższy gaz w Europie - około 2 mld zł rocznie straty);

Bo TVN wie doskonale, idą wybory, trzeba się wykazać, by nie wyschło źródło milionowych dotacji z kieszeni podatników.


Odbędą się jeszcze ze dwa tolkszoły z Magdaleną Środą i inną Fuszarą, które uświadomią wyborcom, że emancypacja to nie tylko zostać żoną prominenta i nic potem nie robić.

Emancypacja to taka praca, by prominentny małżonek w końcu został w domu, przy garach, a żony zaczęły brylować na salonowych parkietach, w telewizyjnych studiach, wygłaszając swoje przemyślenia. Najlepiej oparte na osobistych doświadczeniach, w których polegli wszyscy przedstawiciele męskiego rodzaju.
I odbędzie się kolejny kapturowy sąd nad zawieszonymi posłami z PISu.
Że bez kapturów?
Niedobrze, bo akurat te dwie wymienione emancypantki powinny nosić je obowiązkowo.
I znowu spadnie PISowi jakieś dwa, trzy procent.

Lis powtórzy bowiem, że prezes nie dba o dyscyplinę, że tylko PO potrafi państwem rządzić ekonomicznie i efektywnie. Zapomni dodać, że w ciągu 7 lat rządów PO-PSL liczba urzędników w naszym kraju wzrosła o 13 proc.
To jest o 80 000 ludzi!



W 2008 roku w administracji centralnej i samorządowej było zatrudnionych łącznie 612 tys. urzędników. W 2014 roku było ich już 692 tys.

Na rozbudowę systemu e-administracji (ePUAP, CEPiK czy ZUS-PUE) w ciągu kilku najbliższych lat pójdzie minimum 4,6 mld zł. Właściciele zaprzyjaźnionych firm informatycznych już zacierają ręce. Potok publicznych pieniędzy znowu zaleje ich konta do pełna, co wcale nie wpłynie na liczbę zatrudnionych w administracji urzędników. A wszystko na koszt polskiego podatnika. By żyło się lepiej!

A jeszcze lepiej żyje się firmom dotowanym z kasy Unii Europejskiej.

Oni też czasem sprawdzają swe konta, Zrobili to akurat teraz i okazało się, że 7 miliardów €, czyli 4,7 % budżetu zostało wydane niewłaściwie.
Najwięcej przekrętów dokonano w wydatkach na politykę regionalną.
I co? Kto za to został zawieszony?
NIKT.


Bo ja ma zawiesić kogoś taki Jean- Claude Juncker, były premier i minister Luksemburga, który przez 20 lat swoich rządów umożliwiał koncernom i korporacjom unikanie płacenia milionowych podatków w swoich krajach. I tak np. IKEA, Pepsi, Deutsche Bank, FedEx, Burberry, JP Morgan, spiskowały potajemnie z władzami Luksemburga, znajdując tam swój raj podatkowy.

Polskie przedstawicielstwa tych firm także brały udział w wyprowadzaniu gigantycznych pieniędzy podatkowych z Polski.
I co , Panie Juncker, nic Panu o tym procederze nie wiadomo?
20 lat z opaską na oczach rządzić, to i tak sukces. Ale jeszcze stanąć do wyboru na forum UE, to już szczyt bezczelności.
I tak polski awansowany premier, były , a jakby go nie było, czyli D.F. Tusk, znalazł się znowu wśród … swoich.

To znaczy takich samych, jak sam jest.

Człowiek, jak się okazuje, nie musi się zmieniać.
Takie czasy, że to one się zmieniają, by dostosować się do ludzi – sprawdzonych, pewnych i dyspozycyjnych.
Niekoniecznie intelektualnie znaczących.
Akurat tu intelekt jest szkodliwy.
Ale Tusk w porównaniu z Junckerem tylko 7 lat Polskę pomagał okradać, to da PO kolejne plus punkty.
A w konsekwencji spadnie PISowi znowu o dwa.


Obliczyłam, że z 27 % procent poparcia dla PISu po aferze taśmowej, zostało nam zaledwie 18 %.
Czy my zdążymy w ciągu jednego tygodnia, jaki został do wyborów, wywołać jeszcze kilka afer, by wreszcie pokonać PO?
W dodatku afery w czasie ciszy wyborczej nie będą liczone.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 16:18, 02 Sty 2015    Temat postu:


Dziennikarze! Do Was jeszcze kilka refleksji i ponowny apel!


[link widoczny dla zalogowanych]

Znów - i mam nadzieję, że po raz ostatni w tym roku - wokół dziennikarzy i podróbek dziennikarskopodobnych...



Mam nadzieje, że podobnie jak "kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą" (przynajmniej dla tej części człekokształtnych znajdujących się "pod kreską"), tak szczera prawda przeplatana empatyczną troską i powtarzana chociaż kilkukrotnie... również stanie się niejako ożywczą prawdą (przynajmniej w sercach tej części ludzi, którzy kiedyś znajdowali się, znajdują się lub próbują znaleźć się "nad kreską")...



Od kilkunastu dni, czemu dałem wyraz w ostatnich postach... jakoś nie potrafię przestać myśleć o roli naszych dziennikarzy w doprowadzeniu - po 1989 roku - do obecnego stanu braku samoświadomości narodowej Polaków oraz kompletnego ich odhumanizowania połączonego z wykreowaniem fałszywego i kłamliwego pojmowania przez nich świata zewnętrznego. Ostatnie wydarzenia medialne tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że degrengolada polskiego dziennikarstwa osiągnęła dno i stało się ono w większości służalczą tuba propagandową obecnie rządzących i całego zdradliwego układu magdalenkowo-okragłostołowego.



Zastanawiając się nad nad zwiększającym się wprost geometrycznie społeczno-politycznym znaczeniem tej "czwartej władzy" bardzo łatwo można dojść do wniosku, że stała się być może "już tą władzą najważniejszą, pierwszą". W warstwie treści przekazu medialnego zapewne tak już jest.



Wielu dziennikarzy zrobiło wszystko, abyśmy stali się zależni od nierzeczywistej rzeczywistości medialnej. Zostało "odgórnie" i w pogardzie dla naturalnej istoty człowieczeństwa wykreowane nowe pokolenie emocjonalnych analfabetów, ukształtowanych na ciągłej manipulacji medialnej i nie potrafiących logicznie rozumować i wyciągać wniosków na podstawie "suchej" informacji nie skażonej komentarzami dziennikarzyn.



Ogólnie wszelkimi działaniami z możliwie wszystkich kierunków (rządy, międzynarodowe koncerny, kreatorzy mód, reklamiarze, opnionośne i opiniotwórcze różnorodne "gwiazdy i gwiazdeczki", politycy, prezesi, bankierzy, hochsztaplerzy, naukowcy, murarze/budowniczy - "jednookich piramid", syjoniści talmudyczno-rabiniczni, okultyści, kabaliści i wielu innych w dużej mierze tylko i wyłącznie manipulatorów) doprowadzono do "zbudowania" czegoś na kształt masy, którą łatwo ulepić, kierować, sterować i w sumie w demokratyczny sposób ubezwłasnowolniać... A wszystkie te działania mogły być przecież przekazywane społeczeństwu tylko dzięki usłużnym mediom i ich dziennikarzom.




Tak więc własna wola jednostki stała się tylko wyrazem woli sterującej większości. Indywidualność myślenia zaskakująco stała się alienacją jednostki... a przecież jednostka nie posiadająca umiejętności wyrażania swojego zdania na każdy temat bezwiednie powtarza opinię tłumu. Właśnie opinia ta jakże często jest dziś kształtowana tylko przez media i kreowany przez nie zmanipulowany i fałszywy oficjalny przekaz.



Socjologia tłumu... socjotechnika manipulacji i sterowania zachowaniem innych... Zdałoby się powiedzieć za Cz. Niemenem... "Dziwny jest ten świat"... tylko teraz już człowiek nie rządzi człowiekiem... tylko medialny świat steruje masą. Doprawdy wykorzystanie kolejnych, "genialnych" wymysłów i zaleceń K. Marksa (niejako współtwórcy nauki zwanej socjologią a w szczególności socjologii tłumu i inżynierii społecznej, czyli propagandy i manipulacji) jest dla niego niebywałą pośmiertną nobilitacją... a koszmarem dla nasz wszystkich...



Tym bardziej więc ogromna jest rola przekazujących informację, czyli prawdziwych dziennikarzy. Tak naprawdę to na nich, na Was spadnie odpowiedzialność za ogłupienie społeczeństwa i doprowadzenie go do upadku. Bo przecież ludzie kierujący się szpetnym złem, obłudą, fałszem, kłamstwem, pogardą wobec innych... w ogóle nie powinni mieć możliwości docierania do innych ze swoim egoistycznym przekazem poprzez dziennikarskich pośredników, poprzez Was - drodzy dziennikarze... Jest przecież internet, blogi, witryny, własne strony... Niech szubrawcy szukają swoich szpetnych wyznawców indywidualnie a nie poprzez Was- dziennikarzy... Oczywiście mówię tu o dziennikarzach a nie "wyrobach dziennikarskopodobnych"...



Kierowany tą troską o nas wszystkich a o dziennikarzy i ich zawód szczególnie... ponownie pozwalam sobie skierować do Braci dziennikarskiej mój apel. W innej nieco formie i treści był przeze mnie prezentowany w 2011 roku, ale raczej przeminął niezauważony... Powtarzam więc w zgodzie z wymową treści pierwszego akapitu niniejszego postu...

APEL DO POLSKICH DZIENNIKARZY MEDIÓW WSZELAKICH!
KOCHANI POLSCY DZIENNIKARZE WSZYSTKICH MEDIÓW




Zwracam się do Was, jako zwykły Polak- Obywatel. Piszcie prawdę i obiektywnie nam przekazujcie rzeczywistość!



Już dosyć Wami pomiatano, wykorzystywano, łamano wartości i idee. Kazano pisać rzeczy, o których wcześniej nawet Wam przez myśl nie "przeszło". Nieraz kłamaliście, przeinaczaliście lub przemilczaliście fakty, dostosowywaliście je do linii politycznej i właścicielskiej swojego medium lub też rządów powstałych w wyniku zdradliwego układu okragłostołowo-magdalenkowego. Robiliście to, bo tak Wam kazano i naciskano. Straszono Was wyrzuceniem z pracy i innymi konsekwencjami (np. tzw. "czarnej owcy").



W imię Waszej godności, etyki dziennikarskiej, waszego zapewne istniejącego patriotyzmu proszę Was jeszcze raz: Bądźcie prawdziwymi dziennikarzami polskimi, dbającymi o prawdę, obiektywizm i mającymi w sercu dobro Polski!



Obecnie w Polsce dzieją się rzeczy niesłychane. Elita „postokrągłostołowa” przekracza granice, które są na wskroś antydemokratyczne a nawet totalitarne. W każdym, zdrowym kraju, informacja, że „jednym z ojców założycieli” partii politycznej był agentem służb specjalnych wrogich Polsce i Polakom byłaby z oburzeniem przedstawiana Polakom, jako „zamach stanu” na własna Ojczyznę. A co dopiero jakby dotyczyło to partii rządzącej! W każdym normalnym kraju demokratycznym grasujący "seryjny samobójca" i "nieszczęśliwy wypadek" byłby ścigany na pierwszych stronach mediów przez nawet wiele lat... Normalni, etyczni dziennikarze nie poprzestaliby w poszukiwaniu prawdy dotyczącej tragedii smoleńskiej czy zagadkowych śmierci tuż po niej... Podobnie ostatnie wydarzenia w postaci sfałszowanych wyborów, próby haniebnej zmiany konstytucji umożliwiającej prywatyzację polskich lasów państwowych, odrzucenia przez koalicję referendum w sprawie obrony polskiej ziemi, sklerotycznego zeznania B. Komorowskiego i wielu innych faktów byłyby przez normalnych dziennikarzy "wałkowane" i dogłębnie przedstawione opinii publicznej. Polska ma dług publiczny sięgający już ponad 3 biliony złotych, zadłużenie zagraniczne sięga 275 mld USD, wyemigrowało już z polski 2,5 mln młodych ludzi i tyleż samo zamierza niebawem, straciliśmy szansę na niezależność energetyczną Polski w postaci wydobycia gazu łukowego i ropy łupkowej... i o tym się szeroko i "strawnie dla zwykłych ludzi" nie pisze, nie omawia na pierwszych stronach, nie informuje się Polaków... Zamiast zaś rzetelnej informacji przedstawia się np. infantylny przekaz lukrujący obecną panią premier.



A Wy, drodzy dziennikarze właśnie milczycie lub odpowiednio nie nagłaśniacie ważnych dla Polski i Polaków spraw skupiając się na bezwolnym i często manipulacyjnym przekazywaniu informacji uzyskanych oficjalnie od rządzących z jednoczesnym ich manipulacyjnym gloryfikowaniem... To Wy powinniście patrzeć "na ręce" władzy a dla nas być źródłem poznawania prawdy!



Niedługo znów wybory! Czy znów tak "demokratyczne" jak ostatnio? Przecież wszędzie na świecie informacja o fałszerstwie wyborczym lub nawet uprawdopodobnionym podejrzeniu winna skończyć się całkowitym powtórzeniem wyborów w skali całego kraju... bowiem oszustwa dopuściły się partie rządzące... A WY dziennikarze Nic a wprost przeciwnie... ośmieszacie społeczny bunt przeciw fałszerstwu wyborczemu? A przynajmniej ta Wasza - jednak już przeważająca - część znajdująca się "pod kreską"...



"Podkreskowi" dziennikarze! Jak długo jeszcze będziecie się bali i troszczyli tylko o "jajka na poranną jajecznicę"? Jak długo jeszcze będziecie pospolitymi kłamcami i manipulatorami? Jak długo jeszcze będziecie coraz bardziej przyspieszać czas własnego porannego golenia lub makijażu, co by nie "zwrócić w sposób drastyczny porannie zjedzonej jajecznicy"... na widok własnych facjat? ... Oczywiście moich słów nie kieruję do "wyrobów dziennikarskopodobnych"?, gdzie na widok własnej gęby pojawia się zapewne u nich uśmiech zamiast torsji...



Niezależnie więc, co było kiedyś. Dziś Polska Was potrzebuje tu i teraz. Jest kryzys UE, który się pogłębia. Trzeba rzetelnie o nim mówić i pisać. Podobnie jak o tym, że Polacy stali się spauperyzowanymi, zatomizowanymi biednymi niewolnikami, pracującymi w Polsce za grosze. Prawdopodobnie czekają nas niepokoje społeczne. Musicie, jako Polacy i Polscy dziennikarze wysłuchiwać ludzi i przekazywać prawdę o nich i dla nich. Jesteście czwartą (pierwszą?) władzą: wykażcie się więc odpowiedzialnością i patriotyzmem.

Nie może być tak, że o tym, co i jak piszecie decyduje (być może - jedynie jako przypuszczenie, które równie dobrze może okazać się nieprawdziwe) wąskie gremium na czele z: Heleną Łuczywo, Adamem Michnikiem, Piotrem Pacewiczem , Wandą Rapaczyński , Mariuszem Walterem, czy Zygmuntem Solorzem - Krokiem (Żakiem, Podgórskim). A wszyscy oni - znów być może, jedynie jako przypuszczenie, które równie dobrze może okazać się nieprawdziwe - sterowani są lub „w inny sposób” znajdują się pod naczelnym wpływem ludzi pokroju: gromo-władnych, sowowo-wsi-dukatowch, namiestnikowo-głuszcowych, sobiesiakowo-cmentranych , gru-kbowych, sikorkowo-ćwierkających po brytyjsku, tysiącletnich syjonistycznych bezpaństwowych wędrowców..., itd...



Nie pozwólcie żeby ich, ustalane nieraz godzinami i po solidnej "burzy mózgów", wytyczne stawały się dla Was obowiązującymi. Nie pozwólcie aby nie-Polacy decydowali o Polakach oraz o charakterze informacji przekazywanych do nich.



Piszcie prawdę: jeżeli coś jest czarne to po prostu jest i tyle. Jeżeli w sprawie tragedii (zamachu) smoleńskiej zawinił rząd z obecnym prezydentem to piszcie o tym prawdę i wyrażajcie swoje wątpliwości co do oficjalnego przekazu. Jeżeli obecna koalicja rządowa wspierana przez B. Komorowskiego próbowała dokonać "skoku" na lasy państwowe, aby dzięki nim zadośćuczynić wyimaginowanym i niezgodnym z polskim prawem i prawdą historyczną roszczeniom żydowskim to też o tym piszcie lub choć zastanawiajcie się i zadawajcie pytania! Mówcie a nie milczcie lub kłamcie! To Wasz dziennikarski, polski i ludzki obowiązek. Nie dajcie po raz kolejny się zmanipulować. Potomni by Wam tego nie zapomnieli!



Nie pozwólcie, aby hipokryzja przekraczała granice infantylizmu!



Macie doświadczenie, umiejętności, wiedzę... podzielcie się nimi z nami - prostymi obywatelami naszej Rzeczpospolitej... dla Waszego, naszego, wspólnego jej dobra i jej przyszłości.



Pozwólcie w końcu mówić Nam o Was z dumą a nie z szyderstwem, politowaniem i złością!



-------



Na koniec kilka jeszcze słów do wyrobów dziennikarskopodobnych...



Kochani niby dziennikarze o mentalności niewolników, sługusów lub realnie wiecznie poszukujących "ojca własnej egzystencji dziennikarskopodobnmej" .... jakże mi Was żal... Nawróćcie się lub korzystając z resztek jakiegoś honoru i etyki dziennikarskiej... oficjalnie pokażcie jak to się robi!... Co? No jak się "liże....d... władzy!".... Chyba, że ja się pomyliłem i zwracam się do niewłaściwych osób, bowiem nie jesteście wcale dziennikarzami... a jedynie dupowłazami obecnej władzy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 13:03, 19 Lut 2015    Temat postu:


Bez majtek na sam szczyt...


[link widoczny dla zalogowanych]

Afera Durczoka, raczej wbrew jej animatorom, rzuciła nieco światła na kulisy robienia karier medialnych w III RP.

Bo „molestowanie”, o jakie oskarżany jest ten były już „autorytet” lemingów, wynikło moim zdaniem z nieprzestrzegania reguł gry oraz kolejności dziobania w korporacji TVN.

Pewna dziennikarko-celebrytka, trafnie rozpoznana i dopadnięta przez red. Durczoka ze słowami: „Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami – jedziemy do mnie?” – słusznie poczuła się obrażona – bo jej kariera zapewne nie zależała od posług seksualnych świadczonych redaktorkowi, tylko ludziom o wiele od niego potężniejszym. A ten cham próbował się załapać na „krzywy ryj”!!!


Bez majtek na sam szczyt...

Dziś „celebrytą i autorytetem” staje się ten, kto jest pokazywany w telewizorze. A co poniektórzy gotowi są niemal na wszystko, byle tylko osiągnąć taki „sukces i status”. Dosłownie na wszystko...

Ale na każdą dzisiejszą „celebrytkę” i każdego "celebrytę" są haki, zwykle natury seksualnej, bo każdy musi zaczynać od filmowanego seksu – a późniejsze nieposłuszeństwo, zwykle gdy już po „wdrapaniu się na sam szczyt” osoba „zapomina, skąd jej nogi wyrastają” - lub odmawia dalszego świadczenia usług seksualnych ludziom z GRUPY TRZYMAJACEJ TAM WŁADZE – zwykle skutkuje „przeciekiem” kompromitujących materiałów.

Ale jakież zdjęcia lub filmy mogą być dzisiaj, w dobie przeseksualizowania właściwie wszystkich sfer życia, rzeczywiście „kompromitujące”? Kiedy bycie „dziwką” - dosłownie lub w przenośni - dla wielu stanowi przedmiot autentycznej dumy oraz przepustkę do kariery...? Kiedy już wmówiono nam, że najważniejszy w życiu jest seks? I że im więcej seksu, z jak największą ilością partnerów - tym lepiej?

Bez majtek na sam szczyt...

Ale im większe ambicje, tym większe stają się też wymagania sponsorów „kariery”.

A wsadzone na piedestał zdolne do wszystkiego beztalencia, mogą być z niego równie łatwo zdmuchnięte, jak to się właśnie przytrafiło redaktorkowi – bo mądrość etapu potrafi się zmieniać...

A w „kręgach zbliżonych do NWO” (New World Order – Nowy Porządek Świata, program nihilizmu zmierzającego do obalenia istniejących prawd, reguł i standartów – m.in lansujący wulgaryzację języka oraz stosunków społecznych) istnieją ustalone kody dostępności seksualnej celebrytek/celebrytów podczas imprez i rozmaitych konwencji. Czasem jest to strój w paski, a czasem szmaragdowa biżuteria. Najgorsze jest to, że ceną za „karierę i życie na świeczniku” często jest konieczność stręczenia starym prykom własnych dzieci.

Bo tym, co szczególnie pociąga zboczeńców z samego czubka piramidy, jest obietnica przedłużania życia drogą bezkarnego czerpania „eliksiru życia” z „czystych dusz”, co w praktyce oznacza seks z dziećmi, szczególnie z „niewinnymi chłopczykami”.

A więc widząc „celebrytów” w telewizorze lub kolorowej prasie zastanówcie się przez chwilę, przez co oni musieli wcześniej przejść i co musieli akceptować, aby dostać się tam, gdzie ich dopuszczono.

Bo w tamtym świecie nie ma nic za darmo. I są praktyki, od których włos się jeży na głowie...

Ludzie ci są lansowani jako wzorce do naśladowania, ale raczej należałoby im współczuć z powodu chorych ambicji, pychy, krótkowzroczności i głupoty.

I nie dotyczy to wyłącznie kobiet ani szeroko rozumianego świata rozrywki, bo Palikot chlapnął kiedyś, że droga tam, gdzie naprawdę podejmowane są decyzje, prowadzi przez „krew i spermę na twarzy”. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/byla-krew-i-sperma-teraz-palikot-bedzie-oszczedzac-schetyne,121708.html

A kto jak kto, ale on to chyba wie o czym mówi, obracając sią kręgach Grupy Bilderberg oraz będąc, obok Andrzeja Olechowskiego, czołowym agentem NWO na Polskę.

Cena, jaką „celebryci” wszelkiego autoramentu płacą za swój „sukces”, jest bardzo wysoka. Stąd nadużywanie alkoholu i narkotyków, bo w końcu do każdego dociera prawda w co się wpakował w pogoni za „sławą” lub dostępem do „fruktów”. Bo zło zawsze na koniec zniszczy samo siebie.

Stąd bierze się furia ludzi mejnstrimu medialnego oraz kręgów „obdarzonych zewnętrznymi znamionami władzy” - © St.Michalkiewicz, wobec ludzi prawicy, którzy zapewne nie musieli się aż tak sprostytuować jak oni, aby zaistnieć publicznie.

Bo nic nie budzi większej agresji w polityce, jak brak haków na przeciwnika...

A sterowalne marionetki zawsze będą szczerze i bezinteresownie nienawidzieć ludzi wolnych, będących lustrem ich własnego upadku.

Bo chyba przyznacie Państwo, że walka polityczna w Polsce oraz ataki medialnego mejnstrimu na opozycję już dawno w swej histerii przekroczyły wszelkie racjonalne granice...?

Bo nasze dzisiejsze „elity”, wzorem "elit" innych państw, po prostu są chore, bo podlegają tej samej chorej selekcji – a ja coraz częściej mam ochotę przychylić się do starego hasła W. Cejrowskiego – „Wszyscy won!!!”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 10:40, 11 Maj 2015    Temat postu:

Media rządowe przegrały w I turze

[link widoczny dla zalogowanych]

Gdyby do wyborów stanęly media głównego nurtu drugiej tury by nie było.

Podsumujmy wyniki Andrzeja Dudy i Pawla Kukiza - 55%! I to lanie im się należało od wielu lat. Słuchałam wczoraj już po ogłoszeniu wstępnych wyników, słucham od rana. W dwa tygodnie trudno zrobić gwałtowny zwrot przez burtę bo grozi wywrotką no i politycy PO niczego zupełnie z tej kampanii nie zrozumieli - co mnie oczywiście cieszy ale też pokazuje jak są oderwani od rzeczywistości.

Polacy uczą się nieustająco. Politycy PISu na szczęście też. Pani Beata Szydło na tweetupie Andrzeja Dudy opowiadała jak to on po całym dniu kampanii przegląda TT i odpowiada, podaje dalej. Ona też jest aktywniejsza w sieci chociaż do niedawna jak cały PIS nie rozumiala potęgi netu. Do tego każdego dnia na wsi błogosławię dzień w którym Telewizja Trwam dostała miejsce na multipleksie. Moje sąsiadki nie korzystające z sieci wiedzą wszystko właśnie z tej telewizji.

Komorowski praktycznie nie wychodził z mediów - już były zestawienia ile godzin występował jako kandydat a przecież w głównych wydaniach jeszcze uświetniał, otwierał, składał kwiaty itp jako prezydent. Do tego fatalna kampania - to nie tylko sztab to przede wszystkim media (krąży filmik jak blondynka z TVN24 atakuje Dudę "invitrem") grzały do mdłości temat in vitro na przemian ze straszeniem PISem i pogardą dla wszystkich i wszystkiego.

Komentatorzy, politycy zapraszani do mediów (przecież doskonale wiadomo co powie Nałęcz czy Kamiński albo Giertych) też niczego nie rozumieli i się dziwili jak to "guupie ludzie" chcą głosować na kogoś innego niż Cudownego Prezydenta Wszechczasów strzelającego bronka za bronkiem i zasypiającego na własnej konwencji.

Piszę to słuchając TokFm - myślałam, że coś zrozumieją ale jednak (na szczęście dla mnie) NIC. Jeden bredzi, że w drugiej turze pójdą ci, którzy nie głosowali w pierwszej, inny (Żakowski) przytacza słowa anonimowego taksówkarza, który głosował na Kukiza ale nie ma pojęcia co to JOWy (!) a wczoraj wieczorem pytali wyborców PISu dlaczego nie chcą dać szczęścia ludziom czyli dzieci z in vitro.

Może łopatologicznie? W mojej Ojczyźnie jest burdel na każdym poziomie. Posłowie bohatersko uchwalają czy można deptać trawniki czy jednak nie a i tak to od nich nie zależy. Dzieci z in vitro są już na studiach wyższych bo rodzą się niezależnie od ustawy. I także te dzieci a przede wszystkim cała reszta potrzebuje dobrej oświaty, dostępu do lekarza, a ich rodzice pracy i komunikacji. W najbogatszym mieście czyli Warszawie w niektórych szkołach jest po 16 klas pierwszych (bo poszły siedmiolatki i połowa sześciolatków) , dzieci uczą się w kontenerach. Media zachwycają się pendolino (w mojej Arrivie działa wifi, w nim nie) i otwierane są nowe połączenia z dużymi miastami. Ludzie z nich i tak mają do wyboru polskibus czy samolot albo autostradę. Ja - i inni z warmińsko-mazurskiego mam ostatni autobus o 15 z Warszawy. Do najbliższego lotniska tyle samo czyli 300km do Warszawy i 300 km do Gdańska. O pracy nawet nie wspominam. Gmina, wojsko i straż graniczna. Albo 5zł/h przy cięzkiej pracy w polu na czarno.


Wożę czasami sąsiadkę do lekarza a potem widzę ile musi wydać na leki. Ona jeszcze ma, ale inni odchodzą przy nas od okienka bo nie mają za co tych leków wykupić. I my mamy się zachwycać tym, czym zachwycają się media? No niestety nie potrafimy.

Pani Paradowska właśnie mówi o rozbudzonych aspiracjach. No tak, dwa autobusy do Węgorzewa dziennie albo 1500zl/m to są faktycznie wygórowane ambicje. Ale mówcie tak dalej, to miód na moje uszy. Przerżniecie koncertowo dla Komorowskiego drugą turę i dobrze!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 9:47, 20 Maj 2015    Temat postu:


Lis pójdzie na wybory. A Ty?


[link widoczny dla zalogowanych]

Lis zaatakował w swoim programie córkę Dudy. Wymyślał różne jej, nieistniejące, wypowiedzi. Byle tylko opluć, uderzyć, obrazić... 20 letnią dziewczynkę.

Post factum Lis przyznał się, że kłamał. Że niby nie zauważył, że jednak te wypowiedzi były zmyślone. Łaskawie przyznał to na twitterze. Przed kilkutysięczną widownią. Fajnie, zważywszy, że jego program oglądały setki tysięcy.

Nie wierzę Lisowi jak psu (proszę psy o wybaczenie, to takie durne przysłowie, wiem, że każdy pies ma w sobie więcej honoru i uczciwości niż Lis...).

Głównie dlatego, że to nie pierwszy atak Lisa na dziecko. Lis to ewidentnie lubi. Pamiętam jak wcześniej zaatakował za pomocą swojego portalu... 17 latkę. Marysię, która ośmieliła się publicznie stwierdzić, że nie lubi Tuska.

Skądinąd Marysia miała wyjątkowo durne poglądy, ale po to się ma 17 lat, by takowe mieć.
Za to ziomki Lisa zrobiły materiał "interwencyjny", wjechały do jej miasteczka, do jej szkoły, wymuszały opowieści o tym, jak to teraz wszyscy wstydzą się Marysi, jak jest im "głupio" i żal, robili sobie seanse nienawiści wobec 17 letniej gówniary wśród jej znajomych...
Miodzio.

To nie jedyne wyczyny Lisa. Można by mnożyć. Antysemickie wrzutki, ściemy... ale jakoś te ataki na dzieci... to chyba najbardziej obrzydliwe i podłe.

Lis istnieje tylko PO. Dzięki nim ma kontrakty, pensje, możliwość istnienia. I dzielnie im się wysługuje.

To taki Andrzejek spod Krzyża (tak, fan i wielbiciel Komorowskiego), tylko na odcinek medialny puszczony...
Że o Niesiołowskim nie wspomnę...

Lis i Andrzejek spod krzyża... dwie twarze, prawdziwe twarze PO. Kłamiące, atakujące dzieci, plujące, wyjące do tych, co myślą inaczej- "nienawidzę Was", pokazujący społeczeństwu środkowy palec...
A szkoda, bo ja chciałbym by panowała tu zgoda i bezpieczeństwo.


Lis, Niesiołowski i Andrzejek pójdą na wybory... a Wy?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Śro 9:50, 20 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 18:41, 21 Sie 2015    Temat postu:

Spanikowane umysły, głupie pomysły (Lis i referenda)

[link widoczny dla zalogowanych]

Przeczytałem byłem, że szanowny redaktor Tomasz Lis wymyślił krok, który podjąć należy, żeby zneutralizować efekt referendum, którym prezydent Duda zaszachował partię rządzącą.

Słowo zaszachował wydaje się w tym kontekście słowem najbardziej odpowiednim, gdyż wczorajszym orędziem zręcznie ustawił Andrzej Duda figury na politycznej szachownicy w pozycji szach. Zarządzone w akcie nocnej paniki po przegranej pierwszej turze referendum Bronisława Komorowskiego, z jednym pytaniem nieaktualnym, drugim niekonstytucyjnym, a trzecim bezsensownym, zostawione zostaje na pastwę frekwencyjnej porażki. Skoro jednak mógł Komorowski, to może też Duda - odpowiada zatem własnym pomysłem referendum, który silny jest siłą 6 mln podpisów obywateli, zebranych w sprawach, których dotyczyć mają trzy pytania (lasy państwowe, sześciolatki w szkołach, wiek emerytalny).

Problem jednak w tym, że połączenie referendum z wyborami parlamentarnymi daje realną jak nigdy szansę na to, że przekroczony zostanie magiczny próg 50% i głosowanie stanie się ważne. Platforma niechybnie znalazła się więc w położeniu definiowanym przez literacką spuściznę starożytności jako konflikt tragiczny, a przez spuściznę mądrości naszej ludowej ujmowanym zgrabną frazą: jak się nie obrócisz, dupa z tyłu.

Wobec katastrofy tego rodzaju, zebrały się umysły najtęższe w programie J. Paradowskiej w TOK FM, radząc, co tu począć należy, żeby widomo katastrofy od siebie oddalić. I uradzili, a konkretnie uradził Lis Tomasz: Platforma musi zbojkotować referendum Dudy, wtedy nie będzie frekwencji, wtedy PIS nie sprzeda tego jako sukcesu, prezydent przegra, a argument, że Platforma ma gdzieś zwykłych obywateli, zostanie "wybity z ręki".

Tomasz Lis to mistrz gładkich formułek i pozy pewnego siebie besserwissera, jednak spanikowany umysł rozpoznać można zawsze, nawet wtedy, gdy jego właściciel skrywa to tak profesjonalnie, jak były kolega Karolaka. Nic bowiem tak skutecznie nie obnaża spanikowanego umysłu, jak głupie pomysły.

Platforma jest w głębokiej defensywie i walczy w tej chwili o dźwignięcie swojego wyniku z rozmiarów klęski do rozmiarów porażki. Jej wizerunek, który niegdyś był wizerunkiem partii przyjaznej, otwartej i nowoczesnej, przeistoczył się w wizerunek partii butnej, aroganckiej, pysznej, zarozumiałej, lekceważącej obywateli. Szczerze mówiąc, ma Platforma jeszcze bardziej przegwizdane, niż Bronisław Komorowski - on poległ w dużej mierze na tym, że próbował swoją twarzą firmować dokonania swojego ugrupowania politycznego. Teraz to ugrupowanie polityczne musi swoje dokonania firmować samo. Własną twarzą.

Otwarte wezwanie do bojkotu Dudowego referendum byłoby politycznym harakiri. PIS dostałby jak na tacy argumenty, za pomocą których mógłby beztroską pogłębiać narrację o butnej, aroganckiej, zarozumiałej, lekceważącej obywateli partii władzy. Koronną bowiem kwestią, sankcjonującą pytania referendalne Andrzeja Dudy, są podpisy, które zebrały pod odpowiednimi projektami odpowiednie, niepisowskie przecież, organizacje.

Idąc za radą Tomasza Lisa, Platforma musiałaby z jednej strony zachęcać do udziału w rozpaczliwie chybionym referendum Komorowskiego (tego zbojkotować nie może), które zarządzone zostało wyłącznie po to, żeby pokłócić PIS z Kukizem, co niemal dosłownie przyznaje były prezydent i ludzie z jego otoczenia. Z drugiej zaś strony musiałaby Platforma apelować do bojkotu referendum, które zarządzone zostało, oczywiście, że w najlepszym interesie partii obecnego prezydenta, ale którego pytania dotyczą spraw fundamentalnie ważnych dla społeczeństwa, czemu to społeczeństwo dało wyraz, podpisując się pod inicjatywami obywatelskimi sześć milionów razy.

Tomasz Lis się pewnie nie ucieszy, ale na mój nos sztabowcy Beaty Szydło już zacierają ręce, bo wiedzą, że, jeżeli decyzyjni w Platformie politycy posłuchają szanownego redaktora, sami wystawią swoją partię na propagandowy ostrzał, po którym pozostaną po niej wióry i kilkanaście procent.

Jedyne, co Platforma może teraz zrobić, to zablokować referendum w senacie, opowiadając przy tym z głupio mądrymi minami, że senatorowie są niezależni, bo wybrani przecież w JOW-ach. I siedzieć cicho, licząc na to, że po pierwszym referendum (6 września) gorączka referendalna minie, beznadziejna frekwencja osłabi entuzjazm, a ludzie się całymi tymi referendami po prostu znudzą. Jeżeli z jakichś powodów nie udałoby się jej zablokować inicjatywy Andrzeja Dudy w senacie, wtedy także powinna Platforma... siedzieć cicho, licząc na to, że frekwencja nie przekroczy 50%. Bo prawdopodobieństwo, że nie przekroczy, jest moim zdaniem ciągle większe. I wtedy grzmieć o porażce prezydenta.

Nie zapominajmy także o innej, mniej wymiernej, ale także ważnej kwestii. Elektorat PO jest w dużej mierze dosyć "letni", zdecydowanie mniej zmobilizowany i zdeterminowany niż elektorat PIS-u. Elektorat ten już zdążył się podwójnie zniechęcić: po pierwsze wygraną Dudy, po drugie dołowaniem swojej partii w sondażach. Ci twardzi, przestraszeni platformersi pójdą na wybory na pewno, ale Platforma ma także wielu wyborców, którzy o polityce wiedzą tyle, że Kopacz jest dobra, a Kaczyński zły. Jeżeli trafią na przekaz bojkotu referendum w dniu wyborów, mogą w swoich letnich głowach połączyć jedno głosowanie z drugim i... zostać w domu. Namowy do niewzięcia udziału w jakimś demokratycznym akcie wyborczym zawsze skutkują rozprężeniem. W tym wypadku może być to zabójcze dla Platformy rozprężenie kilku, i tak już wystarczająco rozprężonych, procent.

Spanikowane umysły rodzą głupie pomysły. Przekonał się o tym Bronisław Komorowski, pakując swoją partię referendalne tarapaty. Czy przekona się o tym Ewa Kopacz, aplikując swojej partii rady Tomasza Lisa? Myślę, że jednak nie. Donald Tusk nie oderwał się od rzeczywistości na tyle mocno, żeby na to pozwolić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 16:40, 24 Sie 2015    Temat postu:


List otwarty do Profesora Andrzeja Zolla


[link widoczny dla zalogowanych]

Prof. Dr hab. Andrzej Zoll

Szanowny Panie Profesorze,



Ze zdziwieniem i z narastającą irytacją obserwuję zaangażowanie Pana Profesora w polityczny spór związany z referendami planowanymi w Polsce w okresie jesieni 2015. W sporze tym wyraźnie staje Pan po jednej ze stron, ucieka się nawet do bezpośredniej krytyki Prezydenta RP Andrzeja Dudy.


Nie wiem na podstawie jakiego przywileju właśnie dla Pana kilka stacji telewizyjnych udostępniło czas antenowy, by mógł Pan jednostronnie, bez żadnej możliwości natychmiastowej reakcji drugiej strony sporu, przedstawiać swój pogląd. Można było odnieść wrażenie, że wystąpił Pan w roli jakiegoś szczególnego autorytetu, który ma nadzwyczajne prawo wtłaczać Polakom swoje opinie.



Pragnę wyraźnie stwierdzić, że nie zgadzam się z argumentami Pana Profesora i czuję się zwolniony z obowiązku uznawania Pana za autorytet w dziedzinie prawa. Nawet nie dlatego, że słyszałem tak wiele Pana publicznych wypowiedzi, które irytowały arbitralnością, brakiem jednoznaczności, niejasną logiką, a zwłaszcza monopolistycznym przywilejem ich głoszenia, bez szansy na bezpośrednie starcie z polemistą.

Bardziej dlatego, że należał Pan do grupy tych prawników, którzy pełnili wysokie funkcje w państwie, mieli olbrzymi wpływ na kształtowanie systemu prawnego w Polsce, a mimo to kompletnie zlekceważyli objawy totalnego upadku tej podstawowej dziedziny regulującej funkcjonowanie społeczeństwa. Wielokrotnie powtarzane słowa, że „Polska jest państwem prawa” była jedynie magicznym zaklęciem tuszującym prawdę o stanie władzy sądowniczej w Polsce. Nawet jeśli znacząca część działań aparatu sprawiedliwości jest poprawna, ogólny obraz sytuacji jest taki, że bliższym prawdy stało się stwierdzenie, że Polska jest państwem bezprawia. Pan Profesor pełnił funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich, Prezesa Trybunału Konstytucyjnego i w całym okresie po 1989 roku był ważną częścią polskiego środowiska prawników. Pomijając rozważania związane z oceną Pana konkretnych działań w każdej z tych funkcji, sam fakt ich pełnienia jest wystarczającą okolicznością, by obarczyć Pana Profesora współodpowiedzialnością za zły stan prawa w Polsce, zarówno w jego stanowieniu, jak i egzekucji. Tyle w kwestii uzasadnienia mojego sceptycyzmu co do Pańskiego autorytetu w dziedzinie prawa.

Dzisiaj, w środku politycznego sporu o referendum, występuje Pan ze swoją interpretacją Konstytucji RP w tej kwestii. Pana głos był nagłośniony z całą dostępną siłą medialną, był wielokrotnie powtarzany, podchwytywany w argumentacji polityków, a następnie wsparty również głosami innych prawników, z których niektórzy też podpierali się dumną kwalifikacją zawodową - prawnik konstytucjonalista. To wszystko odbywa się według wielokrotnie powtarzanego scenariusza demokracji medialnej, w której korzystając z monopolu, wtłacza się swoje poglądy, tłumiąc wszelkie inne.

A jednak Konstytucja RP jest zapisana w języku polskim i to, co prawnicy w niej zapisali jest ważne w języku polskim, jest dostępne dla każdego obywatela i nie podlega arbitralnym interpretacjom grupy prawników, tym bardziej gdy nawet ich interpretacje bywają wzajemnie sprzeczne.



Pragnę bardzo jasno stwierdzić, że interpretacje Pana Profesora w kwestii referendum są błędne i deformują to, co jest rzeczywiście zapisane w Konstytucji RP.

Przywołuje Pan Profesor artykuł 125 Konstytucji, który brzmi:



Art. 125 1.W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe.

Uzupełnia Pan ten zapis swoim prywatnym poglądem określającym, jakie sprawy mają szczególne znaczenie dla państwa, mimo że mało precyzyjny zapis ani tych spraw nie określa, ani nie odwołuje się do żadnego organu, który miałby te sprawy definiować. Jest oczywiste, że Pan z całym zastępem konstytucjonalistów nie ma żadnych kompetencji, by ustalać, które sprawy są na tyle ważne, że uzasadniają przeprowadzenie referendum. Jest też oczywiste, że takie kompetencje ma jedynie Naród. Być może właśnie dlatego nie odwołuje się Pan w ogóle do art. 4 Konstytucji RP, którego treść jest wyjątkowo jednoznaczna, a waga niepomiernie większa i nadrzędna, ponieważ jest zamieszczony w Rozdziale I, określającym czym jest Rzeczpospolita.

Art. 4. 1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
1.Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

To prawda, że dzisiaj ustrojem Polski jest demokracja parlamentarna. Naród przyjmując aktualną Konstytucję zgodził się z tym, że wykonuje swoją władzę zwierzchnią poprzez wybranych przedstawicieli, dla których sposób wyboru, funkcje i kompetencje określone są w dalszych częściach Konstytucji. Żadną miarą nie oznacza to jednak, że Naród zrezygnował z innej możliwości sprawowania zwierzchniej władzy, jaką jest władztwo bezpośrednie, czyli poprzez inicjatywy obywatelskie i referenda. Ta możliwość jest zapisana w punkcie 2 artykułu 4, jako równoważna, stale aktualna i zawsze może być przez Naród wykorzystana.

ciąg dalszy ...


Z biegiem lat po wprowadzeniu Konstytucji RP 1997 roku Naród wielokrotnie doświadczył skutków złego działania władzy przedstawicielskiej, która ulegała stałej degeneracji, alienacji, a nawet sięgała po środki deformujące sposób wybierania, które czyniły przedstawicielstwo coraz bardziej niereprezentatywnym i oderwanym od Narodu. Te procesy znalazły swój dramatyczny wyraz w badaniach wskazujących na ciągły upadek autorytetu organów przedstawicielskich, a jeszcze wymowniej skutkują one stałym spadkiem frekwencji wyborczej. Dzisiaj już ponad połowa Obywateli, nie uczestnicząc w wyborach, odmawia posłom i senatorom prawa do sprawowania w ich imieniu władzy w Polsce.

W tej sytuacji jest czymś oczywistym, że Naród musi skorzystać z możliwości bezpośredniego sprawowania swojej władzy zwierzchniej. Jest wręcz pożądanym, by Naród upomniał się o swoje prawa suwerena i korzystał z wolności, która jest wszczepiona w wielowiekowy polski obyczaj i tradycje tak pięknie wyróżniające nas spośród innych Narodów. To jest wspaniałe, że Naród określił kilka spraw jako szczególnie ważne i nie zgodził się z lekceważeniem głosu Obywateli. Bardzo zdecydowanie zadeklarował, że odrzuca sposób rozwiązywania tych spraw poprzez demokrację parlamentarną i chce sam wykorzystać możliwość bezpośredniego władztwa, by podjąć decyzję. Nikt nie ma prawa tego kwestionować, a w szczególności nie wolno konstytucjonalistom lekceważyć zapisów Artykułu 4 Konstytucji RP, w których nie ma też miejsca na żadne inne interpretacje, niż te wynikające wprost z zapisu.

Kwestią otwartą, którą w przyszłości trzeba będzie rozstrzygnąć, jest określenie jaka powinna być liczba Obywateli RP, których podpisy zadecydują, że sprawa jest ważna i uzasadnione jest przeprowadzenie referendum. Te miliony, które złożyły podpisy w sprawach, która mają być rozstrzygnięte w referendum 25 października 2015, są z pewnością liczbą wystarczającą, choć nikt nie zna wyniku rozstrzygnięcia, który będzie znany dopiero po tej dacie.

Uważam dzisiejszy spór za szczególnie ważny, a jego rozstrzygnięcie przyznające rację Obywatelom RP może rozpocząć wielką pozytywną odnowę ustrojową Polski. Arogancja władzy przedstawicielskiej stała się do tego stopnia nieznośna i szkodliwa, że najwyższy czas, by tę degenerację zatrzymać i odzyskać podmiotowość Narodu. Jest mi niezmiernie przykro, że Pan Profesor, a wraz z nim inni konstytucjonaliści próbują zatrzymać tę naprawę jakimiś sztucznymi prawniczymi zabiegami interpretacyjnymi. Jestem przekonany, że teraz odwoływanie się do referendum będzie coraz bardziej częste, bo też wyobcowanie Sejmu i Senatu osiągnęło apogeum. Jestem też pewien, że ta potrzeba szybko zacznie zanikać i stawać się zbędna, gdy wybrani w uczciwych wyborach przedstawiciele zaczną wsłuchiwać się w głos Narodu i zaczną poważnie Narodowi służyć. Warto także ponieść koszta referendów, jeśli pomogą one dokonać tak niezbędnej dzisiaj korekty w sposobie funkcjonowania demokracji parlamentarnej w Polsce.

Z poważaniem

Prof. dr hab. Rafał Broda

fizyk jąder atomowych

Obywatel Rzeczypospolitej, Polak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 22:47, 23 Paź 2015    Temat postu:

Medialny totalitaryzm bez maski

Z ostatniej chwili: PiS - 29%, PO - 27% ! ......Doprawdy, gdyby były jeszcze trzy dni kampanii wyborczej, to TOK FM z pewnością, w kolejnym sondażu, doszedłby do takiej prognozy wyborczej, jak na początku tekstu. Kuriozalne jest to, że TNS Polska wykonuje sondaż dla GW i PiS ma 32% poparcia, a dzień później robi sondaż dla dziennika "Fakt" i PiS ma 38% poparcia. Oczywiście, pracownia zawsze może powiedzieć, że wszystko zależy od umowy z redakcją, jej wymagań, charakteru pytań, takie ble, ble, ble. Być może (bez żadnej reklamy tej redakcji) najbardziej wiarygodny sondaż na kilkanaście godzin przed ciszą wyborczą opublikował dziennik "Polska Times"*. Podkreślam, być może. Przeprowadzono go bowiem na grupie 8000 osób, czyli na takiej liczbie, jaką często zamawiają największe komitety wyborcze do wewnętrznych analiz. W tym sondażu PiS ma 39,5%, PO-24,5, ZL--9%, Kukiz15- 7,5%, PSL-6%,, Nowoczesna.pl - 6%, Korwin, 4,5%. Gdyby taki był wynik wyborów, PiS miałoby w Sejmie 224 mandaty, czyli o włos od samodzielnych rządów. Co najciekawsze, wyniki sondażu podzielono na województwa i tylko w dwóch (pomorskie i opolskie) zwycięża PO, w innych mniej lub bardziej zwycięzcą jest Prawo i Sprawiedliwość.



Jest z pewnością tak, że tuzy głównomediów, tacy jak Żakowski, Lis czy Wielowieyska mają dostęp do informacji o wewnętrznych sondażach robionych na zlecenie PO czy Nowoczesnej.pl i doskonale wiedzą co się święci. Dezercja wyborców PO już jest faktem, Część w ogóle nie pójdzie głosować, inni przesiedli się do balona Nowoczesnej Petru. Jest on tak nadmuchany, że przypomina raczej sterowiec, a wiemy wszyscy jak sterowce kończyły swoje loty. Ale dziś mamy już nie tyle lot co odlot. Może to nikogo nie dziwi, bo niby i dlaczego, ale nie ma w przestrzeni medialnej głównomediów żadnej dyskusji politycznej, żadnej wymiany zdań, nie ma nic, co świadczyłoby, że żyjemy ponoć w państwie demokratycznym. Otóż, jest dokładnie odwrotnie. My mamy szansę na państwo demokratyczne, jeśli w niedzielę runie obecny układ władzy, jeśli PO rozpadnie się po prostu i zniknie ze sceny politycznej w Polsce. Dziś, po tym co czytamy w GW, słyszymy w TOK FM czy widzimy w TVN 24, możemy powiedzieć po raz kolejny, że w tej przestrzeni medialnej rządzi zamordyzm polityczny.





Nie ma już żadnych masek, wybiegów, aluzji czy uszczypliwości. Redaktorzy głównomediów walą wyborców po oczach obrazem nadchodzącego kataklizmu, prawdziwego Armagedonu, który czeka Polskę po 25 latach wolności a`la Komorowski. Dlatego, między innymi, z sondażami przedwyborczymi dzieją sie takie cuda. PiS może mieć wieczorem 38% poparcia, a rano już tylko 31%, bo sondaż zamówiło radio TOK FM. Niech "Gazeta Wyborcza" nie straszy swoich czytelników, że pod rządami PiS będzie zagrożona demokracja w Polsce, ponieważ ta gazeta, jej radio i TVN są właśnie dla tej demokracji największym zagrożeniem. Jeżeli w XXI wieku, w dobie Internetu, w dużym państwie europejskim, w największych mediach panuje niebywały wręcz zamordyzm polityczny i filozofia straszenia społeczeństwa, to jest to kulturowy i medialny totalitaryzm. Tak właśnie jest. Lis, Żakowski, Wielowieyska reprezentują medialny totalitaryzm. Ktokolwiek ma inne zdanie jest od razu na celowniku jako oszołom, moher, faszysta i antysemita. Bo przecież antysemitą można zostać z byle powodu, albo i bez powodu. Tak działa system III RP od wielu lat. I kiedy nadchodzi moment, że ten zamordyzm runie, że będzie prawdziwa, a nie pozorowana wolność mediów, to właśnie z tych głównomediów leje się na PiS wszystko co śmierdzi. Że putinizm, że faszyzm, że katastrofa gospodarcza. No będzie katastrofa, we wszystkich głównomediach i w ich patronce Platformie Obywatelskiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 21:40, 28 Paź 2015    Temat postu:

Look Who's Talking, Gugała ? !

[link widoczny dla zalogowanych]

I kto to mówi, Gugała ? Zastanawiam się, czy medialni funkcjonariusze 3RP - bo nie dziennikarze - wyznaczyli sobie granicę tupetu i bezczelności, przekroczenie której oni sami musieliby uznać za nieprzyzwoitość. Taka refleksja naszła mnie po przeczytaniu streszczenia wczorajszej dyskusji " wszystkich świętych " polskich mediów na antenie radia Tok FM. Tego konwentyklu zatroskanych polskimi sprawami tęgich głów, głów tęższych niż beczka spirytusu.

Trzeba mieć bezgraniczny tupet Gugały, by stwierdzić, że polskie media są za nadto upolitycznione, co szkodzi i mediom i odbiorcom, a w konsekwencji polskiej polityce. Na szczęście - z ulgą - stwierdza dalej, że choć są upolitycznione to jednak jest na rynku medialnym symetria i jakaś równowaga, bo i media prawicowe są upolitycznione i mainstream nie pozostaje w tyle. Toutes proprtions gardee, ale to tak jakby Ławrientij Beria powiedział, że nie pozwolimy już dłużej prześladować ludzi radzieckich.

Oczywiście Gugała quasi - dziennikarz i medioznawca łże jak bura suka proboszcza i on o tym doskonale wie. Nie da się w żaden sposób porównać oglądalności TVN - u i Polsatu z oglądalnością telewizji Trwam i telewizji Republika, razem wziętych.

Nakład dwóch największych polskich gazet : Wyborczej i Rzeczpospolitej dzieli - od pozostałych tytułów prasowych - dystans nie do pokonania i to nie wydawcy prawicowych gazet spotykają się po północy przy śmietniku z ministrem Grasiem, aby uzgadniać tezy do kolejnego artykułu. Zasięg znajdującego się na piątym miejscu radia Maryja również dzieli całkiem spory dystans do RMF FM i radia Zet, które w żadnym wypadku stacjami prawicowymi nie są.

Inny członek tego medialnego syndykatu red. Stasiński - przy innej okazji - w czasie wieczoru wyborczego również daje wyraz troski o Polskę. Tu też trzeba niebywałej bezczelności, aby jednym tchem zarzucić PiS - owi, że odmawiał legitymizacji rządom PO i w tym samym momencie nawoływać do stworzenia wspólnego frontu " politycznych liberałów " którzy przeciwstawią się demokratycznemu werdyktowi wyborców. Największą troską Stasińskiego jest sądownictwo, przy którym - jego zdaniem - Kaczyński zacznie majstrować już w najbliższych dniach. To wszystko, bez mrugnięcia okiem, mówi człowiek, którego środowisko w dużym stopniu uformowało i wychowało sędziego Milewskiego, symbol sędziowskiej niezawisłości 3RP... i nie tylko jego.
Co uderza w zachowaniu tych ludzi to brak jakiejkolwiek refleksji nad tym co się w ostatnią niedzielę wydarzyło. Jedyne co maluje się na tych zatroskanych twarzach to pytanie : jak to się mogło stać ? kto nam to zrobił ? to nie miało prawa się wydarzyć. Bo nie miało prawa. A jednak się wydarzyło. Śmieszą mnie naukowe, napuszone analizy - sporządzone post fact - mówiące, że Kaczyński przez 8 lat prowadził niezwykle skomplikowaną grę polityczną, a w niedzielę dał znak swoim hufcom by zwieńczyły dzieło. To nie do końca tak. To naprawdę nie miało prawa się wydarzyć przy takim naporze hordy medialnych hunów, przy tym poziomie siania nienawiści i agresji w stosunku do " pisiorów " PiS i Kaczyński wygrali bo byli przez całe 8 lat we właściwym miejscu. Kaczyński wygrał bo nigdy nie uległ pokusie politycznego koniunkturalizmu, nigdy nie traktował polityki jako czegoś co oferuje dla każdego coś miłego. Prawda jest prawdą, a białe jest białe. Jeśli uznał, że ma obowiązek powiedzieć obywatelom, że imigranci mogą przywlec do Polski choroby to to powiedział, nawet za cenę rechotu tych durniów, którzy rechoczą na ruch pałeczki mainstreamowych dyrygentów. Rechot ten nieco zelżał po stwierdzeniu przypadków malarii w Saarbrucken i gruźlicy w belgijskich ośrodkach dla azylantów. Ale czy odpowiedzialny za Polskę mainstream przejmowałby się takimi drobiazgami, kiedy ważniejsze jest pytanie dlaczego Kaczyński nie głosował w tym roku razem z bratanicą. Bo to jest najżywotniejsza polska sprawa !
Kaczyński wygrał dlatego, że przez 8 lat nie skapitulował przed wściekłą furią medialnych politruków, to że PiS się nie rozpadł, to że wszystkie frondy spływały po nim jak - nomen omen - po kaczce, jest tylko i wyłącznie zasługą Kaczyńskiego. Wygrał również, a może przede wszystkim dlatego, że PO nie okazało się partią służącą ludziom, lecz projektem spojonym jedynie prymitywną żądzą władzy, projektem którego celem było wydojenie jak największej liczby obywateli, stąd w nazwie - obywatelska. Co oczywiście udało się z nawiązką i lemingi po tej " czarnej niedzieli " już to wiedzą. Bo nawet lemingi dotknięte alzheimerem popadają dziś w zadumę słysząc słowa szefa najważniejszej instytucji kontrolnej w państwie
- Janku zmieniłem zapisy w kodeksie spółek handlowych, aby ci zrobić dobrze.
Lemingi już wiedzą, że tak nie może mówić minister 3 RP, tak może mówić jedynie lokajczyk.
Cóż z tego kiedy wiedza zdobyta post fact, nie jest tak użyteczna jak mądrość przed szkodą.
Nie, to nie miało prawa się wydarzyć !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 18:38, 11 Lis 2015    Temat postu:

Jesień volksdeutscha

Rafał Ziemkiewicz
Piątek, 6 listopada (10:35)


W mediach III RP obrodziło tytułami w rodzaju: "Niemiecka prasa przestrzega przed rządami PiS", "Belgijska gazeta zaniepokojona przyszłością demokracji w Polsce", "Washington Post: rządy PiS groźne dla Polski i Europy", i tak dalej. Nic nowego - za poprzednich rządów PiS też byli Polacy takimi informacjami bombardowani, choć może nie od pierwszego dnia, czy nawet - jak teraz - zanim jeszcze się te rządy zaczęły.


Wszelako w jednej kwestii tutejsze media, relacjonując zaniepokojenie Zachodu, są bardzo powściągliwe: unikają jak ognia podawania nazwisk autorów przywoływanych materiałów i cytowania, kto konkretnie w nich wyraża potępienie i ostrzega przed rodzącym się w Warszawie pisofaszyzmem.

Na szczęście jest internet, który pozwala łatwo przyczyny tej powściągliwości ustalić. Okazuje się, że w zdecydowanej większości autorami materiałów, którymi - jako głosami Zachodu, a więc Białego Człowieka pouczającego głupich tubylców - epatuje czytelników "Gazeta Wyborcza" i media jej pokrewne, są autorzy "Gazety Wyborczej" i mediów jej pokrewnych.

Gromi rządy PiS "The Guardian"? Tak, piórem Adama Leszczyńskiego z "Gazety Wyborczej" i Agaty Pyzik z "Krytyki Politycznej". Przestrzega przed PiS "New York Times"? Owszem, piórem, Joanny Berendt z "Gazety Wyborczej", wymiennie z Hanną Kozłowską, stałą autorką portalu Tomasza Lisa. Krytykują gazety niemieckie? Owszem, w "Die Welt" Julia Szyndzielorz z "Newsweek Polska" a w "Berliner Zeitung" Jan Opielka z "Krytyki Politycznej".

Nie jest oczywiście tak, że wszystkie teksty krytykujące Polskę i diagnozujące wynik naszych ostatnich wyborów jako krok ku nacjonalistyczno-klerykalnej dyktaturze, podpisane są polsko brzmiącymi nazwiskami. Niekiedy piszą je osoby wprawdzie od lat z polską lewicą związane, ale dzięki mieszanym związkom rodziców mające nazwiska brzmiące cudzoziemsko, jak bardzo aktywny w tej działalności współpracownik portalu Lisa i "Gazety Wyborczej" Remi Adekoya. Niekiedy też teksty są dziełem stałych pracowników zachodnich gazet, nie ukrywających wszelakoż, że opierają się całkowicie na informacjach i opiniach polskich "autorytetów".

We wspomnianym artykule w "Washington Post" głównym źródłem informacji są: nadworny politolog przegranej formacji profesor Radosław Markowski i mieszkający wprawdzie w USA, ale okazjonalnie współpracujący z Collegium Civitas profesor Hubert Tworzecki. W innych tekstach roi się od cytatów z Adama Michnika, Małgorzaty Bonikowskiej (też z "Wyborczej" rodem), czy Łukasza Lipińskiego, przedstawianego jako lidera niezależnego think-tanku "Polityka Insight" (w istocie jest to internetowy serwisy tygodnika "Polityka").

Nie chcę zanudzać czytelników wyliczaniem nazwisk, tytułów i konkretnych publikacji. Kto ciekawy, znajdzie je w tygodniku "Do Rzeczy" albo na portalu "Żelazna Logika", a pewnie drugie tyle wyguglać może sam
Jedno nie ulega wątpliwości - źródło antypolskiego hejtu bije tu, nad Wisłą. To stąd przegrany obóz władzy i totalnie odrzucona przez Polaków lewica skamla do zachodnich towarzyszy: ratujcie! Skoro nie możecie przysłać tu wojska, zdelegalizować PiS i nakazać powtórzenia wyborów albo - jeszcze lepiej - zarządzić nadzoru komisarycznego czy nawet obłożyć katotalibanu sankcjami, to przynajmniej wspomóżcie słowem, dajcie nam do ręki argumenty, żebyśmy mogli tutejszej tubylczej hołocie wbijać do łbów: patrzcie, Europa każe się wam wstydzić za to, kogo wybraliście do władzy!

Można by zapytać, dlaczego zachodnie media nie próbują nawet zasięgnąć opinii innej niż ludzi związanych z przegraną władzą, o których z góry wiadomo, że pojęcia "obiektywizm" czy "rzetelność" nawet nie znają i kolportować będą antypisowską propagandę? Odpowiedź jest prosta: właśnie dlatego, że odpowiadają na ten apel.

Powiedzmy sobie szczerze, zachodnia opinia publiczna raczej nie poświęca wspomnianym materiałom wielkiej uwagi - ma dość własnych problemów. Owszem, dokładają one swoje do stereotypu Polski - i całej w ogóle środkowej Europy - jako siedliska ciemnoty i nacjonalistycznych zabobonów, dzikusów, nie umiejących się z należytą potulnością odwdzięczyć za łaskę, jaką było przyjęcie ich do Unii Europejskiej i obsypanie dotacjami (miliardów wyciąganych dzięki tej "łasce" z regionu przez zachodnie banki i koncerny nikt tam oczywiście publicznie nie rachuje). Ale przede wszystkim obliczone na oddziaływanie na tutejszą, tubylczą ludność. W końcu trudno się dziwić, że jeśli kolejny wasal próbuje się, podobnie jak Słowacja czy Węgry, wybić na jako taką niezależność, a przynajmniej obronić przed kolonialnym łupieniem przez unijne potęgi, to nie mogą one patrzeć na to życzliwie.
Jak dotąd wobec Polski metoda "na Białego Człowieka" była wyjątkowo skuteczna. To boleśnie przeczy naszym patriotycznym stereotypom, każącym przypisywać Polakom jakąś szczególną dumę, godność narodową... Polacy może kiedyś rzeczywiście tacy byli. Pańszczyźniane Polactwo, wyhodowane przez PRL - nie jest. Małe kraje, takie Węgry czy Słowacja, potrafią się postawić. "Królewski szczep piastowy" na sugestię, że nie powinien się o swoje upominać, bo to się Niemcom nie spodoba, bo nas tam wyśmieją albo odmówią poklepania po plecach, kładzie po sobie uszy i podwija ogon, aż pokolenia przodków ze wstydu zakrywają w trumnach twarze dłońmi.
Przynajmniej tak było dotąd.
"Kaczyński ma jedną idée fixe - Polska suwerenna. To wizja... w bardzo starym stylu rozumiana jako pełna kontrola władzy politycznej nad państwem. Całkowicie niewykonalna w warunkach globalizacji, albo wykonalna kosztem tego, że Polska straci związki z Unią Europejska" - tak w wywiadzie dla "Kultury Liberalnej" definiuje zło "kaczyzmu" Agata Bielik Robson, której jestem wdzięczny za szczerość. W pewnym sensie ma zresztą rację - suwerenność Polski powiązana jest z osłabieniem nad Wisła wpływów Berlina, Brukseli i korporacyjnych central zachodnich krajów. Tak jak swego czasu mrzonki Dmowskiego i Piłsudskiego, całkowicie niewykonalne w ramach ładu Kongresu Wiedeńskiego, prowadziły do utraty związków z trzema cesarstwami, które - wedle dzisiejszej narracji historycznej lewicy, powtarzającej zresztą narrację zaborców - cywilizowały polską dzicz i anarchię.
Co Bielik Robson, Jana Sowę (jednego z głosicieli powyższej tezy o "cywilizowaniu"), "Wyborczą", "Krytykę Polityczną", "Kulturę Liberalną" i inne wymienione tu ośrodki oraz autorytety trwoży - to dla Polaków jest, jak sądzę, drogie sercu. Oczywiście, nie dla wszystkich. Kto zna naszą literaturę, historię, wie, że od wieków obok Polaka niepokornego, upierającego się przy wolności i niezawisłości, przewija się w niej postać Polaka-renegata, którego wszystko co polskie brzydzi, wkurza i boli, a najbardziej go boli to, że nie urodził się Francuzem, Anglikiem czy Niemcem, niechby nawet Ruskim, tylko nadwiślańskim podludziem.
Za okupacji zyskało to nawet urzędową nazwę - volksdeutsch. Tak, ja wiem, że to drastyczne porównanie, bo przecież nie można zestawiać zbrodniczej okupacji hitlerowskiej z patriarchalną, kolonialną eksploatacją przez lepiej rozwinięte kraje, dobrotliwie odpłacające za pracowitość szklanymi paciorkami. Ale kiedy słyszę jak czołowy publicysta Salonu bez cienia wstydu oznajmia, że właśnie życzy sobie, aby Niemcy zmusiły - zmusiły! - Polskę do przyjęcia większej liczby "uchodźców", bo trzeba Polaków ucywilizować przymusem, sami z siebie się przecież z ciemnoty nie dźwigną, to nie umiem tego nazwać inaczej niż mentalnością volksdeutscha. Latania do zachodnich gazet z oszczerstwami o panującym w Polsce "faszyzmie" - również. Fakt, że latają ci, którzy obłudnie zagęgiwali się z oburzenia kiedy prezydent Duda na spotkaniu z Polakami w polskiej ambasadzie w Londynie powiedział, że nie może im zagwarantować w Polsce takich warunków, by na powrocie do kraju nie tracili, ale będzie się o to starał, to już w tej paskudnej mentalności tylko drobna śmiesznostka.

Pytanie, czy murzyński instynkt Polaków okaże się równie silny, jak osiem lat temu, kiedy to nieustanna chłosta rządów PiS przez bratnie, europejskie media była istotnym czynnikiem przejęcia władzy przez PO? Wtedy o faszyzmie nad Wisłą opowiadali w zachodnich gazetach Wałęsa, Geremek, Mazowiecki, Edelman, ludzie, cokolwiek o nich sądzić, na Zachodzie, a przez wielu i w samej Polsce traktowani jako osoby ważne i poważne, autorytety - a nie Adam Leszczyński czy Joanna Berendt. Zresztą nie tylko to, mam nadzieję, się przez ostatnich osiem lat zmieniło.


Czytaj więcej na [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 18:22, 11 Gru 2015    Temat postu:

Spór o Trybunał jak bilans otwarcia

[link widoczny dla zalogowanych]

Kolejna „wojna o krzesła” (tym razem było ich pięć), jaka rozgorzała wokół wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego
zaczepiła czasowo o kawałki dwóch sąsiednich kadencji sejmu – co najistotniejsze rozdzielonych zasadniczym zwrotem politycznym. Tym samym sprawa ta stała się przede wszystkim niezwykle wyrazistym punktem odniesienia obrazującym jakość życia publicznego pod rządami obu ekip. Zwykle takie porównania można było analizować po kilku miesiącach – tym razem nadarzyła się okazja niemal od pierwszego dnia po wyborach.

Oczywiście lada moment sprawa ta przestanie kogokolwiek interesować – kurz opada a dom stoi jak stał. Ale, moim zdaniem, z całego przedstawienia jakie w kilku aktach ogląda społeczeństwo od pół roku, po opuszczeniu kurtyny pozostaną dwie refleksje: po pierwsze pytanie o wiarygodność mediów i ważnych recenzentów w debacie publicznej, a po drugie kwestia tego jaka jest właściwie funkcja prawa w życiu państwa i obywateli.

Trudno nie zauważyć faktu, że – jak już wiadomo - niezgodny z Konstytucją wybór sędziów przez sejm poprzedniej kadencji nie spotkał się wówczas nawet z szelestem mediów, podczas gdy wybór dokonany przez sejm obecny wywołał wrzawę we wszystkich możliwych studiach i redakcjach.

Naprawdę ciężko o bardziej wyraźny obraz tego jak media głównego nurtu – a przede wszystkim TVP - chroniły poprzednią koalicję przed przedostaniem się do opinii publicznej niekorzystnych dla niej informacji. I to nawet kiedy ekipa ta po prostu łamała Konstytucję. Czy podobnych przykładów bezprawia przez te osiem lat nie było? Z mediów publicznych z pewnością ludzie się o tym nie dowiadywali.


Ta nagła zmiana poczucia misji dziennikarskiej , jaka nastąpiła przy okazji procedury wyboru sędziów pokazała przede wszystkim jak gigantyczną skalę indoktrynacji napędzały media publiczne w okresie kiedy odpowiedzialność za ważne dla państwa decyzje ponosiła poprzednia ekipa władzy.

Kolejny odcień tego samego problemu to - delikatnie mówiąc – podwójna optyka czołowych komentatorów życia publicznego. „Nawiasy”, które przy okazji sporu o trybunał, spięły jakość i wiarygodność ich publicystyki przez ostatnie pół roku, mogą wywoływać duży niesmak. Można by się w tym miejscu zatrzymać na dłużej – ale dla jasnego obrazu problemu wspomnę choćby Tomasza Lisa - faceta który choć od 2012 roku nawoływał do ignorowania „nieznośnego jazgotu” sfrustrowanego „motłochu” , dziś po zmianie władzy nagle odnalazł w sobie misję walki o uszanowanie i uwzględnienie głosu środowisk niezadowolonych z decyzji rządu.

Konflikt przy wyborze sędziów do trybunału obnażył nie tylko postawę mediów ale także ludzi i środowisk mających dotychczas atrybuty wiarygodności w kształtowaniu opinii społeczeństwa. Kiedy patrzę choćby na medialne tourne profesora Andrzeja Zolla, który ostrzega dziś przed skutkami ingerencji większości parlamentarnej w zapisy prawa to aż ciśnie mi się pytanie: dlaczego tak późno panie Profesorze? Doprawdy trudno się nie zdziwić dlaczego tak niezawiśli recenzenci kondycji prawnej państwa, jak choćby właśnie profesor Zoll nie bili na alarm w czerwcu? Ani dlaczego nie dostrzegali łamania Konstytucji przez większość parlamentarną w październiku? Nie odważyli się skrytykować bliskiego sobie środowiska politycznego czy też może po prostu nie chcieli?

Trudno się oprzeć wrażeniu, że takich ludzi jak profesor Zoll, Chmaj czy Rzepliński oburzyło dopiero to, że skok Platformy Obywatelskiej na pięć sędziowskich krzeseł w trybunale – mimo złamania zasady rozdzielności kadencji – się nie powiódł.

Coś jak niegdyś słuszne obrzydzenie wstrętną korupcją, jakie odnalazł w sobie Adam Michnik po wizycie Lwa Rywina – z tym, że dopiero po kilku miesiącach, kiedy korzystne dla Agory zapisy nie znalazły się w ustawie medialnej. Zresztą może ten „użytkowy rozsądek” to stała cecha jaką charakteryzuje się większe środowisko – tylko po co ta cala patetyczna sofistyka?

Profesor Zoll może mieć świętą rację w bardzo wielu swoich argumentach. Ba! – uzasadnienie tej racji może nawet zachwycać logiką i wiedzą, z tym że dobry prawnik poza umiejętnością retoryki powinien jeszcze dysponować wiarygodnością a tego atutu nie da się wypracować w dwa tygodnie. Nagła zmiana optyki – nawet na bardzo rozsądną, działa często wręcz odwrotnie.

Nie przypominam sobie także aby jakieś światłe gremium wykładowców prawa z UJ dostrzegło w czerwcu czy październiku, swoją misję aby interweniować przed psuciem systemu prawnego państwa. Misję odnaleźli dopiero kiedy ówczesny skok na posady sędziowskie się nie powiódł. Co ciekawe tylko jeden prawnik i wykładowca prawa z owej zacnej uczelni ostrzegał wtedy głośno, że wprowadzenie w życie tej ustawy w sejmie poprzedniej kadencji doprowadzi do naruszenia prawa: obecny Prezydent. I oczywiście został za to ostro skrytykowany.

Ale spór o wybór sędziów Trybunału potwierdził także – a może wręcz przede wszystkim – po raz kolejny gigantyczną zapaść systemu prawnego w Polsce. Jaka jest funkcja prawa stanowionego? Jaki jest jego cel? Czy w odczuciu społeczeństwa prawo to jeszcze narzędzie sprawiedliwości, porządku, równowagi i uczciwości?


Spór o trybunał to przede wszystkim pytanie o wartość prawa. I nieważne czy mówimy o prawie karnym, cywilnym, administracyjnym czy jakimkolwiek innym. To kryzys celu całego założenia – lub jego interpretacji.

Maciek Dobrowolski siedzi 3 lata w areszcie mimo braku jakiegokolwiek dowodu o winie – wszystko zgodnie z prawem. Jan Bury o winie którego może się przekonać każdy kto sobie po prostu włączy nagranie jego głosu w internecie - odpowiada z wolnej stopy. Wszystko zgodnie z prawem.

Mariusz Kamiński za wykrycie milionowych łapówek za odrolnienie gruntów dostaje 3 lata bez zawieszenia – wszystko zgodnie z prawem. Gangsterzy z mafii pruszkowskiej zostają zwolnieni do domu – zgodnie z prawem. Upośledzony umysłowo facet za kradzież batonika o wartości 1 złotego trafia do „paki” a procesy o defraudacje i wyciek milionów złotych z publicznej kasy toczą się tak długo i przy tylu zmianach składów aż kończą je przedawnienia.

Rzecz jasna zgodnie z prawem. Człowiek który sobie dobudował do swojego domu na własnej działce ganek dwa na dwa metry bez pozwolenia na budowę dostaje kilkadziesiąt tysięcy kary za samowolę budowlaną – zgodnie z prawem. Człowiek który sprowadzi publiczną spółkę na krawędź wielomilionowego bankructwa dostaje odprawę kilkaset tysięcy złotych – zgodnie z prawem.

Polska cierpi dziś na chroniczny zespół dysfunkcji prawa i spór o wybór sędziów trybunału wpisał w cały niezwykle bolesny problem. Jaki jest sens prawa które ma usprawiedliwić procedurę zdominowania Trybunału Konstytucyjnego przez jedno środowisko polityczne? Jaki jest sens i cel prawa jeśli czołowi polscy prawnicy nie widzą w nim narzędzia do równowagi światopoglądowej w Trybunale Konstytucyjnym? Czy to tylko kwestia procedury? Procedury jak widać służą dowolnym celom – prawo powinno te cele wyznaczać.

Awantura o trybunał lada moment przestanie już kogokolwiek interesować – państwo się nie zawali, po ulicach nie będą grasować bandy w brunatnych koszulach a Polska nie zostanie otoczona drutem kolczastym. Ale doprawdy trudno dziś o bardziej wyrazisty bilans otwarcia stanu państwa w jakim zastały nas kolejne wybory parlamentarne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Pią 18:24, 11 Gru 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Wto 9:47, 15 Gru 2015    Temat postu:

Opozycja na skraju załamania nerwowego

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie da się na to patrzeć na dłuższą metę. Jazgot jaki przewala się przez telewizję, mam na myśli w szczególności TVN24, TVP i Superstację jest nie do oglądania. Na początku śmieszyły mnie wystąpienia ciągle zresztą tych samych twarzy, teraz jest to już męczące. Kalisz, Giertych, Kwaśniewski, Frasyniuk itp. To samo w kółko Macieju. Zmieniają tylko stacje. Poseł Petru, o którym już dowcipy w sieci krążą, jak wyskakuje nawet z prezentu pod choinkę. Cała reszta obrońców Trybunału Konstytucyjnego, na czele z posłanką z Nowoczesnej, której nazwiska nie pamiętam, zapętlonej na: orzeczenia TK są ostateczne. Człowiek zobaczy postać i wie co usłyszy. Należy dodać, stały skład komentatorów, politologów, mówiących też to samo w kółko. Ile można tego słuchać ? Dwa razy tak, ale nie dwadzieścia razy. Naprawdę myślą, że mogą obalić rząd kręcąc się w kółko wokół jednego artykułu Konstytucji ? Jakby składała się tylko z tego jednego artykułu ? Czy stacjom telewizyjnym przestało zależeć na oglądalności ? Chyba tak, bo nawet zwolennicy zapraszanych gości, nie zdzierżą słuchania tych samych paru zdań godzinami.

Przy okazji obnażyła się słabość opozycji, nie mającej zupełnie pomysłu na obronę Trybunału Konstytucyjnego. Powtarzają to samo, tylko głośniej, a później znowu to samo, jeszcze głośniej. Już chyba cała Polska usłyszała, że postanowienia TK są ostateczne, należy drukować bezzwłocznie. O, nawet dwa zdania ! Co za wypas intelektualny ;) A, dalej co ?

Jak wielu zauważyło, narracja opozycji jest histeryczna, może dlatego brakuje w niej strategii. Bo, czy strategią jest latanie do prokuratury skarżyć na Prezydenta ? Naprawdę myślą, że mogą obalić w ten sposób Prezydenta ? Nie, po prostu wyczerpali skromniutki arsenał środków werbalnych i pójdą się poskarżyć nawet do Papieża, aby temat nie umarł w mediach. Wieszają sobie też na szyjach jakieś kartki, z braku laku. Braku argumentu.

Natomiast, media mają swoje priorytety, wcześniej czy później pojawi się nowy "gorący" temat, który przykryje opatrzone już zapętlone gadające o TK głowy. Media się na niego rzucą jak na ciepłą bułeczkę, temat TK zejdzie na drugi, potem trzeci plan. To tylko kwestia czasu. Nie wiem co wtedy zrobi opozycja, chyba uda się do lekarza, już teraz są na skraju załamania nerwowego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 22:31, 16 Gru 2015    Temat postu:

Nowy Trybunał, nowe Media

Wiemy wszyscy, że TVP nie jest stronnicza, że zawsze, jak się dzieje coś poważnego i poruszającego w Polsce, na przykład teraz, to redaktorzy TVP INFO zapraszają do studia ekspertów. Oni są wyrocznią. I usłyszałem i zobaczyłem, że jeden z nich powiedział dziś, że na całe szczęście bardzo odpowiedzialnie zachowały się w sporze o Trybunał Konstytucyjny polskie media, bo były i są niezależne.

Najwyraźniej ten Pan w ogóle nie rozumie słowa "niezależne". Ale wolno tak bredzić? Wolno. Wolno też mylić dziennikarzom telewizji publicznej zawód dziennikarza z jakże zasłużonym kiedyś zawodem lektora PZPR, który pięknie objaśniał w każdym regionie Polski, co należy myśleć. Takie media publiczne jak dziś, są po prostu do zakopania i chodzi tu nie tylko o jawną wojnę z Prawem i Sprawiedliwością, jaką toczą one od lat, ale także o te wszystkie latające sekretarki wokół prezesów, biurokrację i komercję, która króluje na antenie TVP. Potrzebne są więc nowe media i to od zaraz, a nie jutro czy pojutrze. To jedno ważne zadanie dla obozu rządzącego.

Drugie to zakończenie bałaganu i histerii wokół Trybunału Konstytucyjnego, który dla opozycji jest redutą, opoką, ostatnią nadzieją na to, że będzie można rozwalić rząd i chwycić się znowu koryta. Niektórzy przyspawali swoje facjaty do niego i być może stąd ciągle chodzą jacyś tacy pokrzywieni.



Sejm zajął się nowelizacją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym przygotowaną przez PiS i nawet jeśli ją przyjmie, nie będzie żadnego oddechu, nic nowego się nie zdarzy. Platforma i Nowoczesna, wspierane jak nigdy dotąd lawą wazeliny prą do totalnej konfrontacji. Rządzący Europą Niemcy wspierają nagonkę na polski rząd, bo mamy po prostu leżeć przed nimi, tak jak za rządów Tuska i Kopacz.

Dlatego potrzebna jest nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, bo teraz nadal na jego czele stoi skompromitowany prezes Andrzej Rzepliński.

"Mam być słuchany, a nie widziany" - mówi sędzia w jednym z kryminałów Cobena. Rzepliński latał po telewizjach, deklarował swoje poparcie dla PO i Tuska, a nade wszystko brał udział w pisaniu ustawy, którą potem pięciu podległych mu sędziów uznało za niekonstytucyjną!
Oburza to słusznie Prawo i Sprawiedliwość, ale nie opozycję. Naprawdę, zastanawiam się, jak liderzy PO mogą mówić o zamachu stanu, o demolce Konstytucji, że też im to w gardle nie stanie. Potrzebny jest nowy Trybunał Konstytucyjny i to szybko, bo nowy rząd po prostu się "wykrwawi".



Jeżeli Ryszard Petru jest w mojej lodówce, wyłazi z pralki, z ekspresu do kawy, z butów, wszędzie, to jeszcze tydzień, dwa, i kolejny sondaż IBRIS da Nowoczesnej poparcie 50% wyborców. W TVP INFO, w TVN, w radiu nie ma już miejsca dla PO, jest tylko miejsce dla Petru.

Takiego pompowania nie miał nawet Donald Tusk. Jeżeli połowa Polaków twierdzi w sondażach, że sprawa Trybunału Konstytucyjnego jest dla nich ważna, to ci Polacy nie bardzo wiedzą o czym mówią. Bo coś jest dla mnie ważne, jeśli choć trochę rozumiem, o co tu chodzi. Tego nie wie 99% Polaków, a sami prawnicy maja sto interpretacji co godzinę. Jedna wielka bujda! TK jest ważny dla Platformy i Nowoczesnej, bo liczą na wielką konfrontację, łącznie z wyjściem ludzi na ulicę i rozruchami.



Taka właśnie jest prawda. Dążą do krwawej konfrontacji, kosztem Polaków i kosztem Polski. Są gorsi w pewnym sensie od gorszego sortu Polaków, bo nad naszym państwem nie krąży dziś widmo zaborów i nie jesteśmy pod okupacją. Być może on i są po prostu za taką nowoczesną okupacją Polski, wcale nie jest to wkluczone.

Jarosław Kaczyński stara się jak może, ale chyba sam się nie spodziewał, że kłamstwo zastąpi z dnia na dzień stronniczość w mediach. Nie mówił o Polakach, o demonstrujących w ostatnią sobotę jako ludziach gorszego sortu, nie użył też słów "złodzieje i komuniści", co łatwo sprawdzić, nie odnosił też słów "współpracownicy Gestapo" do czasów współczesnych. Tymczasem, skompromitowane media, propagandziści, jakich nie powstydziłby się Józef Słoneczko, tchórze z PO, non stop kłamią na ten temat 24h. Media to pokazują, media ten kit traktują jak prawdę objawioną.

Opozycja nie chce żadnego dialogu, żadnej debaty, żadnego kompromisu. Chce wojny i już ją wypowiedziała.

Nie znam planów Prawa i Sprawiedliwości, ale potrzebna jest nowa (prywatna) ogólnopolska stacja telewizyjna o profilu informacyjno - publicystycznym , potrzebne jest także, o takim samym profilu, nowe ogólnopolskie radio. Dla równowagi, a nie dla monopolu! Z TVP muszą odejść ludzie skompromitowani, którzy swoją nienawiść do prawicy przenieśli na antenę telewizyjną. I znowu. Zwolnienia w TVP mają służyć zachowaniu równowagi i bezstronności w opisywaniu rzeczywistości.

Czy Polacy dowiadują się z mediów publicznych czym żyje świat, jaki w ogóle jest? Nic o tym nie wiedzą. To jest totalna kompromitacja polskiego dziennikarstwa. Godzinami leje się wazelina dla Petru, godzinami truje się o skoku PiS na TK, o łamaniu Konstytucji. Takiej kumulacji głupoty, czasami chamstwa, oraz prymitywnej propagandy nie było nawet za czasów Gierka. Nowy Trybunał i nowe media oraz odnowiona, zbudowana od podstaw TVP to - poza kluczowymi dla Polski sprawami gospodarczymi - najważniejsze cele do szybkiej realizacji dla obozu władzy. Bo czas nie działa tu na korzyść Prawa i Sprawiedliwości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> A co tam Panie ... w polityce??? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin