Forum ŚWIATOWID Strona Główna ŚWIATOWID
czyli ... obserwator różnych stron życia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy to jest możliwe?????

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> "Moja prawda, Twoja prawda i g.... prawda " :)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 12:22, 22 Mar 2009    Temat postu: Czy to jest możliwe?????

Daniel Nogal | Czwartek [19.03.2009, 0:00]
Teoria spisku: zagłodzą miliardy ludzi!?
Kto ma w planach zbrodnię na skalę, jakiej jeszcze nie widział świat? Przedstawiciele rządów najpotężniejszych państw i szefowie najbogatszych korporacji. Czy to prawda?
Codex Alimentarius. Na ów tajemniczy i jakże poważnie brzmiący zwrot natrafić możemy ostatnio coraz częściej, szczególnie w Internecie. Co kryje się za tą łacińską nazwą? Nie żadne tajne stowarzyszenie ani też legendarna, zaginiona przed wiekami księga.

Zbiór norm dotyczących żywności, jakie wprowadzane są niemal na całym świecie - oto czym jest Codex Alimentarius. W pierwotnej postaci ogłoszony został w roku 1962, a za jego twórcę uznaje się Fritza Termeera, o którym to panu jeszcze wspomnimy.

Obecnie członkami Komisji Kodeksu Żywnościowego, związanej z Organizacją Narodów Zjednoczonych, są 174 państwa. Jakie jest główne zadanie komisji? Ochrona zdrowia i interesów konsumentów. By móc je wypełnić, do końca bieżącego roku wszystkie zalecenia kodeksu mają znaleźć zastosowanie we wszystkich krajach świata.

Nie brzmi to jeszcze nazbyt przerażająco. Zapoznajmy się jednak z tym, co mówią przeciwnicy kodeksu. Przyjrzyjmy się konsekwencjom, jakich się spodziewają, jeśli wszystkie wytyczne będą egzekwowane.

Zacznijmy od tego, że z początkiem przyszłego roku nielegalna będzie sprzedaż większości naturalnych witamin, suplementów mineralnych oraz leków ziołowych (faktycznie wiele z nich już zostało zabronionych). Zakazane zostanie jednocześnie promowanie naturalnych środków leczniczych i terapii, a nawet witamin - pomijając te oferowane przez posiadające odpowiednie uprawnienia koncerny farmaceutyczne.

Dalej: wszystkie hodowane na mięso zwierzęta będą dostawać antybiotyki i hormony wzrostu, zaś jadalne rośliny trzeba będzie traktować pestycydami i napromieniowywać. Przydomowa uprawa warzyw, owoców i ziół będzie możliwa wyłącznie po wcześniejszym zdobyciu odpowiednich zezwoleń i poddaniu się państwowej kontroli.

To już zaczyna być, ujmując rzecz delikatnie, niepokojące. Do czego może doprowadzić?

Przede wszystkim kontrola nad żywnością i lekami znajdzie się w rękach najważniejszych rządów i najbardziej wpływowych korporacji. Czy można wyobrazić sobie większą władzę, niż decydowanie o tym co będziemy jedli?

Ale poza władzą, jaką zdobyć można w ten sposób, przeciwnicy kodeksu wskazują na jeszcze jeden wstrząsający efekt. Powołując się na szacunki ekspertów (również tych związanych z ONZ) alarmują, że przestrzeganie przepisów doprowadzi do śmierci trzech miliardów ludzi. Trzech miliardów.

Miliard po prostu umrze z głodu, nie będąc w stanie zdobyć ilości pożywienia niezbędnej do przetrwania. Przyczyną śmierci dwóch miliardów będą choroby - normalnie niezbyt groźne, jednak zabójcze dla organizmów osłabionych niedożywieniem albo skutkami, jakie niesie za sobą spożywanie wyłącznie modyfikowanej żywności.

Czy osoby, które chcą wprowadzić Codex Alimentarius, zdają sobie sprawą z tragedii, do jakiej może on doprowadzić? Przeciwnicy kodeksu przekonani są, że tak. Nie są jednak zgodni co do tego, czy miliardy ofiar traktowane są jako efekt uboczny (którymi nie trzeba się przejmować, bo i tak umrą głównie ludzie, których nie byłoby jak wykorzystać ani jak na nich zarobić) - czy też... Cóż, alternatywna odpowiedź jest jeszcze gorsza.

Niektórzy uważają, że jest to metoda na wprowadzenie tego, o czym przedstawiciele ONZ gardłują od dekad: ograniczenia światowej populacji. Nie można zaprzeczyć, że Organizacja Narodów Zjednoczonych od lat stawia sobie taki właśnie cel, otwarcie jednak promując bardziej humanitarne metody dążenia do niego. Skoro jednak nie działają... Głodzenie to całkiem skuteczny sposób zmniejszania populacji, prawda?

W tę czarną wizję, jaką serwują nam ludzie walczący z kodeksem, dobrze wpisuje się osoba jego twórcy - wspomnianego na początku Fritza Termeera, któremu warto w tym miejscu poświęcić chwilę uwagi. Ów niemiecki naukowiec podczas II wojny światowej pracował dla koncernu farmaceutycznego IG Farben. Nowe preparaty testował na więźniach obozu Auschwitz. W Norymberdze został skazany na siedem lat więzienia.

Wyszedł po czterech, podobno dzięki wstawiennictwu Rockefellerów. Został prezesem firmy Bayer i stworzył Codex Alimentarius. Inicjatywa ma niezłego patrona, trzeba przyznać.

Oczywiście nie musi to przeszkodzić w przyklejeniu przytoczonym powyżej tezom łatki "teorii spiskowej" i gromkim ich obśmianiu. Ale może jednak należałoby najpierw choć chwilę zastanowić się nad nimi?

Ktoś powie, że tylko szaleńcy uwierzyliby, że można świadomie doprowadzić do śmierci głodowej olbrzymiej ilości ludzi. Cóż, przed wielkim głodem na Ukrainie, czy przed rewolucją w Chinach też wiele osób z pewnością nie dawało wiary, że można zagłodzić miliony ofiar.

Poza tym i tak już żyjemy w czasach, które jeszcze kilka dekad temu śnić się mogły wyłącznie szaleńcom (albo autorom antyutopii). Państwo przyznające nam numerek przy urodzeniu, "opiekujące się" nami przez całe życie, wychowujące dzieci. Miliony kamer, jakimi szpikowane są dziś kraje Zachodu, ogromne bazy danych o obywatelach... Długo można by wymieniać.

Odsuńmy jednak na bok podobne rozważania, skupmy się na faktach związanych ze sprawą. Codex Alimentarius nie jest niczyim wymysłem i rzeczywiście ma zostać wprowadzony w życie. Niewątpliwie zwiększy to kontrolę państw i koncernów nad żywnością i lekami, ograniczy możliwość docierania do niemodyfikowanych pokarmów i naturalnej medycyny.

W jakim stopniu wpłynie to na jakość naszego życia - zobaczymy. Podobno wszystko to, jak zawsze, dla naszego dobra.

Tylko - czy aby na pewno?

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 20:39, 15 Lip 2009    Temat postu:

Katastrofa tunguska: łańcuch zagadek

Wbrew potocznym opiniom katastrofa, która wydarzyła się nad rzeką Tunguzką 30 czerwca 1908 roku, była do przewidzenia. Wybuch ogromnego ciała niebieskiego nie nastąpił nagle, wiele zjawisk widocznych wcześniej wskazywało na to, że na ziemi zaczyna dziać się coś niezwykłego. Nikt jednak nie potrafił zinterpretować tych "znaków".

Zaczęło się 21 czerwca

I to nie tylko nad Rosją. Zjawiska świetlne widoczne były także nad zachodnią Europą. Były to srebrzyste obłoki i zorze, które określano mianem wulkanicznych, przypominały bowiem do złudzenia podobne łuny, które pojawiły się na niebie po wybuchu wulkanu Krakatau 26 sierpnia 1883 roku. Zaobserwowano także bardzo rzadkie zjawisko, mianowicie słoneczne halo, czyli pojawienie się na niebie świetlistego łuku wokół słońca. Wszystkie te anomalie nie zostały zinterpretowane w żaden sposób, po prostu opisano je jako coś dziwnego, i tyle. Kiedy dziewięć dni później nad Syberią rozległ się potężny łoskot i niebo rozwarło swoje podwoje, nikt początkowo nie skojarzył tego ze świetlnymi iluminacjami pojawiającymi się nad połową kontynentu euroazjatyckiego. O tym, że mogły mieć one coś wspólnego z tajemniczą katastrofą, zaczęto myśleć później, dopiero dwadzieścia lat po samej eksplozji. Za to tuż po niej obserwatorium w Irkucku zarejestrowało burzę magnetyczną w jonosferze, zinterpretowaną wiele lat później jako zjawisko charakterystyczne dla wybuchów termojądrowych. Wstrząsy sejsmiczne zanotowano na obszarze około 5 tysięcy kilometrów, a w promieniu 200 kilometrów podmuch powstały po eksplozji wypchnął szyby z okien. Rzetelne badania nad fenomenem tunguskim rozpoczęły się bardzo późno. W 1908 roku nikt nie miał środków ani chęci, by je prowadzić; świat stał w obliczu wojny, a zaraz po niej wybuchła rewolucja w Rosji. Ekspedycje badawcze w rejon wybuchu wyruszyły dopiero w latach dwudziestych. Ich zadaniem było odnalezienie szczątków olbrzymiego meteorytu, który eksplodował w tajdze i powalił drzewa na obszarze ponad 2 tysięcy kilometrów kwadratowych. Pierwszą ekspedycję poprowadził profesor Leonid Aleksiejewicz Kulik, który wyruszył nad Tunguzkę w 1921 roku. Miejsce katastrofy wyglądało tak, jakby eksplozja nastąpiła kilka dni wcześniej. Drzewa wysokości dwudziestu sążni (sążeń rosyjski = 2,13 m) leżały wokół przełamane jak zapałki. Wyglądało to potwornie. Kulik nigdy nie zmienił zdania na temat katastrofy tunguskiej, jeździł na Syberię aż 6 razy i za każdym razem szukał tam meteorytu, choć wiele wskazywało na to, że przyczyną katastrofy było coś zupełnie innego. Mogły o tym świadczyć choćby drzewa. Olbrzymi obszar w kształcie motyla z rozpiętymi skrzydłami lecącego na wschód pokryty był połamanymi sosnami, a w samym środku, tam, gdzie nastąpiła eksplozja, drzewa były nietknięte.
Jeden wybuch czy kilka wybuchów?

W czasie badań okoliczności katastrofy tunguskiej zebrano ponad 500 zeznań świadków, którzy znajdowali się w bezpośredniej bliskości miejsca eksplozji lub widzieli towarzyszące je dziwne zjawiska na niebie. W zeznaniach tych powtarza się jedno: było kilka eksplozji, a może nawet kilkanaście - jedna duża, która nastąpiła gdzieś pośrodku i była poprzedzona serią mniejszych, oraz kilka innych, które nastąpiły po niej. Wiele osób, które obserwowały zjawisko, opisało je słowami: "rozwarło się niebo i widzieliśmy świetlisty kształt, który przeleciał nad lasem". Niektóre opisy mówią o tym, że nad lasem pojawiło się kilka obiektów, a nie jeden. Zaś z relacji, którą pozostawił szaman Ewenków, wynika, że po eksplozji pojawił się jeszcze jeden obiekt, który nie spadł na ziemię, ale zniknął w atmosferze. Na podstawie pozostawionych przez świadków opisów uczeni i amatorzy zaczęli konstruować teorie próbujące wyjaśnić tunguski fenomen. Większość z nich jednak w żaden sposób nie godziła się z faktami i pozostawionymi relacjami. Kiedy przez wiele lat nie udało się odnaleźć meteorytu, który byłby sprawcą katastrofy, kiedy nie odnaleziono nawet jego fragmentów, a pył meteorytowy znad rzeki okazał się identyczny z tym, który znajduje się na całej Syberii, pojawiła się teoria, że w tajgę uderzyło coś innego. Jeśli nie był to meteoryt, mogło to być na przykład lodowe jądro komety. Taka teoria odpowiadała wszystkim. Niewielka kometa z lodowym jądrem przemknęła przez atmosferę i eksplodowała. Nic po niej nie zostało, bo była z lodu i stopiła się w żarze, który sama wywołała. Twórcy tej teorii nie odpowiadali jednak na pytania sceptyków, którzy nie mogli zrozumieć, dlaczego lodowe jądro znalazło się nad ziemią, a pełen materii i okruchów skalnych warkocz komety gdzieś zniknął i nie spowodował deszczu meteorytów widocznych na całej kuli ziemskiej.

Po co im kometa?

Hipoteza o komecie miała wyjaśnić fakt najbardziej zaskakujący: odarte z kory i igieł drzewa stały w epicentrum, jakby nic się tam nie stało, podczas gdy las wokół był połamany. Miała też wyjaśnić fakt o wiele bardziej zagadkowy: nie było nad Tunguzką żadnego krateru po meteorycie. Lodowe jądro dawało wygodną odpowiedź: stopiło się, a woda wsiąkła w ziemię lub zamarzła w zimie. Potem płytkie bajorko porosły mchy i po kilkunastu latach nie został po nim żaden ślad. Było to wyjaśnienie naciągane i nie dające odpowiedzi na żadne z ważkich pytań. Na przykład nie rozwiązywało problemu najbardziej widocznego na obszarze dotkniętym katastrofą, czyli nieregularności zniszczeń. Obok olbrzymich obszarów powalonego lasu stoją tam całe kępy drzew, które są nietknięte. Nie wiadomo także, jak to się stało, że ludzie znajdujący się w bezpośredniej bliskości epicentrum mogli o tym opowiadać, choć powinni byli zginąć w czasie eksplozji. Nie wiadomo, jak to możliwe, że na terenie dotkniętym katastrofą odnotowano intensywny wzrost roślinności i zwiększoną aż dwunastokrotnie liczbę mutacji lokalnych gatunków drzew. Kolejna niczego nie wyjaśniająca teoria opisuje katastrofę jako uderzenie niewielkiego meteorytu, który odbił się od powierzchni ziemi jak piłka i poleciał dalej w kosmos, pozostawiając po sobie zniszczenia i pożary. Jak wiemy, meteoryty rzadko przypominają piłki i raczej nie podskakują po uderzeniu w ziemię. Była to więc kolejna próba wyjaśnienia w pseudonaukowy sposób zjawiska skomplikowanego i wymykającego się opisom.

Kiedy było to już możliwe, oszacowano siłę eksplozji nad Tunguzką na 40 megaton, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi siła eksplozji niewielkiej bomby wodorowej. Zgodzono się także co do tego, że główna eksplozja nastąpiła w powietrzu, o czym świadczyć mogły drzewa stojące w epicentrum i nieregularny charakter zniszczeń na obszarze katastrofy. Mimo iż nie znaleziono w miejscu dotkniętym skutkami eksplozji śladów rekcji termojądrowych, pojawiły się teorie opisujące to zjawisko jako wybuch jądrowy. Świadczyć o tym miała podwyższona termoluminescencja minerałów na obszarze znajdującym się pod torem lodu obiektu, który wywołał eksplozję.

Najbardziej niezwykłe teorie dotyczą oczywiście udziału w katastrofie istot pozaziemskich i mówią wręcz o tym, że od 21 do 30 czerwca 1908 roku nad zachodnią Syberią toczyła bitwa między dwoma lub kilkoma pojazdami kosmicznymi z innych planet. To oczywiście najłatwiejsze wyjaśnienie, bo jeśli nie można czegoś rozwikłać za pomocą dostępnych środków i pojęć, zawsze wzywa się na pomoc kosmitów. Nie wątpimy, że mogli mieć w tym udział, ale mamy nadzieję, że zagadka znad dolnego biegu Tunguzki znajdzie kiedyś realne i naukowe wyjaśnienie.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
w51
Administrator


Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 8:53, 29 Gru 2010    Temat postu:

Polacy stworzyli nową Enigmę Edyta Żemła ,

Ten system szyfrowania jest dziś nie do złamania – twierdzą autorzy
Telekonferencja polskich wojskowych z oddziałami w Afganistanie podsłuchiwana w Rosji lub Chinach? Dziś to całkiem realne zagrożenie, bo transmisję mogą przechwycić satelity innych krajów. Jedyny sposób, by tego uniknąć, to stworzenie systemu kryptograficznego, który skutecznie zaszyfrowałby dane. Czy to możliwe w erze hakerów, ujawniania tajnych informacji przez WikiLeaks i nieustannej wojny w cyberprzestrzeni?

Z informacji „Rz" wynika, że przełom w cyberbezpieczeństwie już nastąpił. Jest dziełem grupy wybitnych polskich kryptologów i matematyków, którymi kieruje prof. Jerzy Gawinecki, dyrektor Instytutu Matematyki i Kryptologii Wojskowej Akademii Technicznej.

– Nasze urządzenie umożliwia skuteczne szyfrowanie danych przesyłanych z komputera do komputera czy z telefonu do telefonu – wyjaśnia profesor. – Nawet gdybyśmy połączyli wszystkie komputery w sieci i kazali im pracować tyle lat, ile istnieje wszechświat, nie dałyby rady złamać tego szyfru – zapewnia. Nie może zdradzić szczegółów, ujawnia jedynie, że sukces przyniosło nowatorskie rozwiązanie z zakresu kryptografii krzywych eliptycznych. Prace nad systemem trwały wiele lat w podziemiach Wojskowej Akademii Technicznej, do których wstęp mają tylko osoby z certyfikatami poświadczenia bezpieczeństwa.

Zaczęło się w 2006 roku – w 75. rocznicę złamania kodów niemieckiej Enigmy przez polskich kryptologów. Projekt „Narodowy szyfrator" realizowali naukowcy z WAT oraz specjaliści z firmy Wasko. Zanim ta ostatnia została dopuszczona do prac, jej personel został prześwietlony przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.

– Powstał skuteczny, szybki, efektywny i w pełni kontrolowany przez nasz kraj system – uważa Grzegorz Hołdanowicz, redaktor naczelny miesięcznika branżowego „Raport WTO". Jego zdaniem to wyjątkowo ważne osiągnięcie dla bezpieczeństwa narodowego. Podobnego zdania jest Jarosław Jędrzejowski, były szef informatyki i łączności jednostki specjalnej GROM.

– Każdy kraj dąży do tego, by mieć własną technologię, która byłaby nie do rozszyfrowania przez inne państwa – podkreśla. Prace nad tymi systemami to na całym świecie wyścig z czasem, tak szybki jest rozwój nowych technologii.

– Kraje NATO muszą szukać coraz lepszych zabezpieczeń systemów informatycznych, bo to one będą głównym celem ataków ze strony krajów, które nie są w stanie się zmierzyć z potęgą militarną Zachodu – mówi „Rz" Rod Thornton, brytyjski ekspert ds. bezpieczeństwa współpracujący z ministerstwami obrony Wielkiej Brytanii i USA.

Rzeczpospolita


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚWIATOWID Strona Główna -> "Moja prawda, Twoja prawda i g.... prawda " :) Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin