![Forum ŚWIATOWID Strona Główna](http://img71.imageshack.us/img71/8003/looooooooooogoet7.png) |
ŚWIATOWID czyli ... obserwator różnych stron życia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 8:00, 18 Lut 2012 Temat postu: Kapitalizm i komunizm. Dwie drogi do niewolnictwa? |
|
|
Nie należy się zniechęcać wstępem.
Dalej jest fajny opis rzeczywistości
Jaką postawę powinien przyjąć chrześcijanin wobec pogłębiającego się kryzysu ekonomicznego i moralnego, jaki przeży wa obecnie ustrój kapitalistyczny? Apelować o utworzenie globalnego rządu i zerwanie z „bałwochwalstwem rynku”, jak to uczynił Watykan w październiku tego roku? A może podkreślać zalety „wolnej gospodarki” śladem księdza Sirico? A może jeszcze inaczej? Wprost potępić ślepą chciwość bankierów i przystąpić do „oburzonych” reaktywując we współczesnej formie teologię rewolucji lub teologię wyzwolenia?
Sirico i „duchowy wymiar kapitalizmu”
Robert Sirico widzi w działalności przedsiębiorców „Boże powołanie”. Przedsiębiorca to człowiek twórczy, który stawia czoła ryzyku w sposób racjonalny, przyjmuje odpowiedzialność za siebie i innych, otwiera pozostałym ludziom nowe perspektywy. Zdaniem księdza Sirico kapitalizm oparty na wolnej przedsiębiorczości prowadzi do dużej bardziej efektywnego rozdziału bogactwa niż systemy, które wprost stawiają sobie za cel „sprawiedliwość społeczną”.
Dla Sirico najwartościowszą ludzką cechą jest „inicjatywa twórcza”, a zagrożeń dla tej inicjatywy upatruje w nadmiernej ingerencji w gospodarkę poprzez biurokrację państwową. Dla poparcia tego stanowiska powołuje się na wydane w latach 80-tych encykliki papieskie: Sollicitudo Rei Socialis, Centesimus Annus oraz Laborem Exercens.
Można jednak zauważyć, że czas dość brutalnie weryfikuje poglądy księdza Sirico na gospodarkę kapitalistyczną.
Po upadku Muru Berlińskiego i opanowaniu przez kapitalizm obszarów zajmowanych dotąd przez wrogą mu socjalistyczną „gospodarkę nakazowo-rozdzielczą” wcale nie doszło do powstania wspólnoty „wolnych i twórczych przedsiębiorców”. Wręcz przeciwnie. Przedsiębiorcy, a już szczególnie przedsiębiorcy wykazujący się „twórczą inicjatywą”, są gatunkiem wymierającym i w gospodarce światowej nie odgrywają, i prawdopodobnie już nigdy nie będą odgrywać, żadnej roli.
Globalne niewolnictwo
Akumulacja kapitału doprowadziła do tego, że gospodarkę światową zdominowały gigantyczne korporacje, dla których partnerami są tylko rządy największych państw. Dla rządów państw nieco mniejszych pozostaje miejsce w korporacyjnym przedpokoju, o ile nie wprost za drzwiami.
Struktury państw i globalnych korporacji, zwłaszcza finansowych, przenikają się. Dzisiejszy premier jutro staje się korporacyjnym funkcjonariuszem, a pojutrze rządowym doradcą. Podejmując decyzje gospodarcze rządy zawsze biorą pod uwagę „reakcję rynków”. Pod tym eufemistycznym określeniem kryje się opinia korporacyjnych decydentów, czyli byłych (lub przyszłych) pracodawców ministrów, posłów etc.
Ta polityczno-korporacyjna elita zaczyna przypominać średniowiecznych panów feudalnych, którym się wszystko należało z racji urodzenia, a nie z racji posiadania zaufania współobywateli.
Dysponując globalnymi narzędziami kształtowania opinii publicznej nie muszą się w ogóle przejmować czymś takim jak wyborcza weryfikacja.
Zresztą w Unii Europejskiej zrezygnowano nawet z demokracji fasadowej. Czy ktoś potrafi wyjaśnić, jak można demokratycznie zweryfikować decyzje Komisji Europejskiej? Albo jak może Polak lub np. Grek odnieść się do decyzji tandemu Merkozy (oczywiście poza wyrażeniem czołobitnego zachwytu, który w każdym feudalizmie jest mile widziany)?
Obecnie globalny system kapitalistyczny opiera się na następującym schemacie.
Banki generują pieniądz bezgotówkowy, który w formie nachalnie reklamowanych kredytów jest wciskany obywatelom. Następnie obywatele rozstają się z tym pieniądzem nabywając nachalnie reklamowane dobra i stają się dożywotnimi (albo wręcz dziedzicznymi) niewolnikami korporacji finansowych. Na spłatę długów pracują w globalnych korporacjach, gdzie wartość produktów i usług jest kreowana przez reklamę, a tylko w znikomym ułamku przez pracę.
Twórcza inicjatywa jest ostatnią rzeczą, której potrzebują korporacje ograniczające się do egzekwowania procedur od swoich niewolników.
Globalna spekulacja, a także potrzeba ciągłego napędzania koniunktury długiem, powoduje, że system jest niestabilny i wymaga interweniowania państw.
Giełdy tańczą w rytm oświadczeń politycznych, a wszystko to kotłuje się w jednej polityczno-korporacyjno-feudalnej rodzinie.
Uprawianie „wolnej przedsiębiorczości” jest możliwe tylko przez krótkie okresy czasu na incydentalnie pojawiających się „niszach rynkowych”. Jest to pomijalny margines rynku.
Czy to jest socjalizm?
Oczywiście nie taki system gloryfikował ksiądz Sirico – zwolennik ludzkiej, „twórczej inicjatywy”. Stronnicy „kapitalizmu wolnorynkowego” twierdzą, że obecny system to już w ogóle nie jest kapitalizm, lecz socjalizm, gdyż w systemie tym dużą rolę odgrywa biurokracja państwowa. Być może częściowo mają rację.
Kapitalizm to system oparty na własności prywatnej, a obecnie zglobalizowana własność prywatna zdominowała , zdemoralizowała i zwyczajnie skorumpowała (w szerokim znaczeniu tego słowa) struktury państwowe i ponadpaństwowe.
I posługuje się tymi strukturami do własnych celów. Także „prywatyzując” zyski i „uspołeczniając” straty.
Czy powrót do „kapitalizmu wolnorynkowego” opartego na twórczej, ludzkiej inicjatywie w ogóle byłby jeszcze możliwy?
I czy w ogóle kiedykolwiek istniał kapitalizm oparty na twórczej ludzkiej inicjatywie? Czy robotnicy stojący przy taśmach produkcyjnych mogli się wykazywać większą „twórczą inicjatywą” od dzisiejszych korporacyjnych wyrobników?
Watykan i wezwanie do stworzenia „rządu światowego”.
Papieska Rada Iustitia et Pax dostrzegła powyższe patologie i w październiku tego roku wezwała do stworzenia światowej władzy gospodarczej opartej o struktury ONZ. Czym się kierowała Rada? Przede wszystkim spostrzeżeniem, że „realna gospodarka” została zdominowana przez globalne interesy spekulacyjne, a o sytuacji na rynkach finansowych decydują rządy największych państw. Rządy te działają w interesie „zaprzyjaźnionych” spekulantów (m. in. wspierając ich finansowo) ignorując interesy większości mieszkańców świata. Świat ponosi skutki chciwości nielicznej grupy.
Remedium na te problemy miałoby być utworzenie, w oparciu o struktury ONZ, Światowego Banku Centralnego, instytucji, która złagodziłaby wpływ spekulacji na gospodarkę światową, a ponadto działała w interesie całej ludzkości, a nie tylko wąskiej grupy finansowych elit. Jednym słowem: na globalne problemy – globalne lekarstwo.
Papieska Rada, poprzez wyposażenie globalnych instytucji w realną władzę, chciałaby powrócić do polityki jako zajęcia uprawianego w interesie ogółu ludzi. Obecnie uprawianie polityki jest bliskie pełnieniu służby na wielkich finansowych dworach.
Godząc się z krytyką dzisiejszej sytuacji przeprowadzoną przez Radę Iustitia et Pax trudno mi jednocześnie uwierzyć w skuteczność lekarstwa. Struktury ONZ to kolejne niewybieralne, przed nikim nie odpowiadające struktury biurokratów.
Dwie drogi do niewolnictwa
Dwadzieścia kilka lat temu, likwidując system „demokracji ludowej”, światu wydawało się, że uniknął zagrożenia globalnym niewolnictwem. ZSRR wyraźnie bowiem deklarował, że zamierza stworzyć Światowy Związek Republik Radzieckich, w którym działalność gospodarcza i polityczna będą wymieszane, a całością ludzkiej aktywności będą kierować państwowi biurokraci.
Obecnie, mimo „obalenia komunizmu”, jesteśmy bliżej niewolnictwa niż trzydzieści lat wcześniej. Struktury gospodarcze i polityczne wymieszały się, a kontrolę nad naszym życiem przejmują biurokraci, którzy przed nikim nie odpowiadają. Propagandę „realnego socjalizmu” zastąpiła kapitalistyczna reklama. Ot, i cała różnica.
Chrześcijańska recepta na kryzys
Pozostaje powrócić do postawionego na początku pytania. Jak powinien postąpić chrześcijanin wobec ekonomicznego i moralnego kryzysu kapitalizmu?
Odpowiedź jest prosta. Człowiek pozbawiony oparcia w Chrystusie zawsze będzie „ześlizgiwał się” w niewolnictwo. Każda droga bez Chrystusa jest drogą do niewolnictwa.
Chrystusa zaś nie można nikomu narzucić jako doktrynalnego i politycznego rozwiązania. Tę drogę każdy musi wybrać sam. Otwarcie się na Bożą perspektywę istnienia jest tajemnicą intymnej relacji człowiek-Bóg.
Człowiek nawrócony może być twórczym przedsiębiorcą, uczciwym pracownikiem, oddanym współobywatelom politykiem. Nie można jednak dokonać „generalnego ochrzczenia” wszystkich przedsiębiorców, wszystkich polityków lub wręcz całego ustroju kapitalistycznego (albo jakiegokolwiek innego).
Od czasów Konstantyna Wielkiego chrześcijaństwo uwikłało się w relacje z systemami władzy politycznej, próbując je legitymizować, kontrolować, poprawiać. Albo rewolucyjnie obalać jak Tomasz Muenzer lub niektórzy XX-wieczni teologowie.
Żadne z tych rozwiązań nie jest skuteczne. Ponieważ chrześcijańskim rozwiązaniem nie jest żadna doktryna społeczno-polityczna. Chrystus jest rozwiązaniem.
Marek Błaszkowski
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 21:24, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Proletarjat 2.0 mocno śpi
http://www.swiatowid.fora.pl/posting.php?mode=reply&t=666&sid=30c43b42871690f233374a17acbe7596
Historia ostatnich kilkuset lat to w gruncie rzeczy historia sporu pomiędzy władzą a podwładnymi, który to spór dziś już wydaje się być jedynie niedobrą przeszłością. Poddaństwo, feudalizm, dziesięcina – te słowa to, na pierwszy rzut oka, jedynie semantyczne, cuchnące naftaliną ramoty, nie mające już żadnego styku z naszą aktualną rzeczywistością. Czy aby na pewno?
Biorąc pod uwagę to co działo się choćby w minionym stuleciu, ten nasz dzisiejszy stosunkowy spokój społeczny wydaje się być co najmniej mocno zagadkowy. Gdyby tak ktoś dobrze zorientowany w technikaliach przerzucił nas dwieście lat wstecz, to moglibyśmy się srodze zdziwić. Najpewniej okazałoby się, że jesteśmy folwarcznymi mającymi spore problemy z normalnym chodzeniem, choćby z powodu przypiętego do pleców pługa. Salon 24 byłby niepotrzebny, bo najpewniej nikt z nas nie umiałby pisać ani czytać, a stosunki na linii „my-władza” zaczynałyby się i kończyły na trzasku bata po naszych spracowanych karkach. Jakże długą drogę przebyliśmy przez ten czas – homo obywatelicus podniósł się wreszcie z pozycji mocno przyziemnej do niemal całkowicie wyprostowanej. Ileż jednak było z tym mitręgi. Ej, panowie konserwatyści świata i wszechświata! Otóż prawa wyborcze należące do waszych żon i córek to wynalazek znacznie młodszy niż radio i kiedy już ktoś przeprowadził po wielu znojach taki społeczny eksperyment, to wcale nie wydawał się on żadną oczywistością. Niejeden racjonalista gorąco sprzeciwiał się wówczas takim „babskim fanaberiom” i uznawał je za gwałt na odwiecznym porządku.
Pomijam już fakt, że dziś trudno oczekiwać od kogokolwiek żeby próbował sobie taki ludzki los wyobrazić, nawet potężna ludzka wyobraźnia nie jest z gumy. No dobrze, ale więc jak to jest z tym dobrobytem? Samo jakoś się to wszystko wyprostowało? Tak jakoś się ułożyło, że dziś się nas nie bije w pysk za nie ukłonienie się panu, i że nasze dzieci mogą się uczyć w ciepłych szkołach? Nie, samo się nie ułożyło. Ktoś to wszystko dla nas kiedyś wyszarpał i, naprawdę, internetowy ban nie był jedyną możliwą karą za niepokorność.
Lud się buntował – to fakt bezsprzeczny. Oprócz niezbyt wyrafinowanego zgonu przychodzącego szybciej niż do marynarza na U-Boocie, nie miał ów lud niemal żadnych przywilejów. Ci, którzy sprawowali władzę wcale nie mieli ochoty z ludem dyskutować, debata publiczna odbywała się za pomocą szabli, przymusowego wojskowego poboru na dwadzieścia pięć lat, tudzież wywózki na „work & travel”. Strajki, zorganizowany opór, bitwy na pięści i kosy to była częsta na to wszystko odpowiedź umordowanego ludu, ale też zawsze miał on gdzieś wyżej jakichś wspieraczy, którzy nie przestawali gmerać w społeczno-politycznym silniku, tak aby wreszcie stał się on choć trochę bardziej przyjazny dla przeciętnego szaraka.
Dziś o tym wszystkim łatwo zapomnieliśmy i zdaje nam się, że już wszystko co było do wywalczenia w kwestiach wolnościowych już zostało wzięte.
Pokolenie po pokoleniu, uznaliśmy, że aktualna forma sprawowania nad nami rządów przybrała kształt ostateczny, a my możemy już oddać się jedynie konsumpcji i zarabianiu na nowego laptopa. Kiedy czytam o historii dążeń ludzkich do poprawy własnego losu, wydaje mi się ten dzisiejszy konsensus podwójnie niemoralny. Bo czy ludzie walczący i ginący za nasze podstawowe, wydawałoby się dziś, prawa nie byliby nieco zafrasowani gdyby mogli zobaczyć jak łatwo dziś pogodziliśmy się z rolą zjadacza kiełbasy z hipermarketu?
Czy już naprawdę jest tak, że wszystko jest ok i żyjemy w społecznej Arkadii?
Mam tu poważne wątpliwości. Gdyby ten nasz dzisiejszy podśmiardły już lekko spokoik okorować z pierdół typu ciepły kaloryfer czy indyk w lodówce okazałoby się, że tak naprawdę to niewiele się zmieniło. Wciąż jest nad nami ta sama grupa ludzi oczekująca od nas jednego: pracy, podatków i siedzenia w domu.
Demokracja jest, tak? No jest. Tyle, że jeśli owa tajemnicza grupka ludzi będzie chciała zrobić wojnę to ją zrobi, a my z pewnością uznamy jej powody za najzupełniej zrozumiałe.
Dziesięcina zamieniła się w czynsz za mieszkanie albo w kredyt hipoteczny. Zamiast nahaja jest stempel komorniczy, w miejsce karbowego pojawił się windykator.
Co nam wolno? Dużo więcej niby niż za cara, ale czy aż tak dużo więcej? Idźcie do pierwszego lepszego urzędu i powiedzcie, że nie podoba wam się to czy tamto – z pewnością będziecie mieć potem dużo rozmaitych kłopotów. Może do Cytadeli nie pójdziecie, ale jakaś niesympatyczna komisja może was z pewnością nawiedzić i nie będziecie jej dobrze wspominać.
No dobra, wypłakałeś się panie Kacprzak, to teraz może powiedz do czego właściwie zmierzasz. Zmierzam do tego, że, na mój gust, zbyt wcześnie poszliśmy spać. Wciąż daleko jest do raju. W naszej zagródce jest stosunkowo spokojnie, ale parę tysięcy kilometrów dalej ludzie wciąż umierają z głodu, albo od cięcia maczetą. Kobiety służą za maszyny rolnicze, a dzieci mają bardzo duże brzuszki z głodu i nie mogą się opędzić od fruwających nad nimi much. My cieszymy się z bycia lojalnymi obywatelami państw opiekuńczych. Chcielibyśmy wiedzieć więcej o tym co się dzieje z naszymi sprawami, ale nadal się nam o nich nie mówi. Nadal istnieją ciemne, ważne pokoje w których ustala się to co będzie z nami za dwa czy trzy dni, a my możemy jedynie na ten temat pokłócić się w internecie i próbować udawać ekspertów, którzy to wszystko rozumieją i którym rzeczywistość wydaje się bardzo przejrzysta. To jest nasza jedyna odpowiedź na stan rzeczywistości.
Nie, nie zachęcam nikogo do rewolucji. Raczej chciałbym abyśmy stali się bardziej czujni wobec tego co nas otacza. Nasza ciepła chatka jest w istocie bardzo krucha, a to że możemy przejść się w spokoju do parku to przywilej mogący w każdej chwili ulec poważnej turbulencji. Nie idealizujmy tego naszego względnego spokoju, nie róbmy z niego bożka. Rozejrzyjmy się wokół siebie uważnie, bo najpewniej tuż obok nas dzieje się coś bardzo złego. Nie dawajmy się tak łatwo podłączać do internetowych kajdan i nie zamykajmy się w złotej klatce konsumpcji. Wciąż są na świecie ludzie chcący nam zrobić krzywdę i to – tak jak te dwieście lat temu – w imię naszego szczęścia i pomyślności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|