|
ŚWIATOWID czyli ... obserwator różnych stron życia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 9:13, 18 Paź 2009 Temat postu: "Nie tylko bohaterowie" |
|
|
Poznaj polskich zdrajców Polski
Przywykliśmy postrzegać Polaków z czasów XX-lecia międzywojennego jako patriotów i żarliwych obrońców ojczyzny. Nie wszyscy tacy byli.
Przedwojenny Gdańsk - tętniące życiem portowe miasto, w którym mieszają się żywioły, kultury i narodowości. Pełno tu wytwornych sklepów, handlowych kantorów, hoteli, pensjonatów i portowych knajpek, w których każdy może spotkać się z każdym i nikt nie pyta: skąd jesteś?Po ulicach maszerują nazistowskie bojówki, przekupki co dzień krzykliwie nawołują do swoich straganów nad Motławą, a w knajpkach, kawiarniach, pensjonatach trwa dyskretna wojna wywiadowców.
"Maire", "Pohlman", "Theater-kaffe" czy "Hotel Wanselow" - takie lokale obierają sobie za pole walki rozmaici "naganiacze" niemieckiego wywiadu poszukujący kandydatów na szpiegów. Ich cel to ludzie zdeprawowani, uzależnieni, żądni uciech albo przeżywający finansowe tarapaty. Każdy sposób jest dobry by złowić potencjalnego szpiega. Abwehra posługuje się podłym szantażem, podstępem a przede wszystkim nie szczędzi pieniędzy na łapówki. Kwoty były niemałe.
Ciężarówka pełna dokumentów
Wystarczy wspomnieć jeden z pomniejszych szpiegów zwerbowanych przez Niemców – niejaki Kr...ski (jego nazwisko do dzisiaj pozostaje nieujawnione) otrzymał w ciągu paru miesięcy od niemieckiego wywiadu równowartość kilku tysięcy złotych. Popularny Polski Fiat kosztował wówczas około 15 tysięcy. Szpieg został jednak zdemaskowany przez Samodzielny Referat Informacyjny Floty, przewieziony do Polski i osądzony. O jego dalszych losach niewiele wiadomo...
Niewiele jest bowiem dzisiaj oryginalnych źródeł i dokumentów opisujących ówczesną "wojnę wywiadów". Ze zrozumiałych względów prasa albo zdawkowo, albo wcale nie informowała o przypadkach zdemaskowania zdrajców Rzeczpospolitej. Niemieckie archiwa zostały zniszczone, albo są dzisiaj nadal trudno dostępne dla polskich badaczy. Polskie dokumenty zaś w tajemniczych okolicznościach wpadły w ręce Niemców we wrześniu 1939 roku. Zdobywcy Warszawy natrafili wówczas w Forcie Legionów na kilka ciężarówek nietkniętej bezcennej dokumentacji polskiego wywiadu – przypadek, niefrasobliwość Polaków, czy... zdrada? Do dzisiaj nie znamy odpowiedzi na to pytanie.
Wśród tych nielicznych sensacyjnych, a nawet dramatycznych epizodów szpiegowskiej wojny, które można dzisiaj odtworzyć, jest przypadek w którym zwerbowany przez Abwehrę Polak doniósł na polską agentkę działającą w Królewcu. Dla tej ostatniej zakończył się on śmiercią na tamtejszej gilotynie.
Niemiec: To Polak wydał waszą agentkę
Eryka Bielang, była jedną z naszych najcenniejszych agentek. Pracowała jako urzędniczka Wehrkreiskommando, a więc pod samym nosem dowództwa tamtejszego Okręgu Wojskowego i miała dostęp do najcenniejszych informacji. Musiała się cieszyć wielkim zaufaniem nazistów skoro tam trafiła mimo niemiecko-polskiego pochodzenia. Do pracy na rzecz II oddziału polskiego sztabu generalnego zwerbował ją ówczesny as naszego wywiadu, legendarny mjr Henryk Żychoń.
Eryka Bielang przyjeżdżała regularnie do Sopotu, gdzie przekazywała swoim polskim mocodawcom zdobyte materiały. Stwierdziła jednak, że to zbyt ryzykowne i znaleziono kuriera, który bez przeszkód mógł podróżować pomiędzy Bydgoszczą (tam mieściła się centrala regionalna wywiadu) a Królewcem. Został nim Władysław Mamel – Polak z gdańskim paszportem, pracujący w Komisariacie Polskim w Gdańsku, powstaniec wielkopolski, posiadacz wielu odznaczeń, ciszący się opinią patrioty i osoby ze wszech miar godnej zaufania. Niebawem jednak do bydgoskiej ekspozytury nadszedł list z Królewca, w którym Eryka prosiła o przyjazd kogoś z polskich wywiadowców, by uzgodnić "pewne sprawy". W liście był ukryty znak świadczący o tym, że agentka pisze go pod przymusem. Żychoń zrozumiał, że została aresztowana i Niemcy chcą zwabić polskiego oficera do Królewca. Pytany o sprawę Mamel "nic nie wiedział". W końcu jednak szef gdańskiej Abwehry Reinhold Kohtz, prywatnie kochanek polskiej agentki Pauli Tyszewskiej, zwierzył jej się z "wielkiego sukcesu", jakim było aresztowanie Bielang po donosie jej polskiego kuriera...Władysława Mamela. Wiarołomny powstaniec został dyskretnie sprowadzony do Polski, osądzony i stracony w imieniu Rzeczpospolitej.
On zatopił polską Marynarkę Wojenną
Innym zdrajcą ojczyzny okazał się porucznik Wacław Śniechowski. Służył on między innymi na słynnym transportowcu "Wilia", który dostarczał broń i amunicję na Westerplatte, a potem pływał na kontrtorpedowcach. W ciągu dwóch lat szpiegowania dla Niemców Śniechowski podał Niemcom na tacy wiele bezcennych materiałów. Podał opisy techniczne najnowocześniejszych jednostek polskiej floty wojennej, ich uzbrojenie, stan załóg, i szczegółowe dane techniczne. Ujawnił sposób łączności między okrętami i klucze systemu szyfrowego używane w Marynarce Wojennej – Polska miała jeden z najlepszych szyfrów w ówczesnej Europie. Przekazał również charakterystyki dowódców okrętów podwodnych, a nawet... szczegóły z życia prywatnego. Nietrudno domyślić się, że gdyby nie jego szpiegowska działalność, obrona polskiego wybrzeża w 1939 roku mogłaby potoczyć się nieco inaczej i być może klęska polskiej floty nie była by taka druzgocąca. Kontrwywiad polski aresztował Śniechowskiego pod koniec 1934 r. Pod koniec stycznia 1935 r. został skazany na karę śmierci.
Przez kokainę do zdrady
O tym do jakich metod posuwali się Niemcy, żeby zwabić wiarołomnych Polaków w szpiegowską sieć można dowiedzieć się m.in. z fundamentalnego dzieła Oskara Reile, bliskiego współpracownika szefa Abwehry, adm. Canarisa pt. "Geheime Ostfront" (Tajny Front Wschodni). As Abwehry opisuje w niej m.in. sposób werbunku, a raczej zmuszenia do współpracy polskiego komisarza policji z Torunia. Reile nawet po wojnie nie ujawnił nazwiska polskiego szpiega, podając jedynie pseudonim "Kokino", związany z jego tragicznym uzależnieniem. Polski komisarz często jeździł do Gdańska służbowo ścigając przestępców do czego musiał korzystać z pomocy gdańskiej policji. "Koledzy po fachu" sobie wiadomymi sposobami dostrzegli jednak, że polski komisarz spotyka się nad Motławą z handlarzami narkotyków. Pewnego dnia agenci Abwehry zaprosili go do Gdańska i zakomunikowali Polakowi, że wiedzą o jego zamieszaniu w narkotykowy biznes.
- Albo będziesz z nami współpracował, albo o wszystkim dowie się Warszawa i jesteś skończony – oznajmili zszokowanemu komisarzowi. Nie mam wyboru - pomyślał.- Nawet jeśli się nie zgodzę, a w Polsce o wszystkim powiem szefostwu, moja kariera i tak jest w gruzach. W dodatku stracę źródło zaopatrzenia i dochodów. Zgodził się więc na szpiegowską współpracę a w dodatku wytargował od Niemców sowite wynagrodzenie, za dostarczane przez siebie materiały. A były one bardzo cenne bo dzięki współpracy z polskim kontrwywiadem miał najświeższe informacje o czynnościach śledczych wobec osób podejrzewanych o współpracę z wywiadem niemieckim. Dzięki tym informacjom kilku niemieckich agentów działających w Polsce zdążyło w porę opuścić nasz kraj i uratować skórę. Jednak kontakt Abwehry z komisarzem urwał się nagle i pozornie bez przyczyny.
Druga wersja agenta "Kokino"
Inną wersję wydarzeń przedstawia w książce "Kokino kłamie", Adam Wysocki Według niego Niemcy nie wiedzieli, że "Kokino" (w rzeczywistości komisarz o nazwisku Jankowski), był narkomanem i systematycznie w Gdańsku zaopatrywał się w narkotyk u greckich marynarzy. Dalej jest tak, jak u Reilego: agenci Abwehry przyłapali polskiego komisarza na gorącym uczynku podczas kupna narkotyków. Szantażem zmuszono go do współpracy. Jednak po powrocie do Torunia komisarz nie dochował tajemnicy tylko zdecydował się na szczerą rozmowę z majorem Żychoniem Opowiedział o swoim nałogu i szantażu Abwehry. Sprytny polski wywiadowca, zamiast zamknąć zdrajcę postanowił wykorzystać go i podsunąć Niemcom spreparowane informacje.
Postarano się by dzięki grze polskiego kontrwywiadu Kokino stał się dla Abwehry miarodajnym informatorem. Do jego zadań należało między innymi przekazywanie spreparowanych wykazów nazwisk znanych mu polskich oficerów, dyslokacji jednostek i obiektów wojskowych. Agenci Abwehry połknęli przynętę, a podwójny szpieg dostarczał im tzw materiałów inspiracyjnych, czyli, krótko mówiąc: fałszywek. Przekazywanie sfałszowanych dokumentów trwało jednak za długo i Abwehra zorientowała się, iż Kokino współpracuje z polskim kontrwywiadem. Pewnego dnia na ulicy przejechał go samochód.
Tak kończą zdrajcy - mógł pomyśleć z przekąsem Reile, albo Żychoń. Który z nich? Tak naprawdę nie wiemy do dzisiaj, który z nich zlecił likwidację podwójnego agenta bo w jego przypadkową śmierć trudno uwierzyć.
Historia zmagań polskiego wywiadu z Niemcami w przededniu II wojny światowej to mimo wielu artykułów i opracowań do dzisiaj niezapisana księga. Jeszcze więcej białych plam jest w niechlubnym rejestrze zdrajców po obu stronach. Jedno jest pewne, zapełnić by ją mogły dziesiątki nazwisk. "Wojna wywiadów" toczyła się przecież nie tylko na Pomorzu i w Prusach (tu była najbardziej zażarta) ale i na całej zachodniej granicy Polski. Wiadomo dziś, że tylko dzięki działalności "asa" Żychonia do polskich więzień, przed plutony egzekucyjne i na szubienice trafiło co najmniej 16 agentów i zdrajców II Rzeczpospolitej.
Wciąż nie rozwiązaną zagadką, jest "beztroskie" pozostawienie olbrzymiego archiwum polskiego wywiadu w warszawskim forcie we wrześniu 1939 roku. Wojenne zamieszanie, przypadek czy... zdrada?
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|