|
ŚWIATOWID czyli ... obserwator różnych stron życia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 22:10, 07 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Wibrator jest starszy niż żelazko
Nie wiedzieliście o tym? Ha! A to najszczersza prawda. Wibrator jest to sprzęt domowego użytku, wynaleziony znacznie wcześniej niż żelazko. Nie był to oczywiście taki, jak dziś plastikowy rozweselacz samotnych i sfrustrowanych kobiet, był to sprzęt służący lekarzom do wyprowadzania z choroby kobiet cierpiących na popularną wtedy histerię.
W XIX stuleciu i na początku stulecia XX odziane w gorsety i przyozdobione tiurniurami kobiety cierpiały na częste ataki chorób, które dziś opisuje się jednym słowem – histeria. Wywoływane to było właśnie owymi gorsetami i zapewne ograniczeniami w życiu erotycznym. Przyroda, jak wiadomo, nie znosi próżni, jeśli więc jakieś emocje nie mogły znaleźć ujścia w sypialni, w czasie seksu z własnym mężem, musiały znaleźć je gdzie indziej - w chorobie właśnie. Stąd omdlenia i bóle głowy, stąd napady szału i trwające przez wiele dni okresy milczenia.
Żeby uchronić kobietę przed powtarzaniem się takich ataków, stosowano wibratory. Tak! Wibratory! Nikt nie wstydził się trzymać tego sprzętu w domu i nikt nie bał się obyczajowego zgorszenia, w wypadku gdyby jakaś postronna osoba taki wibrator zobaczyła. Wibratory były bowiem w powszechnym użyciu.
Były to solidne, duże maszyny, w kształcie i wielkości wydłużonego nieco artyleryjskiego pocisku. Wibratory były poruszane korbką, a ich używanie, czyli terapia, miała w sobie coś z podniosłego misterium. Kiedy rozhisteryzowana, dotknięta przypadłością opisywaną łacińskim terminem globus histericus kobieta leżała sobie w łóżku, wśród spienionej pościeli i ciężkiego zapachu lekarstw, naprzeciwko niej stawał poważny doktor, w tużurku, na który narzucony był biały kitel. W dłoniach medyka, ciężkich i twardych spoczywała dziwna, wykonana z metalu i drewna machina. Blada jak prześcieradło służąca, która dzięki swobodzie obyczajowej panującej wśród klas niższych nigdy nie musiała używać takiego urządzenia, unosiła do góry zgięte w kolanach nogi kobiety. Doktor ustawiał w tym czasie wibrator na łóżku, wycelowawszy go wprost w sedno sprawy.
Potem w skupieniu przesuwał go do przodu i kiedy poczuł, że dalsze przesuwanie jest już niemożliwe rozpoczynał się zabieg. Najpierw powoli, z namaszczeniem medyk kręcił drucianą korbą, która skrzypiała i piszczała, bo mechanizm wibratora był już nieco zardzewiały.
Kobieta zaciskała zęby, żeby powstrzymać się przed wydaniem, jakiegoś głośniejszego dźwięku. Mąż chorej stojący przy łóżku patrzył na odwracającego głowę lekarza z nadzieją i niepokojem. Czy aby to dziwne urządzenie pomoże jego żonie, czy wyleczy ją z tych okropnych napadów?! Kiedy medyk zauważył, że chora nie może już dłużej wytrzymać przyspieszał kręcenie korbą, a kiedy widział, że sprawa jest na dobrej drodze do szczęśliwego finału, kręcił korbą wibratora jak szalony, aż na jego czole pojawiały się błyszczące kropelki potu. Kiedy następowało wielkie Bummmm!, wszyscy oddychali z ulgą i dzielna niewiasta, która tak wiele musiała znieść, aby powrócić do zdrowia, opadała bezwładnie na poduszki. Była wyleczona. Przynajmniej do następnego ataku histerii.
Sądzę, że można śmiało zaryzykować tezę, iż obecność w domu wibratora i atrakcje płynące z jego używania w przypadkach chorobowych miały zasadniczy wpływ na nieprawdopodobne wprost namnożenie się kobiet dotkniętych histerią. No bo cóż! Jak tu wyobrazić sobie życie kobiety przełomu ubiegłych wieków, która męża widuje okazyjnie, w przelocie, kiedy wychodzi on akurat z biura, wpada do domu, siada z rodziną do obiadu i zaraz idzie do klubu, ze zapalić i pograć z kolegami w karty. W nocy taki mąż jest już zmęczony i zniechęcony, a najpewniej ma także kochankę, która go dopieszcza w czasie, kiedy jego żona się nudzi. Kobiecie zamężnej nie wypadało bowiem zajmować się jakimiś głupstwami, miała na głowie dom, dzieci i służbę. Czas wolny zaś spędzała na lekturze romansów idealizujących miłość. To wszystko nader niekorzystnie wpływało na jej psychikę i jedynym ratunkiem z tego zapętlenia myśli i pragnień był właśnie wibrator. Tylko on mógł uleczyć kobietę z frustracji seksualnej i jednocześnie pozostawić jej złudzenia co do prawdziwej natury miłości. Chorowały więc te biedne istoty, ile tylko mogły i nie martwiły się tym, co ich małżonek, poślubiony zapewne w wyniku jakichś rodzinnych targów, bez miłości, robi po nocach. Ich życie układało się zdrowo i szczęśliwie mimo obciążeń psychicznych i frustracji właśnie dlatego, że istniał wibrator.
Kiedy w roku 1910 lekarze stwierdzili, że nie ma takiej jednostki chorobowej, jak histeria liczba przypadków, do których trzeba było wzywać lekarza z wibratorem gwałtownie spadła. W gazetach pojawiły się za to ogłoszenia, reklamujące te zabawki jako sprzęt niezbędny dla każdej gospodyni domowej. Przypuszczać należy, że to nie lata sześćdziesiąte i rewolucja dzieci kwiatów były początkiem rewolucji seksualnej. Wszystko zaczęło się dużo wcześniej, właśnie w okolicach przełomu wieków, gdzieś około roku 1914 lub 1918. Nie chodzi nam oczywiście o pierwszą wojnę i rewolucję w Rosji, ale o to, że wibratory zostały wyrzucone z domowych apteczek. Przestały być narzędziem wyciszającym emocje kobiet. Skoro tak się stało, coś się z owymi emocjami stać musiało. No i się stało. Najpierw pojawiła się w Europie moda na krótkie kiecki i fryzury, potem kobiety zaczęły palić papierosy w lokalach i na przyjęciach, a potem jeszcze tańczyć z obcymi mężczyznami. Obyczaje nie zmieniają się bowiem bez przyczyny, a przecież po wojnie i rewolucji nic takiego się nie stało, poza śmiercią milionów, co mogłoby wprowadzić ludzkość w wesoły nastrój. Raczej należałoby się spodziewać, że po tych dwóch kataklizmach zrobi się smutniej i mniej radośnie, nie będzie dansingów, wypraw do kurortów i balowania w długie noce. A jednak! Skoro nie było w domu wibratora, w apteczce, kobiety musiały jakoś sobie poradzić i po prostu zmieniły obyczaje.
Swoboda obyczajowa zepchnęła wibratory do podziemia. Dla kobiet wyzwolonych były już nieprzydatne. Dziś znów urządzenia te powracają i stają się dostępnymi dla wszystkich zabawkami. Szkoda tylko, że nie ma już tych z korbką.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 23:13, 10 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Czego facet wstydzi się w łóżku?
Poznaj męskie seksualne kompleksy.
Kompleksem nazywamy pewien zbiór myli, słów bšd wyobrażeń skojarzonych z jakš trudnš, często wypartš ze wiadomoci mylš - tłumaczy dziennik.pl.
Portal wylicza osiem głównych męskich kompleksów seksualnej i około-łóżkowej natury.
1. Wielkoć penisa
Kompleks ten może
się pojawić już w dzieciństwie lub okresie dojrzewania, gdy chłopcy namiętnie porównujš wielkoć swoich organów. Nawet co pišty mężczyzna zdecydowałby się na powiększenie penisa - informuje dziennik.pl.
2. Nie staje... na wysokoci zadania
Sam akt seksualny i ich potencja traktowane sš zadaniowo, jako weryfikacja ich męskoci. Narastajšcy stres
zwiększa problemy z erekcjš i wytryskiem, problem się zapętla i gotowe - czytamy na portalu.
3. Krzywy członek, jšdra różnej wielkoci
Nie tylko panie denerwujš się, że co oklapło, zwisa, jest krzywe, za duże albo za małe. Problemy z wygiętym penisem i jšdrami innej wielkoci sš doć powszechne.
Mało który mężczyzna pochwali się zupełnie prostym penisem i jšdrami tej samej wielkoci - pociesza portal.
4. Lęk przed kobietami i seksem
Koitofobia to paniczny lęk przed odbyciem stosunku seksualnego. Dotknięta tš fobiš osoba tak zorganizuje sobie życie, by jak najbardziej odsunšć od siebie sferę seksu - wyjania dziennik.pl.
5. Wyrzuty sumienia onanisty
Często obniża się poczucie własnej wartoci
jako człowieka i kochanka. A przecież obecnie masturbację traktuje się jako normę i często wręcz zachęca do jej stosowania - pezkonuje portal dziennik.pl.
6. Kto lubi włochacza?
Z badań wynika, że aż 33 proc. Polek niechętnie patrzy na "włochaty dywanik" na męskiej piersi. Tylko 16 proc. mężczyzn uważa "busz" za cechę seksownš - serwis
przywołuje statystyki.
7. Piwny mięsień
Jak wskazujš badania, wstyd spowodowany "mięniem piwnym" towarzyszy blisko połowie (47 proc.) mężczyzn - czytamy na dziennik.pl.
8. Łysina
Zupełnie niesłusznie, bo największym wrogiem włosów na głowie jest wysoki poziom testosteronu.
"Wysokie czoło dowodzi zwykle wysokiego poziomu męskich hormonów - a te zaprocentujš przecież w sypialni - pociesza dziennik.pl.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Czw 23:14, 10 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 22:00, 17 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Seksualne mity
Pewne obiegowe opinie dotyczące seksu są nie do zwalczenia. Zmieniają się one w czasie, ale zawarty w nich ładunek absurdu pozostaje niezmienny. Kiedyś trudno było przekonać prostego człowieka, że Cyganki zbudowane są całkiem normalnie i „nie mają w poprzek”. Dziś nie da się wytłumaczyć takiemu, że czarni nie mają penisów długości orczyka, tylko normalne.
Mity seksualne powstają w wyniku frustracji i fascynacji. Biali, heteroseksualni mężczyźni słabo wyposażeni przez naturę marzą o tym, by być wielkim czarnymi koszykarzami z fiutem do kolan, bo to im się kojarzy z pełnią szczęścia i satysfakcją seksualną ich partnerki. Takie skojarzenia, choć wydają się naturalne w pewnego typu osobowości, nie muszą pokrywać się ze stanem faktycznym.
Całkowita niemożność poderwania romskiej kobiety lub wielkie ryzyko z tym związane wywoływało niegdyś takie same reakcje. Skoro nie można przelecieć Cyganki, to musi być ona jakoś szczególnie zbudowana – czyli musi mieć „w poprzek”.
Ludzie wierzą także w inne absurdalne historie, jak choćby w to, że rozmiar nie ma znaczenia. Mit ten zrodził się w połowie lat osiemdziesiątych i jego powstanie wiąże się ściśle z nadprodukcją książek o tematyce seksuologicznej. Gdyby autorytety z dziedziny seksuologii napisały wprost – wielkość i grubość ma znaczenie – sprzedaż tych publikacji spadłaby znacznie, a i potem nie byłoby za bardzo o czym pisać. No bo skoro rozmiar ma znaczenie, to o czym tu gadać? Trzeba się wystarać o pieniądze na dobrego chirurga plastycznego i koniec. Nie ma po co pisać tych wszystkich książek, gabinety seksuologiczne trzeba pozamykać, panowie i panie seksuolodzy idą na zieloną trawkę, a wydawcy, którzy zarabiają na sprzedaży książek, muszą się przestawić na wydawanie kalendarzy z „gołymi babami”. Jak widzimy nikt nie korzysta z takiej demistyfikacji, wszyscy za to ponoszą straty. Nie ma więc po co ujawniać i rozpowszechniać tej prostej prawdy, że rozmiar jednak ma znaczenie.
Kolejny mit to gra wstępna. Tony papieru zapisano udowadniając, że gra wstępna jest koniecznym warunkiem udanego seksu. Doświadczenia dnia i nocy podpowiadają nam jednak co innego. Gra wstępna to kolejny wymysł seksuologów, który ma za zadania podnieść sprzedaż ich książek. Dobrze bowiem wiadomo, że kobiety, może kiedyś tam, w dawnych czasach, potrzebowały jakiś gier. Były nie rozbudzone, nie uświadomione i generalnie zacofane. Zanim w końcu zwilgotniały trzeba było je głaskać i głaskać, aż się człowiekowi ręka zmęczyła. Dziś to już co innego - z każdej sklepowej wystawy, z każdej telewizyjnej reklamy wycieka tyle seksu, że do udanego współżycia żadna gra nie jest potrzebna. Chyba że ktoś ma potrzebę pograć sobie w scrabble’a przed stosunkiem. Takie zabawy lepiej jednak aranżować już po wszystkim, bo jak się zacznie przed i nagle porwie nas tak zwany wir namiętności, literki od scrabble’a mogą powbijać się naszej partnerce w pupę, a nam poranić kolana. Zamiast udanego i przyjemnego seksu będziemy mieli za sobą jakiś upiorny bieg z przeszkodami, po którym trzeba będzie opatrywać rany cięte i szarpane.
Prócz mitów, którymi karmieni jesteśmy niejako odgórnie, w każdym związku lęgną się mity lokalne. Głównie produkują je kobiety, które chcą aby ich mężczyzna robił to, co one sobie zaplanowały lub żeby odczepił się od nich w ogóle, bo one poznały akurat bardzo miłego sąsiada. Takim mitem jest na przykład nieśmiertelne – głowa mnie boli. Co za absurd! Wiadomo przecież, że na ból głowy najlepszy jest seks i właśnie w takim momencie trzeba szybciutko iść do łóżka, inaczej głowa boleć będzie jeszcze bardziej.
Kobiety potrafią wymyślać jeszcze inne znacznie bardziej intrygujące kłamstwa, które po kilku powtórzeniach przyjmowane są przez mężczyzn jako najszczersza prawda. Dotyczą one zwykle ich przeszłości i znajomości z innymi mężczyznami, które zwykle miały charakter niezobowiązujący i platoniczny. Szczerość tych wyznań jest zwykle poparta płaczem lub oburzeniem, w zależności od temperamentu danej pani. Dlatego jeśli chcemy uniknąć niepotrzebnych histerii, nigdy nie powinniśmy zadawać kobiecie pytania: z kim i kiedy straciłaś cnotę? Jest to pytanie z gatunku samobójczych. Jeśli usłyszymy prawdę, to i tak w nią nie uwierzymy. Może być ona tak beznadziejnie banalna, że stracimy połowę zainteresowania naszą kobietą lub tak ekscentryczna, że będziemy musieli schować się pod łóżko i nie wychodzić stamtąd przed trzy dni. Prawda jednak rzadko gości na kobiecych ustach, więc częściej możemy usłyszeć kłamstwa tak malownicze i nieprawdopodobne, że stara wiejska opowieść o tym, jak to dziewczę traci dziewictwo przy przełażeniu przez płot, to sam miód z mlekiem.
Kobiety zapytane o utratę dziewictwa opowiedzą nam więc, jak to zrobiły szpagat na lekcji WF i jakoś tak samo poszło, powiedzą że wieszając z mamą nowe firanki spadły z krzesełka zahaczając o kaloryfer tak nieszczęśliwie, że ich najcenniejszy skarb uległ dewastacji. Mogą także przypomnieć sobie wycieczkę do lasu, w którym – zmęczone długą wędrówką – usiadły na przewróconej kłodzie. Z kłody owej wyrastał sęk tak duży, że pozbawił je cnoty zanim zdążyły krzyknąć – mamo!
Dlatego nie ma sensu zadawać im takich pytań, tak samo jak nie ma sensu drążyć, iluż to mężczyzn przewinęło się przez jej pościel, zanim w końcu my się w niej znaleźliśmy. Taka ciekawość może zniszczyć to, co w waszym związku najpiękniejsze, a w najlepszym razie uruchomić projekcję kłamstw i konfabulacji, które tylko mistrz eufemizmów nazwałby „mitami”.
Nie ma co liczyć na to, że kiedyś seksualne sfery życia zostaną całkowicie zdemitologizowane. Bo też nikt nie jest tym na serio zainteresowany. Mężczyźni prędzej daliby się posiekać, niż przyznali do tego, że zdarzało im się nie stanąć na wysokości zadania i ich partnerka zamiast drżeć z rozkoszy drżała z wściekłości, bo nic, ale to dosłownie nic nie pomagało i wieczór, tak pięknie się przecież zapowiadający, zamienił się w coś w rodzaju stypy. Kobiety, szczególnie gdy nie mają dobrych doświadczeń z przeszłości, nie wygonią z łóżka faceta-safanduły, który funduje im jeden orgazm na trzy stosunki, bo będą się bały, że inny się nie trafi. I tak to się kochani właśnie wszystko plecie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 8:45, 31 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Seks z czterdziestką
Jest marzeniem 90 procent chłopców przed dwudziestym rokiem życia, a także wielu mężczyzn, którzy ową granicę wieku ukończyli.
Nie chodzi o jakąś realną czterdziestkę, która chodzi w rozdeptanych kapciach po domu i pieli grządki w ogródku. Chodzi o czterdziestkę mityczną, która regularnie chodzi na fitness i basen, jest wykształcona i piękna, a do tego znajduje upodobanie w towarzystwie młodych mężczyzn.
Marzenia takie jest dziś spełnić dość łatwo wystarczy pokręcić się po Facebooku lub innych portalach społecznościowych i gotowe. Kobiety w większości wyglądają dziś nieźle, chętnie nawiązują znajomości i nie kryją swoich seksualnych apetytów. Każdy więc młody byczek, o ile nie jest skończonym durniem, może znaleźć sobie efektowną czterdziestkę, z którą będzie się spotykał pod nieobecność jej męża lub kochanka.
Dawniej było to trudniejsze, ale i smak takiej przygody był zupełnie inny. Nie było aż tylu zadbanych czterdziestek. W większości przypadków kobiety trzydziestopięcioletnie przypominały już staruszki okutane w jakieś dziwne jesionki i płaszcze. O naprawdę efektowną kobietę było trudno.
Jeśli człowiek chciał taką poznać, a nie było jej akurat w pobliżu, musiał jechać nad morze lub w góry albo do któregoś z sanatoriów. Jeśli był biedny, pozostawało mu jedynie zatrudnić się gdzieś w lokalu jako kelner lub barman. O łażeniu po deptaku i zaczepianiu obcych kobiet nie było mowy, bo można było dostać po twarzy od ich amantów. W tamtych nieodległych przecież czasach każda dobrze utrzymana czterdziestka miała u swego boku adoratora, który był mocno zainteresowany jej wdziękami, miał przeważnie mniej lat niż ona i cios wypracowany gdzieś w wielkomiejskich zrzeszeniach sportowych promujących boks.
Nie było wtedy żadnej możliwości napotkania na swej drodze kobiety pięknej i sfrustrowanej jednocześnie, z emocjonalnymi deficytami. Takie kobiety po prostu nie istniały, bo sam już efektowny wygląd i uroda świadczył, że pani taka nie ma żadnych deficytów i nie musi poszukiwać przygód ani mężczyzn na stałe.
Dziś to co innego. Dookoła jest mnóstwo kobiet w wieku balzakowskim, które mimo wielkiej urody, sporych pieniędzy i miłego głosu czują się nieszczęśliwe lub zwyczajnie znudzone. Spełnienie marzeń dwudziestoletnich młodzieńców jest więc w zasięgu ręki i nie ma co czekać, trzeba brać się do roboty. Fakt bowiem, że mamy wokół mnóstwo kobiet nie oznacza, że przyjdą one same i będą prosić o odrobinę zainteresowania. To się nie zdarza nawet na Facebooku, nawet tam trzeba coś napisać, coś powiedzieć i w jakiś sposób się zaprezentować.
Kobiety w pewnym wieku nie wymagają zbyt wiele, nie trzeba być demonem intelektu ani mistrzem ciętej riposty. Wystarczy nie pleść głupot i wykazać się minimalną inteligencją. Kobieta czterdziestoletnia oczekuje bowiem adoracji i seksu, a nie wspólnych marzeń i planów. Im prędzej się to zrozumie, tym lepiej.
Nie ma żadnych szans na bliższe poznanie takiej pani człowiek sfrustrowany, niepewny siebie lub marzący o niebieskich migdałach. Tu trzeba kogoś, kto ponad wszystko przedkłada konkret, rzeczową argumentację. Zwykle najlepiej jest już po kilku wstępnych zdaniach dać do zrozumienia, że samotna, piękna i sfrustrowana czterdziestolatka może na nas liczyć. I to właściwie tyle, nic więcej nie trzeba robić.
Czego możemy oczekiwać po kobiecie czterdziestoletniej? Powiedzenie, że wszystkiego, to gruba przesada. Jeśli nasza czterdziestka nie ćwiczyła niczego przez całe życie, a zajmowała się głównie pielęgnowaniem urody, to może mieć kłopot z podniesieniem jednej czy drugiej nogi na jakąś przyzwoitą wysokość. W porządku, to nie musi być problem, ale nie można przy tym powiedzieć, że czterdziestkę stać na wszystko.
Doświadczenia kobiet czterdziestoletnich dalece przerastają to, co do zaprezentowania mają młodsze koleżanki. To się nie musi wszystkim podobać, bo im młodszy mężczyzna tym bardziej romantyczne wyobrażania o seksie w sobie nosi i nie ma tu nic do rzeczy zepsucie naszego świata i wszechobecność poradników seksualnych. W zetknięciu z ogromem i bogactwem tych doświadczeń może się nasz młodzieniec nieco zdziwić. Ale w zasadzie nie powinien, w końcu sam wiedział, na co się pisze.
Kobiety czterdziestoletnie poznane przypadkowo w jakichś okolicznościach wakacyjnych przeważnie same inicjują znajomość i nie trzeba się przy tym jakoś szczególnie starać. Wystarczy niczego nie popsuć i przyjąć to, co samo wchodzi w ręce. Nie trzeba jednak liczyć na to, że znajomość z kobietą dojrzałą trwać będzie wiecznie. Latem młodzi mężczyźni wysypują się na plaże jak jabłka z koszyka i jest doprawdy w czym wybierać.
Jeśli pewnego wieczora człowiek zapuka tradycyjnie do jej drzwi i zastanie je zamknięte, nie powinien się dziwić ani robić scen, bo to nie ma najmniejszego sensu. Przeżył przygodę, nauczył się czegoś, było sympatycznie, szaleńczo lub dziwnie i wystarczy. Nie ma co myśleć o tym, co byłoby, gdyby ciągnąć tę znajomość dalej. Powiem więcej: upieranie się przy tym, przynoszenie kwiatów i awantury w barze o jej nowego chłopaka mogą zepsuć człowiekowi wakacje, całą jesień, a nawet zimę. Po co? Dręczenie jej wymówkami spowoduje to jedynie, że ona poszuka sobie w pięć minut adoratora, który będzie byłym mistrzem świata w karate, a ten niby to przypadkiem kopnie naszego bohatera trzy razy w cokolwiek i w ten sposób ochłodzi jego rozbuchany temperament.
Nikt poza tym nie powiedział, że amator kobiet dojrzałych nie znajdzie sobie jeszcze w tym samym tygodniu jakiejś innej przyjaciółki. Przy poszukiwaniach takich zawsze mieć należy na uwadze pewne szczególne okoliczności. Po pierwsze urodę kobiety, fakt czy jest ona samotna i poszukuje szczęścia, oraz to, jakim samochodem przyjechała nad morze. Powiedziałbym, że tak ostatnia okoliczność jest w przypadku opisywanych tu zamierzeń decydująca. Kto by bowiem chciał podróżować po nadmorskich miasteczkach jakimś rozklekotanym trupem albo wręcz autobusem? Ów ostatni czynnik mocno co prawda ogranicza pole naszych poszukiwań, bo nie wszystkie piękne czterdziestki mają dobre samochody, ale nie powinniśmy się zrażać. Szczęście sprzyja bowiem ludziom młodym i poszukującym uczucia.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Sob 8:46, 31 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 18:46, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Kochanka idealna
Nawet jeśli uważasz, że twoje piersi czy pupa nie są doskonałe, porzuć skrępowanie. Seks nie ma nic wspólnego z konkursem piękności. Jeśli partner zobaczy, że lubisz swoje ciało, on też je pokocha. Kobiety, które uwielbiają pieszczoty, w łóżku zapominają o kompleksach. Czerpią radość z miłosnych igraszek, a fałdką tłuszczyku w ogóle się nie przejmują. Te kobiety wiedzą, że gdy mężczyzna płonie z pożądania nie zwraca uwagi na takie drobiazgi. I tu się nie mylą, partnerka jest wtedy dla mężczyzny boginią seksu.
Nie pytaj go o poprzednie partnerki
Nie warto zawracać sobie głowę ile kobiet on miał przed tobą. Przede wszystkim dlatego, że nie masz pewności, że on powie ci prawdę, mężczyźni lubią czuć się jak zdobywcy i wyolbrzymiać tą liczbę. Pozwól, żeby on pokazał ci wszystkie sztuczki, które zna, ale nie dociekaj, gdzie, od kogo i w jakich okolicznościach się ich nauczył. W innym przypadku niepotrzebnie wpadniesz w obsesję na punkcie jego byłych partnerek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 21:11, 29 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
29.09 | Reportaż
Uzależnieni od prostytucji
Na pierwszy rzut oka nie widać żadnych cech, które mogłyby zdradzić ich prawdziwą naturę. Są elegancko ubrani, kulturalni, zaradni, uśmiechnięci. Nikt ich nie podejrzewa, że mają swój tajemniczy świat. Świat pełen seksu. Chętnie do niego uciekają. Krótka rozmowa, spotkanie i zapłata. Nikt nie zadaje zbędnych pytań.
Większość opinii krążących na temat prostytucji w Polsce ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Nikt oficjalnie nie przyzna się do korzystania z takich usług, a jednak branża stale się rozwija. Przybywa nie tylko tych, którzy te usługi oferują, ale także chętnych do korzystania z nich. Kobiety świadczące usługi seksualne w zamian za pieniądze nie są tak jak w ludowych opowiadaniach wyniszczonymi wrakami człowieka o wątpliwej urodzie, nadużywającymi alkoholu i narkotyków. Na pozór nie wyróżniają się niczym szczególnym. Nie zawsze też zrywają kontakty z rodziną i znajomymi. Nie są bezduszne, mają swoje uczucia i potrafią być wrażliwe. Poza pracą mogą prowadzić normalne życie. Podobnie jest z ich klientami. Paradoksalnie ich sposób bycia może sprawiać, że będą ostatnimi osobami posądzanymi o takie sposoby rozładowywania napięcia. Niektórzy robią to z ciekawości, inni pod wpływem alkoholu, ale jest grupa, którą ten świat pochłonął bez reszty. Ich całe życie zaczęło się kręcić wokół płatnego seksu i zostało mu podporządkowane. Dawne plany i marzenia przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Zgubili się i stracili nad sobą kontrolę.
Tomek (29 lat, Sopot) jest wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną. Bardzo dba o siebie. Na co dzień uśmiechnięty i pewny siebie. Jego podwójne życie jest tajemnicą. Czasami na chwilę znika i nikomu nie mówi, jak spędzał ten czas.
- Pierwszy raz z płatnym seksem miałem do czynienia w wieku siedemnastu lat, kiedy to postanowiłem sprawdzić na własnej skórze, jak tam jest. Wtedy Internet nie był jeszcze tak rozpowszechniony, więc oferty przeglądałem w lokalnej prasie. Gazetę kupowałem tylko w tym celu. Specjalną rubrykę znałem już prawie na pamięć. Numery telefonów powtarzały się co jakiś czas pod różnymi imionami. Teraz wiem, że to celowy zabieg, który miał przyciągnąć kolejnych klientów.
Pierwszy raz za kasę
- Wybrałem numer. Odebrała kobieta o młodym i przyjemnym głosie. Zgodnie z moją prośbą opisała się z najdrobniejszymi szczegółami. Uznałem, że powinna mi przypaść do gustu i umówiłem się z nią za pół godziny. Okazało się, że mieszka zaledwie kilka ulic dalej. Po drodze miałem jeszcze moment zawahania. Biłem się z myślami, ale ostatecznie wygrała ciekawość. Gdybym wtedy zdecydowałabym inaczej, to dziś nie rozmawialibyśmy o tym.
Drzwi otworzyła mi drobna brunetka z mokrymi włosami owinięta brązowym ręcznikiem mówiąc, że dopiero co wróciła z zakupów. Równie dobrze mogła kąpać się po poprzednim kliencie, ale to mnie wtedy nie interesowało. Wiedziałem, po co tu przyszedłem i chciałem to dostać. Zapytała na jak długo zostaję. Nie wiedziałem, jakie są możliwości, więc zaproponowałem, że na godzinę. Pieniądze wzięła od razu i poszła przygotować się sugerując mi, żebym rozebrał się i poczekał na nią w pokoju. Nawet nie zauważyłem, że nie wydała mi reszty. Wyczuła, że jestem zestresowany, więc przejęła inicjatywę i odpowiednio mną pokierowała. Stres zrobił swoje i na początku były drobne problemy, ale dziewczyna znała się na rzeczy i sprawnie sobie z tym poradziła. Spotkanie zakończyło się bardzo szybko, pomimo że zapłaciłem za całą godzinę. Takie były jej zasady. Zamieniliśmy jeszcze kilka słów. Okazało się, że ma dwadzieścia sześć lat. Wyglądała na znacznie mniej i w rozmowie sprawiała wrażenie bardzo inteligentnej. Więcej już u niej nie byłem, ale od niej zaczęła się moja przygoda z tym światem.
Liczą się umiejętności
- Trafiałem do różnych kobiet. Młodych i bardzo dojrzałych, przeciętnych i zniewalająco pięknych, miłych i opryskliwych. Odwiedzając nową „miejscówkę” po raz pierwszy, zawsze odczuwałem przyjemny dreszczyk emocji. Nigdy jednak nie wycofałem się. Nawet, jeśli nie przypadła mi do gustu. Czasami okazywało się, że pomimo nie najlepszego wyglądu prostytutki, warto było zostać, bo jej umiejętności rekompensowały to z nawiązką. Miałem swój ulubiony typ urody i zawsze pod tym kątem wybierałem oferty. Szczególnie lubiłem nowe dziewczyny w branży. Nie były co prawda tak doświadczone, ale miały w sobie jeszcze naturalność i nie były tak zmanierowane, jak ich dłużej pracujące koleżanki. Wiele z nich mówi, że dopiero zaczyna, bo większość klientów takie woli. W rzeczywistości mija się to z prawdą. Ich nieśmiałość jest udawana tylko na potrzeby spotkania. Pamiętam, jak raz trafiłem do pewnej młodej kobiety. Miała dwadzieścia cztery lata. Twierdziła, że pracuje już długo, ale po jej zachowaniu widać było, że to naprawdę początki. Zaprosiła mnie do pokoju i włączyła radio. Chwilę się miotała nie za bardzo wiedząc, co ma teraz robić. Poprosiła, żebym na nią poczekał kilka minut i poszła się przygotować. Kiedy wróciła w seksownej bieliźnie, leżałem już gotowy. Była wyraźnie skrępowana i bardzo nieporadna, ale mimo to spotkanie z nią wspominam najlepiej ze wszystkich. Niezbyt dobrze orientowała się w cenach, bo wzięła tak mało pieniędzy, że byłem zaskoczony. Do takich jak ona chciało się wracać. Była ładna i kulturalna. Często widuję ją w mieście. Zmieniła się. Ubiera się bardziej ekstrawagancko i dorobiła się zwracającego uwagę auta. Trochę szkoda, że zdecydowała się na taką drogę.
Kiedyś stojąc w korku znajomy zwrócił uwagę na stojący obok nas samochód i jego właścicielkę. Obróciłem wzrok i zobaczyłem ją. Zgodziłem się z jego opinią na temat jej urody. Wyraźnie mu się spodobała. Nie wiedział tylko, że może się z nią przespać za pieniądze. Przecież nie miała tego wypisanego na czole. Była jak tysiące innych kobiet.
Tajemniczy serwis dla klientów
- Nigdy nie zastanawiałem się, czy mogę trafić na kogoś, kogo znam. Często mijałem innych klientów. Można było z nimi chwilę porozmawiać i dowiedzieć się, z jakiej „opcji” warto skorzystać, albo którą z kobiet wybrać, jeśli w mieszkaniu przyjmowało ich więcej. Z takimi osobami tworzyliśmy wirtualne społeczności. Nie były to znane, dostępne dla wszystkich strony, a jedynie skupiska osób zorientowanych w tej branży. Wiedza na ich temat rozchodziła się pocztą pantoflową, a osobom takim jak ja znacznie ułatwiała życie. Nikt nie lubi wyrzucać pieniędzy w błoto, a niestety tak jak wszędzie, tutaj również są oferty nie warte swojej ceny. Zamieszczane tam informacje i opinie innych klientów pozwalały się przed tym ustrzec. Na dodatek wielu użytkowników ceniło swoje zdrowie, więc informowało o miejscach, które są dla nich podejrzane i w których istnieje ryzyko zarażenie się czymś. Większość ma swoje rodziny i nie chciało przynieść żonie takiego prezentu. Wypowiedzi nie były tam wulgarne. Każdy odnosił się do tych kobiet z należnym im szacunkiem, a wszelkie przejawy prostackich wypowiedzi były natychmiast tępione. Nie wyprę się jednak tego, że traktowałem je jak towar, któremu przyznaje się gwiazdki w zależności o wyglądu i od tego jak bardzo się starają. Tam miałem wszystko, co mi było potrzebne – adresy, numery telefonów, cenniki i zakres usług.
Seks bez zabezpieczeń
- Dopiero niedawno przyznałem się przed samym sobą, że nie potrafię nad tym zapanować. Wcześniej nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. Liczyła się wyłącznie przyjemność. Nie przejmowałem się nawet tym, że można zarazić się jedną z wielu chorób przenoszonych droga płciową. Głośno mówi się tylko o HIV, ale nie oszukujmy się – jest cały wachlarz innych.
Zazwyczaj bardzo ciężko jest umówić się na seks bez zabezpieczenia, ale i takie oferty się zdarzają. Niestety, raz się na coś takiego skusiłem. Początkowo nie myślałem o konsekwencjach, jednak po pewnym czasie od tego spotkania coś mnie zaniepokoiło. Powiększone węzły chłonne, wymioty… Grypa? Przecież ja nigdy nie choruję. Przypomniałem sobie wtedy to spotkanie. Zdecydowałem się na wykonanie testu. Przysięgałem sobie, że więcej nie skorzystam z takich usług. Dostałem wynik – minus. Odetchnąłem z ulgą i... wkrótce poszedłem to uczcić.
Przyjemne uzależnienie
- Za wszelką cenę unikałem trwałych związków z kobietami. Miałem w sobie na tyle przyzwoitości, żeby nikomu nie wyrządzać krzywdy. Kiedy w moim życiu pojawiały się osoby, na których mi bardzo zależało, okazywało się, że nie potrafię zrezygnować z płatnego seksu. Chciałem to przerwać, ale po pewnym czasie wracałem. Wybierałem to zamiast prawdziwej miłości. Nie umiałem kochać. Wydawało się, że tak będzie zawsze, bo w gruncie rzeczy nie chciałem nic zmieniać.
W piątkowe popołudnie znajomi często dzwonili pytając, czy wyjdę z nimi wieczorem, okłamywałem ich mówiąc, że mam dużo pracy lub wymyślając inne wymówki. Robiłem tak coraz częściej, aż w końcu przestali się mną interesować.
Moje dotychczasowe postępowanie odbiło się również na płaszczyźnie zawodowej. Zaniedbałem pracę. Doprowadziło to do kłopotów finansowych. Dopiero wtedy przejrzałem na oczy. Zobaczyłem, że prostytutkami rekompensuję sobie brak prawdziwej bliskości. Gdy godzinami włóczyłem się po mieście bez żadnego celu, co chwila natykałem się na znajome miejsca. Tyle razy tam byłem. Znałem te adresy i wiedziałem, z kim można się tam spotkać, ale starałem się być obojętny.
Powrót do normalności
- Postanowiłem wyjechać. W przypływie emocji opowiedziałem o swoim drugim życiu znajomej. W pierwszym odruchu była zaszokowana i nie wiedziała, co powiedzieć, ale okazała się dla mnie dużym wsparciem. Powtarzała mi, że to jest uzależnienie i muszę z tego wyjść. Przekonała mnie, że powinienem rozpocząć leczenie.
Długo odzyskiwałem równowagę. Całkowicie zmieniłem swoje życie. Zrozumiałem, czego naprawdę pragnę i choć wiem, że nie naprawię już zniszczonych przyjaźni, nie cofnę wielu zdarzeń, to chcę z życia korzystać i patrzeć kiedyś na to, co udało mi się osiągnąć z dumą, a nie z odrazą. Wierzę, że to się uda, choć zawsze będę pamiętał, jaki byłem. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi mi to normalnie żyć.
Adrian (34 lata, Poznań) to wysoki brunet. Właściciel dobrze prosperującej firmy z branży nowoczesnych technologii. Schludnie ubrany. Ma żonę, która nic nie wie o jego drugim życiu. Na pierwszy rzut oka wzbudza zaufanie i wiedzie ustabilizowane życie, ale jak sam przyznaje, potrzebuje czasami małej odskoczni od codzienności.
- U mnie na dużą skalę zaczęło się to kilka lat temu i trwa do dziś. Zamiast pracować, szukam w sieci kobiet zdecydowanych na spotkania sponsorowane. Nie bawię się w układy, które mają trwać dłuższy okres. Liczy się jednorazowa przyjemność. Potencjalnych kandydatek szukam w ciągu dnia, zazwyczaj kosztem innych obowiązków. Podobnie jest z umawianiem się – także w godzinach pracy. Dzięki temu nie budzi to żadnych podejrzeń. Wychodząc z domu wieczorem lub późnym popołudniem byłbym zmuszony się tłumaczyć żonie, a tak jestem przecież w pracy.
Ciekawość - pierwszy stopień do...
- Pierwszy raz zrobiłem to z ciekawości. Miałem już bardzo duże doświadczenie w kwestii agencji i prywatek, a wtedy coraz więcej mówiło się o tym, że w sieci znaleźć można dziewczyny, które decydują się na takie wyskoki mniej regularnie i za mniejsze pieniądze, niż profesjonalistki. Postanowiłem zaryzykować. Umówiliśmy się w mieście na przysłowiową kawę uznając, że pójdziemy krok dalej, jeśli oboje przypadniemy sobie do gustu. Okazała się bardzo ładną dziewczyną. Miała 20 lat i szczupłą sylwetkę. Spodobała mi się od razu. Spodziewałem się, że będzie bardzo wyzywająco ubrana, tymczasem nie wyróżniała się z tłumu, co było zdecydowanie na plus. Pierwsze spotkanie miało być zapoznawcze, ale zdecydowała się na seks od razu. W samochodzie. Sądząc po jej zachowaniu nie miała zbyt dużego doświadczenia. Nie pytałem jednak, od jak dawna tak zarabia. Spotkaliśmy się potem jeszcze kilka razy. Kwoty, których oczekiwała, nie były wygórowane i nie przekraczały kilkudziesięciu złotych.
Cichodajki z komputera
- Po pierwszych pozytywnych doświadczeniach miałem ochotę na więcej. Dużo czasu w ciągu dnia spędzałem przed monitorem w poszukiwaniu kolejnych „cichodajek”, jak określa się takie dziewczyny.
Ze swojego doświadczenia mogę te dziewczyny podzielić na dwie grupy. Pierwsza to takie, które idą na łatwiznę. Chcą szybko i łatwo zarobić trochę gotówki, a druga grupa to takie, które robią to w akcie desperacji. Te pierwsze czasami zaczynają tak pracować na pełen etat, natomiast te drugie decydują się na to tylko na chwilę i potem kiedy staną na nogi, znikają. Właśnie dlatego spotkałem wiele takich, które mi zupełnie nie pasowały do tego, co robią. Można było z nimi porozmawiać na wszystkie tematy. Miały plany życiowe i nie czułem, że jestem z nimi za pieniądze. Zdarzało się, że kiedy patrzyłem na taką dziewczynę, ruszały mnie wyrzuty sumienia. Miałem wrażenie, że przyczyniam się do sprowadzania ich na złą drogę. Zawsze jednak wyrzuty szybko ustępowały miejsca przyjemności.
Brzydka warta mniej
- Niestety, bardzo często trafiały się też mało urodziwe kobiety z wyraźną nadwagą. Kiedy przyjechałem na umówione spotkanie, zdarzało mi się odmówić. Jeśli natomiast odczuwałem zbyt dużą potrzebę, wtedy negocjowałem umówioną wcześniej cenę. Mówiłem wprost: nie wyglądasz tak, jak miałaś wyglądać, więc albo opuszczasz cenę, albo do widzenia. To niewątpliwa zaleta takich spotkań, bo w odróżnieniu od agencji, cena jest bardzo elastyczna.
Sprytne profesjonalistki
- W międzyczasie w sieci pojawiało się coraz więcej dziewczyn. Jednocześnie zaczęły one sobie życzyć więcej za jednorazowe spotkania, bo zwiększyła się liczba skłonnych im za to zapłacić. Kiedy rozeszła się fama, że faceci są w stanie zapłacić więcej za seks z takimi dziewczynami, przyciągnęło to profesjonalistki, które na co dzień pracują na prywatkach. Udają one w Internecie dziewczyny, które chcą trochę dorobić. Życzą sobie przy tym więcej, niż na zwyczajnym spotkaniu. Umówiłem się kiedyś z dziewczyną, która – jak się potem okazało – udawała, że to jednorazowe spotkanie. W rzeczywistości miała pełny etat na jednej z prywatek. Wszystko było jasne, kiedy zaproponowała, że możemy pojechać do niej. Miejsce znałem doskonale. Zwietrzyła tylko sposób na dodatkową kasę.
Galerianki są przereklamowane
- Galerianki to przereklamowane zjawisko. Oczywiście trafiają się takie nastolatki, chcące dorobić w ten sposób. Film Katarzyny Rosłaniec zrobił burzę wokół tego zjawiska, ale nie ma czym się ekscytować. Duża część z nich to profesjonalistki udające takie nieporadne gimnazjalistki czy licealistki. Szkołę mają już dawno za sobą, tylko ciężko stwierdzić ile tak naprawdę mają lat. Wiadomo, że makijaż i ubiór może wiele zdziałać.
Przedsiębiorcze nastolatki
- Trzeba natomiast przyznać, że wyrosła grupa bardzo przedsiębiorczych nastolatek, które zdają sobie sprawę z konsekwencji. Osobiście nie miałem z takimi do czynienia, jednak znajomy dał się skusić na coś takiego. Dziewczyna go nakręciła, naobiecywała mu dużo i... powiedziała, że jest frajerem. Odeszła, gdy tylko dostała kasę do ręki. Trzeba przyznać, że sprytna. Dobrze wiedziała, że nie zadzwoni na policję, bo co miałby im powiedzieć? Prawdę? Lepiej stracić kilka złotych, niż wpakować się w poważne kłopoty. Tylko dla niej to igranie z ogniem. Może w końcu trafić na takiego, który za taki numer zrobi jej krzywdę. W tłumie oczywiście jest względnie bezpieczna, ale ludzie bywają nieobliczalni.
Niebezpieczny zawód
- Dla mnie to w ogóle przejaw prawdziwej odwagi, kiedy jakaś młoda kobieta umawia się z nieznanym sobie facetem za pieniądze i na dodatek przez Internet. Często jadą na jakieś odludzie lub do lasu. Bardzo dużo ryzykuje. Nawet nie ma gwarancji, że dostanie za to pieniądze. Kiedyś dziewczyna, z którą się w taki sposób spotkałem, opowiadała mi, że już kilka razy nie dostała pieniędzy po wszystkim, a raz nawet bała się o swoje życie. Pieniądze były jednak dla niej kuszące i robiła to dalej.
Rodzina najważniejsza
- O rodzinę staram się dbać. Zapewniam im wszystko, niczego im nie brakuje. Są na pierwszym miejscu. Weekendy zawsze poświęcam żonie i dzieciom. Czasami myślę, że na nich nie zasługuję. Prowadzę podwójne życie, ale... nie umiem już tego zmienić. To już dla mnie norma. Wiem, że płacąc za seks, kupuję sobie złudzenie prawdziwej bliskości, której mi brakuje. Przez godzinę lub dwie mogę się tym napawać, a dziewczyny, którym płacę, dobrze o tym wiedzą i potrafią sprawić, żebym czuł się przy nich dobrze.
Grzegorz Komsta
Wasze komentarze...
Autor: Pantera (2010-09-29 01:50:13)
-----
Powiem tylko tyle, obrzydlistwo, żebym się dowiedziała, że mój facet to robi normalnie bym zwymiotowała chyba, a jakby mnie zaraził HIVem? jak można robić coś takiego żonie, jak dla mnie to jakieś zboczenie jest, za tą kasę lepiej na majorke jechać:P bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
Autor: cloe (2010-09-29 07:55:39)
-----
Mój były facet chodził na dziwki. Jednocześnie mnie kochał nad życie, byłam go pewna na 100%, byłam pewna, że to ten jedyny. Za jednym zamachem dowiedziałam się o kilku jego wyskokach, tego co czułam nie da się opisać, tym bardziej, że w łóżku nie miałam ograniczeń, więc nie mogłam zrozumieć dlaczego mi to zrobił. On nie umiał tego wytłumaczyć. Kochałam go wtedy tak bardzo, że chciałam mu pomóc, to choroba, uzależnienie, ale on twierdził, że sam sobie poradzi. Nie odeszłam, a on nie poradził sobie, po pewnym czasie znowu to samo, ale już mniej bolało. Do tej pory chce do mnie wrócić, mamy dziecko, ale teraz czuję tylko obrzydzenie, nie mogę zrozumieć, że nie myślał, że może mnie czymś zarazić, że te dziwki były ważniejsze. I bardzo żałuję, że gdy wydalo się to pierwszy raz nie odeszłam. Podeptał naszą miłość, przez niego nie zaufam żadnemu facetowi, układam sobie życie tak, że nikt nie jest mi do szczęścia potrzebny. A sex...kiedyś miałam ogromny temperament, a teraz ta sfera życia dla mnie nie istnieje.
Autor: aha i achh (2010-09-29 09:03:43)
-----
Temu drugiemu brakuje prawdziwej bliskości. Ciekawe, czy żona o tym wie, bo przecież w małżeństwie układa im się idealnie. :D
Autor: moralista40lat (2010-09-29 09:12:22)
-----
Nie reklamujcie tu burdeli. !!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Autor: moralista40lat (2010-09-29 09:14:36)
-----
Jest ciężko z pracą...skoro tam tak super i tylko sami przystojniacy przychodzą to może twoja córka po przeczytaniu tej reklamy tam się uda, hę?
Autor: (2010-09-29 11:29:35)
-----
Ci faceci nie tworzą żadnych związków!Im się tylko tak wydaje,ale ich małżeństwa są fikcją-niech tylko żonie sie zwierzą to od razu zrozumieją,że to prawda!Druga sprawa to te badania kobiet na obecność HPV-efekt zdrad,współżyjąc z jednym partnerem b niskie ryzyko chorób,ilość umierających na raka szyjki sama mówi za siebie.
Autor: kobieta (2010-09-29 15:18:50)
-----
Takie zachowania to szczyt lenistwa faceta, zamiast porozmawiaz z zona czy partnerka o wspolnych potrzebach to on woli sex za pieniadze, bo szybko i bezproblemowo. Zycie nie jest latwe i proste a jesli nawet niektorym sie takie trafi to na pewno kosztem uczucia, bliskosci drugiego czlowieka, szacunku do niego czy po prostu kosztem samotnosci. W dzisiejszych czasach to czesciej facetow "glowa boli" niz ich kobiety, bo przeciez lepiej pojsc na latwizne...wstyd!
Autor: jusstus (2010-09-29 15:35:55)
-----
Komu wstyd głupia c..po. A tym stadom lasek co się k.. za pieniądze to nie wstyd. Następna c..pa przekonana o niesamowitej wyższości moralnej kobiet nad mężczyznami. No tak jak laska pruje się za kasę to wina facetów. Hipokrytki
Autor: jo (2010-09-29 15:37:11)
-----
Jasne chodzić na dziwki to pójście na łatwiznę, a dawanie doopy za kasę zamiast zapychać w uczciwej pracy to co?
Autor: (2010-09-29 15:54:31)
-----
ugiytuuy
Autor: lalalala (2010-09-29 15:57:05)
-----
jusstus i jo...Jakby kobitki nie dawaly to by faceci nie brali...jakby faceci nie brali to by kobitki nie dawaly - tutaj jest rownosc;)
Autor: nawrócony (2010-09-29 15:58:42)
-----
Ja byłem uzależniony od seksu też jeździłem do agencji, wyszukiwałem młode niedoświadczone dziewczyny, miewałem kochanki.Porno w internecie, rano,w pracy, wieczorem. Myślałem, ze jestem szczęśliwy. Pewnego razu przeczytałem widzenia św. Faustyny o piekle. Zrozumiałem, ze tak naprawdę jestem stracony. Wielka gorliwa modlitwa mnie uratowała, wyspowiadałem się i od tego czasu nie mam najmniejszej potrzeby zaglądać do internetu czy jeździć na łatwy seks. Nałóg minął bezpowrotnie!. Wystarczy zaufać Bogu! Poprosić go o uwolnienie z nałogu. Taki naprawdę dopiero teraz poczułem co to szczęście. Pierwsza msza po kilku latach to było niesamowite przeżycie.Adoracja Najświętszego Sakramentu, przebywanie przed Bogiem to teraz daje mi pełnię szczęścia.
Autor: marzeniaodniechcenia (2010-09-29 15:59:09)
-----
Ale Ty deb***m jestes jusstus, widac ze facet.
Autor: sprostowanie (2010-09-29 16:02:56)
-----
Niektórym na tym forum to by się przydało trochę kultury osobistej, bo każdy może powiedzieć to, co myśli, ale bez używania niecenzuralnych słów.
Autor: mariannna (2010-09-29 16:09:31)
-----
Chcesz miec profesjonalna sesje fotograficzna? Nic prostszego. Weź udział w konkusie Reeboka. Wgraj swoje zdjęcie i zbieraj glosy. Proste prawda?:) [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: d (2010-09-29 16:11:01)
-----
poznalam kiedys faceta, zaczelismy gadac fajny byl myslalam ze cos z tego bedzie, ale on zaczal sie chwalic ze zanim mnie poznal to bzykal sie z brudasami z potrali internetowych gdzie sie wystawiaja brudasy ktore szukaja sexu na raz i maja w sobie chyba wszystkie drobnoustroje swiata. nie wiem czy sie chwalil czy zalil ale nabralam do niego takiego obrzydzenia ze zalowalam ze sie z nim przespalam, poszlam tez sie zbadac od razu, tak samo wiem ze brzydzilabym sie byc z facetem ktory byl w burdelu, nawet raz
Autor: jo (2010-09-29 16:49:27)
-----
----> nawrócony takie bajki to możesz dzieciom w przedszkolu opowiadać. Walka nałogiem nigdy nie wygląda tak prosto. Z ŻADNYM nałogiem.
Autor: Feluś (2010-09-29 16:49:30)
-----
Nie byłoby problemu gdyby normalne dziewczyny dawały, ale chronią te swoje psity jak fort knox. :P
Autor: normalka (2010-09-29 16:59:45)
-----
Skoro to nałóg to trzeba to leczyć.
Autor: do Feluś (2010-09-29 17:15:28)
-----
jakby te normalne dawały na prawo i lewo to już by nie były takie normalne...
Autor: (2010-09-29 17:17:47)
-----
Dziwki to prostaczki. Przynajmniej te, które poznałam. Z patologicznych rodzin albo po traumach typu wujek mnie gwałcił. Nie żal mi ich jednak, braki intelektualne rekompensują sobie przedmiotami, na które mnie będzie stać po latach pracy.
Autor: Nawrócony (2010-09-29 17:33:25)
-----
JO, Możesz nie wierzyć ale tak właśnie było. Pytanie czy potrafisz zawierzyć Bogu swoje życie, najlepiej za pośrednictwem Maryi.
Autor: szczuply (2010-09-29 17:35:53)
-----
Jak nie strace prawictwa do 30 z normalna kobieta to tez sie pewnie z jakas umowie za kase z jakas prostytutka i prosze mi nie pisac ze ide na latwizne po prostu nie mam podejscia do kobiet a jakos musze sobie radzic a reka juz mi nie wystarczy... :(
Autor: kuba (2010-09-29 17:37:27)
-----
Seks z tymi paniami to jak oglądanie TVN-u - fajnie, przyjemnie i bezmyślnie. Wybur należy do nas
Autor: jo (2010-09-29 17:40:52)
-----
---->nawrócony - jak dwa razy byłeś w burdelu to jeszcze nie nałóg
Autor: (2010-09-29 17:41:32)
-----
Nawrócony "Zdrowy lekarza nie potrzebuje", a mi ks. nie da rozgrzeszenia, bo mimo, iz mam zone- jestesmy małzeństwem jedynie cywilnym. Z tego co wiem to owi spowiednicy sa dobra klientelą dziwek
Autor: Piotr (2010-09-29 18:16:14)
-----
Korzystanie z takich usług ma sens jak ktoś jest samotny i stary, za małe pieniadze 70 - 100PLN ma frajdę ( emeryci itp). bez zobowiązań . Emeryt wyda 4 razyw miesiącu 400PLN i jest szcześliwy. Gdzie znajdzie jakąś babeczkę w Ciechocinku? Jednak w/w faceci są uzależnieni , nieodpowiedzialni i nieszczęśliwi . To przykre zjawisko. Mając żony , dzieci to wręcz odrażające!!!!!!!!!!!!!!!!! Może lepiej się rozstać niż tkwić w takim zakłamanym związku i oszukiwac w gruncie samego siebie! Świat się wali.
Autor: B (2010-09-29 18:50:46)
-----
Tomek 29 - to ja, ta sama ścieżka życia seksualnego. Miałem ponad 1000 kobiet. Rany, ile to kasy:P
Autor: jebak (2010-09-29 18:54:32)
-----
a ja lubie sobie poruchac od czasu do czasu w za kase tak na sportowo:)
Autor: załamana (2010-09-29 19:12:48)
-----
Każdy facet to zwierze i bydle!!!!!!Bez skrupułów!Mają dzieci żony i ru.....ają obce du...y!!!!!!Zboki pier...olone!!!!
Autor: Tomi 33l (2010-09-29 19:39:21)
-----
Uzależniony ? - Tak
czy mam wyżuty ?- Tak
Zaliczyłem już kilkadziesią panienek ( żonaty i 2 dzieciaczków)
ale staram sie walczyć z tym dlatego od 2 la mam 3 stałe parnerki ( 2 studentki + żona )
ja im daje kase na dom i studia one mi sex to transakcja jak każda inna
Autor: neo (2010-09-29 19:43:59)
-----
Tomi 33l, nie dawaj tak łatwo za wygraną. Nie ma nic lepszego niż coraz to nowwa kobieta. 3 stałe panienki? Chłopie jak Ty wytrzymujesz? ja tylko dzisiaj bzyknałem 2 dziewczyny. Trzymaj się!
Autor: wezcie (2010-09-29 20:05:02)
-----
przeciez ten artykuł zacheca a nie piętnuje
Autor: Jan (2010-09-29 20:20:53)
-----
Bardzo fajny i w końcu jakiś prawdziwy artykuł ! A nie te dziennikarskie brednie o galeriankach od których się roi ostatnio w sieci itp.
A dziewczyny niech się nie oburzają jak by chcieć o tym porozmawiać to temat rzeka. Ale i tak nie zrozumieją a facetowi to czasami potrzebne.
Ale jak już jeden kolega ładnie napisał gdyby dziewczyny, narzeczone, żony dawały jak chcemy to by w większości tego nie było ty wy kobiety swoimi bólami głowy i innymi pierdołami wysyłacie nas na łatwy sex. A chociaż żeby chłopa w domu zatrzymać dawaj mu ile chce to przecież małżeński obowiązek.
To tyle tak pokródce i na szybko.
Autor: kobieta wyzwolona (2010-09-29 20:33:46)
-----
Gdybym się dowiedziała, że mój mąż uprawiał seks z tyloma kobietami, będąc ze mną w związku, to upier...ła bym mu ku...a tasakiem i każdy sąd uniewinniłby mnie za działanie w afekcie! (przepraszam za wulgarność:)
Autor: Realista . (2010-09-29 20:39:23)
-----
Hmmm piękna hipokryzja niektórych komentujących ale ja powiem jedno ważne ze płacą .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 16:28, 08 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Polskie żony na eksport
Młodym Polakom na Wyspach nie podoba się, gdy ich rodaczki wybierają mężczyzn innych narodowości. Można by dyskutować, czy powodem tej niechęci jest narodowy szowinizm czy urazy osobiste.
Młode Polki tymczasem wybierają tych, którzy wydają im się najbardziej atrakcyjni - nie oglądając się na pochodzenie.
Jak powszechnie wiadomo, Polki są najpiękniejszymi kobietami na świecie. Może ktoś zaprzeczy? Oprócz urody, mają także coś, co sprawia, że dla wielu mężczyzn są idealnymi kandydatkami na żony. Są kobietami, z którymi życie wydaje się być pozbawione nudy, a równocześnie żonami, dla których tradycyjny dom jest gwarantem szczęśliwego życia - tak właśnie postrzegają je obcokrajowcy, którzy sami zdecydowali się na małżeństwo z Polką.
Peter, Niemiec: Moja żona to taka słowiańska dusza. Potrafi zachwycić się krajobrazem, popłakać przy piosence i spontanicznie zdecydować się na wyjazd. To dla mnie nowość, która sprawia jednak, że codzienność jest trochę ciekawsza. Bożena za nic ma planowanie na miesiąc do przodu spraw towarzyskich. Nie może zrozumieć, że nie można do kogoś zadzwonić z informacją: "wpadnę na kawę za pół godziny". W tej spontaniczności nie potrafi też przejść obojętnie obok kogoś potrzebującego pomocy: trzeba nagle kogoś podwieźć - nie ma sprawy. Niespodziewany gość na obiedzie? Tylko dołoży talerz i powie, że się z tego cieszy.
Większość młodych Polek wychowywała się w tradycyjnej rodzinie. Chcąc nie chcąc, przyjmują więc formułę domu, jaką same znają z dzieciństwa. Nie obce są im wszelkie prace domowe. Pamiętają, jak ważną rolę odgrywała w domu matka. Często była nie tylko panią domu, lecz i prawdziwą czarodziejką, która nie robiła zakupów spożywczych - jak jej zachodnie rówieśnice - ale "zdobywała", "polowała" i wystawała w kolejkach. Radziła sobie z problemami codziennymi niezależnymi od jej sytuacji materialnej, ale ogólnej sytuacji kraju. Potrafiła - mimo braków w sklepach - ubrać się elegancko i ze smakiem. Najczęściej tajemnicą kreacji było jej pochodzenie: stara sukienka po babci znaleziona na strychu, wykrój z jakiegoś cudem zdobytego zachodniego żurnala plus umiejętność szycia.
Młode Polki - nawet, jeśli teraz nie chcą powielać stylu życia swoich matek - stawiając na własny rozwój i "normalne życie" bez rodzimej martyrologii, mają w pamięci obraz osoby pełnej poświęcenia, która nie dopuści do tego, żeby na wigilijnym stole zabrakło białego obrusa. Mają świadomość tego, że zupy nie są tylko produktem dostępnym w puszkach, znają kuchenne ABC i szybciej łapią tajniki kuchni innych narodów. Jeśli czegoś nie ma, potrafią to z łatwością czymś zastąpić (cóż, matki robiły dania mięsne bez mięsa) - wykazują się zaradnością, kreatywnością i fantazją.
Jose twierdzi, że w Polkach – a szczególnie w jednej – podoba mu się jej wiedza o świecie. Są małżeństwem od trzech lat, mieszkają w Anglii: Nie dość, że dba o siebie, zawsze stara się dobrze wyglądać, to nie jest skupiona tylko na tym. Ma zdanie na każdy temat - albo przynajmniej informacje, które pozwalają jej na każdy temat dyskutować. Wie, co się dzieje w polityce na świecie, zawsze śledzi sytuację w Polsce. Choć nie studiowała literatury - zna klasyków. Wiele wie o sztuce. Jestem pod wrażeniem jej wiedzy i tego, z jaką ciekawością patrzy na świat. A przy tym... jest straszną tradycjonalistką, jeśli chodzi o funkcjonowanie domu.
Polki deklarują, że przy wyborze partnera coraz rzadziej kierują się narodowością. Coraz częściej za to zwracają uwagę na to, czy mężczyzna rzeczywiście jest partnerem w związku, czy chce zajmować pozycję uprzywilejowaną. Ważne jest, żeby mężczyzna uważał za naturalne, że dzielą się obowiązkami, razem z żoną zajmują się domem i dziećmi, nie przywiązując się za bardzo do tradycyjnego podziału ról. W zależności od sytuacji rodzinny powinien umieć też z dnia na dzień wymienić się obowiązkami - bez poczucia krzywdy czy utraty autorytetu. Taki mężczyzna jest bliższy ideałowi męża niż ten przywiązany do schematu "ja rządzę". Według młodych Polek właśnie ich rodacy hołdują temu schematowi.
Polki mając szansę spotykać się na Wyspach z przedstawicielami różnych narodowości - stają więc przed większym wyborem niż ich koleżanki w kraju. Oprócz pytań dotyczących miłości, zgodności charakterów i światopoglądu, zadają sobie też pytanie: Czy muszę sugerować się jego pochodzeniem? Czy to musi być Polak? Jak zareaguje rodzina?
Być może z czasem ten dylemat przestanie być tak istotny - Polacy przecież intensywnie przenoszą się do innych krajów i coraz częściej żyją w zupełnym oderwaniu od ojczyzny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 20:14, 25 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
W internecie kłamiemy na potęgę
Gdyby przejrzeć profile na wszystkich portalach randkowych to mogłoby się okazać, że zalogowani są tam najpiękniejsi mieszkańcy naszej planety. Wszyscy wysocy, szczupli, młodzi, bogaci. Dlaczego w internecie pozwalamy sobie na kłamstwa?
Kłamią panie...
Przywykliśmy myśleć, że to panowie koloryzują rzeczywistość dodając sobie w internetowych profilach kilka centymetrów wzrostu i kilkaset złotych do pensji. Panie też nie są bez winy. Brytyjski dziennikarz, 34-letni Ben Dirs jest singlem i na randkowych portalach poszukuje szcześcia. Owocem jego poszukiwań nie jest niestety związek z kobietą marzeń, lecz książka o tytule "Karma Chameleons: No-One Said the Search for Happiness Would Be Dignified". Autor przekonuje, że na mężczyzn - tak samo jak na kobiety - w internecie czeka wiele kłamstw, które zostają zdemaskowane na pierwszej randce. Ben Dirs przez rok spotykał się z różnymi kandydatkami na perfekcyjną narzeczoną. Korzystał z bardzo popularnego w Wielkiej Brytanii portalu randkowego mysinglefriend. Każda kolejna randka dziennikarza okazywała się jednak koszmarem. Dlaczego? Bo informacje zawarte w profilach kandydatek nie pasowały do rzeczywistości. Z doświadczeń 34-latka dowiadujemy się, że panie najczęściej ukrywają swoją wagę. Ben Dirs w wywiadzie dla "The Sunday Times" raczej brutalnie podsumował internetowe poczynania niewiast: przestudiowałem setki profili kobiet i okazało się, że nie ma na świecie grubych pań, są tylko te o zaokrąglonych i ponętnych kształtach. Żadna z nich też nie pali i każda jest przeciwniczką nałogów. Wszystkie uwielbiają siłownię, sporty oraz naturę i wiejskie sielskie klimaty. Kiedy po raz setny czytałem zdanie "świetnie czuję się tańcząc w klubie całą noc, ale lubię też zapaść się w sofie z lampką wina i z dobrym DVD" to miałem naprawdę dość. Co jeszcze irytowało poszukującego szczęścia w sieci dziennikarza? Przekonanie pań, że to mężczyzna płaci za kolacje. Według Dirsa zamawianie najdroższego dania z karty i rozkoszne czekanie, aż on wyciągnie kartę i zapłaci może nieźle wyprowadzić z równowagi.
Kłamią panowie...
Pracownicy amerykańskiego portalu OkCupid (4,5 miliona unikalnych użytkowników dziennie) informacje podawane przez użytkowników portalu zweryfikowali z rzeczywistością. Okazało się, że w sieci pozwalamy sobie na kłamstwa, mimo że zawsze odbijają się na niekorzyść podczas pierwszego spotkania. Wzrost to największa pięta Achillesa panów. Gdyby wierzyć informacjom podawanym na portalach randkowym to okazałoby się, że nie ma na świecie niskich mężczyzn. Panowie bardzo często wyobrażają sobie, że mają 182 cm wzrostu, podczas gdy 175 to ich prawdziwy wzrost. Amerykanie oszacowali, że 5 centymetrów to statystyczna różnica pomiędzy męską fantazją, a rzeczywistością. Mężczyźni ujawniający zarobki lubią wyobrażać sobie, że zarabiają pokaźne sumki. Do rzeczywistej kwoty dodają przynajmniej 20 proc. Zamieszczanie zdjęć sprzed lat to oszustwo zarówno ze strony mężczyzn i kobiet. Na profilach pojawiają się fotografie młodych, szczupłych, wysportowanych i roześmianych. W rzeczywistości nie tylko zdjęcie nieco zszarzało, ale też przez lata zmienił się wygląd sfotografowanej osoby. Ben Dirs narzekał, że w internetowych profilach oglądał szczupłe, zadbane i wysportowane dziewczyny, a na randce pojawiały się korpulentne panie z pokaźnymi boczkami. Z analiz danych serwisu OkCupid dowiadujemy się, że użytkownicy portalu lubią zamieszczać zdjęcia sprzed pięciu lat i co ciekawe, im bardziej seksowne i roznegliżowane zdjęcie kandydatki, tym większe prawdopodobieństwo, że zostało zrobione w odległych czasach.
A prawdy nie ukryjesz...
Kłamiemy, bo za wszelką cenę chcemy pasować do wykreowanego przez kulturę i media ideału. Tworząc profil ponosi nas fantazja. Dodając sobie 5 centymetrów wzrostu i odejmując 10 kilogramów od razu czujemy się bardziej atrakcyjni. Często zapominamy, że wymarzonym ideałem pozostaniemy tylko do pierwszej randki. Ben Dirs zmęczony odkrywaniem prawdy namawia, aby nie kłamać w profilach. Z własnego doświadczenia wie, że nigdy nie uciekniemy od tego, kim naprawdę jesteśmy, jak wyglądamy i co sobą prezentujemy.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 19:00, 27 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Jak sprawdzić, czy ONA nie udaje?
Uważasz się za ogiera? Mistrza sztuki miłosnej? Pamiętaj, że jeśli Twoja partnerka jest w Tobie szaleńczo zakochana, w łóżku może udawać. Ona nie chce urazić Twojej męskiej dumy. Chociażby po to, żebyś miał lepsze wyniki w nauce. Nieudane życie erotyczne przekłada się na życie naukowe. Czy tego chcesz, czy nie.
Udaje? Sprawdź:
Ekstaza za każdym razem - niewiele kobiet ma orgazm przy każdym podejściu. Jeśli chwalisz się swoim kumplom, że Twoja dziewczyna dochodzi za każdym razem - przepadłeś. Ponadto - każdy prawdziwy orgazm jest inny. I jeżeli za każdym razem ukochana przeżywa go w taki sam sposób to możesz być pewien - udaje.
Ekstaza bez rozmowy - pewnie, że niektóre kobiety szczytują bez względu na to, co robisz. Ale te są w zdecydowanej mniejszości. Pamiętaj o tym, że ona potrzebuje spełnienia najskrytszych pragnień. Odpowiedni nastrój, rytm czy pozycja seksualna są często warunkami niezbędnymi do szczytowania. Jeśli Twoja dziewczyna nie mówi Ci o swoich potrzebach i za każdym razem jej orgazm wygląda tak samo - udaje.
Przesadna gra - Twoja dziewczyna zachowuje się jak gwiazda porno, krzyczy i jęczy wniebogłosy. Nadto jest wulgarna i zachowuje się tak, jak to sobie wymarzyłeś oglądając z kumplami filmy erotyczne. Jeśli dźwięki wydawane przez nią podczas seksu są mechaniczne, za głośne bądź zbyt regularne - udaje. Nikt nie jest maszyną. Nawet panie z filmów dla dorosłych mają przerwy.
Brak synchronizacji - ukochana cały czas wariuje z rozkoszy bez względu na to, co robisz. Jeśli robi to nawet wtedy, kiedy Ty jesteś nieruchomy jak żółw - udaje.
Brak oznak podniecenia - jeśli partnerka nie wykazuje żadnych objawów podniecenia, nie ma zaczerwienionej skóry, przyspieszonego tętna i szybkiego oddechu - udaje.
Od razu wymyka się z łóżka - okay, już po wszystkim i jesteś z siebie dumny. A ona ucieka do łazienki umyć zęby i odświeżyć się. Po orgazmie organizm potrzebuje co najmniej kilku minut na regenerację. Uciekła tuż po? Udawała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 21:18, 21 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Już mnie nie podniecasz!
Miało być pięknie: sakramentalne dopóki śmierć nas nie rozdzieli, wierność aż po grób. Tymczasem wydarzyło się coś, czego nie przewidzieli, a co – jak sądzą – stało się samo, bez ich winy i udziału. Czy rzeczywiście?
Marek (34 lata, informatyk z Kalisza):
- Moja żona jest jedną z piękniejszych kobiet, jakie znam. Wydaje mi się, że z czasem jeszcze pięknieje. Mówię serio. Jest doskonała pod każdym względem. Nie tylko piękna, ale także mądra i dobra, prawdziwy chodzący ideał... Urodziła mi dwóch wspaniałych synów, jest cudowną matką. Robi karierę zawodową, dobrze zarabia, ma szerokie zainteresowania i cudowne poczucie humoru. Wspaniale gotuje, piecze, w domu jest zawsze czysto, idealnie czysto. Mam kobietę, której zazdroszczą mi inni. Nie mam się do czego przyczepić. Kocham ją bardzo. Uwielbiam ją.
Więc dlaczego nie jestem szczęśliwy?
Trudno się o tym mówi.
Jesteśmy razem czternaście lat. Któregoś dnia policzyłem, ile razy uprawialiśmy ze sobą seks i wyszło mi, że mamy za sobą kilka tysięcy stosunków. Żona jest otwarta, więc nasz seks nigdy nie był monotonny. Ale od jakiegoś czasu nie mam na seks ochoty. Albo inaczej, bo postanowiłem być szczery – nie mam ochoty na seks z moją żoną. Któregoś dnia z przerażeniem zauważyłem, że ona mnie nie podnieca! Uwielbiam ją przytulać do siebie, wtulać nos w jej loki, ale to wszystko. Nie mam ochoty na nic więcej. Za to inne kobiety na mnie działają, zwłaszcza młode dziewczęta. Mam taką jedną w pracy. Wystarczy, że się pojawi w pobliżu, od razu czuję podniecenie.
Przeraża mnie to. Nie mam pojęcia, co się dzieje, choć od dawna szukam odpowiedzi na to pytanie. Specjaliści mówią, że problem musi być głębszy i może mieć podłoże w sferze zupełnie innej, niż seks. Ale ja się uważnie przyglądam swojemu życiu i pożyciu z żoną i uważam, że jest idealne. A jednak moja wspaniała, cudowna kobieta mnie nie podnieca!
Gdybym był kobietą, mógłbym to z łatwością ukryć. Ale męska fizjologia działa inaczej, my nie możemy niczego ukrywać, bo nie do końca panujemy nad swoim ciałem i mam nadzieję, że wiadomo, co mam na myśli. Ile mam się jeszcze wymawiać zmęczeniem, niewyspaniem i kłopotami w pracy? Co mam robić?
I jeszcze jedno – ja wcale nie chcę zdradzać swojej żony. Przysięgałem, że będę wierny i chcę dochować tej przysięgi. Chciałbym tylko znów czuć przy niej to, co czułem do niedawna. Co jednak będzie, jeśli tamto podniecenie nie wróci? Czy nigdy już nie przeżyję z nią miłosnego uniesienia?
Roksana (27 lat, nauczycielka z Wrocławia):
- Jesteśmy razem z Mirkiem od trzech lat, planujemy ślub. Od jakiegoś czasu zastanawiam się jednak, czy powinnam zostać jego żoną. Powód jest na pozór błahy – Mirek przestał mnie podniecać. Ciągle zachodzę w głowę, czy to nie głupie, rozstawać się z kimś z powodu łóżkowego niedopasowania? Nawet nie chodzi o niedopasowanie, tylko o brak tych iskierek, które były między nami na początku. Czy to normalne? A może z każdym facetem po trzech latach będę czuła to samo znużenie?
Próbowałam o tym rozmawiać z różnymi znajomymi kobietami, ale żadna mi nie chce odpowiedzieć na moje pytanie: czy zawsze tak jest po kilku latach bycia razem? Mam wrażenie, że ludzie nie lubią przyznawać się do swoich łóżkowych porażek. Wszyscy przed wszystkimi udają, jakie to mają wspaniałe i cudowne życie seksualne. Skąd mam więc wiedzieć, jaka jest prawda?
Są dni, kiedy myślę, że to przecież nie jest wcale takie ważne, że jakoś tam w tym łóżku nam jest (kiedy wreszcie uda nam się do niego trafić), że mam orgazm, on ma orgazm, więc...? Myślę sobie, że to przecież świetny facet, że go kocham, że czuję się przy nim dobrze, bezpiecznie, że lubię z nim spędzać czas, budzić się koło niego, że chcę z nim mieć dzieci i tak dalej, i tak dalej. Z powodu seksu rozstawać się z kimś tak wspaniałym? Myślę sobie wtedy, że jestem głupia.
Ale są dni, kiedy na samą myśl, że do końca życia mam uprawiać seks tylko z nim, chce mi się płakać. To już nigdy nie poczuję podniecenia, od którego boli brzuch i brakuje tchu? Nie chcę zdradzać mojego Mirka, jak niektóre moje koleżanki zdradzają swoich mężów. Nie po to się bierze ślub i przysięga wierność, żeby potem robić takie rzeczy. Ale...
Mam jeszcze pół roku na zastanowienie. Nie próbowałam o tym wszystkim rozmawiać z Mirkiem, nie mam dość odwagi. Co zresztą miałabym mu powiedzieć? Kochanie, już mnie nie podniecasz? Czyja to wina, że tak jest? Mirka? Moja? Biologii? Co robić?
Jeszcze nie wiem, co zrobię. Na razie szukam odpowiedzi.
Kasia (29 lat, przedstawicielka handlowa z Łodzi):
- Dla mnie to szczyt upokorzenia, ale tak, proszę czasem mojego męża, żeby poszedł ze mną do łóżka. Sam z siebie od dawna nie wykazuje żadnego zainteresowania seksem. Znaczy przejawia, i owszem, ale nie ze mną. Sprawdziłam kiedyś historię w jego przeglądarce (byłam pewna, że ma romans, skoro przestał ze mną sypiać) i okazało się, że przynajmniej co drugi dzień ogląda filmy pornograficzne. Więc to nie jest tak, jak mówi, że nie odczuwa podniecenia w ogóle. To ja go nie podniecam, to dla mnie oczywiste. Nie ma tylko dość odwagi, żeby się do tego przyznać.
Ile razy się starałam! Kupowałam podniecającą bieliznę i gadżety z seks-shopu, bo przeczytałam gdzieś, że mężczyźni lubią, żeby ich czymś zaskoczyć. Kiedy mąż zobaczył mnie pierwszy raz w łóżku wygiętą w zachęcającej pozie, w koronkach, w pończochach i innych, parsknął śmiechem... Kiedy wręczyłam mu wibrator, poczuł się urażony. Ale kiedy te dziwki z pornosów (przepraszam, że się tak wyrażam, ale jestem naprawdę wściekła) używają dużo gorszych zabawek, jakoś go to nie oburza... Teraz myślę sobie, że może chciałam być taka jak one. Wydawało mi się, że kiedy będę jak te laski, mąż zauważy we mnie kobietę i znów zacznę go podniecać?
Czuję się podle.
Od kiedy pojawił się w naszym życiu ten problem, moja samoocena zmalała prawie do zera. Jaka ze mnie kobieta, skoro na całym świecie nie ma nikogo, kto chciałby ze mną sypiać? Mam przyjaciółkę, która ma inny problem z mężem – ona narzeka, że jej Krzyś mógłby trzy razy dziennie i ciągle mu mało. Anka nawet nie wie, jak bardzo jej tego zazdroszczę! Ja czuję się brzydka, stara, nieatrakcyjna. Dbam o siebie rozpaczliwie i ciągle wydaje mi się, że jestem nie taka, jak powinnam być, bo nie zasłużyłam na seks. Kiedy o tym wszystkim mówię, chce mi się płakać. Czuję się upokorzona. Jestem żałosna.
Wiele razy rozmawiałam o tym z mężem, mówiłam szczerze, co czuję. Szukałam przyczyn takiego stanu rzeczy. Namawiałam go na wizytę u seksuologa, ale on uważa, że wszystko jest w porządku. Uważa, że się czepiam. Mówi, że raz w tygodniu to dużo. Mówi o tym jednym coniedzielnym razie, o który żebrzę i zabiegam...
Ostatnio powiedziałam mu, że jeśli nic się między nami nie zmieni, zacznę go zdradzać. Że z powodu głodu, którego nie mogę zaspokoić z nim, marzę o kochanku. O kimś, kto będzie mnie pieścił, dotykał, całował, a nie tylko odrabiał pańszczyznę. O kimś, kogo będzie podniecało moje ciało, kto będzie czerpał przyjemność z dotykania mnie i faktu, że ja go dotykam. Obraził się na mnie, powiedział, że go szantażuję i zmuszam do seksu. Znów poczułam się upokorzona, do tego nieuczciwa i zła. Ale co mam zrobić, skoro ciągle czuję głód?
Marianna Kalinowska
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 20:24, 05 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
6 błędów popełnianych przez kobiety w łóżku
Drogie panie! Co robicie, gdy wasze pożycie seksualne zaczyna trącić nudą? Tworzycie w myślach listę łóżkowych niedociągnięć partnera? Niesłusznie!
Nie wszyscy mężczyźni są mistrzami w „obsłudze" kobiecego ciała i jeśli nie udzieli się im kilku lekcji, nie można mieć do nich pretensji o łóżkową nieporadność. Poza tym, jak twierdzą eksperci, także kobietom zdarza się popełniać błędy, które nie ułatwiają osiągnięcia satysfakcji seksualnej obu stronom. Oto lista najczęstszych damskich zaniedbań i wpadek.
1. Brak inicjatywy w sypialni
Wiele kobiet uważa, że zachęcanie do zbliżenia należy do męskich obowiązków, a im nie przystoi „zaciąganie" partnera do łóżka - w obawie przed posądzeniem o agresję seksualną. Tymczasem Les Parrot, profesor psychologii w Seattle Pacific University i autor książki „Crazy Good Sex" uważa, że pasywność jest największym seksualnym błędem kobiet.
Mężczyźni chcą, by ich partnerki też były stroną wysyłającą sygnały świadczące o apetycie na intymne pozycje. Tymczasem większość panów zdaje sobie sprawę z tego, że to oni najczęściej inicjują zbliżenie, i w związku z tym odczuwają dyskomfort.
- Przywiązanie do przestarzałych stereotypów związanych z rolami seksualnymi zakłóca przyjemność, jaką można czerpać z tej sfery życia - twierdzi Ruth Westheimer, lekarka, terapeutka psychoseksualna, profesor na New York University i wykładowczyni na uniwersytetach Yale i Princeton. Stereotypy te głoszą, że to mężczyźni są płcią dużo bardziej zainteresowaną seksem, a wcale tak nie jest! Wiele kobiet interesuje się nim tak samo mocno jak mężczyźni.
Nawet jeśli w waszym wypadku to twój partner ma częściej ochotę współżyć, to daj mu znać, gdy to tobie przyjdzie ochota na łóżkowe igraszki,. Będzie zachwycony, bo on też chce czuć się pożądany, podobnie jak ty.
2. Przesadna troska o swój wygląd
- Zastanawianie się nad tym, jak wygląda się w czasie seksu, potrafi ostudzić namiętność i zmniejsza szanse na orgazm. Nie ma sensu głowić się nad tym, ile fałd robi ci się na brzuchu i czy pokruszony tusz do rzęs obsypał ci policzki - twierdzi dr Ruth Westheimer. Skoncentruj się na przyjemności, jaka płynie z fizycznego zbliżenia, i daj sobie przyzwolenie na pełne przeżywanie tych doznań oraz na orgazm. Mężczyźni chcą, by ich partnerki zatracały się w czasie uprawiania seksu, co stoi w sprzeczności z martwieniem się o swój wygląd w czasie dawania i odbierania pieszczot.
Helen Fisher, antropolożka z uniwersytetu Rutgers i autorka książki „Why Him, Why Her" (Dlaczego on, dlaczego ona) twierdzi, że mężczyźni w stanie silnego podniecenia seksualnego nie odbierają nawet połowy z niedoskonałości kobiecego ciała, które tak deprymuje ich partnerki. - To niesamowite, czego mężczyzna nie dostrzega, gdy ty jesteś pełna entuzjazmu, energii i zaangażowana w sam akt seksualny - dodaje Helen Fisher.
Według niej, ta „seksualna ślepota" mężczyzn ma uzasadnienie w ewolucji. To ona zaprogramowała panów na poszukiwanie partnerek, które będą zdolne do urodzenia zdrowego dziecka. Każdy obecnie żyjący mężczyzna jest dowodem na sukces reprodukcyjny swoich przodków, a więc i w jego mózg wdrukowany jest mechanizm poszukiwania zdolnej do rozrodu partnerki. To dlatego dla panów najważniejsze jest zdrowie kobiety, jej młody wiek i płodność, a nie kształt bioder, piersi czy ud. Uwagę mężczyzn zwracają te kobiety, które się nimi interesują, tryskają entuzjazmem i energią, a pewne niedoskonałości w ich wyglądzie są przez panów po prostu niezauważane, bo nie są najważniejsze.
3. Przeświadczenie, że seks jest domeną mężczyzn
Dr Ruth Westheimer radzi, byśmy przestać wreszcie kierować się stereotypem, że seks jest domeną mężczyzn. Fakt: wielu panów otwarcie głosi, iż jest on dla nich szalenie ważny, i nie można tego bagatelizować. Z badań wynika jednak, że seksualna bliskość w związku jest ważna dla obu płci w równym stopniu, bo zwiększa satysfakcję z bycia z drugą osobą. - Najlepszy i najczęstszy seks mają ci, którzy żyją w małżeństwach. To dowód na to, że okazjonalny seks nie jest w pełni satysfakcjonujący także i dla mężczyzn -- mówi Helen Fisher. Przeprowadziła ona badania, z których wynika, iż mężczyźni podchodzą do seksu w podobny sposób jak kobiety i intymne zbliżenie jest dla nich tak samo znaczące. 50% kobiet i 52% mężczyzn, decydując się na jednorazową przygodę seksualną, miało nadzieję, że przerodzi się ona w dłuższy związek. Jednej tylko w co trzecim wypadku nich udało się to osiągnąć.
- Dwa największe błędy we współczesnym sposobie myślenia o seksie i związkach: że mężczyźni nie są romantyczni, i że kobiety nie są istotami seksualnymi - dodaje Fischer.
4. Przekonanie, że mężczyźni są zawsze gotowi do seksu
Nastolatkowie płci męskiej rzeczywiście łakną seksu o każdej porze dnia i nocy. Ale nie dojrzali mężczyźni. Presja codziennych obowiązków - zawodowych i prywatnych - potrafi skutecznie obniżyć męskie libido. To zaś bywa dużym zaskoczeniem dla kobiet, które brak ochoty na seks ze strony partnera odbierają zwykle osobiście.
- Panie nie zawsze mają ochotę na współżycie, nie oznacza to jednak, że nie kochają już swojego partnera. Jednak gdy mężczyzna stwierdza, że nie jest w nastroju do łóżkowych zmagań, kobieta zaczyna się zastanawiać, czy partner nadal ją kocha - tłumaczy Helen Fisher i dodaje, że takie myślenie to błąd. Mężczyzna, podobnie jak kobieta, może nadal kochać i jednocześnie nie mieć ochoty na seks.
5. Brak rzeczowych pomocnych wskazówek
Bezpośrednia rozmowa o tym, co lubi się w łóżku, a czego nie, bywa trudna nawet dla ludzi pozostających ze sobą w długoletnim związku. Tymczasem w praktyce to jedyna droga do osiągnięcia pełnej satysfakcji z intymnego pożycia. - Kobiety powinny wziąć na siebie odpowiedzialność za własną przyjemność - mówi Ruth Westheimer. Nawet najlepszy, najbardziej zaangażowany kochanek nie będzie w stanie w pełni zaspokoić wszystkich potrzeb swojej partnerki, jeśli nie podpowie mu ona (nie pokaże, nie zasygnalizuje), co i jak ma robić.
Dobra wiadomość dla pań brzmi: mężczyźni chcą dawać kobietom przyjemność i chętnie się w tej materii uczą. - Jeśli tylko potrafisz przekazać swemu partnerowi własne potrzeby, tak by nie urazić jego ego, zyskasz wdzięcznego i zaangażowanego kochanka - mówi Helen Fisher i radzi, by informacje przekazywać w odpowiednich proporcjach: na pięć pochwał przekazywać jedną poprawkę, bo szansa, że mężczyzna będzie uważnie słuchał, jest wtedy większa. O tym, czy kochanek przyjął do wiadomości twoje porady, dowiesz się podczas następnego zbliżenia, ale Helen Fisher pociesza, iż mężczyźni chętnie słuchają tego rodzaju wskazówek, zwłaszcza gdy swoje potrzeby komunikuje im się w jasny sposób.
6. Obrażanie się, gdy partner sugeruje coś nowego
Dla par z kilkuletnim lub dłuższym stażem naturalne jest poszukiwanie sposobów na urozmaicenie seksu. Dlatego, gdy mężczyzna proponuje partnerce spróbowanie czegoś nowego, nie ma ona powodu się obrażać i traktować tego jako oznaki niezadowolenia z dotychczasowego pożycia. Traktowanie tego rodzaju propozycji personalnie jest bez sensu, jest to bowiem sygnał, iż mężczyzna poszukiwanie sposobów na dodanie pikanterii waszemu wspólnemu życiu. To wszystko.
Kobieta nie ma jednak obowiązku godzić się na coś, co jej ewidentnie nie odpowiada. Jeśli usłyszysz więc propozycję, która kłóci się z wyznawanymi przez ciebie zasadami, nie obruszaj się, tylko jasno powiedz o tym partnerowi i wytłumacz, dlaczego dany pomysł w twoim wypadku się nie sprawdzi. Jeżeli jakaś propozycja budzi w tobie mieszane uczucia, a nie natychmiastowy sprzeciw, powiedz partnerowi, że się zastanowisz i zdecydujesz później. Możesz także dać pomysłowi szansę i go wypróbować, by przekonać się, czy ci odpowiada. Każdy mężczyzna doceni nawet samą próbę urozmaicenia waszego seksu, a kochający partner zrozumie i nie będzie miał pretensji, gdy po wszystkim powiesz mu, że ta konkretna propozycja jednak ci nie odpowiada, ale chętnie spróbujesz czegoś innego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 19:15, 20 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Seks z obowiązku - domena kobiet?
Coraz więcej pań traktuje seks bardziej jako obowiązek niż przyjemność - tak wynika z corocznego badania WomenTALK wykonanego na zlecenie HealthyWomen. Badacze wzięli pod lupę kobiece zapatrywania na seksualność. Co się okazało?
W badaniu kobiecej seksualności wzięło udział ponad 1000 pań powyżej 18. roku życia. Czego się dowiedzieliśmy? Ponad połowa badanych zadeklarowała, że uprawianie seksu kilka razy w tygodniu uważa za dobre dla zdrowia. Deklaracje jednak swoją drogą, a praktyka swoją. Okazało się, że tylko 30 proc. pań mogło się pochwalić taką częstotliwością stosunków. Ponad 60 proc. badanych przyznało, że współżyje raz w tygodniu lub rzadziej.
Na zdrowie!
Aktywne życie seksualne ma bardzo duży wpływ na ogólne zdrowie - tak uważa 4 na 10 pań. Wtórują im specjaliści. "Poza zacieśnieniem więzi między partnerami, aktywne życie seksualne może zmniejszyć odczuwany stres, wzmocnić mięśnie dna miednicy, poprawić funkcjonowanie układu odpornościowego oraz pomóc spalić zbędne kalorie" - mówi Elizabeth Battaglino Cahil, dyrektor wykonawczy HealthyWoman.
Większość kobiet, bo ponad 60 proc. uważa, że najważniejszym aspektem seksu jest pogłębienie więzi z partnerem. W wielu przypadkach okazuje się to jednak tylko pobożnym życzeniem. Tylko trochę ponad 40 proc. przyznaje, że pożycie rzeczywiście spełnia taką funkcję w ich związku. Co w takim razie kieruje resztę pań do sypialni? Obowiązek, powinność - to mało romantyczna odpowiedź, nierzadko jednak najbardziej adekwatna.
Seks: obowiązek czy przyjemność
"Coraz częściej obserwujemy, że kobiety uprawiają seks ze względu na ciążące na nich poczucie obowiązku, a nie dla przyjemności" - mówi w serwisie HealthyWomen.com psychiatra Naomi Greenblatt. Skąd ta tendencja?
Panie, zwłaszcza pracujące matki, narzekają na brak czasu. "Kobiety podkreślają, że doba ma tylko 24 godziny, a seks nie jest jednym z priorytetów" - mówi dr Greenblatt. Często okazuje się, że po wykonaniu rzeczy pilnych i niezbędnych na łóżkowe ekscesy paniom nie zostaje ani czasu, ani chęci. Gdy miejsce fascynacji i motyli w brzuchu zajmują codzienne trudności, musimy się bardziej postarać, aby jedynymi rzeczami, które łącza partnerów nie stał się kredyt w banku i wspólny adres zameldowania. To okazuje się ponad siły wielu z nas.
Eliksir młodości?
Eksperci próbują przekonywać damską część populacji do niezaprzestawania aktywności seksualnych. Przytaczają nawet doniesienia o odmładzającym działaniu seksu. "Kobiety, które współżyją co najmniej 4 razy w tygodniu są oceniane przez innych jako nawet o 10 lat młodsze niż w rzeczywistości" - mówi dr Greenblatt, powołując się na wyniki badań przeprowadzonych przez Royal Edinburgh Hospital. "Co prawda to tworzenie więzi i bliskości powinno być główną motywacją do podejmowania zachowań seksualnych, korzyści dla zdrowia i urody to dodatkowy atut" - dodaje. Drogie panie, przekonuje to was?
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez w51 dnia Wto 19:16, 20 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 21:48, 20 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
Seks: ona się wstydzi
Maja Koniczyna
Podczas seksu z partnerką brakuje mi bodźców wzrokowych. Chcę patrzeć na jej ciało, a ona gasi światło. Sądzi, że jest za gruba, ma za małe piersi. Ja uważam inaczej. Co robić?
Nie wszystkie kobiety lubią być oglądane, nie wszystkie lubią oglądać. Nagość wydaje się naturalnym składnikiem zbliżenia, ale czasem trzeba ją oswoić. Tym bardziej że panie często miewają na temat swoich ciał - i tego, jak są widziane - zadziwiające wyobrażenia.
Najczęściej wstydzą się piersi. Że za małe, za duże, zbyt obwisłe, o złym kształcie. Biodra za pulchne. Brzuch ma fałdki. Pupa: czasem źle, bo jest, a czasem źle, bo nie ma.
Osobny problem to nagość części intymnych. Bardzo często niechęć do ich obnażania w trakcie kochania wynika ze zbyt restrykcyjnego lub po prostu głupawego wychowania. Dzieciom od zawsze mówiono (często i dziś się mówi): tam się nie dotykaj, bo to brzydkie, źle pachnie, fuj. Tłumaczenie kobiecie, która nie lubi być oglądana, że nie ma racji - nic nie daje. Dokładnie tak samo jak tłumaczenie mężczyźnie, że jego członek jest zgodny z normami. On i tak wie lepiej, że trzeba powiększyć. W obu tych przypadkach - jeśli nie wynikają z traumatycznych przeżyć - pomagają zazwyczaj nowe doświadczenia i przyzwyczajenie do partnera.
Oczywiście, możesz też spróbować skrócić ten czas i pomóc dziewczynie kilkoma drobiazgami. Na przykład - zaczynajcie zbliżenie w ubraniu. Nigdzie nie jest napisane, że trzeba się rozebrać przed stosunkiem. Można nawet zostawić część odzieży na sobie do końca. Zdejmowanie kolejnych partii ubrania to znakomita gra wstępna, jak striptiz.
Dzięki temu partnerka będzie miała okazję przywyknąć, że raz to, raz owo wystawia na widok. A dla mężczyzny bywa to bardziej pobudzające niż jej całkowita nagość. Dobrym rozwiązaniem są kozaczki i długa, rozpięta kamizelka. Ty odczuwasz komfort, bo wszystko widzisz, ona ma natomiast wrażenie, że jest zakryta.
Wybieraj pozycje, w których kobieta leży na brzuchu. Jej pupę możesz na początek przykrywać kawałkiem jedwabiu lub wachlarzem z piór. Wykorzystaj rekwizyty do pieszczot, unoś je i przemieszczaj. Dotyk lub nawet lekkie klepnięcie przez jedwab jest bardzo pobudzającym doświadczeniem.
Można kupić takie małe, trójkątne majteczki, zakrywające jedynie wzgórek łonowy, a i ten nie do końca. Niech w nich zostanie, nie będzie naga, a całowanie przez bieliznę jest silnie pobudzające. Trójkąciki z jedwabiu nakładały najlepsze japońskie gejsze. Innym razem zainicjuj gry seksualne, w których ona będzie miała zawiązane oczy. To jeden z najstarszych sposobów oswajania nagości. Kup jej komplet ciekawej bielizny, wypróbuj wersję z gorsetem, który sporo zakrywa, odsłaniając jednocześnie . Kup jakieś maski, to doskonały rekwizyt erotyczny - nie tylko dla wstydzących się nagości. Człowiek pozwala sobie na wiele więcej, gdy ma zakrytą twarz. Nie przeprowadzaj zasadniczych rozmów o pozytywnym wpływie nagości na seks, bo to nie pomaga.
Rzuć od czasu do czasu komplement, lecz nie wtedy, gdy właśnie zamierzacie się kochać, a tak po prostu, na spacerze lub na powitanie. Zaproponuj wspólne kąpiele w pianie. To nie kojarzy się bezpośrednio ze stosunkiem, piana jest bezpieczna i otulająca, można się w niej schować, a jednocześnie partnerka będzie miała okazję przywyknąć do tego, że jest przy tobie nago. Z akcji przyzwyczajania ukochanej kobiety do negliżu można mieć sporą frajdę!
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 9:21, 05 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Jan Nowicki: Naturę w ryzach utrzymuje uległość samic
Kobieta, gdy jest podniecona, wydaje się senna. Mężczyzna, gdy się podnieci, wygląda groteskowo
Doskonale pamiętam pewien dzień. Jak pochyliła się nad balią w perkalowej sukience i gdy uderzyła w nią para, sukienka przylgnęła do jej pośladków. To było pierwsze i niewinne, najważniejsze.
Grzegorz Giedrys: Wielu Polaków widzi w panu autorytet w sprawie kobiet. Jak poznać wymarzoną partnerkę, jak ją zdobyć, jak z nią rozmawiać?
Jan Nowicki: Panie Grzegorzu, dla Polaków - tych mądrych zwłaszcza - aktor nie powinien być autorytetem w żadnej sprawie. A w temacie kobiet mogę tylko tyle powiedzieć, że tak naprawdę to one wybierają nas. Najczęściej w milczeniu i bezkompromisowo. Z różnym skutkiem rzecz jasna.
PRL, czyli czas pańskiej młodości, uchodził za państwo niezwykle purytańskie.
- W ogóle nie czułem, żebym żył w purytańskim kraju. Nie było czego się bać: nie było AIDS, nie mówiło się tak często o wiecznym potępieniu. Może dlatego, że życie wtedy zdawało się nie mieć końca. Miłość była czysta, była siłą. Radziliśmy sobie bez zbędnych słów. Poważne rozmowy zaczynaliśmy później, kiedy najczęściej było już na nie za późno. Bo młode kochanie najlepiej czuje się w towarzystwie oddechów. Słowa dojrzałe często wynikają z bezradności.
Takie pierwsze związki często szybko się kończą.
- Trudno. Czasami koniec miłości jest wybawieniem. Młodzi ludzie, niesieni falą namiętności, zachowują się bezmyślnie i instynktownie, co samo w sobie jest pięknem. Później, gdy to mija, przychodzi rozczarowanie. Są tragedie, rozwody. Dlatego czasami warto skończyć związek, gdy namiętność się wypali, aby uniknąć porażki.
Za każdym razem, gdy kobieta i mężczyzna się rozstają, bezpowrotnie ginie ten piękny język, w którym nazywało się swoje ciała.
- Wraz ze śmiercią miłości umiera wszystko: zapachy, słowa, spojrzenia. Miłość zabiera do grobu wszystko i wszystkich.
Ale pamięć o poznanym ciele zostaje?
- U mężczyzn bardziej, u kobiet mniej. To normalne, bo ona następnemu musi przynieść w wianie kolejne dziewictwo. Mężczyzna zaś lubi wspomnienia. I do końca życia chowa w pamięci klucz, którym kiedyś otworzył jej serce. Klucz, o którego istnieniu nie wie nikt poza nim. Nawet ona.
Czy to nie zawłaszczanie?
- A jeśli nawet, to co z tego? Kobiety nie mają nic przeciwko temu, żeby być zawłaszczane. Problem w tym, że jest coraz mniej mężczyzn, którzy pięknie i odpowiedzialnie umieją zawłaszczać. Wystarczy chwilę poobserwować świat zwierząt, aby zobaczyć, że naturę w ryzach utrzymuje uległość samic, co nie tylko nie sprawia im przykrości, ale także daje wiele satysfakcji. Ale nie łudźmy się - ta uległość kobiet jest w istocie pozorna. To część gry.
Podobno zawsze lubił pan władcze kobiety.
- Lubię silne kobiety, bo nigdy nie oddawałem się im do końca. Nigdy nie mogły mieć mnie na zawsze, na własność, na wyłączność. Nie chciałem dla nikogo tracić wolności. Zawsze zostawiałem sobie wolne miejsce - w każdej chwili mogłem wyjść i nie wrócić. Ale zawsze zależało mi, żeby kobiety przeze mnie nie cierpiały, żeby - bez trudu i blizn po mnie - mogły zacząć życie na nowo. Z kimś lepszym.
Ciało skrywa wiele niedoskonałości. Mówił pan o dziewczynie, która naga z wielkim wstydem zakrywała bliznę po operacji wyrostka.
- My, którzy tę bliznę zobaczyliśmy, bliznę, która cały czas była skrywana przed światem, musimy ją zaakceptować. Jeśli ta niedoskonałość boli kobietę, a ty całujesz to zmienione miejsce, ona jest ci wdzięczna. To męskie działanie - atawistyczne niesienie pomocy, jak dawniej, gdy mężczyźni chronili przed wrogiem, burzą, dziką zwierzyną. Musimy kobiecie wybaczyć tę bliznę.
Kobiety też są wyczulone na męskie niedoskonałości?
- Możliwe, że znacznie mniej niż my. One mają w sobie jedną rzecz, która mnie absolutnie zdumiewa. Instynkt, który każe im wybrać odpowiedniego partnera. Znam wiele par, w których ona jest przepiękną, wysoką blondynką, a on jest brzydkim i niezbyt interesującym kurduplem. Z tego związku rodzą się piękne i mądre dzieci. Kobieta wybrała go na swojego męża, bo wyczuła w nim potencjał autentycznej wielkości i męskości. Mężczyźni tego daru nie mają.
Wiele razy mówił pan o tym, że zazdrości kobietom macierzyństwa.
- Tak, to bez wątpienia zazdrość. Oddałbym kawał życia, żeby móc urodzić dziecko. Kobieta ma potencjał na poziomie boskości, dar tworzenia nowego świata. Nigdy nie pojmiemy tej tajemnicy do końca. Przewaga kobiet jest druzgocząca - z macierzyństwa bierze się ich niepoliczalna siła i niepoliczalne okrucieństwo. Poza tym w ciele męskim jest coś boleśnie odrażającego. Zaledwie czasami wydaje się piękne. Niedawno widziałem zdjęcie pośladków atlety - doskonała konstrukcja, symetria, kształt. Ciało mężczyzny zakłóca jednak organ, który odróżnia nas od kobiety.
Penis jest brzydki?
- To skaza na każdym płótnie, źle położona barwa. Groteskowy kształt, którzy antyczni artyści nakrywali listkiem - nie ze wstydu, ale dla zachowania spójności bryły. Rzeźbili jądra i owłosienie łonowe, ale ptaszek pozostawał mały. Wielkie zakłócenie harmonii. Kobieta, gdy jest podniecona, wydaje się senna. Ten lekki rumieniec i przymrużone oczy... Mężczyzna, gdy się podnieci, wygląda groteskowo.
Myślę, że stosunek mężczyzn do kobiet w dużym stopniu definiują nasze pierwsze doświadczenia seksualne, nasze inicjacje.
- Racja. Moja seksualność narodziła się w czasach, kiedy nagość była czymś niewyobrażalnym i nieosiągalnym. Pamiętam, jak stawaliśmy sobie na ramionach, aby obejrzeć w remizie strażackiej "Dittę" - duński film, w którym po raz pierwszy w życiu zobaczyłem nagą kobietę. Nie wiem, co wtedy dokładnie poczułem; nie wiem nawet, na ile to związane było z erotyczną fascynacją, a na ile było czysto instynktownym doświadczeniem poznania nowego gatunku zwierzęcia. Dziś to wszystko wygląda inaczej.
Jest bardziej dosłowne i powierzchowne?
- Tak. Inaczej pracuje wyobraźnia współczesnego nastolatka, który w internecie bez żadnego problemu może znaleźć nagą kobietę w zmysłowej pozie. Kioski ociekają biustami, udami, pośladkami. Młody mężczyzna jest sponiewierany i splątany możliwościami, a erotyka jest przecież sztuką niuansów, niedopowiedzeń, flirtu i tajemnic, czego zapewne młodym dziś brakuje.
Pana pierwsze doświadczenie kobiecego ciała było właśnie tak subtelne?
- Tak. Myślę, że moje podejście do erotyki zależy właśnie od pewnego doświadczenia z dzieciństwa - na długo, zanim posiadłem pierwszą kobietę. Jest coś takiego, jak mały chłopiec dosiada konia i ten koń grzeje go swoim ciałem, w chłopcu coś się dzieje, coś się budzi. To męskość, która po latach powraca w chwili, gdy ogrzewa się kobiecością. Doskonale pamiętam pewien dzień, kiedy służyła u nas Niemka. Pamiętam, jak pochyliła się nad balią w perkalowej sukience i gdy uderzyła w nią para, sukienka przylgnęła do jej pośladków. Do dziś, gdy widzę mokrą kobietę, wraca to dawne niezapomniane wrażenie. To było pierwsze i niewinne, najważniejsze.
Lubi pan pornografię?
- Jak byłem młody, robiła na mnie wrażenie. Pornografia i akt seksualny, jeśli są udawane, mogą być bardzo podniecające. Jeśli to wszystko wygląda zbyt autentycznie, pornografia jest po prostu śmieszna.
Dlaczego?
- Dlatego że człowiek uprawiający miłość fizyczną jest okropnie śmieszny.
Kantowi podobno przypisuje się słowa o seksie: „Rzecz sama w sobie dość przyjemna, tylko te ruchy niegodne filozofa”.
- W istocie. Mężczyzna i kobieta robią głupie miny, zachowują się niezgrabnie. Zatopieni w akcie miłosnym właściwie składamy się z ogromu tolerancji na ogólną brzydotę tego zachowania. Facet z facetką w gruncie rzeczy wyglądają nieciekawie. Dlatego też w filmie trzeba udawać zbliżenie, aby nie stało się tak groteskowe, jakie jest w rzeczywistości.
A jeśli chodzi o aktorstwo, czy przekroczył pan granicę...
- Za którą jest podniecenie?
No tak.
- Czyli po prostu pytasz, czy mi stanął? W życiu! Nie jestem jakimś zboczeńcem, żebym się zapominał przed kamerą. Trudno być podnieconym, gdy wykonuje się swój zawód. To pachnie mi jakimś niezdrowym fetyszyzmem.
Aktorom zawsze zazdrościłem świadomości własnego ciała. Wiedzą, jak wygląda w każdym, także tym, momencie, jakby oglądali siebie nieustannie w lustrze.
- To, co teraz przed sobą widzisz, to jest warsztat mojej pracy. To manufaktura, która z czasem robi się coraz brzydsza, coraz bardziej zmęczona i chora. Nigdy nie należałem do aktorów, którzy do roli przechodzili całkowitą cielesną przemianę. Tadeusz Łomnicki cały czas się zmieniał, cały czas lepił swoje ciało na nowo. Ale to był geniusz.
Kobiety gorzej znoszą przemijanie i starość.
- Wszyscy źle to znoszą, ale mężczyzna lepiej nadaje się do umierania, bo od początku nosi w sobie śmierć. Mężczyzna na polowaniu zabijał dziką zwierzynę, później sam ginął na froncie. Gdy ojciec umiera, jest ciężko, ale gdy odchodzi matka, długo nie można się z tym pogodzić, bo to ostateczne odcięcie od pępowiny.
Nie przeraża pana starość?
- Całe życie patrzę na swojego ciało, bo taki mam zawód, i wiem, do czego ono się jeszcze nadaje i do czego przestało się nadawać. Kiedyś u siebie w domu miałem masę zdjęć i niektórzy podejrzewali, że tak oto przejawia się mój narcyzm, że na starość rozkochałem się w sobie i uwielbiam na siebie patrzeć. A ja po prostu patrzyłem na postępy ciemności. Patrzyłem na to, co z tym starym ciałem da się jeszcze zrobić, żeby było inne, bo mi się już dawno znudziło.
Myślę, że z pana strony to akcentowanie starości to kokieteria.
- Chyba tak. Bo przecież Małgorzata wciąż powtarza, że życie zaczęło się w chwili naszego ponownego spotkania. Wtulona w futro trzech ukochanych psów, z papugą na ramieniu, spogląda na mnie i z uśmiechem wypowiada słowo, które zapamiętałem z dzieciństwa u mamy: "Jasiu". Po drodze, panie Grzesiu, wielokrotnie słyszałem: Jan, Janek, Jasiek. Ale to "Jasiu" brzmi dzisiaj jak zachęta do życia, które być może dopiero przede mną.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pią 21:47, 16 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
23 sposoby, by rozpalić partnerkę na nowo
[link widoczny dla zalogowanych]
Kominek, lampka wina... Czasem niewiele trzeba, żeby sobie przypomnieć, jak bardzo się kochacie i wciąż pragniecie (Shutterstock)
Wiadomo, że seks jest zdrowy. Nie ma wątpliwości, że sprzyja domowemu szczęściu. Tymczasem w waszym związku powiało chłodem, który nie ma nic wspólnego z temperaturami za oknem. Powodów tego stanu może być wiele, ale sposobów, by to zmienić, także nie brakuje.
Początkowo w waszym związku było gorąco. Potem ogień systematycznie przygasał. Praca, dom, dzieci... Ona coraz mniej chętna i ponętna... Próbowałeś rozmawiać: reakcją była obraza, złość, może nawet łzy. Ewentualnie "tylko" milczenie, zawstydzenie, ale dla ciebie to przecież w sumie żadna różnica. Bywałeś niemiły, opryskliwy. Sam się nawet nie dziwisz, że i to nie pomogło.
Nie czujesz się chciany, kochany. Coraz bardziej podobają ci się koleżanki z pracy. Uśmiechnięte, chętne, zainteresowane kontaktem... Nie planujesz zdradzać stałej partnerki, ale seks raz w miesiącu, "z łaski", też cię nie urządza. Czy można coś zrobić? Zazwyczaj tak.
Dzisiaj nie zamierzamy odsyłać cię do seksuologa. Oczywiście, specjalista może pomóc w wielu trudnych sprawach i na pewno nie zaszkodzi zwrócić się o pomoc, jeśli poniższe zawiedzie. Skoro jednak nie możesz ukochanej namówić nawet na rozmowę, z wizytą u lekarza bywa jeszcze gorzej. Zresztą, stwierdzenie, że w miłości dwoje to para, a troje to już tłum, jest banalne, ale często się sprawdza. Niekoniecznie trzeba zaprosić pod kołdrę ekspertów, by znowu rozpalić ogień.
Szukając pierwszej iskry
Jeśli przytłoczyła was codzienność, rutyna, utraciliście kontakt, ale wciąż przecież się kochacie, wcale nie tak trudno sobie przypomnieć. Zazwyczaj przeszkody są dwie:
1. brak ci pomysłów, jak ją zachęcić,
2. boisz się, jak ona zareaguje.
Nie wiesz, czego się spodziewać i jak to zrobić, bo nie rozmawiacie o swoich potrzebach, a ty już nawet przestajesz fantazjować. Boisz się urazić "porządną kobietę", by nie było jeszcze gorzej. To droga donikąd.
Inspiracji najlepiej szukać w poradnikach seksuologicznych. Nieśmiertelny Graham Masterton czy Joan Elizabeth Lloyd, a także ich następcy, pomagają milionom ludzi na świecie pobudzić wyobraźnię, w jednej niewielkiej książeczce zawierając często ponad setkę podpowiedzi, jak "to" robić, żeby się nie znudziło. Wszystkie nie muszą się wam spodobać, wiele, zwłaszcza na początku, wydaje się zbyt "ostrych", ale coś znajdziecie na pewno. A na nowy "pierwszy raz" wystarczy jeden strzał w dziesiątkę.
Zakładasz, że to, co ci się spodoba, nie spodoba się jej? Jesteś pewien, że wszystko wiesz o wybrance, a jej zahamowania są twierdzą nie do pokonania? Gdybyś rzeczywiście tak dobrze znał swoją kobietę i jej potrzeby, a także problemy, pewnie nie bylibyście w tym miejscu, w którym jesteście... Czasem warto zaryzykować. Ona może cię bardzo zaskoczyć. Słyszałeś o "cichej wodzie"? Jeśli się nie uda, nie ma się co obrażać, trzeba szukać dalej. Dochodzenie do wspólnej rozkoszy bywa równie wspaniałe, jak sama rozkosz.
Krok po kroku do wybuchu namiętności
Poniżej plan, który na pewno wystarczy na gorące wieczory do końca zimy. Przede wszystkim dla par, które mają problem z komunikacją. Jak go przejdziecie, zapewne już nie będzie potrzebny plan B. Seks przecież najlepiej kosztować, niż o nim czytać. Powodzenia!
1. Kup poradnik seksuologiczny z długą listą podpowiedzi na urozmaicenie seksu (sprawdź już w księgarni, czy coś cię inspiruje). Daj książkę partnerce i poproś, by na liście, na początek, zaznaczyła 10 najlepszych pomysłów (albo, przynajmniej, takich do zaakceptowania). Jesteś do przodu: masz już 10 pomysłów dobrze rokujących.
2. Masz problem z mówieniem, jak bardzo ją kochasz? Napisz miłosny list. Może być wierszowany, banalny, może być plagiatem. Ona go doceni, a przynajmniej się uśmieje. Śmiech tymczasem to zdrowie i kruszy lody.
3. Zadzwoń do niej do pracy. Nie przejmuj się tym, że jest bardzo zajęta. Powiedz, że bardzo się za nią stęskniłeś. Przyznaj, że już rozbierasz ją w myślach. Możesz dodać, co zrobisz, kiedy będzie naga. Obawiasz się, że taka spontaniczna przemowa ci nie wyjdzie? Napisz na kartce, co powiedzieć. Potem po prostu, zmysłowym głosem, ją odczytaj.
4. Masz problem z mówieniem, nawet kiedy ona nie patrzy? Napisz maila, sms-a. Możesz też napisać list na ładnym papierze i wsunąć jej do kieszeni przed wyjściem z domu. Zastrzeż, by przeczytała go dopiero w pracy.
5. Zadzwoń (albo wyślij wiadomość), że masz problem z sercem: pęka ci z tęsknoty. Poproś, by jedyna osoba, która może je uleczyć, jak najszybciej wróciła do domu. Uwaga! Nie wystrasz jej, nie przeciągnij struny! Jeśli upłynie za dużo czasu, nim uświadomi sobie, że nie chodzi o zawał, a amory, "oszukana" może wpaść w szał. Słusznie zresztą.
6. Obejrzyj z nią romantyczną komedię. Okazując entuzjazm: mina męczennika nie rozpala dam. Jeszcze lepiej erotyk (nie niemieckie porno dla facetów). Oczywiście, są kobiety, które wolą i "ostre" sceny, ale nie należą do większości. Wykorzystaj klimat do ewentualnej rozmowy o tym. Raczej ogólnikowej. Odwagi w pytaniach i sugestiach raczej nabieraj w oparciu o jej reakcje. Wściekłość i oburzenie raczej nie zwiastują podniecenia (więcej na ten pornografii, także dla kobiet, objaśnia seksuolog Małgorzata Zaryczna .
7. Pozbądź się na weekend z domu dzieci. Poproś o pomoc mamę lub teściową. Na pewno tęsknią za wnukami i zrozumieją, że wy potrzebujecie oddechu. Jeśli nie, powiedz wprost, że wasze życie osobiste się sypie i mają wybór: albo pomoc, albo rozwód. To zwykle działa. Na ten weekend przygotuj, oczywiście, wspaniały plan. Dwa dni przed telewizorem czasem się przydają, ale nie dla budowania seksualnej więzi.
8. Obudź ukochaną pieszczotami miejsc intymnych. Rób to powoli, delikatnie, by nie obudziła się przed osiągnięciem takiego stanu podniecenia, który zniechęci ją do próby przerwania igraszek. Nie wiesz, jak to zrobić? Skoncentruj się na łechtaczce. To klucz do kobiecego orgazmu. Więcej na ten temat
9. Popularne "kacowe", czyli urlop na żądanie, nie musi być wykorzystane po imprezie. Zostań w domu. Kochajcie się jeszcze raz. I może jeszcze?
Wynajmij pokój w hotelu. Zadzwoń i powiedz, że czekasz na nią w pokoju nago. Nie zapomnij podać adresu. Dla pewności prześlij go sms-em.
10. Jeśli ona upiera się, że jednak trzeba iść do pracy, to się spóźnijcie. Wszędzie można natknąć się na korek. Zresztą: dobry seks rozjaśnia w głowie. Na pewno wymyślisz wiarygodną wymówkę dla szefa.
11. Niespodziewanie pojedź po nią do pracy. Zabierz do domu i zanieś na rękach do łóżka.
12. A może hotel? Robiliście to kiedyś w miejscu, gdzie łóżko kusi wygodą (rezerwując pokój, zaznacz koniecznie, że łoże ma być małżeńskie!), pościel jest świeża, a sfatygowaną zajmie się ktoś inny? Gdzieś, gdzie nikt nie przeszkodzi? Nie wejdzie niespodziewanie, bo ma zły sen (dzieci to uwielbiają!)? Jeśli tak, czas na powtórkę. Jeśli nie, to najwyższa pora to zrobić!
13. Kup jej coś pięknego, drogiego, osobistego. Nie zmywarkę czy książkę, a raczej piękną bieliznę, broszkę. Najlepiej bez okazji, chociaż o Walentynkach czy urodzinach też lepiej nie zapominaj. Prezent przekaż przez posłańca, z kwiatami. Dołącz liścik z zapewnieniem, że bardzo ją kochasz.
14. Rozgrzaliście się już trochę? Zaproś ją na wykwintną kolację. Może być w domu, ale ty ją przyrządzasz. Zaletą uczty domowej jest możliwość inspirowania partnerki w zakresie garderoby. Możesz ją poprosić, by nie wkładała majteczek, albo pierwszy raz sięgnęła po stringi. Jeśli idziecie do restauracji, a jest tak zimno, to licz się z faktem, że po wsunięciu dyskretnie ręki pod spódnicę, natkniesz się na pantalony. To zresztą też bywa fajne.
15. Wieczór fantazjowania? Poproś partnerkę, by opowiedziała ci swoją najbardziej skrywaną fantazję erotyczną. Jeśli wstydzi się, bądź pierwszy. Może odważy się przy zgaszonym świetle, gdy nie patrzysz? A może po prostu ją spisze? A co się stanie, gdy spróbujesz ją zrealizować. Może być naprawdę fantastycznie!
16. Podczas rodzinnego spotkania, na zakupach, gdziekolwiek, od czasu do czasu, szepcz jej dyskretnie do ucha. Zapewniaj, jak bardzo cię kręci. A przy okazji: wiesz, jak wiele kobiet ma wrażliwe uszy? Ich całowanie bywa bardzo, bardzo zachęcające.
17. Pamiętasz o kobiecych piersiach? Drobne, sprężyste, obfite... Zwykle wszystkie lubią (umiejętne) pieszczoty, chociaż ich zakompleksione właścicielki często nie pozwalają się partnerom o tym przekonać. Szczególnie tym, którzy nigdy nie mówią, że uwielbiają ich biust. Może zacznij je pieścić, gdy ona śpi? Zwłaszcza, jeśli udało ci się już z łechtaczką... Jeśli nie jesteś pewien, jak się za te piersi zabrać, skorzystaj z naszych podpowiedzi: czytaj
18. Zrób swojej pani masaż. Wcieraj w jej ciało olejki eteryczne, najlepiej te uznawane za afrodyzjaki. Nie zapomnij o narządach płciowych: te jednak lepiej potraktować atestowanym lubrykantem. Na uczuleniu przecież ci nie zależy. Kochaj się z nią dopiero wtedy, gdy sama zasugeruje, że tego chce. Wiele kobiet marzy o orgazmie bez penetracji.
19. Powalczcie o kobiecy wytrysk. Tak, panie też go mają ( więcej na ten temat ). Oczywiście, istnieje ryzyko, że twoja wybranka akurat nie, ale na pewno warto próbować. Metody, które na to pozwalają, same w sobie bywają elektryzujące.
20. Robicie "to" zawsze przy zapalonym świetle? To je zgaście! Lub dokładnie odwrotnie. Kochajcie się przed wielkim lustrem. Poproś ją o taniec brzucha lub striptiz. Po prostu: czas na zmiany!
21. Kup swojej pani luksusową bieliznę, poproś, żeby przymierzyła przy tobie, a potem, bez okazywanego strachu o ewentualne uszkodzenie, po prostu ją z niej zerwij. Boisz się, że się wścieknie? Jeszcze niedawno pewnie nie przychodziło ci do głowy, że w czymś takim w ogóle ją zobaczysz.
22. Co sądzicie o wiązaniu? Za ostro? A gdyby tak zawiązać tylko oczy i oddać się w ręce ukochanej osoby? Pozwolić jej na "wszystko"? Uwaga! Nadużycie zaufania w takiej sytuacji, przekroczenie granic, może trwale zniszczyć relację. Wolność nigdy nie jest pełna.
23. Stwórzcie własną listę sposobów na okazywanie miłości, udane zaloty, uatrakcyjnienie seksu. Na pewno jesteście na to gotowi.
Jeśli nie, jeśli nic nie pomaga, może rzeczywiście to już ostatni moment, by udać się do seksuologa?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 19:09, 09 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Orgazm. Trzecia brama
[link widoczny dla zalogowanych]
Do tej pory uznawano, że orgazm kobiecy jest - jak w schemacie męskim - ukoronowaniem seksu. Podniecenie narasta do szczytowego momentu, po którym następuje odprężenie. Ale okazało się, że u kobiet jest inaczej. Z Alicją Długołęcką rozmawia Paulina Reiter
Czy są jakieś nowe odkrycia naukowe związane z orgazmem?
W 2000 roku spojrzenie na kobiecy orgazm zmieniło się zasadniczo. Seksuolodzy zrezygnowali z męskiego punktu widzenia, ponieważ obowiązujący do tego czasu model Masters-Johnson z 1966 roku jakoś nie chciał się dopasować do kobiet.
Co to znaczy?
Masters i Johnson opisali powszechnie znany linearny model reakcji seksualnej, taki sam dla mężczyzn i dla kobiet. Na podstawie badań, które prowadzili w warunkach laboratoryjnych, wyodrębnili cztery fazy: podniecenie, plateau, orgazm i odprężenie. Znana seksuolożka Helen Kaplan dołączyła piątą fazę poprzedzającą pozostałe - pożądanie, co wydaje się zasadne, bo bez niego trudno byłoby osiągnąć podniecenie. Badania z początku naszego wieku wykazały jednak, że stosowanie tego samego schematu do kobiet i mężczyzn nie do końca się sprawdza, bo bardzo się różnimy. W 2001 roku Rosemary Basson opracowała nowy, tzw. cykliczny, model reakcji seksualnej kobiety.
Na czym polega różnica?
Basson podkreśliła rolę dwóch czynników - bliskości emocjonalnej i poziomu satysfakcji ze związku. Dodanie tych dwóch elementów wyjaśniło, dlaczego kobiecy orgazm charakteryzuje się tak dużą zmiennością i różnorodnością pomiędzy poszczególnymi kobietami oraz w różnych cyklach życia.
Do tej pory uznawano, że orgazm kobiecy jest - jak w schemacie męskim - ukoronowaniem seksu. Podniecenie narasta do szczytowego momentu, po którym następuje odprężenie. Ale okazało się, że u kobiet jest inaczej. Następstwem narastającego podniecenia jest satysfakcja seksualna, której może, ale nie musi towarzyszyć orgazm. Oznacza to, że orgazm nie jest ani celem, ani warunkiem udanego życia seksualnego u kobiet. Najważniejsza jest satysfakcja, poczucie zadowolenia. Orgazm może jej towarzyszyć i być przerywnikiem lub kropką nad i.
Przerywnikiem w odczuwaniu satysfakcji?
Tak. Badania wykazały, że kobiecy orgazm może nastąpić jeszcze przed osiągnięciem maksymalnego podniecenia albo w trakcie lub w chwili jego ustępowania. Samo przeżywanie orgazmu na poziomie fizjologicznym jest u obu płci podobne, ale kobiety podkreślają istotny związek orgazmu z pieszczotami łechtaczki, osiągają go wolniej, ale za to są zdolne do kilku orgazmów następujących po sobie, mogą też przejść od fazy podniecenia od razu do orgazmu albo przejść przez wszystkie fazy bez osiągnięcia orgazmu i odczuwać niezmierną satysfakcję.
No i jeszcze jedna zasadnicza różnica - kobieta nie potrzebuje określonego czasu na odpoczynek, w którym podniecenie musi osłabnąć, aby móc osiągnąć kolejny orgazm. Wręcz przeciwnie, po orgazmie może odczuwać jeszcze silniejsze podniecenie. W hinduizmie jest takie porzekadło, że apetyt seksualny rozbudzonej kobiety jest osiem razy silniejszy niż męski. Coś w tym jest. Ale siła tego apetytu zależy od nastawienia emocjonalnego do partnera, rodzaju stymulacji i kontekstu. To u kobiet jest zindywidualizowane.
Podsumowując, nowość polega na tym, że w seksuologii uwzględniono perspektywę kobiecą. Mnie to cieszy, ponieważ gotowe modele ograniczały poznawanie kobiecej seksualności. Przypomnę choćby to, że dopiero w ostatnich 20 latach dokładniej poznano budowę łechtaczki i zjawisko kobiecej ejakulacji.
Poznano w sensie naukowym?
Zachodniej nauce co chwila wydaje się, że coś odkrywa, bo wreszcie zaczęła badać kobiecą seksualność nie tylko pod kątem ginekologiczno-prokreacyjnym, ale też neurologicznym i seksuologicznym. Jeśli jednak spojrzymy na to z perspektywy medycyny wschodniej, to okazuje się, że bardzo wiele już wiadomo od tysiącleci - to, co robi nauka zachodnia, to analizuje strukturalnie i zmienia nomenklaturę. Ezoteryczny język Wschodu jest dla nas nie do przyjęcia, ale jeśli to samo opiszemy językiem naukowym - to już ma dla nas sens. Na przykład "trzecia brama", którą zachodni seksuolodzy nazwali punktem A lub strefą AFE...
Punkt A? Do tej pory dużo słyszało się o poszukiwaniach punktu G.
Punkt A, zwany też strefą AFE, to obszar za punktem G, na przedniej ścianie pochwy, ale dalej - tuż przy szyjce macicy, pobudzany przy głębokiej penetracji. Przy specyficznym pobudzaniu tego miejsca możemy uzyskać kolejny rodzaj orgazmu i trzeci rodzaj wytrysku.
Trzecia brama? Trzeci wytrysk?
Pierwszy wytrysk to lubrykacja występująca przy podnieceniu, na przykład przy erotycznej rozmowie, pocałunkach, pieszczotach miejsc intymnych i stymulacji łechtaczki. Gdy kobieta jest pobudzona seksualnie, nabłonek pochwowy w okolicach wejścia do pochwy obrzmiewa i przez setki małych przewodzików wydziela śliski, przejrzysty płyn. Wargi sromowe mniejsze przy wejściu do pochwy również posiadają gruczoły tzw. przedsionkowe, które produkują śluz. Zadaniem lubrykacji jest ułatwienie stosunku seksualnego i zapłodnienia.
Drugi to wytrysk z gruczołów przy cewce moczowej, który pojawia się w wyniku pobudzania drugiej bramy, czyli tego, co czasami określamy jako punkt, a dokładniej obszar G. I ten trzeci - który w literaturze wschodniej był opisany już dawno - wynikający z pobudzenia trzeciej bramy, czyli punktu AFE.
Dlaczego miałybyśmy uznać, że to nie jakieś czary-mary? Dlatego, że skoro istnienie drugiej bramy wytrysku znalazło naukowe potwierdzenie jakieś 15 lat temu, to dlaczego to miałoby być nieprawdą? Poza tym kobiety opowiadają o orgazmie "innego" rodzaju. Wystarczy ich posłuchać.
"Innego" rodzaju? Co to znaczy?
Zdaniem Basson kobieca motywacja do seksu wykracza daleko poza pożądanie typu męskiego rozumiane jako myśli i fantazje seksualne i pragnienie kontaktu seksualnego. Podstawową rolę w tym, czy chcemy seksu, czy nie, odgrywają emocje i interpretacja sytuacji. Orgazm nie jest przeżyciem natury fizjologicznej, seksualnej (czyli przyjemnościowej), ponieważ w większości sytuacji jego przeżywanie nasila u kobiet poczucie więzi z partnerem, a to z kolei wzmaga ochotę na seks.
Ciekawe jest to, co nie wpływa na orgazm: poziom wykształcenia, pozycja materialna, a nawet osobowość. Inne interesujące badania podkreślają z kolei rolę zapachu partnera. Są też badania, które wskazują, że łatwość w osiąganiu orgazmu warunkują czynniki genetyczne, i to aż w 40 proc. Ważna jest również faza cyklu. Udowodniono, że kobiety w fazie jajeczkowania najłatwiej osiągają orgazm.
Największym problemem jest to, że zamiast odczuwać satysfakcję, dążymy do orgazmu i w efekcie nie koncentrujemy się na tym, co naprawdę sprawia nam przyjemność. Zamiast rozkoszować się cielesną bliskością w niezliczonych wariantach, nastawiamy się na uzyskanie czegoś konkretnego. Tylko po co? Orgazm nie może być celem samym w sobie, bo gdy się nim staje, to im bardziej się staramy do niego dojść, tym bardziej się od niego oddalamy. Często trudności w przeżywaniu orgazmu uniemożliwia choroba, na którą cierpimy jako współczesne zorganizowane i samodzielne kobiety. Ta choroba nazywa się kontrola.
Dlaczego tak trudno pozbyć się kontroli?
Bo ona jest wypracowywana przez lata i na wielu poziomach. Zewnętrznym - kiedy związana jest z sytuacją życiową, z tym, że możemy uważać, że to nieodpowiedni moment, miejsce i nie ta osoba. Wewnętrznym - kiedy związana jest z wychowaniem, światopoglądem, tym, jak się czujemy.
Czyli kobiecie powinno się odłączać mózg przed seksem, żeby nie myślała?
Mózg zawsze się przyda. Wystarczyłoby zablokować przewodziki związane z samooceną. Lampka wina i wygłupy dobrze zadziałają.
Kolejny rodzaj kontroli, najtrudniejszy do pokonania, jest związany z ryzykiem emocjonalnym. Kobiety wstydzą się być spontaniczne. Boją się tego, co pomyśli mężczyzna, gdy one odpuszczą kontrolę. I boją się samej siebie, tego, iż może się okazać, że są inne, niż przypuszczały (to często wychodzi przy romansach, gdy kobieta się dziwi: o, to ja taka jestem?), że mają inne potrzeby. I czwarty rodzaj kontroli - kontrola ciała. Aby przeżyć głęboki orgazm, musimy umieć puścić kontrolę i tu.
Z warsztatów z kobietami, które prowadzę, wynika jasno, że nawet przy pogłębionej pracy z emocjami bardzo trudno się pozbyć tego ostatniego rodzaju kontroli. Zazwyczaj mamy słaby kontakt ze swoim ciałem, bo traktujemy je zbyt instrumentalnie - ma być sprawne, płodne i ładnie wyglądać. Aspekt związany z przeżywaniem przyjemności jest przez kobiety często zaniedbywany. Dużo warunków musi być spełnionych, żebyśmy się poczuły bezpiecznie z drugą osobą w otwartej, seksualnej relacji. Żebyśmy pozwoliły ciału zrobić to, co chce. To dotyczy też dwóch rodzajów orgazmu - przy stymulacji punktu G i przy stymulacji punktu AFE.
Jakie to orgazmy?
Tak zwane orgazmy pogłębione - jedne z najsilniejszych doznań fizycznych i psychicznych, na granicy przyjemnego-nieprzyjemnego, "drżenia i bojaźni". Kobiety mówią, że to przeżycie z jednej strony piękne, z drugiej - że się go boją. Mówią o lęku przed utratą rozumu, tożsamości, odczuwania ciała.
Ale przecież od orgazmu oszaleć nie można?
Od orgazmu pewnie nie. Chociaż bywa, że szalejemy od dobrego seksu, takiego, w który angażujemy się do cna. To jak wstrzyknięcie narkotyku - możemy chodzić otumanione przez kilka tygodni, a nawet miesięcy, bywa, że seks z określoną osobą staje się naszą obsesją. Orgazm też wywołuje reakcję biochemiczną - wydzielają się hormony szczęścia, łącznie z oksytocyną odpowiedzialną za przywiązanie, ale również za próg odczuwania bólu.
Żadna z nas nie wie, jaki wpływ może mieć seks na nasze życie. Kobiety rozsądne i mądre mogą totalnie "zgłupieć", kiedy spotkają "tę właściwą osobę", z którą osiągają głęboką cielesną więź, a kobiety, które uprawiały seks w sposób powierzchowny i przypadkowy, mogą stać się uduchowione. Powiem tak: jest się czego bać.
To może od początku. Co to właściwie jest orgazm?
Z greckiego "orgao" oznacza "płonąc gniewem". Z francuskiego "orgasme" - poryw gniewu. Myślę, że bardziej chodzi o ten poryw i płomień niż gniew. Oczywiście istnieje seksuologiczna definicja orgazmu i mogę pani podać.
"To szczytowy moment przeżywania przyjemności seksualnej".
Tak. Ale przekornie powiem: zależy kiedy. W jednym zbliżeniu coś będzie szczytowe, innego dnia lub nocy - coś innego. Wracając do opisów dających pole wyobraźni - mamy przynajmniej trzy bramy i trzy wody, które płyną. Nie mówiąc już o czwartym orgazmie bez stymulacji - psychogennym.
Mogłabym więc wymienić klasyczne objawy, które pozwalają rozpoznać, że to właśnie "to": przejściowy szczytowy stan odczuwania intensywnej przyjemności, zmiana stanu świadomości, niezależne od woli rytmiczne skurcze mięśni dna miednicy, skurcze zwieraczy cewki i odbytu połączone z mimowolnym napięciem mięśni całego ciała.
Orgazm bierze się z pożądania. Żeby pożądać, musimy myśleć o seksie lub/i bliskości. Tu przypomnę: pożądanie można wygasić - możemy wykreślić ten obszar z życia i możemy go obudzić. I nie trzeba wcale być w związku, nie musimy mieć partnera seksualnego, nie musimy myśleć w sposób pornograficzny, żeby być osobą seksualną.
Druga faza, która wynika z pożądania, to podniecenie. A z narastającego podniecenia pojawia się orgazm, a potem następny i następny. Główna praca, którą możemy wykonać, jest w fazie drugiej. Tu możemy pracować z ciałem, z odrzuceniem blokad i budować relację z partnerem. Mam tu książkę opartą na analizie tantrycznej i chciałam pokazać pani wykresy - przedstawione jest tu dojście do pojedynczego orgazmu, do wielokrotnych orgazmów i do pogłębionego orgazmu, tu zwanego "orgazmicznym ciągiem w górę", podczas którego...
..."rozkosz zalewa mózg".
Oraz "możliwa jest transformacja świadomości, znikanie tożsamości". Pojawia się też określenie "punkt bez odwrotu" - to moment, o którym kobiety mówią, że to "uczucie nie do wytrzymania". I widzi pani - okazuje się, że coś, co uważamy za "nienazywalne", niemożliwe do wyrażenia słowami, jest uniwersalnym doświadczeniem.
Na wykresie zauważy pani, że orgazm pierwszego typu polega na tym, że po chwili szczytu następuje spadek. To orgazm podobny do męskiego. Kobiety, które stymulują łechtaczkę, też mówią o szybkim rozładowaniu napięcia - jak to mówi ktoś, kogo znam: "Kliknę się i już". U kobiety jednak inaczej niż u mężczyzny moment spadku jest krótki i już za chwilę można cały schemat powtórzyć. Jeśli powtórzymy go kilkakrotnie, osiągniemy orgazm wielokrotny - czyli orgazm po orgazmie z przerwami. Jeśli zaś chcemy przeżyć orgazm pogłębiony, trzeba przetrzymać to "uczucie nie do wytrzymania" i wejść na wyższe etapy. Aby uzyskać tego typu podniecenie, najlepiej zacząć od "drażnienia" łechtaczki, która warunkuje obrzmienie całego obszaru warg sromowych, okolic punktu G wewnątrz pochwy i przy ujściu cewki moczowej, czyli całej tzw. platformy orgazmicznej. Wtedy stymulacja pochwy - i punktu G, i punktu A - ma głęboki sens. Rozkosz zaczyna rozprzestrzeniać się od łechtaczki na cały obszar genitalny i przenosi się wzdłuż kręgosłupa, mamy uczucie, że zalewa nam całe ciało. Ma to neurologiczne uzasadnienie - "pulsacja z dołu", czyli to uwrażliwienie przenosi się na korzenie nerwowe wzdłuż całego rdzenia kręgowego aż do mózgu. Wtedy mamy wrażenie, że "rozkosz zalewa nam mózg" - aktywują się połączenia między narządami płciowymi a ośrodkami seksualnymi w mózgu, całe ciało jest całkowicie rozbudzone, jesteśmy w ogniu...
...ogniu gniewu!
Pani żartuje. Wtedy też kobiety przeżywają coś, co opisują jako "zatracenie granic ciała". Ciało staje się jedną wielką strefą erogenną. To dlatego, że jest w tej chwili maksymalnie nastawione na odbieranie zmysłowych bodźców. Doświadczeniem szczytowym może być więc pogłębiona świadomość "rozlania się". Dużo kobiet właśnie to opisuje jako szczytowe doświadczenie, a nie to, co czytamy w podręcznikach i gazetach, że przy orgazmie musi nam pulsować pochwa i odbyt. Dla wielu z nas jest to doświadczenie graniczne, transcendentne, prawdziwie miłosne. Kobiety, które to relacjonują, mówią, że daje to poczucie całkowitego zjednoczenia.
Czyli różnica między orgazmem wielokrotnym a pogłębionym jest taka, że w jednym stawiamy na ilość, a w drugim na jakość.
Tak. Orgazmem wielokrotnym byśmy nazwały tę zdolność, że przechodzimy przez punkt graniczny, następuje spadek, ale po kilku minutach możemy przeżywać kolejny orgazm. Drugi to pogłębianie orgazmu, przejście do stanu podwyższonej energii seksualnej. Pierwszy orgazm przypomina chwytanie, bo chcemy zaspokoić pożądanie, drugi - uwalnianie, ponieważ poddajemy się rozkoszy ukrytej w ciele.
Brakuje nam jednak nomenklatury naukowej, żeby to opisać. Ma to jednak uzasadnienie biologiczne. Orgazm łechtaczkowy to orgazm wsysający - w skutek pulsacji i zaciśnięcia pochwy w środku robi się wolna przestrzeń. Chodzi o to, by wessać nasienie, żeby członek nie wydostał się z pochwy i żeby posługując się taoistycznymi kategoriami wykraczającymi poza naukowość - wciągnąć tę życiodajną męską energię. Podczas drugiego i trzeciego rodzaju orgazmu (z punktu G i z punktu A) kobieta odczuwa napięcie w wypieraczach, podobne do wrażenia, jakby chciała oddać mocz. Najkorzystniejsze pozycje dla kobiety do stymulacji punktu A, to kiedy leży z nogami do góry lub ma stosunek od tyłu - kiedy dochodzi do bardzo głębokiej penetracji i penis dotyka szyjki macicy. Przy obu stymulacjach pochwy - płytszym czy głębszym - może dochodzić do kobiecego wytrysku. Z opisów wynika, że orgazmowi tego typu towarzyszy stan całkowitej relaksacji, niemal normalne tempo pracy serca i uczucie poddania się. Rozkosz odczuwana jest bardzo głęboko i jest bardziej rozmyta. Dlatego bardziej przypomina uwolnienie niż chwytanie. Można powiedzieć w uproszczeniu, że biorąc pod uwagę reakcje neuromięśniowe, to pierwszy typ orgazmu jest bardziej instynktowny i prokreacyjny, drugi i trzeci - bardziej zmysłowy i więziotwórczy. Pierwszy łączy się z zaspokajaniem apetytu, drugi i trzeci - z delektowaniem się. I głupie byłoby stwierdzenie, który jest lepszy.
Z jakim partnerem doświadczymy orgazmu wielokrotnego?
Z takim, który jest zainteresowany seksualnym rozwojem. Mężczyźni, którzy mają wiedzę na temat seksualności kobiety i pragną bliskości, relacjonują kobiecy wytrysk, wielokrotny lub pogłębiony orgazm jako bardzo silne i poruszające seksualnie i duchowo doświadczenie. Wymieniają takie określenia, jak: poruszające przeżycie, inna jakość, odkrycie seksu, czułość, jedność, miłość.
Większość kobiet doświadcza pogłębionego orgazmu z bardzo bliską osobą, najbliższą duchowo. Życie nas czasami zaskakuje i przeżywamy je niekoniecznie z osobą, która jest naszym partnerem życiowym lub/i ojcem naszych dzieci, i wtedy dzieje się dramat. Inne kobiety wręcz przeciwne - doświadczają go z osobami, z którymi nie są związane. Doświadczana wtedy bliskość nabiera charakteru uniwersalnego. W naszej kulturze nie jest to forma rozumiana, ponieważ nie mieści się w systemie wartości. Jeszcze inne kobiety odkrywają ten typ orgazmu bardziej świadomie i takie powiedzą: "Najpierw poznaj samą siebie, a potem wybierz właściwego człowieka". Nie będę ukrywać, że zachęcam do tej drogi. Na przykład istotne znaczenie dla łatwości osiągania orgazmu ma kurczliwość mięśnia łonowo-guzicznego (mięśnie Kegla), czyli warto go ćwiczyć pod tym kątem. Znajomość własnego ciała plus dobra i dojrzała relacja są najlepszym składem.
A dokładniej to, co należy zrobić ze sobą?
Lekceważone, niekiedy ośmieszane lub pornografizowane kwestie techniczne mają znaczenie. Potwierdzają to badania, ponieważ okazuje się, że dla przeżywania samego orgazmu większe znaczenie ma rodzaj i czas stymulowania pochwy niż same pieszczoty. Warto więc by było lepiej ją poznać pod tym kątem... Ważna jest wiedza anatomiczna - kobietę chętną do pracy nad sobą poprosiłabym, by obejrzała w lusterku łechtaczkę, zobaczyła, co się z nią dzieje w stanie podniecenia, spróbowała zacisnąć na jednym lub dwóch palcach mięśnie Kegla, poszukała punku G (lekko chropowate wybrzuszenie, około 2 cm na przedniej ścianie pochwy), wyczuła palcem szyjkę macicy, bo samej szyjki się nie czuje, i za pośrednictwem dotyku odnalazła na przedniej ścianie wrażliwy punkt AFE. Bez skrępowania. Żeby poszukała przyjemności seksualnej w swoim ciele. A potem - żeby nauczyła tego swojego ukochanego. Gdy nadchodzi orgazm, możemy kurczyć mięśnie Kegla, stymulujące jest również wydawanie odgłosów, które uwalniają emocje i uruchamiają przeponę, możemy pracować z oddechem, szukać optymalnych pozycji ułożenia ciała. Chodzi o to, by fala pożądania szła z dołu do góry, z genitaliów do mózgu.
Czy nie ma niebezpieczeństwa, że kobieta przyzwyczai się do swojego stylu stymulacji i potem będzie jej trudniej osiągnąć orgazm w inny sposób?
Nie demonizowałabym. Przecież nie zawsze mamy ochotę na wino z wysokiej półki albo wyszukaną kolację przy świecach. Schłodzone piwo z pachnącą ziołami pizzą jest gorsze? Orgazm łechtaczkowy też jest dobry. Podstawą jest, powtórzę, odczuwana satysfakcja. Wszystko zależy od sytuacji. No i od osoby, z którą mamy to wspólnie przeżyć. Sądzę, że szybciej możemy uwarunkować się na konkretną osobę niż samą stymulację, jeśli nie będziemy świadome swojego ciała. Wtedy osiąganie tego stanu będzie zależało od partnera - jego nastawienia i umiejętności, a nie od seksualnej relacji opartej na wzajemnym porozumieniu. W tym miejscu jest pora na to, żeby wspomnieć, iż udawanie orgazmu jest nie tylko bez sensu, ale jest niebezpieczne! Wydając z siebie ochy i achy, pomrukując niezgodnie z odczuciami płynącymi z ciała, popełniamy dwa błędy naraz - po pierwsze, nie słuchamy swojego ciała i nie podążamy za rozkoszą, po drugie, u osoby, która chce nam sprawić przyjemność, wzmacniamy niechciane zachowania, które wcale tej przyjemności nie sprawią. Zawiedzione będą obie strony.
Czy pogłębione orgazmy są zarezerwowane dla kobiet dojrzałych? Czy to ma jakiś związek z wiekiem?
I tak, i nie. Ponieważ młoda kobieta jest fizjologicznie i psychicznie przygotowana na tego typu doświadczenie, ale jak z naszej rozmowy wynika, jest tyle innych czynników, które to warunkują... Potencjalnie jest więc gotowa, ale często nie zna jeszcze reakcji swojego ciała, nie ma wystarczającego dystansu do kwestii związanych z ciałem i odmiennością płci, boi się otwartości seksualnej, dialogu, no i nie spotkała "właściwej osoby". Dużo zależy od wychowania: życiowych scenariuszy kobiet z rodziny - babć i matki, postawy ojca wobec seksualności matki, a potem własnych doświadczeń, jakie sobie same fundujemy i jakie los przynosi...
Wspomniała pani o czwartym orgazmie - psychogennym. Od samego myślenia można go dostać?
Jak najbardziej! To zjawisko znane od tysięcy lat. O wiele częściej rejestrowane u kobiet niż u mężczyzn. Kobiety czasami doznają orgazmu nieświadomie, we śnie, kiedy kontrola jest wyłączona - ośrodki odpowiedzialne za reakcje seksualne w mózgu wysyłają sygnały do ośrodków niżej i na poziomie genitalnym kobieta zaczyna reagować. Ale nawet siedząc na tarasie i pijąc kawę, możemy wyobrażać sobie takie rzeczy, które wywołają lubrykację, prawda? To oczywiście nie jest orgazm, ale być może dlatego, że się wtedy kontrolujemy, czując pewną nieadekwatność sytuacji. Jednak niektóre kobiety, które są bardzo zakochane i myślą o partnerze, są w stanie to przeżyć. Lub w relacji psychicznie intymnej, ale takiej bez dotykania. W pewnych sytuacjach patrzenie sobie w oczy i tajemne słowa mogą być stokroć bardziej stymulujące niż nie wiadomo jak wprawny penis lub dłoń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|