|
ŚWIATOWID czyli ... obserwator różnych stron życia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 22:29, 17 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
skrzydlata napisał: | Zagnałeś mnie w kozi róg
|
Nie miałem takiego zamiaru.
To tylko zwykła konstatacja faktów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 9:11, 04 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Skandal w szwedzkim rządzie:
Polityk całowała się z dziennikarzem
W szeregach szwedzkiego rządu wybuchł skandal. Powodem jest zdjęcie, które paparazzi zrobili sekretarz stanu w kancelarii premiera, Ulrice Schenstroem.
Widać na nim, jak w godzinach pracy pani sekretarz całuje się z dziennikarzem oraz spożywa alkohol. Fotografia wywołała wielkie oburzenie w całej Szwecji. Ulrica Schenstroem podczas służbowego dyżuru spotkała się w restauracji z zaprzyjaźnionym dziennikarzem telewizji TV4. Para piła wino i piwo oraz całowała się. Spotkanie zostało zarejestrowane przez fotoreportera popołudniówki "Aftonbladet". Zdjęcie ukazało się w gazecie.
Zachowanie bliskiej współpracowniczki premiera Fredrika Reinfeldta szwedzcy publicyści uznali za skandal. Według tamtejszych standardów, politycy nie powinni utrzymywać prywatnych relacji z dziennikarzami. Natomiast picie alkoholu z reporterem w godzinach pracy może być uznane za próbę przekupstwa.
Ulrika Schenstroem podała się do dymisji. Jej przyjaciel wziął urlop.
Nie wiadomo po jaką cholerę, bo moim zdaniem, skandalem jest robienie ... skandalu z tych prozaicznych w gruncie rzeczy zachowań.
Oj jak chciałbym aby kiedyś, ktoś ujawnił panującą zgniliznę w świecie tych medialnych moralistów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
skrzydlata
Dołączył: 29 Wrz 2007
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:42, 04 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że tak. W końcu człowiek jest tylko człowiekiem.
Ale skoro mają tam swoje normy, powiedzmy moralne, to chyba popełnili błąd, że spotkali się w czasie pracy i w publicznym miejscu.
Nawiasem mówiąc nie wiem czy się dziwić takiemu podejściu społeczeństwa, w którym nawet dzieci mogą podkablować swoich rodziców.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 13:47, 04 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
skrzydlata napisał: | Ale skoro mają tam swoje normy, powiedzmy moralne, to chyba popełnili błąd, że spotkali się w czasie pracy i w publicznym miejscu.
|
A ja tam błędu ... nie widzę bo to, że spotkali się w miejscu za przeproszeniem ... publicznym, świadczy o ... czystości intencji
A oto bohaterowie tej nagonki
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
skrzydlata
Dołączył: 29 Wrz 2007
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:22, 04 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Żeby było jasne - nie popieram tej nagonki. Zaś "bohaterowie" wytrąciliby argument z ręki spotykając się o innej porze.
No chyba, że chodziło o to, żeby zostać..... przyłapanym (cóż za okropne słowo!). Ale to wydałoby mi się szyte już zbyt grubymi nićmi.
Masz rację wytykając ludziom tą fałszywą moralność. Jak to było z tym kamieniem...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 22:26, 04 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
skrzydlata napisał: | Żeby było jasne - nie popieram tej nagonki.
Jak to było z tym kamieniem...? |
Nie śmiałbym myśleć inaczej co do tej nagonki
A z tym kamieniem to było tak :
Żydzi mają ukamienować Magdalenę. Nagle wychodzi przed nich Jezus i mówi:
- Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci w nią kamieniem.
Nagle leci kamień i TRACH... w Magdalenę prosto w czoło !!!!
Jezus odwraca się i mówi:
- Matko, jak ty mnie czasami denerwujesz...
Ach te ... kobiety / niektóre/
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ahron
Dołączył: 17 Sty 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie 23:09, 27 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Z tego powodu przenigdy nie chciałbym być osobą publiczną .Choć władza jest dla kobiet afrodyzjakiem :).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 23:14, 27 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Ahron napisał: | Choć władza jest dla kobiet afrodyzjakiem :). |
Dobrze, że ... nie tylko władza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 22:18, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Miłość .... wzbogaca
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 12:35, 10 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Q....rczę. Czy to możliwe????
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 15:10, 28 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Kiedyś pewien baca zapytany o zdanie na temat aktualnego zdarzenia powiedział: nie powiem wam ani … siak, ani…owak
Bo jak powiem siak, to wy pomyślicie owak, a jak powiem owak, to wy pomyślicie … siak.
Ale co mi tam. Co wam powiem to wam powiem.
Sprawa Marcinkiewicza.
Ja nie lubię tego pajaca, ale jako chłopowi nie odmawiam prawa do kierowania swoim życiem uczuciowym, podobnie zresztą jak każdej kobiecie, albowiem w tej dziedzinie życia, niezbadane są wyroki Opatrzności.
Nie mniej zastanawiam się, co kieruje młodą, wolną, atrakcyjną i jak się wydaje sympatyczną dziewczyną, że poważnie traktuje związek z cudakiem, który nie tylko ma dawno z przysłowiowej górki, poważne zobowiązania moralne i materialne a na dodatek w wiecznym ... rozkroku balansuje na politycznej linie.
Znając z grubsza krążące opinie o życiu uczuciowym dzisiejszych trzydziestolatków, wydaje się że jedynym usprawiedliwieniem dla niej to byłaby potrzeba zaspokojenia tylko …sexu, bo o władzę i pieniądze będzie raczej trudno.
A że oboje w tym przypadku nie mają wyobraźni to już … inna historia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 19:04, 25 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Perwersyjne sekrety polityków
Czy wiecie, co łączy Hermanna Goeringa, Edgara Hoovera i Rudy'ego Giulianiego? Nigdy byście nie zgadli. Wszyscy trzej lubili przebierać się w damskie ciuszki, dwaj z nich lubili także towarzystwo młodych mężczyzn, przy których udawali dojrzałe i doświadczone życiowo kobiety.
Najbardziej pouczająca lektura na świecie
Kogoś może to zdziwić, ale pamiętniki Alberta Speera należą do najbardziej inspirujących i pouczających książek, jakie zna świat. Opowiadają o tym, w jaki sposób prymitywny obłęd zaraża zdrowych i bądź co bądź inteligentnych ludzi. Jedną z najbardziej interesujących scen w tej książce jest opis wizyty autora w mieszkaniu marszałka Rzeszy, znakomitego pilota i wielbiciela sztuki Hermanna Goeringa. Speer wchodzi do tego lokalu, nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego. Jest to prywatna wizyta ministra w domu innego ministra. Tyle że ten drugi minister przyjmuje pierwszego ubrany w szlafrok koloru lila, na nogach ma lekko rozepchane szpilki i czarne pończochy, pali przy tym papierosa w długiej fifce. Pąs jego pomalowanych ust jest niczym krwawa plama na białej, pokrytej pudrem twarzy. Obaj panowie rozmawiają o przyszłości kraju, którego są ministrami, i żaden z nich nie daje po sobie poznać, że coś tu jest nie tak. Po skończonej rozmowie Speer wychodzi, a Goering oddaje się swoim ulubionym zajęciom.
Nie trzeba było się długo namyślać, żeby zorientować się, że z Goeringiem coś jest nie tak. Miał on potężnie rozbudowane ego i wielkie upodobanie do barwnych, operetkowych strojów. Mundury, w których się pokazywał, szyte były na zamówienie. Były to stroje w kolorach, które szokowałyby nawet w wieku XVIII, a co dopiero w XX, z jego kultem polowego munduru w kolorze feldgrau lub khaki. Ulubionymi barwami marszałka były lila i purpura. Miał ponadto Goring wielką słabość do biżuterii, a zwłaszcza do orderów, którymi obwieszał się, tak jak dziecko obwiesza choinkowe drzewko. Goering miał żonę, która dość wcześnie umarła. Nie ożenił się po raz drugi, ale nikt nigdy nie przyłapał go na randce z przystojnym oficerem Abwehry. Chociaż kto wie? Może przyłapał, tyle że następnego dnia wylądował w Dachau? Faceci pokroju Goeringa mimo swoich dość swobodnych upodobań byli całkowicie pozbawiani poczucia humoru.
Kochanek Hoovera
Kiedy Edgar Hoover rozpoczynał pracę w FBI, była to niewielka i nic nie znacząca organizacja z siedzibą w Waszyngtonie. Jednak gdy Hoover kończył tam swoją karierę, FBI była najpotężniejszą agencją wywiadowczą na świecie, a jej funkcjonariusze chlubili się tym, że potrafią schwytać każdego przestępcę, nie tylko w Stanach, ale także poza ich granicami. Kim był człowiek, który stworzył tak potężne i precyzyjnie działające imperium? Opinia publiczna widziała w im niezwyciężonego w walce z przestępczością stróża prawa, człowieka o poglądach konserwatywnych i tradycyjnych, ostoję moralności i prawości, symbol starej, dobrej purytańskiej Ameryki. W książce Klątwa Edgara napisanej przez Francuza Marca Dugaina wieloletni szef FBI przedstawiony został zgoła inaczej. Książka ta należy ponoć do political fiction, ale opisuje sprawy, które są jak najbardziej niefikcyjne. Według autora wieloletni współpracownik Hoovera Clyde Tolson był jednocześnie jego kochankiem. Hoover miał do niego bezgraniczne zaufanie i tylko on znał wszystkie sekrety FBI. Nakręcono nawet dokumentalny film na temat podwójnego życia Edgara Hoovera. Możemy tam obejrzeć, jak szef FBI spotyka się z dwoma młodymi mężczyznami. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale Hoover występuje w kobiecym stroju i prowadzi z chłopakami coś na kształt flirtu.
Tolson, najbliższy współpracownik szefa FBI, spędzał z nim właściwie cały czas. Obaj panowie razem pracowali i razem jeździli na wakacje. Nigdy lub prawie nigdy nie rozstawiali się na dłuższy czas. Rewelacje te dostępne są w księgarniach i telewizji i na razie nikt nie zdecydował się ich zdementować ani nie pozwał do sądu twórcy filmu i autora książki. Także za czasów Hoovera nikt nie odważył się zwrócić mu uwagi, że prowadzi podwójne życie. Hoover bowiem stworzył nie tylko najsprawniejsze policyjne imperium, ale także najbogatszą kartotekę grzeszków, świństw i życiowych pomyłek, jakich dopuszczali się wielcy tego świata i wielcy Ameryki. Miał to wszystko zgromadzone w swoim biurze, w bardzo profesjonalnie zorganizowanym archiwum. Po jego śmierci część tych papierów została zniszczona przez sekretarkę. Hoover miał "kwity" na wszystkich, od prezydenta Kennedy'ego, poprzez jego brata Roberta, na ostatnim gubernatorze stanowym kończąc. Właściwie do śmierci nie było na niego mocnych; sam pozostawał przy tym bezkarny i mógł oddawać się swoim pasjom.
Po co faceci to robią?
Półtora roku temu wszyscy mogli oglądać filmik przedstawiający Rudolfa Giulianiego w długiej sukni koloru lila (zmówili się, czy co?), jak przechadzał się po sklepie z biżuterią i wybierał dla siebie kolczyki, dyskutując z jakimś obleśnym rudzielcem. Człowiek od razu zaczyna się zastanawiać, po co oni to robią? Co takiego musi tkwić w głowie dorosłego mężczyzny, żeby zachowywał się w ten sposób i jeszcze robił z tego widowisko.
Zastanawiające jest także to, że do owych wygłupów skłaniają się najczęściej mężczyźni, którzy zajmują jakąś pozycję w polityce. Giuliani zdobył popularność, a nawet sławę jako burmistrz Nowego Jorku, który skutecznie uporał się z przestępczością w tym mieście. Zajął się nie tylko wystającymi na rogach ulic szczeniakami, którzy grabili przechodniów, ale także grubymi rybami z Wall Street. Jemu pierwszemu się to udało, na fali tego sukcesu popłynął w świat. Był nawet w Polsce z serią odczytów na temat metod zaprowadzania porządku i prawa w wielkich aglomeracjach miejskich. Wykłady te nie zgromadziły jednak takiej publiczności, jak się spodziewano. Potem Giuliani kandydował na prezydenta USA z ramienia Partii Republikańskiej. Otwarcie mówiło się, że nie jest on prawdziwym republikaninem, tylko atrapą. Głosił bowiem rzeczy, które wśród twardych republikanów nie uchodzą - na przykład prawo do aborcji i swobodę zachowań seksualnych. Jego kandydatura została szybko pogrzebana i nie wiadomo, czy krótki filmik, w którym widzimy go jako drag queen, nie był ostatnim gwoździem do trumny jego kandydatury.
Znawcy amerykańskiej polityki twierdzą jednak, że Giuliani nigdy nie miał szans na to, bo zostać prawdziwym politykiem. Fotel burmistrza Nowego Jorku to był szczyt jego możliwości. Jego ojciec, o czym Rudolf wspominał nader rzadko, zajmował się ściąganiem długów na polecenie mafii w latach 40. Ludzie z takimi koneksjami rodzinnymi nie mogą być poważnymi kandydatami na prezydenta USA. Jaka jest prawda, tego do końca nie wiadomo, pojawiały się bowiem opinie, że drag queen w lilowej sukni, który wybiera sobie biżuterię, to wcale nie Giuliani, tylko ktoś bardzo do niego podobny, a cała afera z przebierankami to zemsta wrogów byłego burmistrza, wśród których na pierwszym miejscu znajduje się jego była żona wielokrotnie zdradzana z sekretarką.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 19:14, 15 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Nimfomanki i zabójczynie: kobiety u władzy (cz. 1)
Perwersyjny seks i brutalne zabójstwa – takie były metody, jakimi przez kolejne wieki kobiety walczyły o władzę.
Przedstawiamy sylwetki najsłynniejszych politycznych lubieżnic.
Kleopatra –
antyczna femme fatale
Jak większość wielkich władczyń, Kleopatra VII nie miała łatwego dzieciństwa. Od kilku wieków w jej rodzinie praktykowano zwyczaj zawierania kazirodczych małżeństw. Królewnę wydano więc za mąż, za młodszego o siedem lat brata, Ptolemeusza XIII.
Jakimś cudem ród Ptolemeuszy nie pogrążył się w morzu mutacji genetycznych. Niewykluczone, iż powodem takiego stanu rzeczy był fakt, iż kolejne Kleopatry oddawały się wszystkim, tylko nie swoim poślubionym braciom. Siódma królowa Egiptu z dynastii Ptolemeuszy przebiła jednak w erotycznych wyczynach wszystkie swoje poprzedniczki. A co więcej – uczyniła ze swej seksualności podstawowy polityczny oręż. I wprawdzie ostatecznie wszelkie jej plany poniosły porażkę, lecz dzięki powabom swego ciała Kleopatra zmieniła losy świata.
Po śmierci ojca Kleopatra bardzo szybko pokłóciła się z bratem-mężem i uciekła z Aleksandrii, by formować własne wojska w celu zdobycia tronu. Kiedy przybyła pod miasto w egipskie sprawy wmieszali się nagle obcy – Rzymianie.
Mały Ptolemeusz dokonał kilku błędnych wyborów (np. zabił Pompejusza, a następnie chciał zabić Cezara) i szybko wypadł z gry, tonąc w wodach Nilu. Tymczasem jego siostra triumfowała. Kleopatra uwiodła Cezara, gdy tylko przybył on do Aleksandrii. Ponad dwukrotnie starszy, niezwykle inteligentny polityk kompletnie zwariował na punkcie egipskiej dwudziestolatki. Uczynił ją królową (chociaż musiała oficjalnie wyjść za mąż za jeszcze młodszego brata) i spłodził z nią syna – Cezariona.
Kiedy Cezar wrócił do Rzymu, Kleopatra podążyła za nim, budząc przerażenie wśród elit politycznych Imperium. Zapewne to właśnie obecność egipskiej królowej przyspieszyła decyzję o zamachu na Juliusza. Chodziło nie tylko o strach przed ambicjami Cezara. Egipt nie mógł być samodzielny (a to obiecywał Kleopatrze Cezar), gdyż kraj ten miał stać się spichlerzem dla Rzymu.
Po zabójstwie kochanka i patrona, Kleopatra pośpiesznie uciekła z Rzymu do Aleksandrii. Na wszelki wypadek zabiła swojego aktualnego brata-męża, czyniąc oficjalnym władcą Egiptu syna. Następnie uważnie obserwowała trwającą między Rzymianami wojnę domową. W końcu wybrała nowego protektora dla siebie i Egiptu – Marka Antoniusza.
Antoniusz, przyjaciel Cezara, początkowo nie lubił Kleopatry. Uważał (całkiem słusznie), że to ona sprowadziła nieszczęście na Juliusza. Gdy jednak królowa pojawiła się w Tyrze, gdzie akurat rezydował, wszelkie wątpliwości znikły. Piękna Egipcjanka omotała kolejnego Rzymianina.
Związek Kleopatry z Antoniuszem trwał 10 lat. W tym czasie para doczekała się trójki dzieci, którym przydzielono należące dawniej do Rzymu terytoria. De facto ziemie te stawały się częścią Egiptu, czym jednak Marek Antoniusz już się niezbyt przejmował. Był coraz bardziej zadurzony w królowej. Ta zaś bez skrupułów wykorzystywała wpływ na Rzymianina. Skłoniła go nawet do zamordowania swej siostry – tym samym stała się ostatnią żywą spośród dzieci Ptolemeusza XII.
Wszystkie wielkie plany Kleopatry i Antoniusza upadły w 31 roku przed naszą erą. Wtedy to, podczas morskiej bitwy pod Akcjum Kleopatra spanikowała i rzuciła się do ucieczki, pociągając za sobą egipską flotę. Ludzie Antoniusza zostali zmasakrowani przez żołnierzy Oktawiana.
Kochankowie dotarli do Egiptu, gdzie jednak szybko dopadły ich wojska zwycięzcy. W oblężonej Aleksandrii Kleopatra ostatni raz spróbowała użyć swego wpływu na mężczyzn. Najpierw namówiła Antoniusza do samobójstwa, tłumacząc mu (zresztą słusznie), iż wszystko już stracone. Marek rzucił się na miecz, wierząc w zapewniania ukochanej, że ona też idzie się zabić. Tymczasem Kleopatra popędziła do Oktawiana, chcąc trzeci raz powtórzyć tę samą sztuczką. Niestety dla niej, Oktawian okazał się odporny na wdzięki egipskiej królowej. Kobiecie faktycznie pozostało tylko popełnienie samobójstwa. Dała się ugryźć kobrze.
Teodora – pierwsza feministka
Święta Kościoła Prawosławnego Teodora, władczyni Cesarstwa Bizantyjskiego i żona cesarza Justyniana zaczynała swoją karierę na początku VI wieku naszej ery jako coś w rodzaju współczesnej striptizerki. Tak przynajmniej twierdził bardzo jej niechętny historyk Prokopiusz z Cezarei, który z perwersyjną dokładnością zapisywał plotki na temat cesarzowej. Jego „Historia sekretna” miejscami ociera się o porno:
Nieraz obnażała się nawet w teatrze, na oczach wszystkich widzów, za cały ubiór mając przepaskę na biodrach, nie dlatego bynajmniej, że krępowała się także i to ludziom pokazać, lecz ponieważ nikomu nie wolno tam było wejść zupełnie nago, bez chociażby takiej osłony. W tym stroju rzucała się na ziemię i leżała na wznak, a przeznaczeni do tego służący sypali jej na srom jęczmień, który ziarenko po ziarenku wydziobywały stamtąd gęsi, specjalnie do tego celu trzymane.
Całkiem możliwe, że młoda Teodora spodobałaby się Romanowi Polańskiemu:
Do pewnego czasu, zanim dojrzała, Teodora nie mogła spać z mężczyzną jak dorosła kobieta, ale już wtedy uprawiała niejako męskie stosunki z różnymi łajdakami – i to niewolnikami, którzy towarzysząc swym panom do teatru wykorzystywali okazję na tego rodzaju bezeceństwa; i dużo czasu spędzała w burdelu wystawiając swe ciało na te sprzeczne z naturą praktyki.
Teodora była również prekursorką konkursów na bicie seksualnych rekordów:
Nieraz zjawiała się na składkowych biesiadach w towarzystwie dziesięciu czy kilkunastu doskonale zbudowanych młodzieńców, których jedynym zajęciem była rozpusta, i całą noc spędzała ze współbiesiadnikami w łóżku, a kiedy już wszyscy mieli tego dosyć, szła do ich niewolników — a było ich ze trzydziestu — i parzyła się z każdym z osobna, l tak zresztą nie była syta tego bezeceństwa.
Jak taka kobieta została cesarzową? Po latach burzliwej młodości, Teodora nawróciła się na chrześcijaństwo i przybyła do Konstantynopola, gdzie została… tkaczką. Tam zawróciła w głowie mężczyźnie z cesarskiego rodu Piotrowi Sabbatiusowi. Piotr tak oszalał na punkcie Teodory, że doprowadził do zmiany prawa nakazującego arystokratom żenić się z kobietami równymi sobie.
Sabbatinus już w dwa lata po ślubie został koronowany na cesarza jako Justynian I. Jego zona zaś okazała się niezwykle zdolną i odważną kobietą. Podczas buntu wzniesionego przez wrogów Justyniana powstrzymała męża przed ucieczką z pałacu tupiąc nogą i krzycząc, że korony nie zamierza oddawać. Posiadając wielki wpływ na swojego mężczyznę, Teodora skłoniła go do wprowadzenia przepisów znacznie poprawiających los kobiet w Cesarstwie.
Zachęcony przez żonę, Justynian zakazał zabijania żon zdradzających mężów.
Równocześnie wprowadził karę śmierci za gwałt – i to gwałt na kobiecie nawet najniższego stanu. Cesarz zakazał też umieszczania aresztowanych kobiet w więzieniach razem z mężczyznami, co było dotychczas powszechną praktyką.
Przede wszystkim zaś, Teodora skłoniła męża do rozpoczęcia walki z prostytucją. Sama wykupiła wszystkie prostytutki z konstantynopolskich burdeli, a następnie doprowadziła do zamknięcia (czy raczej zdelegalizowania) wszystkich domów publicznych w Cesarstwie. Najwyraźniej Teodora chciała ustrzec inne dziewczyny od losu, który był jej udziałem.
Seks, śmierć, władza. Przedstawiamy drugą część opowieści o najsłynniejszych politycznych lubieżnicach.
Lukrecja Borgia – kurtyzana w służbie papieża
Córka papieża Aleksandra VI nie była władczynią imperium. Panowała tylko w niewielkim księstwie Ferrary. Odegrała jednak wielką rolę w politycznych działaniach swej potężnej rodziny. Rolę, która na zawsze przyniosła jej miano
kobiety zepsutej do szpiku gości.
Niemal od urodzenia Lukrecja była traktowana jako towar. Cóż, na początku XVI wieku (i nie tylko wtedy) taki był los dobrze urodzonych panien. Jej ojciec, kardynał, a następnie papież przestawał ją niczym pionek na dynastycznej szachownicy. Pierwszy raz Lukrecja została poślubiona w wieku 12 lat. Potem miała jeszcze dwóch mężów, w tym księcia Ferrary.
Znudzona swym ustawionym życiem, wikłała się w liczne romanse. Niewykluczone zresztą, że i one były realizacją rodzinnych planów
. Ciało Lukrecji bywało zapłatą za usługi
czynione Borgiom przez włoskich arystokratów. Księżna mogła być wiec kurtyzaną, której płacono nie pieniędzmi, a politycznymi wpływami.
Opinię Lukrecji popsuli przede wszystkim historycy czasów oświecenia. Chcąc przedstawić Kościół w jak najczarniejszych barwach, skupili się właśnie na papieżu Aleksandrze VI oraz jego rodzinie. Według nich, w wieku 20 lat Lukrecja wzięła udział w wielkiej orgii u swojego brata. To wydarzenie przyczyniło się do powstania plotki o kazirodczych stosunkach między Borgiami. Nie tylko między rodzeństwem, ale i między ojcem a dziećmi.
Kolejnym słynnym mitem (a może nie mitem?) było przypisanie Lukrecji roli zawodowej morderczyni. Miała uwodzić mężczyzn po to, by podawać im truciznę.
W XIX wieku katoliccy badacze próbowali przedstawić Lukrecję w lepszym świetle. Pisano o jej działalności charytatywnej oraz sukcesach w administrowaniu księstwem. Wskazywano na jej religijność, świadczącą rzekomo o braku pociągu do rozpusty.
Jak było naprawdę? Tego już się raczej nie dowiemy. Faktem jest jednak, iż czarna legenda
Lukrecji okazała się trwalsza od białej. Ale może takimi wolimy widzieć kobiety uwikłane w historię?
Katarzyna II Wielka caryca rozpusty
Przyszła caryca Katarzyna, niemiecka księżniczka Zofia Augusta Fryderyka nie była ładną kobietą – nawet według specyficznych osiemnastowiecznych kanonów urody. Jednakże w niczym nie przeszkadzało jej to uwodzić i wykorzystywać mężczyzn. Dzięki swej bezwzględności i żelaznej konsekwencji stała się wybitną władczynią. Zdobyła tron carów, uratowała dziedzictwo Piotra I Wielkiego, umacniając rolę Rosji jako mocarstwa. Skutki jej działań Europa (a zwłaszcza Polska) odczuwa do dziś.
Jak wiele podobnych sobie kobiet, Katarzyna z równą ochotą popychała mężczyzn do zabijania co uprawiała z nimi seks. Najwięcej korzyści przyniosło jej zabójstwo męża – cara Piotra III. Cesarza zamordowali w 1762 roku oficerowie kierowani przez księcia Grigorija Orłowa, kochanka i ówczesnego głównego faworyta cesarzowej. Po usunięciu małżonka, Katarzyna przejęła pełnie władzy i dzierżyła ją przez ponad 30 lat. W tym czasie otoczyła się prawdziwym haremem mężczyzn – im sama była starsza, tym jej kochankowie młodsi. Z czasem na jej dworze wykształcił się system, jakbyśmy mówili, castingów. Przecież mężczyźni nie mogli trafiać do sypialni carycy bez przetestowania.
Dlatego kandydat na nowego faworyta musiał przejść erotyczną selekcję dokonywaną przez zaufane damy dworu.
Pod względem politycznym najważniejszym romansem Katarzyny był ten, który nawiązała jeszcze przed wstąpieniem na tron. W 1757 roku do jej łóżka trafił polski arystokrata, książę Stanisław Poniatowski. Niestety dla Polski, Poniatowski zakochał się w Katarzynie i nigdy nie wydostał spod jej zgubnego uroku. Ona, rzecz jasna, świetnie wykorzystała swój wpływ na słabego mężczyznę. Najpierw uczyniła swego kochanka królem, następnie umiejętnie im sterowała.
Dlaczego Katarzyna z taką łatwością potrafiła uzależniać od siebie mężczyzn? Jak wiemy, pięknością nie była. Posiadała jednak dwie istotne cechy: inteligencję oraz brak seksualnych zahamowań.
Dowodem inteligencji Katarzyny (poza jej oczywistymi osiągnięciami politycznymi) była chociażby jej wieloletnia korespondencja z Wolterem. Słynny francuski filozof jest uważany za piewcę wolności. Tymczasem uwielbiał despotyczna Katarzynę, był pod wrażeniem jej intelektu i wspierał ją w szczytnym dziele likwidacji Rzeczpospolitej.
Co do seksu, to powszechnie było znane jej zamiłowanie do łóżkowych ekstrawagancji. Nie ograniczały się one wyłącznie do uprawiania miłości w pozycji „na jeźdźca” (uważanej wówczas za bezbożną i niemoralną). Caryca posuwała się ponoć do wszelkich eksperymentów, z zoofilią włącznie. Plotkowano, że w pałacu ma specjalną konstrukcję służącą spółkowaniu z ogierami. Dlatego też po jej śmierci uznano, że bez wątpienia zgon carycy spowodował jakiś seksualny eksces.
W rzeczywistości Katarzyna zmarła na zawał. Jednakże nawet wielu poważnych historyków przytacza bardziej pikantną wersję wydarzeń z 17 listopada 1796 roku. Carycę miało rzekomo zabić sprężynowe ostrze ukryte w jej sedesie…
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 20:13, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
TOP-100 sexy sportsmenek.
Nie ma ani jednej Polki - skandal!
Pod lupę wzięto 30 dyscyplin i 50 lat wstecz. Skowrońska, Włoszczowska, Barańska? O nich najwyraźniej zapomniano!
Amerykański serwis bleacherreport.com znany jest z publikowania rankingów, w szczególności dotyczących urody sportsmenek. Często na łamach Sportfana powołujemy się na nie, bo bije z nich pięknem, seksapilem, czyli tym, co tylko kobiety wnoszą do sportu.
Tym razem musimy jednak kolegom zza Oceanu wystawić najgorszą ocenę z możliwych - o tym jednak na końcu. Blecherreport.com opublikował właśnie ranking 100 najseksowniejszych sportsmenek świata wszech czasów. Autorzy wzięli pod lupę 30 dyscyplin i zawodniczki, które rywalizowały i rywalizują na sportowych arenach na przestrzeni ostatnich 50 lat.
Królową seksu wśród sportsmenek wybrano paragwajską oszczepniczkę Leryn Franco.
Emanuje seksem nawet wtedy, gdy rzuca oszczepem - napisano w uzasadnieniu.
Na dalszych pozycjach rankingu znalazły się kolejno: golfistka Blair O'Neal, była tenisistka Anna Kurnikowa oraz seksowne pływaczki synchroniczne z Brazylii - siostry Feres.
ZOBACZ fotki najseksowniejszych sportsmenek - według bleacherreport.com .
[link widoczny dla zalogowanych]
Faktycznie ...skandal
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 19:17, 08 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Jak zarabiają polskie studentki?
Żadna praca nie hańbi, jeśli dobrze płacą. Można walczyć w kisielu, tańczyć w nocnym klubie, rozdawać ulotki bądź paradować z odsłoniętym biustem w niemieckiej restauracji.
Każdy z Was co najmniej raz natknął się w supermarkecie na dziewczyny z promocji. Tak, to właśnie te, które z uśmiechem na twarzy proponują żółte sery, buliony, czekolady i wędliny. Czasem trafi się coś z kuchni włoskiej. Średnio studentki pracują na promocjach 15 dni miesięcznie. Nie jest to zbyt wyczerpująca fizycznie praca, ale wymaga poświęcenia i odstania na sklepowych działach kilku godzin. Pół biedy, jeśli można pracować w cywilnym ubraniu. Gorzej, jeśli pracodawca wymaga od studentek przywdziania służbowego stroju - dorabianie w stroju kurczaka to zajęcie dla najwytrwalszych.
Rzesze pięknych, polskich studentek pracują w restauracjach i barach. Niektóre z nich paradują między knajpianymi stolikami pół nagie. I wcale się tego nie wstydzą. Jeszcze kilka miesięcy temu vis a vis Kościoła Świętego Krzyża w Warszawie funkcjonowała restauracyjka, której młode pracownice serwowały hamburgery w wyjątkowo krótkich spodenkach. Knajpa jakiś czas temu zamknęła swoje podwoje. Widocznie ubiegłoroczna zima dała się jej właścicielom we znaki. A przy pół-nagich kelnerkach trzeba grzać. I to na maksa.
Niektóre studentki na pytanie o pracę odpowiadają wprost: "Dobra, to później pójdę do burdelu albo sobie znajdę sponsora. Żeby pracować tam najpierw muszę mieć pieniądze, żeby się ubrać i pomalować, wiec gdzie mogę wcześniej rozpocząć prace?" - pisze na jednym z internetowych forów Bezrobotna. Jej wypowiedź nie napawa optymizmem - skuszone szybkim (i łatwym) zarobkiem studentki często decydują się uprawianie prostytucji. Podobno w tym zawodzie można zarobić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych na czysto. Po odliczeniu opłat za "ochronę" i czynszu za miejsce spotkań z klientelą. Pracujące w tej branży studentki raczej nie decydują się na uprawianie seksu we własnych domach - to ryzykowne - zawsze istnieje ryzyko, że klient nie zapłaci. A wtedy bez "ochroniarza-opiekuna" się nie obejdzie.
Dlaczego studentki decydują się na taką formę zarobkowania? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Ale gros z nich robi to dla pieniędzy. Wielkie ośrodki akademickie kuszą dobrymi, markowymi sklepami a za kieszonkowe od rodziców i stypendium socjalne ciężko sobie wymarzone gadżety kupić.
Bycie prostytutką dla wielu studentem jest jednak na tyle upokarzające, że decydują się na sponsoring. To taka nowoczesna forma spotkań za pieniądze a sponsorowane nigdy nie nazwą się "prostytutkami". A ogłoszeń od poszukujących sponsora jest w sieci na pęczki. "Jestem młodą, 22 letnią studentką która bardzo chętnie pozna jednego mężczyznę z klasą, zamożnego,przy którym choć chwilę będę mogła poczuć się jak 100% kobieta. Lubie być rozpieszczana przez mężczyznę ale w zamian daje tez dużo od Siebie. Na deser dodam ze świetnie masuje. Zależy mi na stałym dyskretnym układzie z jednym mężczyzną, który zostanie moim przyjacielem oraz podpora finansową" - anonsuje się adeptka uczelni z Dolnego Śląska. Takich jak ona są setki.
Odejdźmy od miłości za pieniądze. Wcale nie wrzucamy wszystkich studentek do jednego kotła ale jedno jest pewne - w najstarszych zawodach świata żaczki dobrze zarabiają.
Masa studentek udziela korepetycji - a to z angielskiego, a to z polskiego, a to przygotują do ustnej matury z polskiego, napiszą wypracowanie, poprawią błędy w zadaniu z matematyki. Część adeptek uczelni decyduje się na pisanie prac dyplomowych za pieniądze - za kilka tysięcy można kupić od nich dobrze napisaną magisterką na co najmniej "czwórkę". I dopóki na wyższych uczelniach nad Wisłą będą panowały skostniałe, średniowieczne zasady egzaminów magisterskich, dopóty dziesiątki uczelnianych biznesmenek (i biznesmenów) będą w ten właśnie sposób zarabiać. Wszak żadna praca nie hańbi. Jeśli tylko da się z niej godnie wyżyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 22:23, 05 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Nowa Carla Bruni: 27-latka żoną 70-letniego polityka!
Carla, posuń się.
Brazylia ma nową gwiazdę i nie chodzi o właśnie zaprzysiężoną pierwszą kobietę prezydent w tym kraju - Dilmę Rousseff. Podczas ceremonii ludzie patrzyli w inną stronę: na 27-letnia Marcelę Temer, żonę 70-letniego wiceprezydenta Michela Temera.
Ciekawe dlaczego /patrz zdjecia w linku/
Państwo Temer poznali się siedem lat temu, gdy dwudziestoletnia wówczas Marcela (już wtedy vice-miss Sao Paolo) poprosiła przyszłego męża o autograf, a ten poprosił o numer telefonu. Dziś mają dziecko i ubaw z tego, że media zwracają uwagę na różnicę wieku dzielącą małżonków.
W końcu to tylko 43 lata.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 20:30, 31 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Małżeństwo z rozsądku
Miłość? Przereklamowana. Im prędzej zapomnisz o księciu z bajki, tym mniej się w życiu rozczarujesz. Jeśli małżeństwo, to tylko z rozsądku – choć złośliwi mówią, że małżeństwo z rozsądkiem niewiele ma wspólnego. W życiu trzeba umieć się ustawić, również przed ołtarzem.
Małżeństwo z wyrachowania
Agnieszka (32 lata, sekretarka z Krakowa) nigdy z rachunków dobra nie była, a jednak to zimna kalkulacja przywiodła ją przed ołtarz.
- Byłam z jednym facetem przez osiem lat, od początku studiów. Karmiliśmy się miłością jak szczury trutką. Chciałam być jego żoną, nawet się zaręczyliśmy, ale jego to przerosło i uciekł z koleżanką z pracy. Ja zostałam na lodzie, zapłakana i… spłukana.
Moja praca nie była ani ambitna, ani dobrze płatna, więc kiedy zostałam z mieszkaniem i rachunkami do opłacenia, poczułam, że gorzej być nie może. Osiągnęłam wiek, w którym pragnęłam stabilizacji i rodziny. I wtedy pojawił się mój mąż. Pracowaliśmy razem, on jest dziesięć lat starszy, był po rozwodzie i podobnie jak ja chciał się na nowo ustatkować. Jest nie tylko przystojny, ale i dobrze zarabia. Wiedziałam, że przy nim nie zginę, jest we mnie wpatrzony jak w obrazek i wiem, że to ma sens. Może nie kochamy się na zabój, mamy ten etap za sobą, miłość odbiła nam się czkawką i teraz pragniemy szacunku i poczucia bezpieczeństwa, a nie motyli w brzuchu. Jest nam razem wygodnie i dobrze, nie oszukuję się, że pokocham go nad życie, ale zależy mi na nim i wiem, że to wystarczy.
Małżeństwo z wdzięczności
Beata (21 lat, studentka z Wrocławia) śmieje się, że tonący chwyta się… ołtarza. Nie chciała wychodzić za mąż, ale jeszcze bardziej nie chciała być samotną matką bez perspektyw.
- Wpadłam w wieku dziewiętnastu lat, przed maturą. Wiedziałam, że nie dam rady studiować i chować dziecka, zwłaszcza, że jego biologiczny ojciec ulotnił się jak kamfora.
Kiedy zostałam sama, z brzuchem i nic nie wartym świadectwem maturalnym, poznałam mojego męża. Bardzo się we mnie zakochał, od razu uznał moje dziecko za swoje i czułam, jakbym trafiła szóstkę w totka. Pracował, utrzymywał nas, wprowadził do swojego mieszkania i dbał, żeby niczego nam nie brakowało.
Od razu zgodziłam się za niego wyjść, nie mogłam odwrócić się plecami do faceta, który tyle mi dał. Dzięki niemu mogłam kontynuować naukę, każdego dnia dziękuję losowi, że mi go zesłał. Kocham go w dość logiczny i wdzięczny sposób. Czasami mam wyrzuty sumienia, że nie kocham go tak jak on mnie, ale to przychodzi z czasem, nie ma sensu popędzać.
Małżeństwo z potrzeby
Ewa (39 lat, bezrobotna z Zielonej Góry) przyznaje, że na małżeństwo zdecydowała się, by nie musieć dłużej zapożyczać się po znajomych i rodzinie. Miłością, jak mówi, rachunków by nie opłaciła.
- Mój mąż to dobry człowiek. Nie wiem, gdzie on mnie wypatrzył, to taki wykształcony i piękny mężczyzna, z piękną duszą. Ja mam dwójkę dzieci, kiedy go poznałam, nie miałam pracy ani pieniędzy na czynsz. On podał mi rękę, spłacił długi i jeszcze poprosił, żebym za niego wyszła. To była najdziwniejsza i najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Nie muszę się o nic martwić, a on niczego nadzwyczajnego nie wymaga. Kocham go, może nie tak jak kochałam poprzedniego męża, ale z tamtej miłości nic dobrego nie wyszło, oprócz długów.
Można powiedzieć, że wyszłam za mąż z wyrachowania, może wtedy tak myślałam, ale dziś wiem, że mąż jest dla mnie najważniejszą osobą i to nie ma znaczenia, czy kochałam go wtedy czy dopiero teraz. Jesteśmy sobie przeznaczeni.
Małżeństwo ze smutku
Katarzyna (34 lata, dermatolog z Wrocławia) została porzucona przez partnera, wielokrotnie zdradzona. By ukoić swój ból, postanowiła… wyjść za mąż.
- Kiedy mój facet mnie porzucił, niespodziewanie pojawił się mój były, gotów chwytać każdą łzę. To ja go zostawiłam, bo chciałam więcej, lepiej. Doigrałam się. A on czekał, aż mi się noga powinie, żeby wykorzystać szansę i udowodnić mi, że jesteśmy sobie pisani.
Może z początku nie byłam zachwycona jego obecnością, jednak z czasem doceniłam jego zaangażowanie. Przy nim uleczyłam złamane serce, może nie zakochałam się w nim, ale potrzebowałam go. Kiedy mi się oświadczył, byłam zaskoczona, ale jednocześnie nie czułam się na siłach by odmówić – chciałam czuć się kochana i potrzebna, a poza tym chciałam pokazać temu, który mnie oszukiwał, że na niego nie czekam i nie rozpaczam. Chciałam, żeby zobaczył mnie z innym, chciałam pokazać, ile jestem warta i że zasługuję na szczęście, którego on mi nie dał.
Jestem mężatką od trzech lat, uczę się kochać męża, tak jak dawniej, mimo wszystko. Wiem, że nie kierowały mną właściwe emocje, że ten ślub był trochę na wyrost, ale w tamtej chwili chciałam czuć się potrzebna i ważna, zresztą, cały czas tak jest. Zwykle ludzie najpierw zakochują się w sobie, a potem biorą ślub. Ja zaczęłam od końca, a zresztą, już raz go kochałam, więc drugi raz też mogę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Nie 21:06, 06 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Utratą pracy zapłaciła włoska modelka Vanessa Hessler za miłość do syna libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego. Spółka telekomunikacyjna Telefonica poinformowała w Monachium o zerwaniu kontraktu z byłą partnerką Mutassima Kaddafiego.
23-letnia modelka, która jest twarzą kampanii reklamowej oferowanych w Niemczech usług telefonicznych i internetowych "Alice", była przez cztery lata związana z synem libijskiego dyktatora. O swoich uczuciach po śmierci byłego kochanka Hessler opowiedziała w wywiadzie dla włoskiego czasopisma "Diva e Donna", bardzo pochlebnie wyrażając się o rodzinie Kaddafich.
- W takich chwilach wszystko, oprócz Libii, budzi we mnie wstręt - przyznała w rozmowie, którą relacjonują niemieckie media.
Według modelki rodzina libijskiego dyktatora nie była taka, jak przedstawiają ją media. - Poznałam normalnych ludzi - opowiadała. - To my - Francja i Wielka Brytania - finansowaliśmy rebeliantów. Ci ludzie nie wiedza, co robią - dodała. Z synem dyktatora łączył ją "namiętny" związek, rozpadł się jednak jeszcze zanim w Libii zaczęło się powstanie przeciwko reżimowi Kaddafiego.
Rzecznik firmy Telefonica Germany Albert Fetsch powiedział gazecie "Sueddeutsche Zeitung", że spółka zażądała od Vanessy Hessler oświadczenia, w którym wyjaśni ona swoje wypowiedzi. - Do dziś nie otrzymaliśmy takiego oświadczenia. Dlatego postanowiliśmy zakończyć z nią współpracę - dodał
*******
A to co wyżej to nic innego jak przykład ordynarnej .... prostytucji businessowej firmy .... Telefonica Germany
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 18:20, 02 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
"Uważał seks za formę sprawowania rządów". Kobiety Kaddafiego mówią
[link widoczny dla zalogowanych]
Gdy ujrzała w TV zabitego Muammara Kaddafiego, Soraya poczuła gniew - na to, że człowiek, który ją zniewalał, upokarzał i gwałcił, nie odpowiedział za to. Na libijskim dworze działała sitwa - dyplomaci, żołnierze, strażnicy i urzędnicy - której celem było dostarczanie dyktatorowi nowych nałożnic. W książce "Kobiety Kaddafiego" Soraya opisała, jak - będąc 15-latką - stała się jedną z nich.
Francuska dziennikarka Annick Cojean natknęła się na Sorayę w październiku 2011 r. w Trypolisie, po upadku Kaddafiego. Korespondentka "Le Monde" chciała napisać o libijskich kobietach - uczestniczkach rewolucji, ale napotkała ogromne trudności z dotarciem do nich. W książce podkreśla, że Libia - oficjalnie jedno z najbardziej przyjaznych dla kobiet państw Afryki - to ciągle męski świat.
Jak bardzo męski i dla kobiet okrutny, jak bardzo rządzący się plemienną mentalnością i rygorystyczną patriarchalną tradycją, opowiedziała jej Soraya. Piękna 22-latka zrelacjonowała dziennikarce ostatnie sześć lat swojego życia - w podziemiach Bab-al-Azizija - warownej twierdzy tyrana w Trypolisie, gdzie dołączyła do haremu jego seksualnych niewolnic.
Kaddafi traktował Libię jak prywatny dom publiczny
Na rozkaz Kaddafiego złożona z dyplomatów, żołnierzy i urzędników siatka dostarczała libijskiemu satrapie każdą kobietę, której sobie zażyczył. Arabskie gwiazdy muzyki, filmu i telewizji, żony i córki generałów, ministrów lub szefów niektórych afrykańskich państw. Ale także zwykłe libijskie nastolatki. Takie, jak Soraya, w której opowieść trudno byłoby uwierzyć, gdyby autorka książki nie opisała, jak dotarła do licznych świadków, którzy uprawdopodobnili historię Sorayi, 15-letniej dziewczynki, zauważonej przez Kaddafiego na szkolnej uroczystości z okazji jego wizyty i zabranej następnego dnia z domu wprost do podziemi Bab-al-Azizija.
I właśnie sposób działania tego systemu opisała - m.in. słowami Sorayi - francuska dziennikarka. Fragmenty książki "Kobiety Kaddafiego" publikujemy za zgodą wydawnictwa Prószyński i S-ka.
System Kaddafiego: Każda Libijka była jego własnością
"Dysponował siecią, w którą uwikłani byli dyplomaci, żołnierze, strażnicy, pracownicy administracji i protokołu dyplomatycznego, dostarczającą mu młodych kobiet (lub mężczyzn) dla zaspokojenia jego codziennych potrzeb. Ojcowie i mężowie zamykali córki i żony w domach, żeby ustrzec je przed wzrokiem i pożądaniem Wodza" - pisze Cojean.
"Zrozumiałam, że tyran - urodzony w bardzo biednej rodzinie beduińskiej - uważał seks za formę sprawowania rządów. Opętała go idea posiadania żon lub córek możnych i bogatych, ministrów i generałów, szefów państw i monarchów. Cena nie była istotna. Nie ograniczało go nic" - podkreśla francuska dziennikarka, przypominając, jak Kaddafi przez lata tworzył na użytek zachodniego świata obraz obrońcy kobiet, zakazując małżeństw poniżej 20 roku życia, krytykując poligamię i przyznając prawa rozwódkom. Dopiero od Sorayi autorka dowiedziała się o porwaniach kobiet - na dzień, tydzień, rok, czasem na wiele lat - i zmuszaniu ich do seksu z Kaddafim.
Jedną z najważniejszych osób w stręczycielskiej sieci była Mabruka Szarif - fanatycznie oddana Kaddafiemu. "Człowiek od wszystkiego", mająca wpływ na libijską dyplomację, formułę międzynarodowych spotkań z udziałem Kaddafiego - i żony dyplomatów i polityków obcych państw. Kiedy w Bab Al-Azizija kończyło się spotkanie dygnitarzy z Kaddafim, ten ostatni spotykał się później często z niektórymi z ich żon."
"Zadaniem Mabruki było zaciągnięcie ich do jego pokoju. Studentki, artystki, dziennikarki, modelki, żony i córki notabli, wojskowych oraz głów państw. Im ważniejszą figurą był ojciec czy mąż, tym bardziej cenny musiał być podarunek dla jego kobiety. Za sezam służył mały pokój przylegający do gabinetu Wodza; tutaj Mabruka przechowywała prezenty. Widziałam tam walizki Samsonite wypełnione plikami dolarów i euro, kufry pełne biżuterii, złotą zastawę (typowy podarunek ślubny), diamentowe naszyjniki. Bawił mnie widok tych wszystkich nienagannie wyglądających kobiet, z markowymi torebkami w rękach, wychodzących od Kaddafiego z rozmazaną szminką i zburzonym kokiem" - opowiada Soraya.
W zamian za seks, Kaddafi hojnie rozdzielał datki
Mabruka była, jak powiedział Cojean jeden ze współpracowników Kaddafiego, "burdelmamą w całym odrażającym znaczeniu tego słowa". "Niektóre spośród dygnitarskich małżonek szybko zrozumiały, że mogą otrzymać od Wodza wszystko, i nie wahały się zabiegać o spotkanie czy składać mu wizyt z własnej inicjatywy, prosząc o wsparcie finansowe dla szpitala, fundacji czy jakiegokolwiek projektu, na którym im zależało. Kaddafi rozdzielał datki hojną ręką i zdobywał przewagę" - pisze Cojean.
System funkcjonował nie tylko w granicach Libii, ale i poza nimi. We własnym kraju dyktatorowi wolno było wszystko: "W szkole adorowano Wodza na całego. Wszędzie wisiały jego portrety; codziennie rano przed wielkim plakatem z jego podobizną otoczoną zieloną flagą śpiewaliśmy hymn państwowy i krzyczeliśmy: Ty jesteś naszym Wodzem, idziemy za Tobą, bla, bla, bla.
Nazwa jego rezydencji - Bab al-Azizijja - "określała ośrodek władzy par excellence, symbol autorytetu i wszechmocy: warowna rezydencja pułkownika Kaddafiego. Po arabsku oznacza po prostu , regionu rozciągającego się na zachód od Trypolisu, ale w głowach Libijczyków funkcjonuje jako synonim terroru".
Fałszywe żołnierki, prawdziwe niewolnice
Muammar Kaddafi chciał być postrzegany za granicą jako postępowiec, demokrata, łaskawy władca kraju-raju, ludowy trybun pragnący zjednoczyć całą Afrykę. I pod wieloma względami mu się to udawało - dla wielu mieszkańców Afryki był idolem.
"Przed istotnymi wywiadami i spotkaniami oraz przed każdym wystąpieniem publicznym palił haszysz albo brał kokainę. Prawie zawsze pozostawał pod wpływem narkotyków" - opowiada Soraya. I opisuje jedną z podróży zagranicznych Kaddafiego, przy okazji dementując mit o wyszkolonych niczym średniowieczni asasyni strażniczkach przybocznych dyktatora. Domniemanymi komandoskami były w większości zastraszone dziewczęta z jego haremu.
"Ogłoszono wielki objazd Wodza po Afryce. Dwa tygodnie, pięć krajów, tłum rządzących. Najwyraźniej stawka była wysoka; wyczułam to w rozgorączkowaniu Mabruki. Cały dom przygotowywał się do wyjazdu. "Córki" Kaddafiego, ubrane w galowe mundury, miały świadczyć o jego chwale. Wśród nich i ja! Na pokładzie połowę miejsc zajmowały dziewczyny. W mundurach khaki, beżowych, niebieskich. Niebieski oznaczał siły specjalne i był zarezerwowany dla prawdziwych żołnierek: trzymających się prosto, o lodowatych spojrzeniach, dobrze wyćwiczonych. Tak przynajmniej głosiła fama (...). Fałszywe żołnierki, prawdziwe niewolnice".
Elitarne kobiece komando Kaddafiego było oszustwem
Późniejsze śledztwo Cojean potwierdza słowa Sorayi. Kobiety-ochroniarze Kaddafiego, zwane przez zagraniczną prasę amazonkami, miały przyciągać wzrok, intrygować zagranicznych dygnitarzy i służyć jako żywy przykład jego afirmacji roli kobiety w Libii. "Podążały za nim wszędzie - opięte najróżniejszymi mundurami, niektóre uzbrojone, inne nie. Z włosami spadającymi na ramiona albo schowanymi pod beretem, furażerką, polówką, turbanem. Często umalowane, noszące kolczyki i wisiorki z podobizną Wodza. W wojskowych butach, botkach na obcasie, wyjątkowo w czółenkach. "Kim były w rzeczywistości te dziewczyny w mundurach, najbliższe strażniczki i chorągwie Wodza?" - pyta Cojean.
I przywołuje historię Sorayi: "Czy nie wcielono jej z urzędu do uznawanej za elitarną jednostki, nakazując, by podczas podróży Wodza naśladowała inne strażniczki i jak one udawała skupienie i surowość, jakby od nich zależało życie Władcy? Nie, one nie przeszły przez akademię wojskową. To były kochanki i obiekty seksualne. Faworyty i niewolnice Kaddafiego".
Status tych, które rzeczywiście przeszły przez stworzoną w 1979 r. Akademię Wojskową dla kobiet, niewiele się różnił od niewolnic Bab Al-Azizija. Opowiada pułkownik Fatima: "Kaddafi od kobiet w wojsku najwyraźniej nie wymagał niczego. Oczywiście poza byciem częścią jego własnego mitu i rezerwuarem jego kochanek". "Elitarna jednostka była bzdurą, scenografią, w której Kaddafi starał się umieścić kilka czarnoskórych kobiet, by pokazać, że nie jest rasistą, i zapewnić sobie poparcie Afryki. Prawdziwi ochroniarze, od których zależało osobiste bezpieczeństwo tyrana, nie pojawiali się na scenie. Byli to głównie mężczyźni z Syrty, rodzinnego miasta Wodza".
Złota klatka Bab Al-Azizija: jedzenie, spanie, pieprzenie
Cojean, zdając sobie sprawę, że opowieść Sorayi jest na razie jedynym świadectwem przemocy seksualnej, której miał się dopuszczać wobec swoich podwładnych Kaddafi, odnalazła jeszcze kilka jego ofiar. "Chciałam dowieść, że rzeczywiście chodziło tu o działania systemowe, wymagające pomocy wielu współpracowników. I długotrwałe. Swoje historie zdecydowała się powierzyć mi zaledwie garstka przerażonych kobiet." - pisze.
Jedna z nich, pod fałszywym imieniem Libija, opisuje Bab Al-Azizija jako "ogromny harem", gdzie "dziewczęta żyją na łasce Wodza, jego nastrojów, fantazji i zachcianek.".
"Jako zgwałcone i pozbawione możliwości uchronienia rodziny przed hańbą nie widzą innego wyjścia jak tylko pozostanie na usługach Pułkownika. Mają tu przynajmniej wikt, mieszkanie i ubranie. (...) W ich siedzibie nic nie jest zabronione - alkoholu, papierosów i haszyszu używa się do woli. Zachęca do tego sam Kaddafi. Program dnia i nocy jest niezmienny: Jedzenie, spanie, pieprzenie" - opisywała Libija, potwierdzając tym samym wersję Sorayi.
Sama zaś Soraya tak podsumowuje seksualną przemoc Kaddafiego, której ofiarami często padały nastolatki, jak ona: "Sytuacje z jego udziałem są tak okropne i tak krępujące do opowiedzenia, tak upokarzające i wstydliwe dla tego, kto był ich świadkiem, że zamieniają go podstępnie we współwinnego. Trudno jest podejmować ryzyko opowiedzenia o perwersjach człowieka, który miał władzę nad życiem i śmiercią każdego i bezcześcił wszystkich, którzy mieli pecha doń się zbliżyć".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
w51
Administrator
Dołączył: 23 Maj 2007
Posty: 5491
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 13:04, 19 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Bez majtek na sam szczyt...
[link widoczny dla zalogowanych]
Afera Durczoka, raczej wbrew jej animatorom, rzuciła nieco światła na kulisy robienia karier medialnych w III RP.
Bo „molestowanie”, o jakie oskarżany jest ten były już „autorytet” lemingów, wynikło moim zdaniem z nieprzestrzegania reguł gry oraz kolejności dziobania w korporacji TVN.
Pewna dziennikarko-celebrytka, trafnie rozpoznana i dopadnięta przez red. Durczoka ze słowami: „Widzę, że nie masz majtek pod dżinsami – jedziemy do mnie?” – słusznie poczuła się obrażona – bo jej kariera zapewne nie zależała od posług seksualnych świadczonych redaktorkowi, tylko ludziom o wiele od niego potężniejszym. A ten cham próbował się załapać na „krzywy ryj”!!!
Bez majtek na sam szczyt...
Dziś „celebrytą i autorytetem” staje się ten, kto jest pokazywany w telewizorze. A co poniektórzy gotowi są niemal na wszystko, byle tylko osiągnąć taki „sukces i status”. Dosłownie na wszystko...
Ale na każdą dzisiejszą „celebrytkę” i każdego "celebrytę" są haki, zwykle natury seksualnej, bo każdy musi zaczynać od filmowanego seksu – a późniejsze nieposłuszeństwo, zwykle gdy już po „wdrapaniu się na sam szczyt” osoba „zapomina, skąd jej nogi wyrastają” - lub odmawia dalszego świadczenia usług seksualnych ludziom z GRUPY TRZYMAJACEJ TAM WŁADZE – zwykle skutkuje „przeciekiem” kompromitujących materiałów.
Ale jakież zdjęcia lub filmy mogą być dzisiaj, w dobie przeseksualizowania właściwie wszystkich sfer życia, rzeczywiście „kompromitujące”? Kiedy bycie „dziwką” - dosłownie lub w przenośni - dla wielu stanowi przedmiot autentycznej dumy oraz przepustkę do kariery...? Kiedy już wmówiono nam, że najważniejszy w życiu jest seks? I że im więcej seksu, z jak największą ilością partnerów - tym lepiej?
Bez majtek na sam szczyt...
Ale im większe ambicje, tym większe stają się też wymagania sponsorów „kariery”.
A wsadzone na piedestał zdolne do wszystkiego beztalencia, mogą być z niego równie łatwo zdmuchnięte, jak to się właśnie przytrafiło redaktorkowi – bo mądrość etapu potrafi się zmieniać...
A w „kręgach zbliżonych do NWO” (New World Order – Nowy Porządek Świata, program nihilizmu zmierzającego do obalenia istniejących prawd, reguł i standartów – m.in lansujący wulgaryzację języka oraz stosunków społecznych) istnieją ustalone kody dostępności seksualnej celebrytek/celebrytów podczas imprez i rozmaitych konwencji. Czasem jest to strój w paski, a czasem szmaragdowa biżuteria. Najgorsze jest to, że ceną za „karierę i życie na świeczniku” często jest konieczność stręczenia starym prykom własnych dzieci.
Bo tym, co szczególnie pociąga zboczeńców z samego czubka piramidy, jest obietnica przedłużania życia drogą bezkarnego czerpania „eliksiru życia” z „czystych dusz”, co w praktyce oznacza seks z dziećmi, szczególnie z „niewinnymi chłopczykami”.
A więc widząc „celebrytów” w telewizorze lub kolorowej prasie zastanówcie się przez chwilę, przez co oni musieli wcześniej przejść i co musieli akceptować, aby dostać się tam, gdzie ich dopuszczono.
Bo w tamtym świecie nie ma nic za darmo. I są praktyki, od których włos się jeży na głowie...
Ludzie ci są lansowani jako wzorce do naśladowania, ale raczej należałoby im współczuć z powodu chorych ambicji, pychy, krótkowzroczności i głupoty.
I nie dotyczy to wyłącznie kobiet ani szeroko rozumianego świata rozrywki, bo Palikot chlapnął kiedyś, że droga tam, gdzie naprawdę podejmowane są decyzje, prowadzi przez „krew i spermę na twarzy”. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/byla-krew-i-sperma-teraz-palikot-bedzie-oszczedzac-schetyne,121708.html
A kto jak kto, ale on to chyba wie o czym mówi, obracając sią kręgach Grupy Bilderberg oraz będąc, obok Andrzeja Olechowskiego, czołowym agentem NWO na Polskę.
Cena, jaką „celebryci” wszelkiego autoramentu płacą za swój „sukces”, jest bardzo wysoka. Stąd nadużywanie alkoholu i narkotyków, bo w końcu do każdego dociera prawda w co się wpakował w pogoni za „sławą” lub dostępem do „fruktów”. Bo zło zawsze na koniec zniszczy samo siebie.
Stąd bierze się furia ludzi mejnstrimu medialnego oraz kręgów „obdarzonych zewnętrznymi znamionami władzy” - © St.Michalkiewicz, wobec ludzi prawicy, którzy zapewne nie musieli się aż tak sprostytuować jak oni, aby zaistnieć publicznie.
Bo nic nie budzi większej agresji w polityce, jak brak haków na przeciwnika...
A sterowalne marionetki zawsze będą szczerze i bezinteresownie nienawidzieć ludzi wolnych, będących lustrem ich własnego upadku.
Bo chyba przyznacie Państwo, że walka polityczna w Polsce oraz ataki medialnego mejnstrimu na opozycję już dawno w swej histerii przekroczyły wszelkie racjonalne granice...?
Bo nasze dzisiejsze „elity”, wzorem "elit" innych państw, po prostu są chore, bo podlegają tej samej chorej selekcji – a ja coraz częściej mam ochotę przychylić się do starego hasła W. Cejrowskiego – „Wszyscy won!!!”
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|